Od początku 2022 roku Komendantem Miejskim Komendy Miejskiej Policji w Częstochowie jest insp. Dariusz Kiedrzyn. W rozmowie z „Gazetą Częstochowską” Pan Komendant opowiada o swojej karierze w policji, planach i pasjach.
Objął Pan stanowisko komendanta miejskiego po komendancie Dariuszu Atłasiku, który zarządzał częstochowskim garnizonem ponad 4 lata. W tym czasie był Pan też jego zastępcą. Czego się Pan od niego nauczył?
– Zastępcą komendanta miejskiego policji w Częstochowie byłem przez pięć lat, od marca 2014 roku. Wcześniej pełniłem funkcję komendanta Komisariatu I, jeszcze wcześniej komendanta Komisariatu II i zastępcą naczelnika Wydziału Kryminalnego na Komisariacie Policji III, a w Komisariacie IV pełniłem funkcję kierownika referatu kolejowego. Służbę policyjną, 26 lat temu, zaczynałem jako funkcjonariusz oddziałów prewencji w Warszawie, gdzie w Oddziałach Prewencji spędziłem półtora roku. Dopisywało mi szczęście, bo miałem kilku dobrych komendantów, od których czerpałem to, co najlepsze – wiedzę i praktykę.
Przeszedł Pan wszystkie szczeble kariery…
– Niektórzy policjanci są mianowani na komendanta ze stanowisk wykonawczych i nie mają szans czerpać doświadczenia od innych. Ja przez pięć lat byłem zastępcą komendanta miejskiego w Częstochowie i wiele nauczyłem się od moich przełożonych. Mój pierwszy komendant Artur Bednarek był wymagający, zwracał uwagę na szczegóły, był sprawiedliwy i doceniał każdego, kto dobrze pracuje. Trzeba było mocno przykładać się do śledczej pracy. Komendant Sławomir Litwin, z którym pracowałem dwa lata, był wzorem elokwencji, obycia i kultury w sferze komendanckiej. Przykładał znaczenie do otwartości na drugiego człowieka, uważał, że trzeba współuczestniczyć w życiu lokalnym, a przy tym praca policyjna była dla niego niezmiernie ważna. I tego mnie nauczył, bycia komendantem w każdej sytuacji zawodowej i życiowej. Potem, gdy nastał komendant Dariusz Atłasik, zaczęła się między nami mocna współpraca. Komendant Dariusz przez 20 lat pracował w Katowicach w Wydziale Przestępstw Gospodarczych, i gdy przyszedł do Częstochowy byłem mu pomocny w wielu sprawach. Od niego z kolei nauczyłem się spokoju, chłodnego spojrzenia na poszczególne sprawy, zdroworozsądkowego podejścia do każdego policjanta. Ale też ojcowskiego spojrzenia, że w kontaktach międzyludzkich istotne jest też indywidualne spojrzenie na drugiego człowieka. Patrząc na całokształt, wszyscy komendanci, z którymi pracowałem dali mi bardzo dużo doświadczenia, a ja ze swojej strony także dzieliłem się swoją wiedzą.
Zatem jaki styl zarządzania preferuje Pan jako komendant garnizonu w Częstochowie?
– Zawsze jestem nastawiony na pracę, na wynik, ale również na człowieka. Myślę, że to trzeba umiejętnie połączyć. Podchodzić indywidualnie do każdej osoby, zrozumieć ją i pochylić się nad jej problemem, jeżeli taka informacja do nas dociera. Staram się być przełożonym sprawiedliwym, nie wymagać na siłę. Jak czegoś nie można zrobić, bo na przykład brakuje sprzętu czy są jakieś inne przeszkody, to pomagam pokonać przeciwności, wskazuję inne możliwości, tłumaczę. Ale przede wszystkim najpierw wymagam od siebie, a potem od pracowników, czasami może trochę za mocno, czasami zbyt słabo, różnie bywa w życiu. Praca w policji to całe moje życie, zawsze była i jest dla mnie ważna. Uważam się za człowieka pracowitego. Jednocześnie lubię, to co robię. Lubię pomagać, dbać o to, żeby społeczeństwo czuło się coraz bardziej bezpiecznie. A z drugiej strony muszę dbać o swoich ludzi i tak nimi kierować i zarządzać, żeby byli jak najbardziej efektywni i osiągali wyniki, ale żeby się nie wypalili. Moim celem jest także dobór takiej kadry, która będzie podchodziła do ludzi i pracy zgodnie z moim wyobrażeniem. To jest dla mnie najważniejsze, aby wyznaczyć komendantów i ich zastępców, naczelników i kierowników, z którymi będę się rozumiał. Pracowałem w czterech z sześciu komisariatów w Częstochowie, więc znam kadrę, znam policjantów, z którymi tam współpracowałem. Każdy komisariat to mniejszy wymiar komendy i tak muszę dobrać kierownictwo, aby codzienna praca była płynna i komisariat funkcjonował sprawnie, a przede wszystkim, aby były wykonywane moje zarządzenia i realizowany mój program. Trzeba być dobrym dla ludzi, ale trzeba też wymagać, realizować zadania, wykrywać przestępów i wyjaśniać sprawy. A przy tym ważna jest też atmosfera pracy, aby chętnie do niej przychodzić. Garnizon w Częstochowie to 800 ludzi, prowadzenie takiej jednostki to potężne zadanie i zobowiązanie.
Pełni Pan funkcję Komendanta Miejskiego w Częstochowie od kilku miesięcy, dokładnie od 11 stycznia 2022 roku. Czy w obowiązki wszedł Pan z rozbiegu, dowodził Pan przecież komendą w Lublińcu, czy musiał przejść okres adaptacji?
– Nie można porównywać tych jednostek. Komendę w Lublińcu, jeśli chodzi o zakres pracy, można porównać do jednego z komisariatu miejskiego. Nie miałem problemu, żeby zaadaptować się w Lublińcu poza tym, że nie znałem rejonu, policjantów, włodarzy. Szybko poznałem środowisko, zostałem przyjęty serdecznie. Mile będę wspominał te trzy lata pracy na ziemi lublinieckiej, mocno utożsamiającej się ze Śląskiem. Natomiast po powrocie do Częstochowy, gdzie przed latu przez półtora miesiąca, zanim przyszedł komendant Atłasik, pełniłem obowiązki komendanta, miałam swoiste deja vu. Momentalnie wykasowałem czas lubliniecki i poczułem się tak, jakbym stąd nie odchodził. Wszedłem w tę jednostkę z marszu, ale od razu zderzyłem się z dużym zadaniem. Musiałem niezwłocznie powołać komendantów komisariatów miejskich w Częstochowie i w powiatach – w Olsztynie, Blachowni, Kłomnicach. Udało mi się zrobić wiele koniecznych zmian i myślę, że zapadły decyzje najlepsze z możliwych.
Dlaczego został Pan policjantem, czy było to spełnienie chłopięcych marzeń, wszak chyba każdy chłopak marzy o mundurze?
– Nie mam tradycji rodzinnych jeśli chodzi o pracę w policji. Chyba wzięło się to… znikąd. Były lata 90., trudny czas, panowało duże bezrobocie i po zakończeniu Technikum Mechanicznego w Gorzowie Śląskim, może za sugestią kolegów, zdecydowałem się na pracę w policji. Przyznam przy tym, że marzyłem o pracy w służbie kryminalnej. Od początku pracę w policji łączyłem z nauką, ukończyłem zaocznie studia na Akademii Jana Długosza w Częstochowie, a jednocześnie szkoliłem się na specjalistycznych kursach w Szczytnie i Pile, aby poszerzać wiedzę z zakresu kryminalistyki. Ukończyłem też Wyższą Szkołę Oficerską w Szczytnie.
Który okres pracy w Policji miał dla Pana szczególne znaczenie? Który odcinek Pana pracy zawodowej najbardziej zdeterminował kierunek Pana kariery?
– To Wydział Kryminalny na Komisariacie I, gdzie przez sześć lat, ciężkiej, nawet katorżniczej pracy, uczyłem się zawodu policjanta. Mimo wysiłku nauka sprawiała mi ogromną radość, bo praca pasjonowała mnie i zyskiwałem uznanie w oczach szefów. A do tego podejście przełożonych inspirowało, zachęcało i motywowało do pracy. Jako kierownik w Komisariacie IV i naczelnik w Komisariacie VI nie miałem już żadnego problemu z pracą. Doświadczenie i partnerstwo owocowało dobrą współpracą z ludźmi, nie miałem problemu z wykonywaniem moich poleceń.
