Miniony rok startów był z pewnością udany dla Mateusza Świdnickiego. 21-latek niejednokrotnie przyczyniał się do ważnych ligowych zwycięstw zielona-energia.com Włókniarza Częstochowa. W efekcie wraz z całą ekipą „Biało-Zielonych” na zakończenie rozgrywek PGE Ekstraligi świętował zdobycie brązowego medalu. Mało tego w bieżącym roku osiągnął swój największy osobisty sukces, jakim był tytuł Młodzieżowego Indywidualnego Mistrza Polski. M.in. o sezonie 2022 i planach na przyszłość wychowanek „Lwów” mówi w rozmowie z „Gazetą Częstochowską”.
Na początek chciałbym zapytać się Ciebie o czwartą rundę finałową Drużynowych Mistrzostw Polski Juniorów. Zwłaszcza że były to – zdaje się – ostatnie zawody z Twoim udziałem w tym sezonie. Zdobyłeś wówczas 14 punktów, będąc obok Jakuba Miśkowiaka najskuteczniejszym żużlowcem swojego zespołu. W całych zaś rozgrywkach wraz z chłopakami wywalczyliście srebro. Z pewnością chciałeś się pożegnać – przed odejściem – z częstochowską publicznością z przytupem. I chyba w środę (5 października – przyp. red.) Ci się to udało.
– Były to bardzo udane zawody w moim wykonaniu. Przegrałem tylko jeden bieg, gdzie zdobyłem „dwójkę”. Pozostałe wygrałem. Wszystko mi wtedy pasowało, a tor był odpowiedni do ścigania. Wiadomo, że z tutejszymi kibicami chciałem pożegnać się jak najlepiej. Żałuję na pewno, że był to już ostatni mój występ w tym roku. Nawet nie wiem kiedy ten sezon tak szybko zleciał. Teraz trzeba powoli myśleć już o następnym.
To już jest na pewno czas na podsumowanie sezonu. Najpierw poprosiłbym Cię o opinię w kontekście PGE Ekstraligi. Twoja średnia – wśród juniorów, startujących w najwyższej klasie rozgrywkowej – była wysoka, bo czwarta, jednak delikatnie mniejsza niż w roku poprzednim. Jakbyś ogólnie ocenił okres ligowy 2022?
– Uważam, że nie miałem najgorszej średniej, choć nie ukrywam, że mogłem mieć lepszą. W zeszłym roku – o ile dobrze pamiętam – wystartowałem w 36 biegach, a w tym – w 78. Tak więc siłą rzeczy tych potknięć mogło być troszkę więcej. Sezon na pewno na plus. Bardzo się cieszę, że zdobyliśmy medal. Było to jedno z moich wymarzonych zakończeń sezonowych, że ten medal miałem na szyi. Przede mną teraz nowe wyzwania i jedziemy dalej.
Medal Drużynowych Mistrzostw Polski z macierzystym klubem jest z całą pewnością marzeniem niejednego zawodnika…
– Tak, oczywiście. Jest to dla mnie bardzo cenny medal. W minionym sezonie zdobyłem bodaj 90 punktów oraz 24 bonusy. Wygląda więc na to, że w sporym stopniu pomogłem drużynie w uzyskaniu tego osiągnięcia. Zawsze mogło być lepiej, ale także i gorzej. Dlatego trzeba wyciągać wnioski, żeby iść dalej.
Które mecze bądź występy ekstraligowe z zakończonego niedawno sezonu utkwiły Tobie najbardziej w pamięci?
– Myślę, że pierwszy mecz ze Spartą Wrocław u nas w fazie zasadniczej, 1 maja. Zgromadziłem wtedy 9 punktów z bonusem. Był to naprawdę udany pojedynek w moim wykonaniu. Ponadto do takich spotkań mogę zaliczyć starcie w Gorzowie w półfinale play-off (2 września – przyp. red.). Gdybym tam bowiem nie zanotował upadku, to miałbym 8+2, czyli również płatną „dyszkę”. Tak czy inaczej każdy mecz jest wyjątkowy na swój sposób. Każde spotkanie jest inne. Mimo wszystko te dwie potyczki najbardziej zapamiętałem, jeśli chodzi o ten sezon.
Właśnie ten półfinałowy mecz w Gorzowie musiał wręcz być dla Ciebie wyjątkowy bądź jednym z wyjątkowych, biorąc pod uwagę Twoją postawę w samej PGEE 2022. Wtedy bowiem po raz drugi w swojej karierze pokonałeś Bartosza Zmarzlika (w tym momencie trzykrotnego już Indywidualnego Mistrza Świata) na jego własnym torze.
– Dokładnie tak. Między innymi właśnie z tego powodu tamten mecz zapadł mi szczególnie w pamięci. Było to dla mnie coś bardzo fajnego. Jest to dla mnie motywacja do dalszej, cięższej pracy.
Na pewno jednym ze zwieńczeń tegorocznego sezonu – obok brązu DMP – było Twoje złoto Młodzieżowych Indywidualnych Mistrzostw Polski. Chyba szczególna chwila w Twoim życiu.
– Tak. Najprawdopodobniej były to najlepsze zawody w moim życiu. Ten krążek również jest dla mnie niezwykle ważny. To jednocześnie zwieńczenie mojej ciężkiej pracy, którą wykonałem przez, tak naprawdę, długie lata. Od pierwszego treningu w jeździe na mini żużlu, w roku 2014, cały czas marzyłem, żeby zdobywać jak najwięcej medali. W międzyczasie w różnych turniejach indywidualnych zajmowałem – mniej więcej na przemian – drugie i trzecie miejsce. Z kolei w 2021 roku – już w „dużym” żużlu – byłem drugim wicemistrzem Polski indywidualnie. No i chciałem w końcu być pierwszy i mieć złoto. Bardzo się cieszę, że udało mi się to zrealizować. Dokonałem tego po biegu dodatkowym. Wszystko tego dnia zagrało idealnie. To kolejna motywacja do dalszego działania.
W wspomnianym biegu barażowym sporo napracowałeś się, aby uzyskać cel…
– Wtedy sytuacja wyglądała następująco: przegrałem start, następnie wysunąłem się na szeroką. Przed biegiem zakładałem, żeby w pewnym momencie „zapikować”. Zauważyłem, że Kubę (Miśkowiaka – przyp. red.) lekko podniosło, zaś Wiktor (Lampart – przyp. red), który jechał za nim, też delikatnie przymknął gaz. Tym samym pojawiła się ścieżka dla mnie. Pomyślałem sobie: teraz albo nigdy. „Wskoczyłem” zatem na pierwsze miejsce, którego później broniłem. Cieszę się, że się udało. To fajne wspomnienie na kolejne lata.
W obecnym roku po raz drugi w życiu startowałeś w Indywidualnych Mistrzostwach Świata Juniorów (aktualnie Speedway Grand Prix 2). Dwa pierwsze turnieje w Pradze i Cardiff nie poszły po Twojej myśli. Zająłeś w nich odległe pozycje. Bardzo dobrze zaprezentowałeś się za to w Toruniu, gdzie ostatecznie zająłeś czwarte miejsce, a nawet byłeś bardzo bliski drugiego stopnia podium.
– Rundy w Pradze i Cardiff totalnie poszły nie po mojej myśli. W obydwu turniejach panowały bardzo ciężkie warunki torowe. Być może przerosło mnie to. W Toruniu było już wszystko „OK”. Jestem zadowolony, że dojechałem do biegu finałowego. Szkoda tylko upadku w tej gonitwie, ale w ferworze walki, niestety, popełniłem błąd. Tylne koło jakby wyprzedziło mnie samego, przez co upadłem. Tak naprawdę to jeden z najgorszych upadków, jaki mógłby być w żużlu, a więc na prawą stronę. Cóż zrobić? Taki jest speedway, po prostu czasem może zdarzyć się tak, że popełni się błąd…
Powszechnie, w opinii publicznej, mówiło się, że na Twoim upadku miał niejako skorzystać Jakub Miśkowiak, który w powtórce wyścigu finałowego wygrał start i pomknął do mety na pierwszym miejscu. Tym samym rzutem na taśmę zdobył brąz tych rozgrywek. Czy mógłbyś odnieść się i do tego?
– Pojawiały się głosy, że rzekomo pomogłem Kubie, ale nic takiego nie miało miejsca. Szczerze mówiąc, gdy wyjeżdżałem do tego biegu, nie znałem dokładnej, aktualnej na tamtą chwilę, klasyfikacji. Mnie w tym wyścigu nagle spotkał upadek. Nie czułem się wówczas na tyle dobrze, aby zbiec od razu z toru. Dodatkowo zablokowało się tylne koło w moim motocyklu. Sędzia był zmuszony przerwać bieg. Kuba natomiast w drugim podejściu po prostu wykorzystał swoją okazję.
Na rok 2022 miałeś też podpisany kontrakt w Szwecji. Jednak nie udało Ci się wystąpić w żadnym meczu tamtejszej ligi. Masz z tego powodu niedosyt?
