15 lipca 1932 roku w Częstochowie odnotowano najwyższą temperaturę w cieniu – 34 ͦC, w województwach wschodnich temperatura dochodziła do 33ͦC w cieniu. Jak stwierdzili meteorolodzy podobnych do tegorocznych upałów nie odnotowano od półwiecza, to jest od 1882 roku.
Po gorącym, parnym i dusznym powietrzu przyszły burze, niektóre bardzo niebezpieczne, ochłodziło się nieco, termometr wskazywał 20 ͦC, ale nadal było parno i duszno. W Kłobukowicach (gmina Wancerzów) spłonęła stodoła z narzędziami rolniczymi. Straty wyniosły 1200 złotych. W Kucharach (również gmina Wancerzów) 18 lipca 1932 roku spłonął dom Szczepana Świącika. W tym samym dniu od uderzeń piorunów powstało kilka pożarów. W Czarnożyłach (gmina Wydrzyn powiatu wieluńskiego) piorun uderzył w topolę, wzniecając pożar stodoły folwarcznej, która spłonęła. W pobliskiej wiosce piorun wpadł przez komin do mieszkania jednego z mieszkańców wsi, poraził na śmierć stojącego przy oknie gospodarza, natomiast nie wyrządził krzywdy znajdującym się w izbie jego żonie i kominiarzowi, który schronił się w domu przed burzą.
W Częstochowie można było wypocząć w parkach jasnogórskich, często przy wtórze orkiestr np. ulokowanego w mieście 27. pułku piechoty. Orkiestra ta grała różne utwory. Od 17.00 do 20.00 występowała z utworami tradycyjnymi, od 20.00 do 22.00 jako orkiestra smyczkowa (jazz) wykonywała tanga nowoczesne. To pierwszy zapis dotyczący wykonywania w mieście nieznanej zbyt wielu ludziom muzyki pochodzącej zza Atlantyku. Należy wspomnieć, że w skład orkiestry smyczkowej wchodziły takie instrumenty jak harmonia i saksofon.
Można było także wypocząć poza miastem. 10 lipca 1932 roku Straż Pożarna z Wrzosowej urządziła zabawę nad rzeką Wartą. Oto atrakcje ubarwiające wypoczynek: orkiestra własna, czyli strażacka, kąpiel i bufet na miejscu, miejsce urocze. Opłata za wejście wynosiła 30 groszy. Przyjąwszy, że rzeka Warta była o wiele czystsza niż dziś, żal było nie skorzystać z zaproszenia.
Czas wolny można było spędzić podglądając także wydarzenia miejskie. 14 lipca 1932 roku przeprowadzono obchody święta narodowego francuskiego. Tego dnia gmachy rządowe i Magistrat udekorowane były flagami w barwach polskich i francuskich, lokal Towarzystwa Przyjaciół Francji w II alei został ozdobiony, a wieczorem podświetlony. O 19.30 rozległy się dźwięki hejnału oznajmiającego początek koncertu. Ustawiony na podium chór „Pochodnia” odśpiewał hymn Francji „Marsyliankę”. „Liczne tłumy zasłuchały się w tej jedynej w swoim rodzaju pięknej pieśni”. Następnie chór wykonał wiązankę pieśni legionowych. Pięknie grała orkiestra 27. pułku piechoty pod batutą starszego sierżanta A. Wcisło, wykonując polski hymn narodowy, uwerturę „Maksymilian Robespierre”, opus 55 Henry’ego Litolffa, po czym nastąpił koncert polskich utworów. O godzinie 22.00 w lokalu Towarzystwa Przyjaciół Francji rozpoczął się bal „Tricolore”, który w wybornym nastroju przeciągnął się do białego rana przy dźwiękach orkiestry 27 pułku piechoty”. Na balu była, między innymi, losowana lalka „Marianne”, symbol Republiki Francuskiej.
24 lipca 1932 roku Straż Ogniowa Ochotnicza w Częstochowie obchodziła święto swojego patrona św. Floriana, którego religijne wspomnienie jest 4 maja. Dlaczego tak późno obchodzono to święto będzie opisane w dalszej części tekstu. O godz. 9.00, tego dnia cała Straż Ogniowa Ochotnicza przemaszerowała na Jasną Górę. W Kaplicy nabożeństwo odprawił generał Zakonu O.O. Paulinów ojciec Pius Przeździecki. Głównymi gośćmi uroczystości byli starosta częstochowski Kazimierz Kühn i komisarz rządowy miasta Częstochowy Józef Mazur. Po nabożeństwie brać strażacka ustawiła się ze sztandarem na dziedzińcu klasztornym. Za długoletnią służbę odznaczono strażaków: A. Heinigier – 35 lat, komendant Straży – J. Serednicki – 25 lat, sierżant A. Stanior – 20 lat, B. Gorzelak – 20 lat, naczelnik pogotowia S. Wojciechowski – 15 lat, A. Bratek – 15 lat, R. Suda – 15 lat, J. Łobodziński – 10 lat, B. Cieplak – 10 lat, odznaką X-lecia Związku Straży dekorowano S. Mauera. Po dekoracji odbyła się defilada i ceremonia poświęcenia auta pogotowia (szczególne zainteresowanie wzbudził nowy „Citroen”, z drabinami, siedzeniami i sikawką dającą 1000 litrów wody na minutę), a to wyjaśnia, dlaczego święto patrona z maja obchodzono pod koniec lipca, tj. 31 lipca 1932 roku obchodzono w Gdyni z udziałem Prezydenta Rzeczpospolitej prof. Ignacego Mościckiego i ministra przemysłu i handlu inż. Eugeniusza Kwiatkowskiego „Dni morza”. To pierwsze obchody tego święta. Była uroczysta msza, po niej o 14.20 rozpoczęła się defilada. Wśród manifestantów: batalion marynarki wojennej, kompania lotnicza marynarki, batalion morski, przy dźwiękach orkiestr ułańskich na siwych koniach przejechały oddziały 1. pułku ułanów i 2. pułku szwoleżerów rokitniańskich. Dalej szły delegacje wszystkich dywizji armii polskiej, straży granicznej, Przysposobienia Wojskowego, Strzelca, Związku Marynarzy, wojacy z Gdańska i Sopotu, delegacja gdańskiej dyrekcji kolei, Federacja Polskiego Związku Obrońców Ojczyzny, Polskiej Organizacji Wojskowej, Polski Biały Krzyż, harcerze, Liga Morska i Kolonialna, Towarzystwo Kurkowe, grupa z Krzemieńca, delegacje z Wołynia, grupa w strojach ludowych z Łowicza, z Podhala z orkiestrą góralską, z Brzeska, Kurpie, górnicy z Katowic i Wieliczki, delegacje z Czechosłowacji i Jugosławii, związki młodzieży, delegacje urzędników, Liga Morska i Kolonialna z Kołomyji, delegacja miasta Słonim z transparentem „Słonim sercem przy Morzu”, z Wrześni, Zjednoczenie Kolejarzy z Gdańska.
Można było zwiedzić miasto Gdynię, port, okręty wojenne, odbyć krótkie przejażdżki wzdłuż wybrzeża. Miasto było pięknie iluminowane, po zapadnięciu mroku nad miastem unosiły się sztuczne ognie. Obchód święta tak komentowano: „Święto Morza wywarło na wszystkich uczestnikach niezatarte wrażenie i umocni niewątpliwie jeszcze bardziej miłość całego społeczeństwa do naszego wybrzeża”.
Wypoczynek letni, obchody, ceremonie nie mogły uśpić uważnego obserwatora. Za granicą zachodnią działy się niepojęte dla wszystkich wydarzenia. W Niemczech trwały walki między bojowcami Komunistycznej Partii Niemiec (KPD) a Narodowo-Socjalistycznej Niemieckiej Partii Robotniczej (NSDAP). Partie te powstały w 1919 roku, programowo walczyły o poprawę bytu szerokich warstw ludności. Czerwone koszule kontra brunatne koszule, tak wizualnie można było odróżnić bojowców. W rzeczywistości był to wybór między próbą wszczepienia na grunt niemiecki sowieckiego komunizmu a nową formą terroru, nazizmu. W każdym wydaniu, Niemcy, godząc się na wybraną opcję polityczną, tracili. Różnice polityczne przeciwnicy wyładowali w zbrodniach. Od 1 stycznia 1932 roku do 1 lipca 1932 roku ofiarą porachunków partyjnych (czerwoni-brunatni) padło 83 zabitych, od 1 lipca 1932 roku do 16 lipca 1932 roku następnych 25 osób. 9 lipca 1932 roku 40 000 hitlerowców urządziło przemarsz przed Bramą Brandenburską. Tak oto wyglądała niemiecka demokracja.
