Dwa tygodnie temu w Teatrze im. Adama Mickiewicza w Częstochowie miała miejsce prapremiera spektaklu Grupa krwi autorstwa Anny Wakulik, w reżyserii Agaty Biziuk. Sztuka została powtórzona m.in. w minioną sobotę i to właśnie wtedy mogłem przekonać się, czy jest ona w istocie tak nowoczesna i czy tak przełamuje schematy, jak mówią o tym materiały promocyjne. Jak więc prezentuje się najnowsze widowisko naszego teatru?
Fabuła Grupy krwi, zgodnie z wypowiedzią, jakiej reżyserka udzieliła podczas poprzedzającej prapremierę konferencji prasowej, przedstawia się następująco: rodzeństwo dowiaduje się o odziedziczeniu dworku, w związku z czym spotyka z drugim rodzeństwem, a obydwie pary łączy mezalians, popełniony przez ich przodków. To rodzi między nimi wiele incydentów, zarówno zabawnych, jak i dramatycznych, a wszystko jest podkręcane ów związkiem z przeszłości – czy to był związek z własnej woli, czy była to namiętność, czy może po prostu relacja przemocowa?
Wyjść należy od faktu, że Grupa krwi to sztuka iście współczesna. Mamy tutaj mnóstwo odwołań do otaczającej nas, szarej rzeczywistości – realiów codziennego życia, pracy oraz problemów, wynikających z pochodzenia z określonych warstw społecznych (zarówno biedniejszych, jak i tych bogatszych). Autorka zrobiła przy tym solidny research, niejednokrotnie odwołując się m.in. do kwestii prawnych (spektakl w całości rozgrywa się w jednym z pomieszczeń budynku sądu). Nieobcy widzowi jest również język, jakim posługują się bohaterowie komediodramatu – nierzadko pojawiają się tu wulgaryzmy, potocyzmy, a nawet wszechobecne dzisiaj zapożyczenia z języka angielskiego. Także pewne pomniejsze czyny postaci, jak zrobienie tzw. selfie, również są żywcem zaczerpnięte z naszego świata. Mało tego – sztuka ta jest iście polska. Z ust bohaterów niejednokrotnie pada wiele uniwersalnych stwierdzeń na temat Polaków (ot, choćby wymienić życie przeszłością i przyszłością, a nigdy teraźniejszością), piętnowane są też różne nasze przywary, ale, co najważniejsze, analizie zostaje niejako poddany temat podziałów klasowych, szczególnie w kontekście historii Polski i polskiej wsi.
Wszystkie te obserwacje, rozważania i przemyślenia ucieleśniają bohaterowie sztuki. Jak już zostało wspomniane, są to dwa rodzeństwa – Rita (Agata Ochota-Hutyra) i Michał (Maciej Półtorak) oraz Anna (Helena Radzikowska) i Michał 2 (Maciej Szymon Cempura). Pierwsze pochodzi z bogatszej warstwy społecznej – Rita to malarka, która, mimo spełnienia artystycznego, odczuwa pustkę w życiu, a Michał to filantrop, który doszedł do sukcesu jedynie dzięki dokonaniom ojca. Drugie z kolei pochodzi ze średniozamożnej, ocierającej się jednak o biedotę warstwy – Anna to pracująca na etat młoda dziewczyna o niespełnionych ambicjach, Michał 2 zaś to budowlaniec, pracujący niemalże od świtu do zmierzchu, który chce od życia czegoś więcej. Pierwsze rodzeństwo wychowało się w dobrobycie i luksusie – nigdy niczego im nie brakowało, a wszelkie cele były raczej zachciankami, które nierzadko zapewniali im rodzice; jakiekolwiek troski zaś były wydumane lub na pokaz. Drugie natomiast nie zaznało praktycznie żadnych przyjemności w życiu, ponieważ ich rodziców nie było na nic stać. Każda z par dorastała w zupełnie odmiennych warunkach, co zdecydowanie wpłynęło na jej światopogląd i podejście do życia. I to właśnie starcie