Czwartkowa (14 lipca) konferencja prasowa, organizowana przez klub Włókniarz Częstochowa, poświęcona była przede wszystkim najbliższemu spotkaniu z Arged Malesa Ostrów Wielkopolski. Nie zabrakło jednakże innych tematów, jak m.in. 1. finał Indywidualnych Mistrzostw Polski w Grudziądzu. W zawodach tych wystąpił Bartosz Smektała, obecny na konferencji.
Popularny „Smyku” jest jednym z trzech żużlowców zielona-energia.com Włókniarza, biorących udział w finałowej fazie IMP. W krajowym czempionacie startują także Kacper Woryna oraz Jakub Miśkowiak. Sam Smektała zadowolony jest z faktu, że ma możliwość jazdy w tegorocznej edycji tych rozgrywek. Tym bardziej, że w ubiegłym roku, kiedy obowiązywała jeszcze zasada turnieju jednodniowego, nie zakwalifikował się do końcowego etapu.
Wychowanek Unii Leszno w grudziądzkim finale spisał się najlepiej spośród reprezentantów „Biało-Zielonych”. Jak ocenia swoją postawę? – Osiem punktów i zarazem ósme miejsce to oczywiście nie był najgorszy wynik, choć mógł być lepszy. Jest więc co przemyślać i notować w zeszycie. Korzystałem z nowego silnika, który od razu przyjechał z nami na zawody. Trzeba było nieco pokombinować. Gdybym teraz miał jechać – a więc już po raz trzeci w tym sezonie – do Grudziądza, to byłbym bogatszy o nowe doświadczenie oraz wiedzę i być może zaprezentowałbym się lepiej. Ostatecznie miałem tyle samo punktów, co Maciej Janowski i Krzysztof Kasprzak. Zabrakło trochę szczęścia, żeby znaleźć się w biegu barażowym, gdzie mogło być już różnie. Starty miałem dobre, lecz troszkę gubiłem się na trasie, popełniałem błędy. Być może awansowałbym do finałowej gonitwy, gdybym najpierw rzecz jasna wystartował w wyścigu ostatniej szansy. Jednakże koniec końców niewiadomo, jakby się to skończyło – powiedział Bartosz Smektała.
Norbert Giżyński
Foto. Grzegorz Przygodziński