Kto był sponsorem komunistów niemieckich widziano od wielu lat – była to „światowa stolica socjalistycznego proletariatu”, czyli sowiecka Moskwa. Obecnie opinia publiczna poznała sponsorów nazizmu. Partia licząca 400 000 członków miała budżet sięgający 40 000 000 marek, z tego na utrzymanie zbrojnego ramienia – bojówek, 15 000 000 marek. Na utrzymanie partii i bojówek składały się: koncern Shell of Company, bawarski związek przemysłowców, reńsko-westfalski przemysł węglowy reprezentowany przez koncern Thyssena, związek przemysłowców górniczych z Essen, przemysł soli potasowych, wielka własność ziemska nad Łabą i na pograniczu polskim.
Stałe subwencje pobierała partia od wielkich domów towarowych. Dlaczego akurat od domów towarowych? Otóż np. w Berlinie najnowszą modą był nazibraun. Po wydaniu przez Prezydenta Rzeszy Paula von Hindenburga w dniu 14 czerwca 1932 roku dekretu o legalności hitlerowskich organizacji paramilitarnych, główny magazyn kwatery głównej hitlerowców zawalony był nowymi modelami mundurów, spodni, swastyk, krawatów, guzików, spinek, nie tylko dla mężczyzn, ale też i dla kobiet. Dwie fabryki papierosów produkowały swoje wytwory pod nazwą „Spielmann” – Trębacz, „Komando Staffel”, „Noue Area” – Nowa Era, „Trommler” – Trębacz, „Alarm”. Oddany sprawie hitlerowiec golił się tylko żyletką marki „Sieger”- Zwycięzca z godłem swastyki. W księgarni hitlerowskiej pełno było książek, pocztówek i fotografii z wizerunkiem Adolfa Hitlera, dr Josepha Goebbelsa, Hermanna Goeringa i innych.
Powstanie dyktatury w Niemczech nie przebiegało spokojnie tak jak sobie wyobrażamy. W Niemczech doszło do przewrotu państwowego. Po wyborach z 24 kwietnia 1932 roku w Prusach, największym kraju związkowym Rzeszy Niemieckiej, rząd „koalicji weimarskiej”, kierowany przez socjaldemokratę Ottona Brauna, znalazł się w mniejszości. Powstanie rządu mniejszościowego postanowił więc wykorzystać Kanclerz Rzeszy Franz von Pappen, pod pretekstem, że rząd pruski nie zwalcza rozruchów komunistycznych (oczywiście naziści nie byli winni rozruchom), na mocy artykułu 48 konstytucji, Prezydent Rzeszy Niemieckiej marszałek Paul von Hindenburg oddał władzę w Prusach 20 lipca 1932 roku kanclerzowi Rzeszy Franzowi von Pappenowi jako komisarzowi. Dekret ten przeniósł zwierzchnictwo nad całą administracją w okręgu Brandenburgii i Berlina na komendanta wojskowego generała porucznika Gerda von Rundstedta. Droga do jedynowładztwa w Niemczech została otwarta.
W tej chwiejnej sytuacji międzynarodowej nie dziwi więc, że 25 lipca 1932 roku został podpisany w Moskwie traktat nieagresji między Rzeczpospolitą Polską a Związkiem Socjalistycznych Republik Sowieckich. Rozmowy w sprawie podpisania tego porozumienia prowadził od końca 1931 roku ambasador RP w Moskwie Stanisław Patek i on je tam podpisał. Umowę zawarto na trzy lata, następnie 5 maja 1934 roku przedłużono do 31 grudnia 1945 roku. Skupię się tylko na dwóch pierwszych artykułach. Już artykuł 1 zabraniał każdej ze stron napaści na drugą samodzielnie albo w porozumieniu ze stroną trzecią. Za napaść uznawał „wszelki akt gwałtu, naruszający całość i nietykalność terytorium lub niepodległość polityczną drugiej Umawiającej się Strony, nawet gdyby te działania były dokonane bez wypowiedzenia wojny z uniknięciem wszelkich jej możliwych przejawów”. Artykuł 2 traktatu o nieagresji między RP a ZSRR brzmiał: „W razie gdyby jedna z Umawiających się Stron został napadnięta przez państwo trzecie lub przez grupę państw trzecich, druga Umawiająca się strona obowiązuje się nie udzielać ani bezpośrednio, ani pośrednio pomocy i poparcia państwu napadającemu przez cały czas trwania zatargu”.
Kanclerz Rzeszy Niemieckiej i premier Prus Otto von Bismarck powiedział: „każde porozumienie jest tyle warte, ile papier, na którym je zapisano”. Gorzka refleksja na koniec.
Robert Sikorski