ŻUŻEL / Bartosz Smektała: Najważniejsze nie jest to, w jakich rozmiarach zwyciężyliśmy, a fakt, że nasza drużyna jest w półfinałach


Nie milkną echa od niedzielnych (28 sierpnia) ćwierćfinałów, w tym pojedynku zielona-energia.com Włókniarza Częstochowa z Betard Spartą Wrocław. Podopieczni Lecha Kędziory pokonali dość wyraźnie mistrzów Polski sprzed roku 52:38, gwarantując sobie awans do półfinału play-off PGE Ekstraligi. 4 „oczka” i dwa bonusy dla „Lwów” – przeciwko „Spartanom” – zgromadził Bartosz Smektała. Z popularnym „Smykiem” rozmawialiśmy tuż po meczu.

Bartosz, wygraliście 52:38. Tydzień temu we Wrocławiu – co raczej dziwić nikogo nie powinno, gdyż jechaliście na wyjeździe – walczyliście do ostatniego wyścigu. Dzisiaj zaś przysłowiową kropkę nad „i” postawiliście w zasadzie już przed biegami nominowanymi.

– Dzisiaj jechaliśmy u siebie, gdzie teoretycznie jest nam łatwiej. Generalnie cała drużyna lepiej się czuje na domowym torze, aniżeli na wyjeździe. Jednakże w tym momencie najważniejsze nie jest to, w jakich rozmiarach zwyciężyliśmy, a fakt, że nasza drużyna jest w półfinałach.

Na swoim koncie zapisałeś 4 punkty z dwoma bonusami. Jakbyś podsumował swój występ?

– Ogólnie wynik bardzo słaby. Startując 5 razy, chciałbym zdobywać więcej punktów. Niestety, nic nie mogłem ze swojej jazdy za wiele wyciągnąć. Męczyłem się na torze. Nawet kiedy przyjechaliśmy z Leonem na 5:1, a ja zdobyłem dwójkę z bonusem, to była tak naprawdę walka o przeżycie. Choć dysponowałem dobrą reakcją na starcie, to jednak nie wystarczyło. Na dojeździe do pierwszego łuku przeważnie bywałem z tyłu.

Na wyciągnięcie pewnych wniosków, aby ewentualnie coś poprawić jeszcze w swojej jeździe, będziesz miał dosłownie parę dni. Zwłaszcza że półfinały play-off już w następnym tygodniu.

– Tak. Uważam, że we Wrocławiu pojechałem na dobrym poziomie. U siebie z kolei się męczę. I trwa to już od dłuższego czasu. Nie dysponuję tutaj stabilną formą. Jazda jest w kratkę, co mnie oczywiście nie zadowala. Chciałoby się więcej. Na to wszystko ciężko się pracuje, a nie idzie to w parze. Następne zawody to będzie nowy dzień. Po drodze będą jazdy w Szwecji i – w czasie między pierwszym a drugim meczem półfinałowym Ekstraligi – Indywidualne Mistrzostwa Europy w Łodzi. Zawsze staram się przygotować na 100 %. Silniki są świeże po przeglądzie w serwisie. Pilnujemy na bieżąco kwestii sprzętowych. Dbamy o nie, tak jak ja o samego siebie i swoje przygotowania. Tak więc na pewno dam z siebie wszystko.

Wspomniałeś przed chwilą o pierwszym ćwierćfinałowym meczu we Wrocławiu. Tam zrobiłeś swoje, dorzucając 8 punktów z bonusem. Wtedy też poniekąd wyróżniłeś się swoją jazdą. Jako jeden z nielicznych wygrałeś bieg startując z drugiego pola.

– Wydaje mi się, że jestem generalnie dobrym startowcem.  I jeśli wszystko sprzętowo gra, są dobrane odpowiednie ustawienia, potrafię wygrywać. Starty zawsze były moją mocną stroną, jazda na dystansie niekoniecznie. Trochę martwi mnie to, że dzisiaj nie wygrałem żadnego startu.

W półfinale będziecie jechać z Moje Bermudy Stalą Gorzów. Ta drużyna wydaje się być wymagająca, choćby z uwagi na to, że w pierwszym meczu rundy zasadniczej na jej terenie przegraliście 10-cioma punktami…

– Tak, ale z drugiej strony tę stratę odrobiliśmy w drugim meczu. To spotkanie pamiętam, jakby miało miejsce wczoraj. To był bardzo ciężki wyjazd. Tak naprawdę nikt nie wiedział co z czym połączyć. Wszystko trzeba będzie na spokojnie przeanalizować przed najbliższymi pojedynkami.

Dziękuję za rozmowę.

Rozmawiał: Norbert Giżyński

Foto. Grzegorz Przygodziński

Podziel się:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *