MORDERSTWO W BLACHOWNI
– To z powodów osobistych – twierdzi 18-letni zabójca księdza Wojciecha Torchały, proboszcza jednej z parafii w Blachowni. Co osobistego mogło doprowadzić do zadania kilkudziesięciu ciosów nożem? Na razie nie wiadomo.
Dawid M. uznawany był przez mieszkańców Blachowni za zrównoważonego młodego człowieka. Jako kościelny lektor, a od niedawna także organista, 18-letni licealista, uczeń jednej z częstochowskich szkół, najczęściej widziany był podczas mszy św. w parafii Najświętszego Zbawiciela w Blachowni-Błaszczykach, gdzie sumiennie wykonywał swoją posługę. – Nigdy nie mogłam powiedzieć o nim nic złego. Zawsze spokojny i ułożony, wydawał się mieć świetne relacje z księdzem – mówi „GCz” Maria Grzyb.
20. sierpnia Dawid M. zabrał z domu zakupiony wcześniej nóż myśliwski i udał się do przyparafialnego mieszkania proboszcza. Po krótkiej wizycie wyszedł niezauważony. Następnego dnia gospodyni ks. Torchały znalazła podziurawione nożem ciało księdza. Powiadomiona policja potrzebowała dwóch dni na odnalezienie sprawcy morderstwa. – 23. sierpnia funkcjonariusze dotarli do jego miejsca zamieszkania. Nie spodziewał się tej wizyty, był całkowicie spokojny. Dalsze czynności doprowadziły do przyznania się do winy – mówi rzecznik częstochowskiej Policji Joanna Lazar.
Młodemu mieszkańcowi Blachowni postawiono zarzut morderstwa ze szczególnym okrucieństwem, za co grozi mu do 25 lat więzienia, a to dlatego, że w chwili zdarzenia nie miał ukończonego 18 roku życia. – Zarzut dotyczy zabójstwa na tle rabunkowym, ponieważ chłopak zabrał z mieszkania księdza kilkaset zł, jednak on sam wyznaje, że chodzi tu o motywy osobiste – informuje rzecznik częstochowskiej Prokuratury Romuald Basiński. Ze względu na dobro sprawy, nie może jednak powiedzieć, o jaki motyw chodzi. – Najpierw musi zostać zbadany przez biegłych psychiatrów i psychologa – dodaje.
Tragedia w Blachowni wstrząsnęła mieszkańcami miasta, przesłaniając im nawet niedawne przejście trąby powietrznej. Wszyscy zastanawiają się, co spowodowało, że wieloletni ministrant posunął się takiego czynu. – Znałem ich obu, przecież to niewielka miejscowość. Oni także dobrze się znali; chłopak, jako służący w kościele, miał do niego pełną swobodę dostępu – relacjonuje nam jeden z bezpośrednich sąsiadów parafii. Zastanawia również fakt, w jaki sposób Dawid M. dokonał morderstwa. Urodził się bowiem z jedną ręką krótszą, co znacznie ograniczało jego sprawność ruchową. – Ile siły musiał włożyć, żeby zadźgać dorosłego człowieka – dziwi się starszy pan.
Morderca zadał swej ofierze około 30 ciosów nożem, najwięcej w okolicach brzucha, po czym narzędzie zbrodni wyrzucił w pobliskim lesie, w pobliżu stawów. Ostrze, choć poszukiwane przez policjantów przy użyciu wykrywaczy metalu, nie zostało dotąd znalezione. – Według zeznań oskarżonego, nóż został wyrzucony w miejscu częstego grzybobrania – uściśla Romuald Basiński. Najprawdopodobniej przedmiot został znaleziony przez jednego z grzybiarzy. Prokuratura prosi ewentualnego znalazcę o pilne zgłoszenie się do najbliższej jednostki policji. – To nóż, który po przeciwnej stronie ostrza jest karbowany na kształt piły. Dla nas to cenny dowód w sprawie, a osobie która się z nim zgłosi naprawdę nie grozi żadna odpowiedzialność – apeluje trybunał.
ŁUKASZ STACHERCZAK