Rozmawiamy z konsultantem wojewódzkim ds. neonatologii w województwie śląskim prof. dr hab. n. med. Iwoną Maruniak-Chudek. Pani Profesor gościła na spotkaniu naukowym w Częstochowie, zorganizowanym przez dr hab. Jolantę Warzychę z oddziału neonatologii w Wojewódzkim Szpitalu Specjalistycznym w Częstochowie.
Jak, z perspektywy całego województwa, ocenia Pani nasz częstochowski oddział neonatologiczny?
– Powiedziałabym, że jest jednym z zaledwie kilku filarów opieki III stopnia referencji, który pozwala właśnie na świadczenie opieki wobec noworodków, tych najbardziej niedojrzałych i chorych. Jest to szpital, który od lat cieszy się bardzo dobrą renomą, w którym pracują świetni specjaliści. Jedyne, czego możemy żałować, to to, że w regionie Częstochowy nie funkcjonuje już karetka „N”, czyli karetka dla niemowląt. Nie oznacza to oczywiście, że chore noworodki nie są zabezpieczane, aczkolwiek obecność tej karetki była takim elementem wspierającym, ponieważ z Katowic jest ponad 70 kilometrów drogi, więc nasza karetka ma do przebycia niemałą odległość. Niemniej, jeśli chodzi o kwestie możliwości opieki nad maluchem, to zarówno oddział opieki II stopnia referencji przy porodówce, jak i Oddział Patologii i Intensywnej Terapii Noworodka spełniają swoje zadanie.
Ile jest ogółem oddziałów neonatologicznych w województwie śląskim?
– Ogółem jest ich bodajże 47, ale oddziałów III stopnia jest 7, a wśród nich jest również oddział częstochowski.
Neonatologia to dosyć nowe, „młode” pojęcie. Proszę powiedzieć, czym oddział neonatologiczny różni się od zwykłego oddziału noworodkowego?
– W zasadzie to dokładnie to samo, z tą różnicą, że tutaj bazujemy na łacińskim nazewnictwie. Pojęcie to pochodzi od słowa neonatus, czyli „nowonarodzony”. Być może brzmi to bardziej skomplikowanie i bardziej naukowo, ale generalnie chodzi o opiekę nad noworodkiem. Z drugiej strony, jeśli mówimy o bardziej naukowym podejściu, to neonatologia zajmuje się noworodkiem nie tylko jako malutkim dzieckiem, ale pacjentem, który też ma dolegliwości, a który swoich problemów nie zgłosi, w związku z czym trzeba wykazać się nie lada umiejętnościami, wiedzą i doświadczeniem, by zauważyć, czy ten maluch jest zdrowy i prawidłowo funkcjonuje, czy jednak potrzebuje jakiejś diagnozy. Neonatologia to ogromna wiedza – tak, jak dorośli pacjenci mają internistę, a dzieci pediatrę, tak noworodki mają neonatologa. Neonatolog musi posiadać rozległą wiedzę na temat chorób noworodkowych, więc jest to spore wyzwanie.
W obecnych czasach rodzi się mnóstwo dzieci z dysfunkcjami. Mówi się też, że takich dzieci rodzi się coraz więcej. Jeśli tak, to z czego może to wynikać?
– Myślę, że od zawsze było tak, że pewien procent noworodków dotyczył noworodków chorych lub urodzonych skrajnie przedwcześnie. Jeśli jest ich więcej, to wynika to prawdopodobnie z tego, że obecnie mamy lepsze możliwości zaopiekowania się przyszłymi mamami. Kiedyś kobiety z różnego rodzaju schorzeniami, takimi jak przeszczep narządów, rak czy niewydolność serca miały problemy z zajściem w ciążę lub opieką nad noworodkiem. Teraz, choć jest to okupione wielkim poświęceniem ze strony matki, jest to możliwe. Noworodki z tych, można powiedzieć, trudnych ciąż, wymagają odpowiedniej troski.
Dzisiaj lekarze szczególnie zalecają, by młode mamy karmiły swoje dzieci piersią. Co w sytuacji, gdy nie mogą bądź nie chcą tego robić?
– Czy mama nie może, czy mama nie chce, zawsze jest ten sam efekt – dziecko nie dostanie pokarmu mamy. Nie ganiłabym matek, które nie chcą w ten sposób karmić swoich dzieci. Skoro uznajemy, że dorosły człowiek ma prawo mieć wolną wolę, to mimo że namawiamy mamy, żeby karmiły, a one nie chcą z jakichś powodów karmić i bezwzględnie nie będą tego robić, trzeba zapewnić maluchowi jak najlepszą mieszankę mleczną bądź, jak to się współcześnie nazywa, mleko modyfikowane. Nie można stygmatyzować matki za to, że nie karmi. Taka matka także może być kochająca i czuła, a sam fakt, że nie karmi, nie powinien jej dyskredytować. Oczywiście, jak najbardziej zachęcamy i będziemy zachęcać do kamienia naturalnego, jednak te mamy, które nie mogą karmić z przyczyn zdrowotnych, nie powinny czegoś takiego traktować jako tragedii życiowej. Mamy w tej chwili świetne mieszanki mlek modyfikowanych, dostosowanych do potrzeb noworodka, stanowiących bardzo dobry substytut.
