Jura areną wojny. Wojna o polską koronę 1587-88


Po śmierci króla Stefana Batorego w grudniu 1586 r. polska szlachta stanęła przed koniecznością kolejnego wyboru władcy. 19 sierpnia 1587 r. dzięki zabiegom Anny Jagiellonki i hetmana Jana Zamoyskiego władcą Rzeczypospolitej wybrano jej siostrzeńca Zygmunta, syna króla szwedzkiego Jana Wazy i Katarzyny Jagiellonki. Elekcji dokonano na podwarszawskiej wówczas Woli. Najpoważniejszym kontrkandydatem był arcyksiążę Maksymilian III Habsburg, popierany przez grupę szlachty z rodziną Zborowskich na czele, skonfliktowanych zresztą z Zamoyskim. Trzy dni po elekcji pozostali na miejscu bracia Andrzej, Krzysztof i Jan Zborowscy oraz ich poplecznicy ogłosili, że wybrali na króla Maksymiliana. Austriacki pretendent wkroczył do Polski, kierując się na Kraków. Zamoyski uprzedził go, obsadzając stolicę wiernym sobie i nowemu królowi wojskiem, zanim jeszcze król Zygmunt III Waza zdążył przybyć ze Szwecji.

 

Atak na Kraków

5 października 1587 r. Maksymilian przekroczył granicę Rzeczypospolitej, prowadząc ze Śląska 4 tys. piechoty, głównie niemieckich najemników oraz 2 tys. jazdy. Połączył siły z liczącymi ok. 1800 zbrojnych swoich polskich zwolenników. Zajął Będzin i Olkusz, udając się następnie pod Kraków, ówczesną stolicę Polski.

W tym samym miesiącu pod zamkiem w Korzkwi stanął obóz niemieckiej piechoty arcyksięcia Maksymiliana pod wodzą Stadnickiego i Rosmana. Nocą oddział został znienacka zaatakowany przez wojska hetmana Zamoyskiego. W wyniku walk piechota niemiecka poniosła tak dotkliwe straty, że musiała wycofać się z walk i wrócić na Śląsk „lizać rany”. Wedle legendy walka byłą tak zacięta, że krew spływająca do potoku Prądnik zabarwiła jego wody na czerwono i było tę barwę widać jeszcze w okolicy dzisiejszej  dzielnicy Krakowa Prądnik Czerwony. Ponoć stąd ta nazwa bierze swą genezę.

Po drodze do Krakowa Maksymilian usiłował pozyskać kolejnych zwolenników i powiększyć siły, którymi dysponował. Próbował namówić do tego, kusząc obietnicami rozmaitych korzyści, Hawryło Hołubka, rotmistrza kozackiego w służbie Rzeczpospolitej, który dowodził załogą zamku w Rabsztynie koło Olkusza. Jako oddany zwolennik Zamoyskiego miał on ponoć odpowiedzieć Maksymilianowi: „Więcej zdradziec w Polsce już nie ma, wszyscy u ciebie”. Obronił on zamek przed atakiem rodziny Zborowskich, a następnie z pomocą olkuskich górników z kopalń srebra wypadem rozbił oddział jazdy austriackiej, zmierzający na pomoc oblegającym Kraków najeźdźcom. Przy okazji zagarnął ochraniany przez nich tabor, na którym ponoć jego żołnierze wraz z górnikami nieźle się mieli obłowić.

Wojska arcyksięcia z nim samym na czele dotarły pod mury Krakowa 15 października. Głównodowodzący, który urządził sobie kwaterę w opactwie w Mogile, nie zdecydował się jednak na szturm, mając na uwadze silną artylerię obrońców miasta. Usiłował złamać ich morale oblężeniem i blokadą. Jakkolwiek ulewne deszcze bardziej uszczupliły werwę atakujących, kryjących się po wiejskich chatach niż obrońców chronionych przez mury i dachy stolicy.

Czekanie opłaciło się Habsburgowi o tyle, że w połowie listopada dotarły posiłki z Wielkopolski. Oddział wojewody wielkopolskiego Stanisława Górki wzmocnił jego siły do 8 500 ludzi. Obrońcy dysponowali połową tej liczby. Maksymilian przypuścił szturm w nocy z 23 na 24 listopada.

Habsburscy żołnierze bezpośrednio przed szturmem znaleźli kryjówkę w domach niemieckich mieszkańców Garbar, położonych tuż przy murach obronnych miasta. Zamoyski, pomimo początkowego zaskoczenia tym aktem zdrady, nie stracił zimnej krwi i rzucił do ataku husarię pod dowództwem Marka Sobieskiego i Jana Myszkowskiego. Chłopska piechota wybraniecka (chłopi z dóbr królewskich) zdobyła natomiast armaty przywiezione przez wojewodę wielkopolskiego. Szturm arcyksięcia się załamał, wycofał się więc najpierw do Zielonek, a potem w stronę Śląska, zostawiając za sobą 1 500 poległych. Żołnierze Zamoyskiego oraz krakowscy mieszczanie wzięli odwet na garbarskich Niemcach, wybijając ich w pień.

 

Marsz ku Wielkopolsce

Habsburg podjął marsz ku Wielkopolsce, rozważał, czy wobec zaistniałej sytuacji nie koronować się w Gnieźnie, choć miał świadomość że siły, którymi dysponuje, są już dość uszczuplone. Opuścili go zaciężni Czesi i Morawianie. Pod pretekstem werbowania nowych oddziałów opuścili go Zborowscy, którzy nie dysponowali już środkami na nowych najemników.

Zmierzając na północny zachód trasą do złudzenia przypominającą dzisiejszy „szlak orlich gniazd”, siły Habsburga atakowały po drodze i zdobywały znajdujące się na pograniczu z czeskim wówczas Śląskiem zamki. Padł Ogrodzieniec, Mirów, Bobolice, Pilcza w Smoleniu…

Oparł mu się natomiast Olsztyn. Pod koniec grudnia 1587 r. 80-osobowa załoga pod dowództwem Kaspra Karlińskiego herbu Ostoja stawia skuteczny i zaciekły opór ok. 4 tysiącom „habsburskich” i ich polskojęzycznych popleczników. Towarzyszący Maksymilianowi Stanisław Stadnicki z Łańcuta, zwany „Diabłem”, wpadł na pomysł, aby przed atakującymi popędzić jako „żywą tarczę” 6-letniego syna Karlińskiego wraz z piastunką, których uprowadzili z Karlina pod Zawierciem i w ten sposób zmusić dowódcę do poddania zamku. Obrońcy zamku ponoć na ten widok zamarli, ale Kasper Karliński krzyknął: ”Wpierw byłem Polakiem niż ojcem” i własnoręcznie odpalił działo. Synek zginął na miejscu. Wszystkie działa zamkowe zarzuciły atakujących zmasowanym ogniem, szturm odparto. Habsburg odstąpił od oblężenia.

Pogrążony w rozpaczy Karliński odmawia przyjęcia godności i zaszczytów, ukojenia szuka w modlitwie na Jasnej  Górze, a po 3 latach umiera. Jego bohaterstwo stało się inspiracją dla twórczości literackiej, m.in., A. Fredry, W. Syrokomla, W. Bełzy, K. Damrota i innych. A także dla malarza K. Alchimowicza.

Maksymilian zmierzał dalej ku Wielkopolsce, zajął zamek w Krzepicach i stanął aż pod Wieluniem. Pod nieobecność tamtejszego starosty Aleksandra Koniecpolskiego podstarości zdecydował poddać miasto i zamek, chcąc uniknąć zniszczeń. Arcyksiążę stał tam od 13 do 22 stycznia 1588 r., po czym ścigany przez Zamoyskiego stoczył potyczkę pod Parzymiechami i udał się na Śląsk.

 

Bitwa pod Byczyną

Byczyna, położona pomiędzy Kluczborkiem a Kępnem, leżała już za granicą Królestwa Polskiego, na terenie Czech, niemniej jednak Zamoyski upoważniony został przez Sejm do przekroczenia granicy, gdyby okazało się to konieczne w pościgu za Habsburgiem. Wyruszył z Krakowa 14 stycznia 1588 r. w sile ok. 6 tys. zbrojnych, w tym 2300 piechoty. Maksymilian z ok. 1,5 tys. wojska zdołał ujść na Śląsk, gdzie czekały na niego posiłki. W nocy z 23 na 24 stycznia wojska arcyksięcia w sile niespełna 7 tys. ludzi zajęły pozycję po wschodniej stronie miasta, jakkolwiek obecnie nie jest znane dokładne miejsce stoczonej bitwy. Silna mgła umożliwiła Polakom obejście pozycji nieprzyjaciela, grożąc odcięciem odwrotu do miasta. Gdy mgła opadła i Maksymilian zorientował się w sytuacji, dał rozkaz do ataku. Bitwa trwała niespełna dwie godziny i była bardzo krwawa. Najpewniej o klęsce „habsburskich” zdecydowało niezrozumienie rozkazu przez oddział Węgrów i ich odwrót z pola walki. Za nimi podążyły inne jednostki, co przypieczętowało ich klęskę.

Habsburg ze swoimi przybocznymi schronił się w mieście, ale dzień później poddał się Zamoyskiemu (wraz z ok. 1500 żołnierzami) pod groźbą ostrzelania miasta z armat, w tym także własnych przejętych przez Polaków. Ze strony polskiej w bitwie zginął m. in. słynny Hawryło Hołubek, Stanisław Żółkiewski, późniejszy hetman, został ciężko ranny, a walczący po stronie Maksymiliana Andrzej Zborowski został wzięty do polskiej niewoli.

 

 

Koniec pretensji Habsburga do polskiego tronu

Hetman Zamoyski potraktował jeńca z honorami. Najpierw zabrał go do swojej kwatery, a później do Zamościa, gdzie Maksymilian został ojcem chrzestnym córki hetmana i jego żony Gryzeldy Batorówny. Po nieudanej próbie ucieczki arcyksiążę został uwięziony na zamku w Krasnymstawie. Wolność odzyskał 10 marca 1589 r., a lipcu na mocy układu bytomsko-będzińskiego pozwolono mu wyjechać do Czech. Maksymilian nie zrzekł się tytułu króla polskiego i używał go aż do 1598 r.

 

Jan Słupski

Podziel się:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *