Rozmówcą „Gazety Częstochowskiej” jest Komendant Miejski Policji w Jaworznie dr Piotr Uwijała. Oprócz codziennej służby w Policji jest także pasjonatem historii – uzyskał tytuł doktora w tej dziedzinie, skutecznie odkrywa i popularyzuje wiedzę historyczną. Książka jego autorstwa o wyposażeniu blisko milionowej polskiej armii w latach 1919–21 dostała się do finału konkursu „Książki Historycznej Roku” w 2022. Rozmawiamy na okoliczność Święta Policji, jakie corocznie formacja ta obchodzi 24 lipca.
Służba w szeregach Policji i fascynacja historią
Od jak dawna pełni Pan służbę w Policji?
– Pełnię służbę w Policji od 1999 r., czyli już 24 lata. O tym, żeby zostać policjantem lub żołnierzem, myślałem już w szkole podstawowej i średniej. Uważam, że to było moje powołanie. Udało mi się dostać do Wyższej Szkoły Policji w Szczytnie. Tak zaczęła się moja służba i przygoda w Policji.
A kiedy zaczęła się Pańska fascynacja historią?
– Odkąd pamiętam, od wczesnych klas szkoły podstawowej interesowałem się historią. Czytałem książki historyczne, a historia była moim ulubionym przedmiotem w szkole, zarówno podstawowej, jak i średniej, byłem uczestnikiem olimpiad historycznych. Do dzisiaj historia pozostaje moją ulubioną dziedziną nauki.
– Mówi Pan w sposób bardzo inspirujący, mam nadzieję że młodsi Czytelnicy sięgną po nasz wywiad i zainteresują się nie tylko historią, ale i znajdą w szkole inny interesujący przedmiot i będą zgłębiać związaną z nim pasję.
– Uważam, że jest to najciekawszy i najbardziej praktyczny przedmiot, przydatny też w życiu, nazywam historię „matematyką dla humanistów”.
Bardzo ciekawe ujęcie, na pewno przez analogię można wiele wniosków z przeszłych wydarzeń wyciągnąć.
– Tak, zgadzam się.
Badania naukowe w dziedzinie historii: Polska Wojskowa Misja Zakupów
Proszę nam coś opowiedzieć o swoich badaniach naukowych w ramach pracy doktorskiej i publikacji z niej wynikającej.
– W swojej pracy naukowej realizowanej w ramach studiów doktoranckich na Uniwersytecie Śląskim zająłem się problematyką wojny polsko-sowieckiej w latach 1919–21 i zaciekawił mnie jeden ważny temat: Polska w czasie wojny z Rosją sowiecką była w stanie wystawić blisko milionową armię, nie będąc do tego w żaden sposób przygotowana. Polska nie miała dużego przemysłu zbrojeniowego, była terenem zniszczonym w wyniku działań Wielkiej Wojny, a pomimo tego udało się Polakom w stosunkowo krótkim czasie sformować blisko milionową armię, która była dobrze wyposażona, uzbrojona i zdolna do walki z tak potężnym przeciwnikiem jak Armia Czerwona. Zainspirowało mnie jedno: jak Polacy zdołali to zrobić? W czasie dzisiejszych badań w tej tematyce historycznej my, Polacy, skupiamy się na osobach i postaciach, które w tamtych czasach odgrywały kluczowe role, jak Józef Piłsudski czy gen. Tadeusz Rozwadowski, czy inni generałowie, Bitwa Warszawska i operacja niemeńska są dość dobrze znane. Skupiamy się na aspektach militarnych, a nie doceniamy tej naszej wielkiej, skutecznej pracy logistyczno-administracyjnej, swoistego egzaminu, które nasze młode państwo i jego kadry zdały w sposób wzorowy. Nie mając pieniędzy, pozyskano bardzo duże ilości broni i ekwipunku wojskowego oraz umundurowania. Trzeba było to wszystko zdobyć za granicą, trzeba było uzyskać na ten cel kredyty, a następnie zorganizować transport, zdobyć środki na transport i przewieźć materiał przez terytorium różnych państwa, nie zawsze nam przyjaznych, jak choćby Czechosłowacja czy Niemcy. Natrafiłem na fragmentaryczne ślady w różnych publikacjach na temat działalności Polskiej Wojskowej Misji Zakupów w Paryżu i postanowiłem przeprowadzić szersze badania naukowe, aby ustalić więcej informacji w tym zakresie. Była to misja wysłana w marcu 1919 przez J. Piłsudskiego do Paryża, aby tam uzyskać pozostałe po I wojnie światowej uzbrojenie i wszelki materiał wojenny potrzebny do stworzenia w odrodzonej Polsce dużej armii. Takiej armii, która pozwoliła by spełnić ówczesne aspiracje polskich elit do budowy potężnej i dużej Rzeczpospolitej, która będzie sama wytyczać swoje granice, zwłaszcza na Wschodzie. Na Zachodzie sytuacja była zupełnie inna, dużo tu od Polaków nie zależało, gdyż decyzje zapadały na drodze dyplomacji i w ramach kluczowych ustaleń Traktatu Wersalskiego.