– Szkoda, że nie udało się pojeździć w Szwecji w tym roku. To też był mój cel na miniony sezon. Jednakże, mniej więcej w tym samym w czasie kiedy startowała liga szwedzka, rozgrywane były m.in. zawody w ramach DMPJ, na które zresztą byłem powoływany. Tutaj też nam zależało na medalu. Przede mną lata kolejne lata ścigania. Co się zatem odwlecze to nie uciecze.
Jak wiadomo, niestety odchodzisz z Włókniarza Częstochowa. Z kim nie rozmawiam – jeśli chodzi o miejscowych kibiców speedway’a – dosłownie wszyscy żałują, że musisz dokonać takiego wyboru. Ty zapewne też odczuwasz ciężki ból z tego powodu, czyż nie?
– Spędziłem tutaj wiele lat. Naprawdę przykro mi, że muszę podjąć decyzję o odejściu z klubu. Wygląda na to, że mój poziom sportowy nie jest jeszcze na takim poziomie, abym mógł tutaj być w składzie na przyszły sezon. Tak jak już wcześniej wspomniałem, teraz przygotowania zimowe i należy się skupić na tym, co będzie w przyszłości.
Czy możesz już potwierdzić, że w sezonie 2023 będziesz startować w Wilkach Krosno?
– Nie. W tym temacie nie jest nic jeszcze przesądzone. Widziałem, że krążą jakieś spekulacje odnośnie tego, gdzie będę jeździł. Okienko transferowe rozpoczyna się 1 listopada br. Dopiero w tym okresie pojawi się oficjalna informacja, dotycząca moich przyszłych startów w polskiej lidze. Do tego czasu natomiast jeszcze wiele rzeczy może się wydarzyć.
W tym roku wiek juniora skończyłeś Ty, jak również Jakub Miśkowiak. Coraz częściej mówi się o tym, że na Wasze miejsca mają wskoczyć Franciszek Karczewski i Kajetan Kupiec. Jakiś czas temu potwierdzał to w jednym z wywiadów sam prezes Włókniarza, pan Michał Świącik. Sądzisz, że wspomniani dwaj żużlowcy w przyszłości – o ile już nie w kolejnym sezonie – będą mogli odpowiednio zastąpić Ciebie oraz Kubę na pozycjach młodzieżowych?
– Ciężkie pytanie. Myślę, że należałoby tutaj zapytać się chłopaków, jak w związku z tym się czują. Uważam, że są to zawodnicy z bardzo dużym potencjałem, co pokazywali już w zawodach młodzieżowych. Ale dopiero pierwsze mecze ekstraligowe powinny zweryfikować, jak to będzie wstępnie wyglądało. Moim zdaniem bardzo dobrze przygotowują się w przerwie zimowej. Na pewno będą robić wszystko, aby nas godnie zastąpić.
Czy młodsi koledzy często zgłaszali się do Ciebie po porady w kwestii jazdy na żużlu?
– Czasami chłopaki w pewnych sprawach zwracali się do mnie z zapytaniami. Jednakże nie do końca dobrze czuję się z tym, aby samemu od siebie udzielać rad. Tak jak nie raz wspominałem, mnie samemu zdarza się jeszcze nie ustrzec błędów. I nie chcę, aby chłopaki to powielali. Ale jeśli czegoś będą potrzebować, zawsze mogą do mnie podejść i w miarę możliwości pomogę.
W przyszłym sezonie nie będziecie mieli zbytnio okazji, żeby bezpośrednio coś przedyskutować z kolegami z obecnego klubu z racji tego, że odchodzisz z Częstochowy. Ale chyba chłopaki będą mogli, w razie wypadku, do Ciebie zadzwonić i zapytać po radę bądź poprosić o spotkanie i porozmawiać o sprawach żużlowych?
– Oczywiście. To nie jest tak, że jak się zmienia klub, trzeba uciąć kontakty ze wszystkimi. Nie w tym rzecz. Jeśli zajdzie taka konieczność, zawsze będę służył pomocą.
Przynajmniej na tę chwilę zakończyłeś sezon. Nie pojawia się bowiem wiadomość o Twoich startach w kolejnych zawodach, organizowanych jeszcze w tym roku. Czeka Cię więc przerwa zimowa. Jak zamierzasz ją przepracować?
– Na pewno będę przeprowadzał treningi w sali gimnastycznej czy siłowni. Do tego zamierzam pośmigać na motocrossie, aby mieć stały kontakt z motocyklem. Myślę, że będzie to przebiegać jak co roku.
Czyli, jak na razie, o wakacjach nie myślisz?
– W tym roku na wakacje raczej się nie wybieram. Natomiast, jeśli gdzieś wyskoczę odpocząć, to co najwyżej na dwa lub trzy dni.
Dziękuję za rozmowę.
Rozmawiał: Norbert Giżyński
Foto. Grzegorz Przygodziński