A z jakimi problemami neonatolodzy spotykają się dziś najczęściej?
– Z wieloma. Zależy to zarówno od kwestii samego noworodka, tj. jego dojrzałości bądź choroby, jak i różnorakich problemów organizacyjnych, gdyż w tej chwili musimy być jednocześnie urzędnikami i organizatorami tej opieki. Myślę, że jest wiele wyzwań, przez co współczesny neonatolog jest nie tylko tym, który dba o zdrowie, ale też musi być zorientowany w różnych aspektach organizacyjnych pracy w opiece medycznej. Nie będzie niczym nowym, jeśli powiem, że w ostatnich czasach pandemia bardzo utrudniła nasze funkcjonowanie, a teraz mamy dodatkowe emocjonalne obciążenie w postaci pomocy tym, którzy na Ukrainie stracili dom.
Dzisiaj wielu rodziców nie chce szczepić swoich dzieci. Jak Państwo, którzy mają pod opieką takie dzieci, podchodzicie do takich decyzji? Czy są szczepienia obligatoryjne?
– Szczepienia dla noworodków poniekąd są obligatoryjne, ponieważ wprowadzono program szczepień ochronnych, ale tych procedur nigdy nie wykonuje się bez wiedzy i zgody rodziców. Jeśli jakiś rodzic się na to nie zgodzi, mamy obowiązek zgłosić taki przypadek niezaszczepienia do odpowiednich instytucji, bo powinno być to monitorowane, ale nie zrobimy nic wbrew jego woli. Są pewne okoliczności, w wyniku których określone procedury mogą się odbyć bez owej zgody, ale tzw. procedury rutynowe – w tym szczepienia – wykonuje się jedynie po poinformowaniu rodziców i za ich zgodą. Zwykle rekomendujemy szczepienie, ale jeśli ktoś inaczej się na tę kwestię zapatruje, nie namawiamy go usilnie.
Dużo jest takich innych „zapatrywań”?
– Trudno mi jest powiedzieć dokładnie, jak wygląda to procentowo, jednak powiedziałabym, że większość to i tak osoby, które podejmują się szczepienia, więc te, które nie chcą się szczepić, to nie więcej, jak 25–30 procent. Niemniej wiele spośród tych osób nie jest nastawiona jednoznacznie negatywnie przeciwko szczepionkom. Część z nich będzie można przekonać, choćby na zasadzie, że nie chcą szczepić dziecka w pierwszej lub drugiej dobie życia, ale później już tak. Wydaje mi się, że potrzebna jest większa edukacja społeczna – czym są szczepienia, jakie są skutki uboczne itp. Ważna jest wiedza, że tzw. NOP-y, czyli niepożądane odczyny poszczepienne, to objawy przejściowe. Niejeden rodzic twierdzi, że po szczepieniu u dziecka zaczęła rozwijać się jakaś choroba. Nie należy zapominać, że niektóre choroby mamy już w genach i różne czynniki spustowe powodują rozpoczęcie tego procesu. Szczepienie również może się do nich zaliczać, acz podobnie może się zdarzyć w przypadku wyrwania zęba. Trzeba po prostu rozróżnić sytuacje, kiedy szczepienie szkodzi i sytuacje, kiedy szczepienie jest jedynie wspomnianym czynnikiem spustowym.
Czy na bazie swojej kariery zawodowej może Pani podać przykład, który najbardziej Panią ucieszył i który dał Pani największą satysfakcję, jeśli chodzi o noworodki?
– Po 30 latach mojej pracy w tym zawodzie stwierdzam, że zawsze należy wierzyć w nieoczekiwany i pomyślny przebieg tej czy innej choroby. Trzeba wspomóc ten mały organizm ze wszystkich miar i dawać mu szansę. Wielokrotnie spotykałam się z sytuacją, gdzie maluch w pierwszych tygodniach swojego życia był bardzo ciężko chory – tak, że dorosły, mimo swojej świadomości, mógłby z czegoś takiego nie wyjść – ale szczęśliwie ozdrowiał i zrobił kolosalne postępy rozwojowe. I to właśnie uważam za coś wspaniałego.
Dziękuję za rozmowę
URSZULA GIŻYŃSKA