Słowo “tolerancja” ma rodowód łaciński i oznacza wyrozumiałość dla cudzych poglądów, wierzeń lub postępków, mimo iż są odmienne od tego, co się uważa za ogólnie słuszne lub właściwe. Tolerancja to po prostu wyrozumiałość dla odmienności.
Straszne gromy świętego oburzenia ciskane są w kierunku prezesa Instytutu Pamięci Narodowej, profesora Leona Kieresa za stwierdzenie, że znalazł dokumenty, świadczące o tym, iż w najbliższym otoczeniu Jana Pawła II funkcjonował ksiądz – agent SB.
Należało się spodziewać, że zmiana lidera wśród partii politycznych, które konkurują w rankingu poparcia społecznego wywoła zamieszanie. Tak właśnie stało się w ostatnich dniach, kiedy CBOS ogłosił, że najwyższym wskaźnikiem sympatii cieszy w kwietniu Prawo i Sprawiedliwość.
Konwencja konstytucyjna Prawa i Sprawiedliwości przyniosła, (oprócz treści programowych, rzecz jasna) dwie dodatkowe wiadomości. Pierwsza, zła skierowana została dla konkurencji politycznej PiS-u, zawiera prognozę stanięcia tychże ugrupowań do niezwykle trudnego pojedynku wyborczego, ze świetnie przygotowanym przeciwnikiem. Druga wiadomość, przeznaczona dla opinii publicznej jest dobra i dotyczy zapowiedzi podjęcia przez tę partię (i jest to jedyna, jak do tej pory taka inicjatywa) wysiłku gruntownego przebudowania podstaw ustrojowych przeżartego korupcją i bezprawiem państwa.
Jeszcze na dobre nie umilkły głosy krytyki pod adresem Jarosława Kaczyńskiego, szefa PiS, za jego wypowiedź sprzed paru miesięcy, obwieszczającą koniec III RP i potrzebę budowania IV Rzeczypospolitej, a już większość polityków przyznaje mu rację. Wśród niech są również ci, którzy z prezesem Kaczyńskim w kontekście tej wypowiedzi, jeszcze nie tak dawno darli koty, jak na przykład szef PO, Donald Tusk.
Kiedy patrzę na kolejne przegrupowania, występujące na rodzimej scenie politycznej, to dochodzę do wniosku, że generalnego podziału należałoby dokonać pomiędzy tymi, którzy (bez względu na proweniencję) mają coś nowego i sensownego do powiedzenia i tych, którzy aczkolwiek niekoniecznie, jednak zawsze są gotowi do słowotoku. Piszę tak, bo jak widzę aktualny, kolejny już proces przepoczwarzania się Unii Wolności z jednej partii w drugą, (tym razem ma się to nazywać chyba Partią Demokratyczną), któremu to procesowi przewodniczy pełen nieziemskiej ekspresji Władysław Frasyniuk, to zaczynam zastanawiać się, czy on naprawdę wierzy, że na ten manewr da się nabrać opinia publiczna, czy tylko tak udaje?
… a także od Dworaka, Solorza, Laskowskiego, Styczyńskiego, Waltera i innych, chcę powiedzieć, że jest mi niezmiernie przykro, iż Pan Prezydent Wałęsa, nie wiedząc, kto zacz, obrzucił mnie był w ubiegłym tygodniu tak mało finezyjnym Maklera e-mailem.
Monitoring na przystankach, na bieżąco podawane informacje o opóźnieniach autobusów i tramwajów, bilety elektroniczne, nowe linie tramwajowe i nowy tabor, eleganckie wiaty, nowoczesne systemy kierowania ruchem na skrzyżowaniach… UFF, aż dech zapiera. To wszystko jawi się jak kadry wyjęte z filmu science-fiction.
Nie bez satysfakcji czytam doniesienia prasy o nasilających się w hipermarketach kontrolach, prowadzonych przez Państwową Inspekcję Pracy. Myślę, że wreszcie potraktowano ten problem z należną powagą.
Z danych GUS-u za rok 2004 wynika, że 60 procent polskiego społeczeństwa żyje poniżej minimum socjalnego, 8 mln Polaków – poniżej granicy ubóstwa, a 5 mln w skrajnym ubóstwie.
Im dłużej trwa zamieszanie wokół sprawy wyniesienia przez Bronisława Wildsteina listy nazwisk z archiwum IPN, tym coraz większe zdziwienie mnie ogarnia, gdy obserwuję reakcję niektórych polityków i publicystów.
Coraz częściej najbardziej opiniotwórcze ośrodki intelektualne poddają gruntownej analizie sytuację, w jakiej znalazła się światowa lewica. Jakiś czas temu na łamach opiniotwórczego tygodnika amerykańskiego “National review” ukazała się rozprawa, autorstwa Michaela Ledeena, pt. “Kryzys lewicy.
“Lustrować, czy nie lustrować?” – oto pytanie, które od paru dni przebija się z łamów prasy. Głosy w tej sprawie, jak zwykle w takich sytuacjach bywa, są podzielone. Mniej więcej po połowie. Żadna ze stron, ani zwolennicy, ani przeciwnicy lustracji nie mogą mówić o wyraźnej przewadze. Zatem oczywiste jest, że media stały się sceną do coraz bardziej płomiennych wystąpień jednych i drugich. Przez to dyskusja na ten temat pomału staje się żelaznym punktem zbliżającej się kampanii wyborczej.
Dzięki uprzejmości szefostwa Cinema City, miałem przyjemność znaleźć się w gronie szczęściarzy, którym udało się, jako pierwszym od blisko pięciu lat obejrzeć w Częstochowie film w normalnym kinie.
Z dziennikarskiego obowiązku powinienem dzisiaj napisać parę zdań o tragedii w Azji, wywołanej przez tsunami. Tak przynajmniej nakazuje poczucie jakiegoś minimum zrozumienia i szacunku dla tej strasznej i nieoczekiwanej ofiary. Przyznam się jednak, że ogrom tej tragedii jest dla mnie (przynajmniej na razie) tyle przytłaczający, co niezrozumiały, więc chyba najlepiej będzie, jeżeli w tym miejscu tylko pochylę głowę…
Mówią, że Boże Narodzenie to piękne i radosne święta. Pierwsze określenie z miejsca akceptuję, za to, jeżeli chodzi o drugie, to akurat mnie zawsze w tym okresie ogarnia nostalgia za tym, co było i nigdy już nie wróci.
Gdyby minister Magdalena Środa nie palnęła w ubiegłym tygodniu w Sztokholmie swojej sławnej mowy o przemocy w polskich rodzinach, zakorzenionej w kulturze katolickiej, prawdopodobnie niewielu Rodaków w ogóle zauważyłaby jej obecność na urzędzie pełnomocnika ds. równego statusu kobiet i mężczyzn. Byłby to kolejny niewiele znaczący epizod ministerialny osoby, co prawda z tytułem profesorskim, ale nie na tyle barwnej i medialnej, by zakodować się w pamięci szerokiej opinii publicznej.
Ostatnio tak się złożyło, że dużo jeździłem taksówkami. Przy okazji nasłuchałem się od panów kierowców o stanie nawierzchni częstochowskich dróg aż do bólu głowy. I dla mnie stanowią one istny horror. Na ulicach jest wąsko, tłoczno i z dziurami.
Czy polska gospodarka to przysłowiowy kolos na glinianych nogach, czy raczej ledwie zipiący cherlak, którego obecność w gospodarczej elicie państw europejskich z jakichś względów jest komuś potrzebna? Jeżeli jedna z tych odpowiedzi jest prawdziwa, to trudno przyjąć ją spokojnie do wiadomości.
Sądzę, że trudno znaleźć w Polsce ludzi, którzy nie przyglądaliby się życzliwie obrazkom z Kijowskiego Placu Niepodległości, goszczącym w ostatnich dniach na stałe w naszych domach.
Trzeba mieć silne nerwy, żeby wytrzymać relację z posiedzeń sejmowej komisji śledczej ds. PKN Orlen. Nie dlatego, że to jest mało interesujące. Przeciwnie, jestem zawsze bardzo ciekaw co nowego przyniesie na posiedzenie komisji kolejny świadek. Dlatego staram się w miarę dokładnie czytać wszystkie relacje, które pojawiają się nazajutrz w prasie. Jednak wiedza, którą dostarcza praca komisji jest przerażająca.
Nie wiem, co myślą dzisiaj liderzy SLD i SdPL, ale warto by przypomnieli sobie przestrogi, które pod ich adresem od dłuższego czasu formułuje opozycja. “Dłuższy czas” oznacza tutaj okres grubo ponad dwu letni a może nawet i nieco dłuższy. Oczywiście dwa i pół roku temu nie było jeszcze na scenie politycznej SdPL, tylko niemal jednorodna partia SLD z kanapowym koalicjantem – Unią Pracy. Wówczas nikt z tego grona nie przejmował się specjalnie tym, co mówi PiS, PO i LPR. Wówczas największym zmartwieniem świeżo zaprzysiężonego premiera Leszka Millera było ujarzmienie niepokornego wicemarszałka Leppera, który celował w psikusach wobec rządzącej ekipy.
Odbywające się właśnie wybory prezydenckie na Ukrainie to jedno z najważniejszych dla Polski wydarzeń tego roku. Postawiłbym nawet taką oto tezę, że wyniki głosowania w drugiej turze, która odbędzie się 21 listopada mogą dla Polaków ważyć tyle samo, co nasza majowa akcesja do Unii Europejskiej. Oczywiście, najbardziej liczy się dla nas nasza własna, silna pozycja w Europie, niemniej jednak ważne jest nasze położenie względem bezpośrednich sąsiadów zza granicy unijnej.