Oto co po zakończeniu sobotniego (13.kwietnia br.) spotkania 28.Kolejki PKO Bank Polski Ekstraklasy pomiędzy Rakowem Częstochowa a Legią Warszawa (1:1) mieli do przekazania trenerzy obydwu drużyn: Dawid Szwarga i Gonçalo Feio.
Dawid Szwarga (trener Rakowa Częstochowa): Zacznę od najważniejszego, czyli od piłki nożnej. W pierwszej połowie spotkanie było zamknięte z obu stron. Oba zespoły grały zdyscyplinowanie taktycznie. My prezentowaliśmy się dobrze w obronie, był dobry pressing, zaliczaliśmy odbiory na połowie przeciwnika. Nie było ich dużo, bo Legia grała długimi podaniami, więc w tej sytuacji to nie było możliwe.
Mieliśmy dobre 2-3 sytuacje, był minimalny spalony Yeboaha, dosłownie centymetry. Po straconej bramce musieliśmy zmienić swój plan, bo Legia grała bliżej swojej bramki, przez co zamykała przestrzeń za plecami.
Była dziś bardzo dobra energia, zepchnęliśmy przeciwnika nisko. Mieliśmy 22 dotknięcia piłki w polu karnym w drugiej połowie przy 10 Legii, czyli dwukrotnie więcej. Wykonaliśmy solidną robotę w ofensywie, zabrakło bramki na 2-1, może lepiej wykonanego stałego fragmentu, dobrze zagranej akcji.
Gratulacje dla zespołu za to, jak grał, prezentował się na dobrym poziomie, czuć było energię, pasję, była dobra organizacja gry. Jeszcze nigdy nie skomentowałem pracy sędziego, ale w 35. minucie był oczywisty rzut karny. Na powtórce z kamery zza bramki widać, że zawodnik był kopnięty w nogę. Nie rozumiem dlaczego w tej sytuacji nie było analizy VAR, tylko bramkarz Legii od razu wznowił grę bez zatrzymania akcji. Ktoś nie wykonał swojej roboty. Były też dwie kontrowersyjne interwencje VAR. To oczywisty błąd sędziego. Musimy też o tym mówić.
Gonçalo Feio (trener Legii Warszawa): Jestem świadomy, jaki klub reprezentuję, więc żaden wynik oprócz wygranej nie może wywołać zadowolenia z naszej strony. Raków u siebie nie przegrywa, wiedzieliśmy, że będzie to wymagający przeciwnik. Z punktu widzenia piłki nożnej to nie był najlepszy mecz dla widza, mało było sytuacji bramkowych. Obie drużyny miały xG na poziomie 0,6, nasze było trochę wyższe niż Rakowa.
Wiedzieliśmy, że Raków dobrze gra w przestrzeni i że musimy obniżyć blok, żeby tej przestrzeni za nami nie było. Raków strzelił bramkę ze spalonego, potem chciał powtórzyć tę sytuację. Wiedzieliśmy, że Raków chce atakować środkiem, więc zmieniliśmy ustawienie i zagęściliśmy środek, robiliśmy to dobrze. Została jeszcze jedna rzecz – obrona dośrodkowań. Też robiliśmy to dobrze, oprócz sytuacji, w której straciliśmy bramkę. Raków był częściej przy piłce, optycznie był bliżej bramki niż my, ale ja prosiłem zawodników, drużynę o poświęcenie, wzajemną solidarność, żebyśmy wszyscy bronili. I drużyna to zrobiła, poświęciła się dziś dla tego klubu, to będzie nasza tożsamość, nasze DNA, to zostanie z nami. Momenty z piłką były dobre, mieliśmy przewagę w środku, moglibyśmy być bardziej powtarzalni. Po trzech dniach jestem zadowolony z odpowiedzi drużyny na to, co robimy, ale nie jestem zadowolony z wyniku. Pozostaje ciężko pracować i wyciągać wnioski.
Jak będziemy wygrywać, to wszyscy razem, jak przegrywać – też. Konferencja prasowa to nie miejsce, gdzie jako lider będę wytykał palcami błędy. To będę robić na treningach i odprawach za zamkniętymi drzwiami, będę o tym rozmawiał z piłkarzami. Po porażkach bywa, że każdy szuka wymówki, żeby się wybielić, wskazać błędy u kogoś innego. Mocne drużyny tego nie robią. Ja decyduję kto gra, wchodzi z ławki i jak gramy. Ja jestem za to odpowiedzialny. Moja praca polega na tym, żeby wyciągać z każdego maksimum. Aby tak było, trzeba robić szereg rzeczy – wyciągać wnioski, utrzymywać dyscyplinę, inspirować ludzi, wspierać w trudnych momentach.
To dla mnie wyjątkowy dzień, debiut, ale po meczu jestem rozczarowany. Ja nie uznaję innego wyniku niż zwycięstwo, a mój klub też nie. W Legii musisz wygrać lub wygrać. Tak było, jest i będzie zawsze.
Notował: Przemysław Pindor
Foto: Przemysław Pindor