Zgodnie z wcześniejszymi zapowiedziami, doszło już do pierwszych zmian w sztabie szkoleniowym Włókniarza Częstochowa na sezon 2024. W piątek (3 listopada) klub przedstawił nowego Dyrektora Sportowego, którym jest Piotr Mikołajczak. W minionych rozgrywkach PGE Ekstraligi działał on w Betard Sparcie Wrocław, z którą zdobył srebro Drużynowych Mistrzostw Polski. Z nowym działaczem „Lwów” rozmawiamy m.in. o okolicznościach, w jakich nawiązał współpracę z Włókniarzem, o Madsie Hansenie, a także perspektywach co do przyszłego roku.
Współpracował Pan ze Startem Gniezno, Kolejarzem Opole – a w ostatnich dwóch sezonach – Spartą Wrocław. Teraz będzie Pan pracował we Włókniarzu Częstochowa. Jak się Pan czuje w związku z tym faktem?
– W każdym z tych klubów tak naprawdę miałem różne zadania, jak i zakresy obowiązków. Teraz we Włókniarzu jestem Dyrektorem Sportowym i to stanowisko najbardziej mi obecnie pasuje, gdyż w sporcie czuję się najlepiej i to jest dziedzina, która mnie mocno nakręca. W związku z tym, bardzo dobrze się z tym czuję i od pierwszego dnia pracy przystąpiłem do wykonywania swoich obowiązków z wielkim entuzjazmem i z pełną parą.
O zmianie sztabu szkoleniowego Włókniarza pogłoski chodziły od dłuższego czasu. Mówiło się o sprowadzeniu Janusza Ślączki czy Jacka Frątczaka. Nie było jednak mowy zbytnio o Piotrze Mikołajczaku. Kiedy zatem pojawiła się propozycja współpracy z częstochowskim klubem? Jak długo trwały rozmowy?
– Po złożeniu rezygnacji we Wrocławiu, otrzymałem trzy propozycje pracy, lecz nie było w tamtym momencie oferty z Częstochowy. Mogę powiedzieć, że byłem bardzo blisko jednego z klubów pierwszoligowych. Oferta z Częstochowy pojawiła się w drugiej połowie września. Spotkałem się z prezesem klubu dwukrotnie, a także mieliśmy w międzyczasie kilka rozmów telefonicznych. Rozmowy były bardzo rzeczowe i konkretne, a ostateczną decyzję podjąłem po ostatniej rozmowie pod koniec października. Muszę też zaznaczyć, że w dużej mierze do pozytywnej mojej decyzji przyłożyła się rodzina, a także namowy i chęć współpracy z moją osobą przez przyszłego trenera.
Z jakimi nadziejami przychodzi Pan do Częstochowy?
– Przychodzę do Częstochowy z wielkimi nadziejami, z dużą wolą zrobienia czegoś dobrego dla tego klubu w zakresie kwestii sportowych. W pierwszych dniach od razu rozpoczęliśmy pracę na częstochowskim torze, przygotowując go do okresu zimowego, ale także poprawiając jego stan. Mam nadzieję, że stanie się wielkim atutem dla naszych chłopaków, a przy okazji będzie on dostarczał wiele emocji i walki.
Pan będzie sprawował stanowisko Dyrektora Sportowego. Zakontraktowano Pana jako jednocześnie osobę współodpowiedzialną za funkcjonowanie sztabu szkoleniowego. Jeszcze za wcześnie mówić konkretach – tym bardziej, że nie wiadomo jeszcze w 100 % m.in., kto będzie pierwszym trenerem zespołu „Lwów” – ale, czy chociażby wstępnie jasne jest to, czym w sztabie będzie Pan się zajmował?
– Zakres działań jest naprawdę bardzo szeroki i trudno to w kilku słowach streścić. Jako Dyrektor Sportowy odpowiadać będę ogólnie za całość funkcjonowania sportu w klubie i całego Pionu Sportowego, a w dniach meczowych będę wspomagał trenera jako menadżer drużyny lub też kierownik drużyny.
Jeszcze nie skończyło się okienko transferowe, a już zaszły – można rzec – spodziewane zmiany w kadrze drużyny „Biało-Zielonych”. Do Gorzowa odszedł Jakub Miśkowiak, a do Bydgoszczy wypożyczony został młodzieżowiec Franciszek Karczewski. W miejsce „Miśka” ściągnięty został Mads Hansen. Duńczyk brylował w 1. Lidze w barwach Zdunek Wybrzeża Gdańsk w minionych pierwszoligowych rozgrywkach. Sezon 2024 będzie jego pierwszym de facto w PGE Ekstralidze w karierze. Wprawdzie w 2018 r. został zakontraktowany w Falubazie Zielona Góra i raz nawet został powołany do składu meczowego, ale na torze nie pojawił się ani razu. Niektórzy fani „Lwów” obawiają się więc, jak on „wejdzie” w najlepszą ligę świata, czy sobie w niej poradzi. A jak Pan uważa?
– Mads to bardzo fajny chłopak, profesjonalnie podchodzi do tego sportu. Proszę też zauważyć, że jego rozwój to metoda „małych kroczków”. Mijający sezon miał bardzo dobry w 1 lidze i naturalną rzeczą była chęć zrobienia kolejnego kroku do przodu, a mianowicie spróbowanie swoich sił w Ekstralidze. To dla niego jest niesamowitą okazją do pokazania się, do udowodnienia swojej wartości, tym bardziej, że to dla Madsa będzie ostatni rok jako zawodnika U24. Osobiście uważam, że stać tego chłopaka na bardzo wiele i wierzę, że będzie objawieniem sezonu 2024.
Jak Pan oceniłby całościowo skład Włókniarza? Mało on się zmienił, bo poza Madsem Hansenem – jeśli chodzi o seniorów – pozostali zawodnicy zostają (czekamy jedynie na potwierdzenie przez klub przedłużenia umowy z Maksymem Drabikiem). Czy widzi Pan duże szanse sukces w przyszłym roku?
– Chcemy razem z trenerem wszystko fajnie poukładać i stworzyć świetnie ze sobą współpracującą „maszynę”. Jeśli wszystko nam zagra i uda się wcielić wszystkie założenia, które z trenerem mamy, wówczas wynik przyjdzie sam. A nasi chłopcy potrafią naprawdę jechać i stać ich na wszystko. Oczywiście nie chcę się bawić w typowanie, bo staram się tego nigdy nie robić, ale jak zaznaczyłem wcześniej, tych zawodników stać na bardzo dużo i w zasadzie na wszystko. Jednak to jest tylko sport i wiele może się zdarzyć. Chciałbym tylko, abyśmy cały sezon przejechali bez żadnej kontuzji, a wówczas wynik może być bardzo dobry.
Pan na swoim koncie ma już medal Drużynowych Mistrzostw Polski, a konkretnie srebrny, zdobyty z Betard Spartą Wrocław w tym roku. Jaki wynik ostatecznie w pełni zadowoliłby Pana osiągnięty z Włókniarzem Częstochowa?
– Odpowiem krótko. Każdy medal zdobyty z Włókniarzem w pełni mnie usatysfakcjonuje.
Dziękuję bardzo za rozmowę.
– Dziękuję również.
Rozmawiał: Norbert Giżyński
Foto. Grzegorz Misiak / Włókniarz