Gdy przechodził do Tauron Włókniarza Częstochowa na rok 2024 zastanawiano się – również pod Jasną Górą – czy sprosta wyzwaniu, jakim będzie udział w PGE Ekstralidze, najlepszej lidzie świata. Wszak we wcześniejszych latach w Polsce startował na niższych ligowych szczeblach.
Przed startem obecnego sezonu pojawiały się też inne zapytania odnośnie nowego nabytku „Lwów”, Madsa Hansena. Choćby takie: „Czy na pozycji U24 zastąpi odpowiednio skutecznie Jakuba Miśkowiaka, który po długiej przygodzie we Włókniarzu postanowił zasilić ebut.pl Stal Gorzów?”. Kibice w „Świętym Mieście” głęboko w to wierzyli. A na pewno mieli nadzieje, że będzie on solidnym uzupełnieniem drużyny pod wodzą Janusza Ślączki.
Swoją postawą Duńczyk zaskoczył już w pierwszym test-meczu „Biało-Zielonych” w Częstochowie przeciwko Innpro ROW Rybnik 26 marca br. W tym dniu gospodarze rozbili zespół z południowej części województwa śląskiego 54:36. Głównym autorem zwycięstwa Włókniarza był właśnie Mads Hansen, zdobywca „płatnego kompletu”, a więc 13 punktów z dwoma bonusami w pięciu startach.
Po tamtym spotkaniu zadaliśmy pytanie dyrektorowi sportowemu częstochowskiego klubu, Piotrowi Mikołajczakowi. Brzmiało ono następująco: „Czy występ młodego żużlowca z kraju Hamleta w sparingu z ROW-em Rybnik może zwiastować, że nie tylko będzie on ambitnym rajderem drugiej linii, ale także – przynajmniej niekiedy – przejmującym rolę jednej z czołowych postaci „lwiego teamu”?”. Członek sztabu szkoleniowego Tauron Włókniarza nam odpowiedział:
– Nie chciałbym wysuwać daleko idących wniosków. Oczywiście optymizm u nas jest. Mads jest takim zawodnikiem, który razem ze swoim teamem bardzo ciężko pracuje. Praktycznie cały czas spędza w Częstochowie, gdzie trenuje. Bierze na bieżąco udział w zawodach. A czy może on przejąć rolę lidera? Na pewno życzyłbym tego sobie i nam wszystkim. Życzę takiej postawy każdemu zawodnikowi. I jeżeli wszyscy nasi seniorzy będą tak się spisywać, to będzie rewelacyjna sprawa w Ekstralidze. Każdego z naszych chłopaków stać na bardzo dużo. I jeśli w zmaganiach ligowych będą pokazywać się z takiej strony jak w sparingu z Rybnikiem, to o nadchodzący sezon możemy być spokojni – mówił wówczas Piotr Mikołajczak.
Starty w kolejnych sparingach czwartego zespołu Drużynowych Mistrzostw Polski z ubiegłego sezonu nie były już tak udane w wykonaniu Hansena. Pozostawiał tak czy inaczej po sobie dobre wrażenie. Wykazywał się również cechami, których raczej brakowało jego „poprzednikowi” na pozycji U24 w ekipie z Częstochowy, Jakubowi Miśkowiakowi, czyli walką i umiejętnością wyprzedzania rywali na dystansie.
Prawdziwy sprawdzian czekał go jednak na rozpoczęciu najwyższej klasy rozgrywkowej 12 kwietnia, gdy Tauron Włókniarz mierzył się w Lesznie z Fogo Unią. Już w czwartym wyścigu zawodów Mads Hansen pokazał się z bardzo przyzwoitej strony. Przez większą część rywalizacji biegowej znajdował się na czele stawki. Jednak tuż przed metą minął go Janusz Kołodziej.
Choć w piątym biegu niespełna 24-latek także zapunktował, w ósmym – w ramach rezerwy taktycznej – zmienił go Leon Madsen. Potem Mads startował już do końca meczu. Wystąpił nawet w pierwszej z gonitw nominowanych (czternastej), w której – wygrywając wspólnie z Kacprem Woryną 5:1 – przedłużył szansę częstochowian na tryumf na stadionie im. Alfreda Smoczyka. Przed piętnastym biegiem przyjezdni tracili do miejscowych tylko dwa „oczka” (43:41 dla „Unistów”). Ostatecznie jednak to „Byki” okazały się minimalne lepsze, pokonując „Lwy” 47:43.
Mimo że końcowy rezultat „Biało-Zielonych” w tym spotkaniu, nie był dla ich fanów satysfakcjonujący, z pewnością z dumą patrzono na Madsa Hansena. Nie tylko pod względem dorobku punktowego Duńczyka (8 z bonusem), ale też ambicji i stylu jazdy.
Po batalii leszczyńsko-częstochowskiej poprosiliśmy o ocenę dyspozycji Skandynawa trenera Włókniarza, Janusza Ślączkę. Jednocześnie szkoleniowiec „biało-zielonej” drużyny wyjaśnił, dlaczego właśnie za Hansena – w połowie meczowego starcia – zastosowano rezerwę taktyczną.
– Mads pojechał bardzo dobrze. Wydawało się, może mieć coraz trudniejsze biegi, ale zdobył ważne punkty. Tak więc z jego perspektywy zawody na pewno udane. Wprawdzie zastąpiliśmy go Leonem Madsenem w ósmym biegu, ale traciliśmy do Unii Leszno 10 punktów. Gospodarze nam uciekali i musieliśmy jak najszybciej podjąć jakieś decyzje, żeby gonić rywali. Dlatego w biegu ósmym postanowiliśmy zmienić Madsa na Leona. To samo później uczyniliśmy, jeśli chodzi o Maksyma Drabika. Maks podczas meczu zmienił motocykl, na którym początkowo jechał, na inny. Drugi sprzęt też jednak nie spisywał się – jak było widać – za dobrze. W związku z tym zastąpiliśmy Maksa Mikkelem Michelsenem w gonitwie dwunastej – stwierdził Janusz Ślączka.
Występ Hansena w Lesznie w dniu inauguracji PGE Ekstraligi z pewnością napawa optymizmem przed kolejnymi potyczkami. Kolejną okazję do zaprezentowania swoich umiejętności reprezentant Danii będzie miał już w niedzielę (21 kwietnia), kiedy do Częstochowy zawita wicemistrz kraju Betard Sparta Wrocław. Jak wcześniej wspomnieliśmy Mads podjął już rękawice z Januszem Kołodziejem, z którym omal nie wygrał. Kto wie? Może i powalczy o pokonanie takich oponentów, jak Artiom Łaguta, Daniel Bewley, Maciej Janowski czy Tai Woffinden. Nikt na pewno nie byłby zawiedziony, gdyby Skandynaw chociażby mocno ich postraszył.
Norbert Giżyński
Foto. Grzegorz Przygodziński