tych dwóch światów i sposobów postrzegania rzeczywistości tworzy między nimi napięcie. Szybko wychodzi bowiem na jaw, że obydwie mentalności są skrajne, ponadto każdej ze stron brakuje rozumienia perspektywy drugiej, przez co dojście do jakiegokolwiek kompromisu przez większość spektaklu jest niemalże niemożliwe. Z czasem wychodzą też na wierzch różnego rodzaju animozje, obnażające głęboko zakorzenione w psychice bohaterów uprzedzenia i przekonania, wyrastające bądź to z poczucia wyższości, bądź to z niskiej samooceny. Z tego też powodu zachowanie postaci nierzadko jest dość przewrotne – najpierw wykazują się empatią, by za chwilę unieść się dumą lub by wyszła z nich chciwość. Ta niejednoznaczność podsyca spiralę konfliktu, a jednocześnie zwiększa zaintrygowanie widza, który w napięciu czeka na jego rozwiązanie, zadając sobie pytanie, czy bohaterowie sztuki ostatecznie dojdą do porozumienia, czy może po prostu całkowicie się poróżnią…
Od strony technicznej spektakl prezentuje się znakomicie. Co prawda wszystko rozgrywa się aż do samego końca w jednej scenografii, zbudowanej głównie wokół sterty starych mebli, jednak ogólna aranżacja, zwłaszcza muzyka i gra światłem, różnicują poszczególne momenty i nadają im niepowtarzalny klimat, co najdobitniej widać w scenach retrospekcji, ukazujących przodków obydwu rodzeństw. Od czasu do czasu na zamieszczonych z tyłu sceny ekranach pojawia się tło, podkreślające nastrój owych momentów, a czasem nawet je uzupełniające, np. w chwili, gdy bohaterowie oglądają album z fotografiami pradziadków. Nietypowe połączenie efektów następuje w ostatniej scenie całego spektaklu – na wzmiankowanym stosie mebli wyświetlone zostają płomienie, a zza niego w tym samym momencie wydobywa się dym, co stanowi prawdziwą wizualną ucztę. Całość dopełnia stojąca na naprawdę wysokim poziomie gra aktorska. Wszyscy czterej występujący na scenie aktorzy wkładają w odgrywane postacie mnóstwo emocji i serca, dzięki czemu ich gra jest nadzwyczaj naturalna, a oni sami bardzo przekonujący. Dodatkowym wartym wzmianki aspektem jest podwójna gra Macieja Półtoraka i Heleny Radzikowskiej, wcielających się także w przodków bohaterów i wykazujących się przy tym kunsztem aktorskim – na tyle, by bez trudu można było odróżnić grane przez nich postacie.
Jaka jest zatem Grupa krwi? Bez wątpienia jest to sztuka nietuzinkowa, wyróżniająca się w tzw. nowoczesnym teatrze i zostawiająca ślad w pamięci widza. Wprawdzie fabuła ogranicza się niemal wyłącznie do dialogów i, siłą rzeczy, jest dość przegadana – spektakl zaczyna być intrygujący w zasadzie dopiero od połowy – jednak złożoność postaci i stopniowo zaostrzający się spór między nimi przykuwa uwagę widza i wzbudza jego ciekawość na tyle, by nie mógł oderwać się od krzesła aż do zaskakującego finału. Dodatkowym smaczkiem są pewne aluzje do historii i literatury (co, przy okazji, podkreśla wszechstronną wiedzę autorki dramatu), które wzbogacają Grupę krwi treściowo i czynią ją prawdziwą rozrywką dla intelektu. Mogę z całą stanowczością przyznać, że materiały promocyjne rzeczywiście oddają to, co można zobaczyć na deskach teatru. Zarazem mogę zapewnić, że to, co zobaczycie na deskach teatru, nie tylko Was nie rozczaruje, ale wręcz dostarczy Wam niecodziennych, a jednocześnie niezapomnianych wrażeń.
MS
cytat z tytułu recenzji pochodzi z tekstu sztuki