No i była to armia zwycięska…
– Tak. W czasie badań skupiłem się nad działalnością Polskiej Wojskowej Misji Zakupów w Paryżu, nad ustalaniem w jaki sposób to uzbrojenie i materiały wojenne zostały uzyskane, a następnie wybrane, posortowane i przez blisko 2 lata, w szczególności przez lata 1919–20 nieustannie, choć z przerwami (spowodowanymi działalnością sowieckiej propagandy i komunistycznych komórek wywiadu) dostarczane skutecznie do Polski. Dzięki temu polska armia mogła się systematyczne rozrastać aż do bliska miliona żołnierzy. Materiał wojenny pochodził od zwycięskich państw Ententy, głównie Francji i USA, a także od Włoch i w najmniejszym zakresie od Wielkiej Brytanii.
Badania naukowe w dziedzinie historii: udział Policji z Jaworzna w kampanii 1939 r.
Chciałbym teraz przejść do udziału policjantów z Jaworzna w wojnie obronnej Polski we wrześniu 1939 r. Pan odkrył bardzo istotną ciekawostkę…
– Tak to można nazwać. Po objęciu funkcji komendanta miejskiego Policji w Jaworznie w 2021 zainteresowałem się tematem, na który natrafiłem w trakcie wcześniejszych kwerend w archiwach, chodzi o Kompanię Rezerwy Policji Państwowej stacjonującą w Jaworznie. Rozpytując kolegów-policjantów i mieszkańców zorientowałem się, że nikt tej wiedzy tu nie posiadał. Zdecydowałem się więc ten temat „odświeżyć”. Ustalenia zaczęły się dość szybko rozwijać, dotarłem do zbiorów Archiwum Akt Nowych. 7. Kompania Rezerwy Policji Państwowej stacjonowała w Jaworznie w latach 1936–39. Kompanie rezerwy były to oddziały Policji Państwowej przeznaczone do działań specjalnych. Gdyby to odnieść do czasów dzisiejszych, to były to jakby dzisiejsze oddziały prewencji Policji połączone z oddziałami kontrterrorystycznymi Policji. Kompanie Rezerwy Policyjnej przeznaczone miały być do działania tam, gdzie lokalne oddziały Policji były niewystarczające do pokonania powstałych zagrożeń. Były wykorzystywane w czasie obław na groźnych przestępców, do zabezpieczania różnych manifestacji, do tłumienia zorganizowanych wystąpień, jak strajki czy wystąpienia chłopskie w 1937 i 1938 r. Były także przygotowane do współdziałania z Wojskiem Polskim, jak miało to miejsce w latach 1938–1939. Kompanie takie stacjonowały np. w Gdyni, Białymstoku, w Herbach Starych blisko Częstochowy czy we Lwowie. W 1936 r. jako teren stacjonowania Kompanii G (późniejszej 7. Kompanii), wyznaczono Kraków, a pod koniec 1936 r. kompania ta przeniesiona została do Jaworzna. Koszary policyjne mieściły się w budynku, w którym obecnie znajduje się Sąd Rejonowy w Jaworznie.
policjanci-7-kompanii-w-czasie-uroczystosci-w-krakowie-na-placu-matejki
Co możemy powiedzieć o działaniach po wybuchu wojny?
– Kompania ta miała niedługą choć ciekawą historię. Najbardziej chlubnym, ale i zarazem tragicznym fragmentem dziejów 7. Kompanii Rezerwy Policji Państwowej z Jaworzna jest udział jej funkcjonariuszy w walkach z niemieckimi dywersantami na odcinku granicy polsko-niemieckiej w sierpniu 1939 r., a następnie udział w wojnie obronnej Polski we wrześniu 1939 r. W dniu 15 sierpnia 1939 r. Komendant Główny Policji Państwowej, na żądanie dyrektora departamentu politycznego Witolda Żyborskiego, polecił wysłać dwie kompanie rezerwy Policji Państwowej na Górny Śląsk do dyspozycji tamtejszego wojewody. Kompaniami tymi były 7. Kompania Rezerwy Policji Państwowej w Jaworznie oraz 4. Kompania Rezerwy Policji Państwowej w Herbach Starych. W związku z wydanymi rozkazami kompanie te oddane zostały do służbowej dyspozycji Głównego Komendanta Wojewódzkiego Policji Województwa Śląskiego, a jej dowódcy otrzymali polecenie niezwłocznego skierowania swoich oddziałów do Katowic. Wyjaśnię, że Policja Województwa Śląskiego była formacją niezależną od Policji Państwowej, działała na terenie autonomicznego województwa śląskiego i podlegała jego władzom.
Powyższe siły Policji Państwowej zostały oddelegowane na Górny Śląsk w celu wsparcia Straży Granicznej oraz Policji Województwa Śląskiego w zakresie ochrony polskiej granicy przed wrogimi działaniami niemieckiego Freikorpsu, które zintensyfikowały się w sierpniu 1939 r. Aktywność niemieckich grup przygotowujących działania dywersyjne była tak silna, że w połowie sierpnia 1939 r. polskie władze zdecydowały się na interwencję. W dniach 15 i 16 sierpnia 1939 r. w ramach szeroko zakrojonej polskiej akcji policyjnej dokonano licznych rewizji na terenie Górnego Śląska, zatrzymując przy tym kilkaset osób podejrzanych o działalność dywersyjną. Dodatkowe siły w postaci dwóch kompanii rezerwy Policji Państwowej, które oddane zostały do dyspozycji Komendanta Głównego Policji Województwa Śląskiego, miały zostać wykorzystane właśnie do przeciwdziałania niemieckiej dywersji na górnośląskim pograniczu. W wyniku podziału zadań 7. Kompania Rezerwy Policyjnej z Jaworzna skierowana została do Rybnika, gdzie zgodnie z decyzją kierownictwa śląskiej Policji jej funkcjonariusze zostali rozdzieleni na poszczególne posterunki przygraniczne w okolicy Rybnika. Decyzja ta, chociaż uzasadniona z punktu widzenia potrzeby wzmocnienia obsady poszczególnych posterunków, pozbawiła możliwości użycia oddziału do ewentualnych szerszych działań militarnych, do których można było go wykorzystać po ataku armii niemieckiej na Polskę we wrześniu 1939 r. Należy w tym miejscu wspomnieć, że kompanie te były bardzo dobrze przygotowane, posiadały broń maszynową, a policjanci byli umundurowani bardziej na sposób wojskowy niż policyjny. Policjanci z tych kompanii posiadali własne środki transportu – samochody ciężarowe, kuchnię polową. Można rzec, że w tym zakresie oddziały te były lepiej wyposażone niż niektóre oddziały Wojska Polskiego.
Jednakże z takim sposobem wykorzystania 7. Kompanii Rezerwy Policyjnej na Górnym Śląsku nie zgadzał się gen. Kordian Józef Zamorski – Komendant Główny Policji Państwowej, który w tej sprawie interweniował nawet u premiera Felicjana Sławoj-Składkowskiego, prosząc go o pozwolenie ściągnięcia jaworznickiej kompanii do Warszawy. W zamyśle gen. Zamorskiego było utworzenie w Warszawie dużego i zwartego oddziału policji, który w momencie wybuchu wojny oddany byłby do dyspozycji rządu. Ostatecznie jednak 7. Kompania pozostała na terenie Górnego Śląska aż do wybuchu wojny. Niestety w dniu 29 sierpnia 1939 r. kompania pozbawiona została własnego sprzętu motoryzacyjnego, gdyż gen. K. Zamorski rozkazał wycofać poza teren Górnego Śląska wszystkie samochody będące na jej stanie, aby skierować je prawdopodobnie do Krakowa, gdzie pilnie tworzono specjalny oddział Policji do walki z niemiecką dywersją. Nie ulega wątpliwości, że decyzje te miały wpływ na dalsze losy policjantów z 7. Kompanii po wybuchu działań wojennych i ograniczyły ich możliwości w zakresie prowadzenia walki, a także ewentualnej sprawniejszej organizacji późniejszej ewakuacji. Jeżeli chodzi natomiast o dalsze decyzje w zakresie rozmieszczenia drugiej wysłanej na Górny Śląsk kompanii rezerwy Policji Państwowej, którą jak już wcześniej wspomniano była 4. Kompania Rezerwy Policyjnej z Herbów Starych, to została ona skierowana do północnej części województwa śląskiego w rejon przygraniczny na wysokości Lublińca.
W okresie ostatnich dziesięciu dni przed wojną niemiecka akcja dywersyjna na Górnym Śląsku przybierała coraz ostrzejsze formy. Atakowano granicę, urządzono napad na Urząd Celny w Makoszowach w powiecie katowickim oraz na Urząd Celny w Wilczej Dolnej w powiecie rybnickim. Ostrzeliwano stale znajdującą się na granicy fabrykę materiałów wybuchowych w Krywałdzie. Ataki dywersyjne były bardzo dobrze zorganizowane o czym w swoich raportach do Komendy Głównej Policji Państwowej w Warszawie meldował dowódca 7. Kompanii, broniącej długiego odcinak granicznego. Podkomisarz Kalikst Wyspiański informował w swoich raportach, że oddziały dywersyjne na pograniczu Śląska nie były bandami, lecz według niego regularnymi oddziałami armii niemieckiej, doskonale uzbrojonymi i wyćwiczonymi, tylko że przebranymi w ubrania cywilne. Oddziały dywersyjne Freikorpsu nie zapuszczały się jednak głębiej na terytorium Polski, ograniczając się do ostrzeliwania posterunków granicznych i wybranych obiektów. W trakcie takich ataków zginęło kilku polskich strażników granicznych. Należy podkreślić, że na samej granicy nie było oddziałów Wojska Polskiego, a cały ciężar jej obrony i przeciwdziałania niemieckiej dywersji leżał na barkach współdziałający ze sobą Straży Granicznej i Policji. Co istotne, do momentu wybuchu wojny żadnej akcji dywersyjnej wewnątrz Śląska nie zanotowano.
Niemieckie uderzenie na Górny Śląsk 1 września 1939 r. było tak silne, że już w pierwszym dniu wojny oddziałom niemieckim udało się zająć Rybnik oraz dotrzeć do polskich linii w rejonie Wyr. Pomimo lokalnych nielicznych sukcesów obronnych, ogólna niekorzystna sytuacja, w jakiej w wyniku postępów Wehrmachtu znalazła się polska Armia „Kraków”, zmusiła dowództwo Wojska Polskiego do podjęcia decyzji o odwrocie z Górnego Śląska w nocy z 2 na 3 września 1939 r. Spowodowało to, że większość miast polskiego Górnego Śląska zostało zajętych przez Niemców do 4 września 1939 r.
Niezwykle ciekawie przedstawiają się losy dowódcy 7. Kompanii – podkom. Kaliksta Wyspiańskiego, który wraz z swoimi policjantami bronił posterunku granicznego w Wilczy Dolnej, gdzie 1 września uderzyły niemieckie oddziały pancerne. Dysproporcja sił była ogromna, bo de facto policjanci i strażnicy graniczni mieli po dyspozycji jedynie granaty i broń maszynową. Niemniej jednak przystąpili do walki i ostrzeliwali karabinami maszynowymi nacierającego przeciwnika. W tych okolicznościach utrzymanie odcinka granicznego było niemożliwe. Część policjantów poległa w walce, niektórzy dostali się do niewoli. W trakcie prowadzonej wymiany ognia podkom. K. Wyspiański został postrzelony w brzuch, a dojść miało do tego przed budynkiem posterunku granicznego. Pierwszej pomocy udzielili mu mieszkańcy Wilczy Dolnej, którzy zabrali go z silnie krwawiącą raną do jednego z domów, skąd następnie zabrali go sanitariusze austriackiego Czerwonego Krzyża. Jako jeniec wojenny trafił on do szpitala w miejscowości Hindenburg (obecnie Zabrze), a po wyleczeniu przewieziono go do niemieckiego obozu jenieckiego. W niewoli niemieckiej przebywał w Oflagu VIII B Silberberg oraz w Oflagu VII A Murnau. Po zakończeniu II wojny światowej powrócił do Polski i, nie mogąc powrócić w rodzinne okolice Lwowa, osiedlił się w Gliwicach, gdzie założył rodzinę oraz podjął pracę w szkolnictwie, a po 1956 r. w charakterze radcy prawnego. Poczynione przeze mnie ustalenia są o tyle ciekawe, że rzucają nowe światło na losy wymienionego oficera, który zarówno w raporcie Komendanta Głównego Policji Państwowej generała Kordiana Zamorskiego, spisanym w obozie internowania w Baile Herculene na terenie Rumunii, jak i w sprawozdaniu szefa sztabu Komendy Głównej Policji Państwowej inspektora Juliusza Kozolubskiego, spisanym w Paryżu, uznany został za poległego w czasie walki prowadzonej na odcinku przygranicznym.
Broniący polskiego pasa granicznego policjanci z 7. Kompanii Rezerwy Policji Państwowej w większości albo polegli w walce, albo dostali się do niemieckiej niewoli, a ich dalsze dokładne losy nie są znane. Jednakże z pewnością nieliczna grupa funkcjonariuszy zdołała skutecznie wycofać się z rejonu przygranicznego i stawić na zarządzone miejsce koncentracji oddziałów Policji w Warszawie. W dniu 5 września 1939 r. do Warszawy zaczęli przybywać funkcjonariusze rozproszonych w wyniku walk kompanii i ranni z różnych oddziałów policyjnych, w tym między innymi kilku szeregowych z 7. Kompanii Rezerwy Policyjnej z Jaworzna. W dniach 12 i 13 września 1939 r. do maszerującej z Warszawy w kierunku Łucka Grupy Rezerwy Policyjnej (oddział liczył wówczas ponad 500 szeregowych i kandydatów oraz 30 oficerów) dowodzonej przez nadkom. Jana Zdanowicza dołączyło 7 kolejnych ocalałych funkcjonariuszy z jaworznickiej kompanii, a także 18 funkcjonariuszy z 4. Kompanii Rezerwy Policyjnej w Herbach. Batalion Grupy Rezerwy nadkomisarza J. Zdanowicza maszerował w kolejnych dniach na Łuck, a po wkroczeniu Sowietów 17 września 1939 r. wycofywał się na Dubno, kierując się na Stanisławów i Jaremcze – w kierunku granicy węgierskiej. W trakcie przemarszu do oddziału dołączali kolejni rozbitkowie z różnych kompanii i szwadronów Rezerwy Policji, tak że w Jaremczu odział Grupy Rezerwy liczył łącznie 34 oficerów i 826 szeregowych funkcjonariuszy. Tam też batalion policyjny włączono do oddziałów organizowanych przez gen. Mieczysława Trojanowskiego. Zadaniem policjantów Grupy Rezerwy Policyjnej było osłanianie wycofujących się na Węgry oddziałów Wojska Polskiego przed atakami aktywnych band ukraińskich, które atakowały polskich żołnierzy. W dniu 22 września 1939 r., w wyniku wydanego rozkazu, oddział Grupy Rezerwy przekroczył granicę węgierską w okolicach Tatarowa. Po przekroczeniu granicy, zgodnie z prawem międzynarodowym, oddziały policyjne i wojskowe zostały rozbrojone i internowane.
Służba pełna poświęcenia, nawet kiedy było już wiadomo, że kampania obronna ma się ku końcowi…
– Dodam, że Kompania nigdy już nie wróciła do Jaworzna. Koszary policyjne zostały zajęte przez armię niemiecką i w czasie okupacji stacjonowała tam policja niemiecka. W czasie okupacji niemieckiej Jaworzno zostało włączone do III Rzeszy i nie było częścią Generalnego Gubernatorstwa.
Z innych ciekawostek ustaliłem w trakcie badań, że część kompanii z Herbów została skierowana do osłony miast i wojska walczącego z Sowietami. Na przykład dowódca 4. Kompanii z Herbów Starych podkomisarz Henryk Wąsala dostał się razem z wojskiem i swoimi podkomendnymi do niewoli sowieckiej i został w 1940 r. zamordowany przez sowietów w Twerze – był ofiarą Zbrodni Katyńskiej.
Dalsze losy policjantów i plany przyszłych badań historycznych
Powie Pan coś o dalszych losach policjantów z omawianych kompanii?
