Adrian Miedziński: „Z Częstochową związałem się przyjacielsko”


Adrian Miedziński, po długiej kontuzji, której doznał jeszcze w sezonie 2022, powrócił do ścigania się na żużlu. Aktualnie reprezentuje barwy Fogo Unii Leszno, która ściągnęła go z Abramczyk Polonii Bydgoszcz w związku z licznymi absencjami w swojej kadrze. W ostatnim wyjazdowym meczu 9. kolejki PGE Ekstraligi przeciwko Tauron Włókniarzowi Częstochowa zgromadził 3 punkty. Przypomnijmy, że „Miedziak” w latach 2018-2019 startował w ekipie „Lwów”.

Choć w niedzielę „Biało-Zieloni” pewnie pokonali leszczyńskie „Byki” 53:37, goście początkowo postawili wysoką poprzeczkę. Podkreślał to także, w wywiadzie z nami, Miedziński. – Każdy stara się jechać, jak najlepiej, zaprezentować fajne widowisko, jak i ściganie. Cieszę się, że nie był to w pełni jednostronny mecz, lecz mogliśmy przynajmniej troszkę oporu postawić. To jest na pewno „in plus” dla naszego zespołu – stwierdził senior Unii.

Minione spotkanie w Częstochowie było jednym z pierwszych oficjalnych zawodów, w jakich rodowity torunian wziął udział po kilkumiesięcznej rekonwalescencji. Zapewnia jednakże, iż z każdą odbytą jazdą coraz lepiej czuje się na żużlowych torach. – Tak. Tego się nie zapomina, tak samo jak jazdy na rowerze. Tak więc stopniowo odnajduję się na owalach żużlowych. Staram się za każdym razem wyciągać wnioski, dokonując jednocześnie w trakcie zawodów jakichś korekt. Na szczęście widać, że idzie to w dobra stronę – mówił wychowanek toruńskiego Apatora.

– W ostatnim meczu w Częstochowie trochę nie wyszedł mi swój trzeci bieg, gdzie przyjechałem ostatni. Popełniłem po prostu błąd. Motocykl zaś spisuje się coraz lepiej. Kierunek jest jak najlepszy, ale, tak jak zawsze, potrzebna jest jak największa ilość jazdy, której zawodnik ciągle szuka. Ja mam akurat w tej kwestii nieco utrudnione zadanie. Cieszę się natomiast, że mogłem powrócić, że mogę stawać pod taśmą i startować. Ile będę mógł, tyle będę starał się pomóc. Sytuacja kadrowa jest jaka jest, ale mam nadzieję, że będzie udawało mi się jeszcze dokładać dodatkową cegiełkę do dobrego wyniku. Trzymam jednocześnie kciuki za to, żeby chłopaki (Chris Holder, Nazar Parnitskyi, Grzegorz Zengota, Janusz Kołodziej – przyp. red.) szybko wrócili do zdrowia – kontynuował żużlowiec.

Czy były reprezentant Polski lubi wracać na stadion „Arena zielona-energia.com”? – Lubię. Mam miłe wspomnienia z okresu, kiedy jeździłem w Częstochowie. Lubię miejscowy tor, jak i całe tutejsze otoczenie. Przyjechałem tutaj już tak naprawdę na dzień przed meczem (w sobotę, 10 czerwca – przyp. red.). Nie ukrywam, że związałem się też przyjacielsko z tym miastem. Same plusy – odpowiada jeździec rodem z grodu Kopernika.

Czy zdaniem Adriana Miedzińskiego obecna częstochowska nawierzchnia różni się od tej, na której w przeszłości na co dzień zdobywał „oczka” dla drużyny Włókniarza? – Teraz ciężko mi tak na gorąco porównać. Wszak jeździłem tutaj jakiś czas temu. Na pewno w jakiś sposób się różni, jest chociażby troszeczkę inna. Konkretnie jednak nie jestem w stanie porównać, gdyż, kiedy byłem zawodnikiem „Lwów”, startowałem na innych motocyklach, silnikach, aniżeli teraz. Tak czy inaczej tor jest podobny do tego, który był kiedyś, ale są drobne różnice – zakończył niespełna 38-latek.

Norbert Giżyński

Foto. Grzegorz Przygodziński

Podziel się:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *