Jeszcze w ubiegłym roku reprezentował „biało-zielone” barwy. Jednakże, ze względu na wymagającą konkurencję wśród juniorów musiał zmienić pracodawcę. Wybór padł na Betard Spartę Wrocław. W ekipie ubiegłorocznych Drużynowych Mistrzów Polski Bartłomiej Kowalski prezentował przyzwoitą, równą jazdę. Z kolei w ostatnim rewanżowym meczu ¼ finału play-off PGE Ekstraligi w Częstochowie dla „Spartan” wywalczył 11 punktów. Był obok Daniela Bewley’a najskuteczniejszym zawodnikiem swojego zespołu. W rozmowie z nami wychowanek szkółki Janusza Kołodzieja przyznawał, że miasto spod Jasnej Góry jest dla niego miejscem sentymentalnym.
Bartek, Walczyliście dzisiaj w Częstochowie. Jeszcze na początku spotkania postawiliście wysoko poprzeczkę gospodarzom. W czwartym biegu zniwelowaliście straty do dwóch punktów. Sam się zresztą do tego przyczyniłeś, bowiem wygrałeś ten wyścig. Ostatecznie jednak przegraliście w Częstochowie i zakończyliście sezon 2022 na piątym miejscu…
– Na pewno czujemy wielki niedosyt i smutek. Żałujemy, że tak się stało. Ale taki jest sport i kończymy obecny sezon na piątym miejscu.
Dzisiejszy Twój występ – 11 punktów. Jeśli nie był on najlepszym, to na pewno jednym z najlepszych w Twojej karierze. Tak czy inaczej chyba możesz zaliczyć go jako tzw. „mecz życia”, jeśli chodzi o samą Twoją jazdę…
Tak. Na moim obecnym etapie kariery i zdobytego doświadczenia w Ekstralidze, w której – tak naprawdę – regularnie jeżdżę pierwszy rok, dzisiejsze spotkanie mogę zaliczyć do najlepszych w moim wykonaniu. Poczułem smak dobrego zapunktowania. I tym bardziej warto dalej pracować nad tym, aby takie występy zdarzały się coraz częściej.
Zanotowałeś upadek wy wyścigu dwunastym. Jak się po nim czujesz?
– Wszystko już jest dobrze. Trochę mocno uderzyłem głową o tor, przez co doznałem małych zawrotów głowy. Ogólnie jest „OK”.
W trakcie obecnego sezonu na tutejszych trybunach w Częstochowie, dało się słyszeć głosy, jakoby fajnie by było, abyś w dalszym ciągu jeździł dla Włókniarza. To oznacza, że Częstochowa tęskni za Bartłomiejem Kowalskim. Ale czy Bartłomiej Kowalski tęskni za Częstochową?
– Na pewno za każdym razem, kiedy wjeżdżam do tego miasta, przypominam sobie tutaj spędzone chwile. Spędziłem tutaj dużo czasu, zwłaszcza na stadionie. Pozostaje zatem u mnie sentyment do Częstochowy. Zawsze fajnie tu się czułem. Zobaczymy co przyniesie przyszłość.
Na pewno jeszcze powrócisz do Częstochowy, żeby wziąć udział w przełożonym z minionej środy (24 sierpnia) finale Młodzieżowych Indywidualnych Mistrzostw Polski…
– Dokładnie tak. Czekamy na ten finał. Z pewnością będziemy się przygotowywać bardzo intensywnie. To są dla mnie bardzo ważne zawody.
Stawiasz sobie jakiś konkretny cel na te zawody?
– W tym turnieju będę celował w jak najlepszy wynik, w grę wchodzi też podium. Nie ukrywam, że nie będę przyjeżdżał tutaj na MIMP bezinteresownie, a wręcz przeciwnie, bo właśnie po medal.
Rozmawiał: Norbert Giżyński
Foto. Grzegorz Przygodziński