– Część policjantów z Jaworzna dostała się najprawdopodobniej na teren Węgier, gdzie zostali internowani. Znaczna część internowanych policjantów przedostawała się razem w wojskiem na Zachód, najpierw do Francji, potem do Wielkiej Brytanii, gdzie wstępowali oni do oddziałów Polskich Sił Zbrojnych na Zachodzie. Kolejną ciekawostką jest, że 9 przedwojennych policjantów zostało „cichociemnymi”, przerzucono ich na teren okupowanej Polski, walczyli w szeregach Armii Krajowej. Takim policjantem był chociażby znany partyzant Jan Piwnik „Ponury”. Ci policjanci, którzy po kampanii wrześniowej wrócili do miejsc stacjonowania, zostali siłą wcieleni do utworzonej przez Niemców tzw. policji granatowej, znaczna część tych przedwojennych policjantów współdziałała jednak z polskim podziemiem.
Wracając do postaci podkomisarza Kaliksta Wyspiańskiego. Przeżył on wojnę i powrócił na teren powojennej Polski. Jego rodzina pochodziła z okolic Tarnopola, on sam studiował i ukończył prawo na uniwersytecie we Lwowie i był jednym z niewielu policjantów z tak wysokim wykształceniem. Był spokrewniony z malarzem Stanisławem Wyspiańskim. Jego brat Józef Wyspiański był żołnierzem WP zamordowanym w 1940 r. przez Sowietów – jest wymieniony na „liście katyńskiej”. Cała rodzina Wyspiańskiego, jako krewni polskich oficerów, została wywieziona na Syberię. Sam Kalikst Wyspiański nie mógł wrócić po wojnie w okolice Lwowa, osiadł w Gliwicach. Ze względu na znajomość z profesorami lwowskiego uniwersytetu uczestniczył w budowaniu zrębów polskiego szkolnictwa w Gliwicach. Dożył aż 102 lat pomimo ciężkich przeżyć i odniesionych ran, zmarł w 2011 r. w Gliwicach. Jego grób znajduje się na jednym z cmentarzy w Gliwicach.
Poczynione przeze mnie ustalenia pozwoliły na podjęcie działań w zakresie upamiętnienia bohaterskiej służby przedwojennych policjantów z Jaworzna. W ubiegłym roku z inicjatywy Prezydenta Miasta Jaworzna – Pawła Silberta oraz dzięki wsparciu Instytutu Pamięci Narodowej Oddział w Katowicach odsłonięto w centrum Jaworzna obelisk z tablicą upamiętniającą funkcjonariuszy 7. Kompanii Rezerwy Policji Państwowej z Jaworzna oraz ich walkę o Polskę w 1939 r. Jest to symbol, który pozwoli mieszkańcom przywrócić wiedzę i dumę, że miasto Jaworzno miało taki zasłużony oddział. Uroczyste odsłonięcie tablicy pamiątkowej miało dość szczególny i symboliczny charakter. Otóż miało to miejsce 23 września 2022 r., w dniu wręczenia sztandaru Komendzie Miejskiej Policji w Jaworznie, której policjanci w sposób szczególny dbają o pamięć swoich poprzedników. W tym dniu nastąpił symboliczny powrót przedwojennych policjantów do Jaworzna po 83 latach od dnia ich wyruszenia do walki o granice i wolność Rzeczypospolitej.
To na pewno ważne dla tożsamości lokalnej. Czy powie nam Pan coś o dalszych planach naukowych?
– Na pewno będę chciał badać dalsze losy policjantów 7. Kompanii Rezerwy Policji Państwowej. Również dzieje 4. Kompanii Rezerwy Policji Państwowej, która stacjonowała w Herbach Starych też jest w moim zainteresowaniu. Cały czas pogłębiam i realizuję badania z zakresu zagranicznych, kolejowych transportów wojskowych z lat 1919–1920, którymi przewożono materiał wojenny dla Wojska Polskiego. Część z poczynionych ustaleń w tym zakresie udało mi się opublikować w periodykach naukowych. A teraz skupiam się również na temacie transportów morskich z 1920 r., które obejmowały transporty broni z Salonik w Grecji, z Francji i z Wielkiej Brytanii. Od sierpnia 1920 broń do Polski docierała w zasadzie tylko drogą morską przez Gdańsk, bo prawie wszystkie szlaki kolejowe, którymi transportowano do Polski broń i amunicję zostały zablokowane przez Czechosłowację i Niemcy, a także w wyniku działania organizacji komunistycznych na terenie Austrii.
Dziękuję za rozmowę. Przy okazji w imieniu Redakcji składamy Panu najlepsze życzenia z okazji Święta Policji.
– Dziękuję.
NORBERT GIŻYŃSKI