Po 50. latach od ukończenia ósmej klasy Szkoły Podstawowej nr 41 w Częstochowie 23 czerwca 2023 roku spotkali się koledzy i koleżanki ze szkolnej ławy. Na miejsce wspomnień wybrali Muzeum Monet i Medali Jana Pawła II w Częstochowie. Dzisiaj rozmowy z Aldoną Pawłowską i Mirosławem Mrowcem.
Wywiad z Panią Aldoną Pawłowską
Jak Pani wspomina swoje pierwsze osiem lat w Szkole podstawowe, spędzone w klasie, gdzie zawiązały się tak trwałe przyjaźnie?
– Ciągle wspominam fantastycznie. To była szkoła oddana do użytku, z chwilą, gdy rozpoczynałam naukę w pierwszej klasy. Mój starszy brat chodził do innej szkoły, zdecydowanie bliżej, a ja miałam strasznie daleko do szkoły. Ale nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło. Chodziliśmy na lekcje całą grupą, a nasze długie spacerowanie było fantastyczne.
No właśnie jeden z Panów już tutaj mówił, że wzbudzaliście zazdrość u kolegów i koleżanek z innych klas, bo byliście zintegrowaną grupą, nadawaliście ton zachowania w szkole, byliście przykładem wspaniałych wzajemnych relacji.
– Przyjaźnie i dobre, koleżeńskie stosunki faktycznie trwają do dzisiaj. Choć nie zawsze utrzymujemy stałe kontakty, to na spotkaniach potrafimy rozmawiać o wszystkim, jakbyśmy rozstali się wczoraj. To chwile pełne serdeczności, ciepła i śmiechu. Mamy co wspominać i o czym rozmawiać.
Co Pani dała nauka w tej klasie, co wyposażyło Panią na dalsze życie?
– Po pierwsze, dała prawdziwe pojęcie przyjaźni. U nas nigdy nie było czegoś takiego jak zazdrość czy zawiść o stopnie czy powodzenie, zawsze była życzliwość. Wyrobiłam sobie w tej klasie poczucie estetyki – nasza klasa zawsze była artystycznie udekorowana o co dbały mam z trójki klasowej, między innymi mama Krzysia mama i moja. Mieliśmy zawsze najpiękniejszą klasę. To nie był wystrój siermiężny, w komunistycznym stylu. Czuliśmy się wybrańcami. Ponadto dzięki naszej wychowawczyni, polonistce – prof. Grażynie Kucharskiej ukształtowałam się pisarsko. Przez wiele lat pracowałam jako dziennikarz piszący recenzje muzyczne. Zostałam muzykologiem. Do dziś pamiętam wysokie wymagania pani profesor, jak za źle akcentowane słowo dostawałam gorsza ocenę. Pamiętam omawianie lektur, podczas których Pani Profesor wyzwalała w nas kreatywność, uczyła niebanalnego oceniania rzeczywistości. Bardzo dużo jej zawdzięczam.
Te spotkania są tym tylko wspomnieniem, czy czymś więcej?
– To jest ładowanie baterii. Mój mąż mówi, że uwielbia, jak wracam z tych spotkań. A ja czuję się o 10 lat młodsza.
Dziękuję za rozmowę
URSZULA GIŻYŃSKA
Wywiad z Panem Mirosławem Mrowcem
Jest Pan już kolejny raz na spotkaniu po latach ze swoją klasą ze Szkoły Podstawowej nr 41. Kultywujecie Państwo tę tradycję spotykając się co pięć lat. Ale te jubileuszowe obchody są chyba najważniejsze, bo przychodzi na nie więcej osób. Jak Pan porównuje obecne spotkanie z tym sprzed 25 lat?
– Osobowości się nie zmieniły, wszystkie koleżanki i wszyscy koledzy nadal są młodzieńczymi oraz uroczymi osobowościami. To, że jesteśmy razem, mamy przyjemność być razem w Muzeum Monet i Medali Jana Pawła II zawdzięczamy przede wszystkim Krzyśkowi Witkowskiemu, dyrektorowi Muzeum Monet i Medali Jana Pawła II. On jest najcudowniejszym spoiwem. Krzysztof pamięta o nas i podziwiam Krzysztofa za to, że pomimo licznych obowiązków i zajęć znajduje czas dla nas. Wysyła sms-y, maile, podejmuje się organizacji, poświęca dużo prywatnego czasu i chwała mu za takie zaangażowanie. Cudownie się spotkać i pomyśleć o tym, że 50 lat temu człowiek opuścił mury szkoły podstawowej. Zwłaszcza, że zbiega się to z dniem zakończenia roku przez młodzież. Fenomenalny dzień, cudowne spotkanie. Do tego dochodzi pierwszy dzień lata i Dzień Ojca. Życzę sobie i wszystkim, aby to lato i optymizm było cały czas w nas i jak najwięcej radości, pogody ducha.
I to właśnie jest zachwycające, gdyż emanujecie radością. Co więcej, jest ona naturalna, nie wymuszona. Jesteście razem i z tego się cieszycie. Co lub kogo wspomina Pan najcieplej i najserdeczniej z okresu nauki w szkole podstawowej?
– Myślę, że nie sposób nie wspomnieć o naszej fantastycznej wychowawczyni – prof. Grażynie Kucharskiej, która poświęciła nam dużo serca i zrobiła kawał dobrej roboty. Właśnie dzięki niej jesteśmy tak ukształtowanymi osobami. Szkoła podstawowa to ten pierwszy etap życia, kiedy formułuje się człowieka, tworzy osobowość i Pani profesor zrobiła to genialnie. Poświęciła nam dużo czasu i swojego serca, kiedy trzeba było być miłym, była miła, ale gdy trzeba było kogoś skarcić – karciła. 50 lat temu człowiek był lekko zaniepokojony karceniem, ale miło się to wspomina, bo pani Profesor robiła to bardzo pedagogicznie i jak mama. Wyszło to na dobre. Wspominam też te fantastyczne historie, o których dzisiaj rozmawialiśmy z koleżankami, kiedy po lekcjach szło się do sklepu spożywczego, kupowało się pomarańczową oranżadę, zakąszało się świeżą bułką, ogórkiem kiszonym. Mieliśmy naprawdę wybitnie zdrowe żołądki, a dzieciństwo, jak każdy – beztroskie. Cudownie się do tego powraca, do tych wspaniałych lat. Najgorsze jest to, że człowiek myśli, iż minęło pół wieku od tamtej chwili, ale to nieważne i ma się lat, bo w sercu jest dużo optymizmu, miłości i radości.
Dziękuję za rozmowę
URSZULA GIŻYŃSKA