Która ze spraw prowadzonych przez Pana Komendanta okazała się tą najbardziej znaczącą, spektakularną?
– Na Komisariacie I udawało mi się wykrywać wiele przestępstw narkotykowych. Sporo było też przestępstw pospolitych: kradzieży ulicznych i z włamaniami do mieszkań czy kradzieży pojazdów. Wiele udawało mi się rozwiązywać niemal zza biurka, po szybkiej reakcji i analizie. Często stykaliśmy się z próbami oszustw kradzieży samochodów, celem wyłudzenia odszkodowania. Jeden z takich krętaczy, gdy już w kajdankach szedł do aresztu powiedział mi, że myślał, że jego zgłoszenie potraktuje się jak w innej jednostce, dosłownie na korytarzu i bez konsekwencji. „Niestety, tu trafiłem na fachowca” – stwierdził. Nie ukrywam, ta opinia osoby zatrzymanej i podejrzanej była satysfakcjonująca. Dodam, że będąc zastępcą komendanta Miejskiego w Częstochowie w latach 2014-2019 nadzorowałem osobiście i bezpośrednio na miejscu zdarzeń wszystkie poważne przestępstwa zaistniałe na terenie miasta i powiatu.
Częstochowa w swej specyfice wymaga od służb mundurowych – przez cały rok – dużo pracy i uwagi. Ponadto podczas różnych protestów coraz częściej dochodzi do obrażania policjantów, nawet opluwania, szarpania, kopania. I muszą to przyjmować ze stoickim spokojem. Dzisiaj policjanci muszą mieć gruby pancerz ochronny…
– To jest nasza służba i praca. Musimy liczyć się z tym, że takie sytuacje się zdarzają. Policjanci mają do dyspozycji psychologów i przechodzą kursy zachowania w trudnych sytuacjach i wobec osób agresywnych. Ponadto silny stres wywołany pracą w interwencjach ulicznych mogą zawsze skonsultować ze specjalistą. Najtrudniejsze w naszej służbie jest to, że policjant musi przestawić swoje zachowanie, nieustannie trzymać nerwy na wodzy. Często jest tak, że po sytuacjach, gdzie dochodzi do opluwania czy szarpania, trzeba podjąć interwencję przy drobniejszym zdarzeniu, gdzie również policjant styka się z natarczywością i roszczeniowością, i wówczas nie może wykazać jakiekolwiek zdenerwowania. Jest bardzo duża skargowość osób. Szczególnie czynią to ludzie, którzy nie lubią policji. Wykorzystują każdy drobiazg, aby poprzez skargę odreagować własny problem i okazać nam swoją antypatię.
Czy zachowania ludzi wobec policjantów to nie jest efekt zaszłości z czasów komunizmu i stanu wojennego?
– My musimy zapracować na szacunek społeczeństwa, ale nie wywołany strachem, bo – w istocie – służby milicyjne w czasach komunistycznych i policja na początku lat 90. ubiegłego wieku tak działały. My musimy zapracować na wysoki status poprzez budowanie pozytywnego wizerunku. Nie wiem, czy nawet jesteśmy w połowie tej drogi, przecież w kraju demokratycznym żyjemy dopiero trzydzieści lat. Przed nami jeszcze dużo pracy. Ale postęp został poczyniony, są sytuacje negujące nas, ale bardzo często spotykamy się z pochlebnymi opiniami i serdecznością. Również statystyki mówią, że policja jest dobrze postrzegana, że obywatele czują się bezpiecznie w swoim otoczeniu, w mieście. Trzeba podkreślić, iż od 2000 roku wskutek działań policji spadała przestępczość pospolita.
Jak co roku rozpoczął się sezon pielgrzymkowy, czyli przed Panem szczególne wyzwanie. Pandemia się skończyła zatem i skala pielgrzymowania z pewnością będzie większa. Przyjmuje Pan to nam ze spokojem, czy jakiś nerw niepokoju pulsuje podświadomie?
– Jeśli chodzi sezon pielgrzymkowy to jestem spokojny, policjanci na pewno sobie poradzą. Pielgrzymki w naszym mieście trwają od setek lat i nasza policja jest do tego przygotowana, mamy już doświadczenie w organizowaniu zabezpieczeń. Spokojne są także pielgrzymki kibiców, nie było jak dotąd żadnych zdarzeń niosących zagrożenia, poza jednym incydentem wywołanym bardziej przez osoby trzecie. Oczywiście w ostatnich latach nasiliły się zagrożenia terrorystyczne i na to była zwrócona nasza uwaga. Obawy są w przypadku meczów, które już zaczęły się odbywać i tu musimy być czujni i przygotowani na różne okoliczności. Na szczęście stadion jest zmodernizowany i bardziej bezpieczny – wydzielone są miejsca dla różnych grup kibiców, stąd dobrze pokierowane zabezpieczenie nie powinno generować większych niebezpieczeństw. Nasza mobilizacja musi być większa na przykład podczas marszów LGBT czy dużych pielgrzymek, jak Radia Maryja. Ale wielokrotnie byłem dowódcą zabezpieczeń i mam w tym obszarze dobre przygotowanie i doświadczenie.
W ostatnich miesiącach częstochowska Policja organizuje coraz więcej akcji edukacyjno-społecznych. Czy prewencja to Pana priorytet?
– Mamy bardzo dużo zagrożeń. Cyberprzestępczość, oszustwa na wnuczka i różne instytucje, mnożą się osoby, które chcą wyłudzić dostęp do naszych informacji elektronicznych kont bankowych, coraz częściej pojawiają się narkotyki w szkołach podstawowych i średnich. Na oszustwa bardzo narażeni są seniorzy. Sprawców przestępstw zatrzymujemy i eliminujemy, ale na ich miejsce pojawiają się nowi. Dlatego musimy trafiać do świadomości ludzi, aby sami mogli chronić się przed tego typu oszustwami. Jest to trudne, bo przestępcy są przebiegli, wymyślają nowe działania, sytuacje, historie, przez które wchodzą w podświadomość swoich ofiar, a te są wówczas bezbronne. Dlatego też nasze działania prewencyjne i budowanie świadomości społecznej na temat oszustw, ale i praw obywatela, bo ono go ma chronić. Pokazujemy, że instytucje prawa: policja i prokuratura są po to, aby chronić obywatela. Muszę podkreślić, że jestem pozytywnie zaskoczony działalnością naszej komórki profilaktyki, jej formą pracy i współpracy z różnymi instytucjami. Osobiście włączam się, chętnie wspieram i uczestniczę w tych inicjatywach, bo jeśli moja osoba ma wspomóc i podnieść rangę konkursowi czy wydarzeniu, to jestem na to zawsze gotowy.
Czy do wypełniania tak wielu ważnych czynności nie brakuje Państwu funkcjonariuszy? Mamy trudne czasy, czy dzisiaj dobry policjant powinien posiadać jakieś szczególne cechy? Jakie cechy determinują jego profesjonalizm?
– Jeśli chodzi o garnizon częstochowski, to chętnych kandydatów nie brakuje, a jeszcze mieszkańcy naszego miasta i powiatu zasilają inne komendy – w Łodzi czy Katowicach. Mało tego, do naszej komendy chętnie chcą się przenosić osoby z ościennych województw. Jest to garnizon trudny i wymagający, ale atrakcyjny. Dużo się tu dzieje, choćby wydarzenia związane z Jasną Górą, wizyty vipów. A jaki powinien być policjant? Mamy określone wymagania. Wystarczy średnie wykształcenie, ale policjant musi być wysportowany, ale też inteligentny, aby przejść testy przy rekrutacji. A potem szkoła życia. Kandydat musi przede wszystkim chcieć i mieć świadomość z czym ta praca się wiąże. U nas jest tak szeroki wachlarz możliwości znalezienia tej końcowej stacji, w której się można się rozwijać. Oprócz stałych działów mamy także przecież zespół konny i przewodników psów policyjnych.
Policja mocno się feminizuje. Nawet Pana zastępca jest kobietą, choć przecież i komendant Atłasik miał zastępcę płci pięknej, panią Grażynę Dudek, która otworzyła zarząd komendy częstochowskiej dla kobiet. Rzecznik też jest kobietą. Dążycie do parytetu?
– Dla porównania, w prokuraturze jest bardzo dużo kobiet, a jeśli chodzi o policję, to utarło się że to zawód dla mężczyzn. A panie bardzo dobrze sprawdzają się w służbie. W bardzo trudnej służbie patrolowej nastawiamy się bardziej na mężczyzn, ale kobiety też muszą przejść ten etap. Potem mogą się realizować w służbie prewencyjnej czy kryminalnej, gdzie sprawdzają się świetnie. Kobiety więcej widzą, są bardziej spostrzegawcze i mają podzielność uwagi. Jestem zadowolony ze współpracy z paniami i chętnie je doceniam. Zastępcą naczelnika prewencji została właśnie pani Marta Kaczyńska, która zrobiła doktorat, naszymi rzecznikami są na ogół panie: Asia Lazar, Marta Ladowska, Sabina Chyra-Giereś. Zastępcą komisariatu II też mianowałem kobietę, to rewelacyjna i pracowita dziewczyna, zasadnicza i konkretna. Jeśli będziemy patrzyli mądrze i rzetelnie na policjantów i będziemy dostrzegali tych najlepszych, chętnych do pracy i mających predyspozycje, to jest to najlepsza motywacja dla nich i dla tych, którzy z nimi pracują.
Zadania przed Panem i częstochowską komendą?
– Ważnym jest to, żeby, policjanci, którzy są w szkołach wrócili do pracy i wsparli nasze zasoby. To w znacznym stopniu poprawi komfort pracy i bezpieczeństwo, a przy okazji postrzeganie naszej pracy, bo będzie nas więcej i praca będzie bardziej zorganizowana. Druga rzecz, to wybudowanie PDOZ (pomieszczenia dla osób zatrzymanych), co jest dla mnie priorytetem i zrobię wszystko, aby powstał. To mocno usprawni pracę, bo obecnie policjanci dochodzeniowi i pełniący służbę na drogach muszą jeździć do Katowic i okolicznych miast wożąc tam przestępców. Mam zapewnienie, że ta inwestycja zostanie wsparta. I ostatnie marzenie to powrót Komisariatu IV na właściwe miejsce, czyli tam gdzie jest jego obszar działania.
A jak Pana rodzina wkomponowuje się z życie policjanta ?
– Oboje z żoną pochodzimy z Przystajni, ale od dziewięciu lat mieszkamy w Częstochowie. Moim największym osobistym marzeniem jest zdrowie całej mojej rodziny. Mam dwoje dzieci: 16-letniego syna, ucznia Liceum Ogólnokształcącego im. Kopernika i 9-letnią córkę. Dzieci i żona przyzwyczaili się, że jestem długo w pracy, bo – nie ukrywam – kradnie ona dużo czasu i sił.
Czy oprócz pasjonującej pracy ma Pan Komendant inne pasje?
– Bieganie. Od siedmiu lat biegam regularnie, co drugi dzień, po 6-7 kilometrów. I nie odpuszczam To mnie relaksuje, odstresowuje i pozytywnie nastraja do pracy. Ktoś kiedyś mi powiedział, że jak będę biegał rano, to będę się częściej uśmiechał i inaczej patrzył na ludzi, a oni będą mnie bardziej szanowali. W istocie bieganie poprawia nastrój i daje chęć do życia. A druga rzecz, którą bardzo lubię, to ogródek i moje podwórko. Lubię pielęgnować otoczenie wokół mojego domu, to bardzo odpręża. W Przystajni mieliśmy piękny ogród, którego nie było w nowym domu w Częstochowie. Postanowiłem wówczas, że wynagrodzę małżonce przeprowadzkę i ukwiecę jej życie codzienne. I tak mi zostało do dzisiaj.
Dziękuję za rozmowę
URSZULA GIŻYŃSKA
1 komentarz
Bardzo chciałbym ,aby nowy komendant nie dał się omotać tej złodziejskiej śmietanki częstochowskiej i zaczął dobierać się do tyłka tym łapownikom Urzędu Miejskiego.W szczególności Rzecznika Niepełnosprawnych-psa p.Prezydenta.