„Od innych fundacji wyróżnia nas to, że nigdy nie prosimy bezpośrednio o pieniądze” – podkreśla w rozmowie z „Gazetą Częstochowską” Jolanta Kobojek, prezes Fundacji ufam Tobie, działającej na rzecz najuboższych w regionie.
Zacznijmy od najbardziej oczywistych pytań. Kiedy i w jakich okolicznościach powstała Fundacja?
– Fundacja ufam Tobie powstała w grudniu 2015 r. Teoretycznie stało się to, gdy Ojciec Święty Franciszek ogłosił Rok Miłosierdzia, ale należy zaznaczyć, że członkowie naszej fundacji nieformalnie pomagali już wcześniej przy Parafii Miłosierdzia Bożego w Częstochowie. Dzięki ogłoszeniu Roku Miłosierdzia przez Franciszka pojawił się pomysł, żeby sformalizować nasze działania, nadać im pewną strukturę i zwiększyć ich zasięg. Po rejestracji fundacji zostali ci sami ludzie, którzy pomagali wcześniej, te same inicjatywy, ale też pojawiły się nowe. Prawna formalizacja dała nam możliwość ubiegania się o środki i możliwość realizowania różnych projektów. Wcześniej opieraliśmy się tylko na naszym wkładzie finansowym, rzeczowym i naszej własnej pracy.
Skoro prawna formalizacja dała możliwość realizowania różnych projektów, to jakie są największe akcje Fundacji?
– Największym naszym projektem jest Bieg Miłosierdzia, który robimy co roku. Mówię “robimy”, bo w tym roku, pomimo pandemii, trwa nadal w zmienionej formie. Największy projekt dlatego, że angażujemy najwięcej ludzi. Zaczęło się od niespełna 500 uczestników, a nasz przedostatni bieg, przed pandemią, liczył sobie ich już ponad 2000. Celem tej akcji jest to, aby uwrażliwić ludzi na potrzeby innych. Każdy z uczestników zakłada koszulkę z logiem sponsora, po czym przemierza na Lisińcu odcinek 5 km. W zamian za to, od każdego uczestnika dostajemy 5 zł z przeznaczeniem na nasze konkretne działania. Pomimo, że fundacja ma niecałe 6 lat, zorganizowaliśmy już 7 biegów. Wynika to z tego, że działaliśmy wcześniej nieformalnie.
Na jakie konkretne działania poszły te środki?
– Za pieniądze z pierwszego biegu udało nam się wyremontować i otworzyć kuchnię dla bezdomnych. Natomiast za pieniądze z drugiej edycji przedsięwzięcia dało nam się wyremontować łaźnie dla bezdomnych. Warte zauważenia jest to, że jest to jedna z niewielu łaźni, gdzie osoby niebędące pod opieką stacjonarnych instytucji mają możliwość przyjścia i wykąpania się.
Zazwyczaj powstanie łaźni dla bezdomnych wiąże się z protestami mieszkańców, którzy nie chcą, żeby takie osoby przebywały obok nich. Czy taki problem pojawił się również tutaj?
– W naszej parafii nie było takiego problemu. Wszyscy wyszliśmy z założenia, że jeśli ma to być Sanktuarium Miłosierdzia, to nie może być to miłosierdzie tylko w kulcie, ale i w czynie. Księża z Doliny Miłosierdzia uwrażliwiali ludzi na to, że modlitwa jest ważna, ale nie można na niej zaprzestać. Musi jej towarzyszyć czyn miłosierdzia. Dlatego kuchnia i łaźnia powstały bez żadnych protestów. Myślę, że nikomu nie przeszkadza to, że gdy w niedzielę jedni wychodzą z kościoła, to obok nich, drudzy stoją w kolejce po obiad, który przygotowaliśmy.
Czy Fundacja oprócz pomocy bezdomnym zajmuje się innymi problemami w regionie?
– Zawsze odpowiadamy na potrzeby, które są obok nas. Na przykład, gdy zorientowaliśmy się, że w regionie jest spora liczba rodzin, których nie stać na jedzenie, wykupiliśmy 2500 obiadów szkolnych dla dzieci. Zobaczyliśmy również, że wielu emerytów nie stać na leki, więc dostali od nas dofinansowanie. W tym roku skupiamy się na tym, żeby dopłacić do ogrzewania osobom na świadczeniach przedemerytalnych i emerytom, aby nie palili przysłowiowym “byle czym”. Organizujemy także regularnie 10-tygodniowe warsztaty “Szkoły dla Rodziców i Wychowawców”. A kolejna edycja już jesienią.
W tym roku Fundacja skupia się na akcji dopłat do ogrzewania emerytom. A co udało się Wam zrobić w zeszłym roku, kiedy wybuchła pandemia?
– Kiedy wybuchła pandemia i nikt nie wiedział „z czym to się je”, to udało nam się zaangażować siostry zakonne, których na terenie naszej parafii jest ponad 100 plus siostry z innych parafii, aby w ekspresowym tempie szyły maseczki. Rozpoczęliśmy również od razu akcję zakupów dla seniorów. Kiedy ludzi zachęcano, żeby zostać w domu, my tworzyliśmy grupę wolontariuszy, którzy jeździli w teren i pomagali.
Jak wyglądały akcje Fundacji przed pandemią?
– Przed pandemią organizowaliśmy festyny, warsztaty profilaktyczne, akcje parafialne, gdzie dzieci mogły spędzać czas razem. Mieliśmy też spontaniczne akcje, takie jak „Zetnij się na łyso” – w solidarności z dziećmi chorymi na białaczkę. Środek zimy, zimno, a są takie dzieci, które są łyse… W tej akcji sponsorzy, czyli nasi przyjaciele za każde ścięte włosy, niezależnie od długości, wpłacali określoną kwotę na dzieciaka. W akcji wzięły nawet udział kobiety z bardzo długimi włosami, które ogoliły się na długość 2 mm. Kolejną akcją był musical stworzony z chórem/zespołem muzycznym działającym przy naszej parafii. Musical powstał dla dzieciaka, który po 18 miesiącach leżenia w gipsie potrzebował ogromnej rehabilitacji. Część z lekarzy całkowicie przekreślała możliwość, że on kiedykolwiek stanie na nogi i będzie chodził – na szczęście się mylili.
Który z sukcesów Fundacji zapadł Pani najbardziej w pamięci?
– Mieliśmy taką sytuację… dwoje bardzo młodych ludzi… chłopak i dziewczyna… sieroty. Zostali nagle sami w domu bez ogrzewania, wody, czy łazienki. Wstydzili się zaprosić kogokolwiek do domu. Wstydzili się powiedzieć, gdzie mieszkają. Po tym, jak wyremontowaliśmy ich dom, przeszli niesamowitą przemianę psychiczną. Nagle mogli zaprosić znajomych i nie wstydzić się tego, jak żyją. Kiedy pomagamy człowiekowi, to bardzo często jest tak, że człowiek zostaje z nami na długie lata. Pomaga nam jako wolontariusz, pomaga fizycznie, finansowo, wyszukuje kolejne osoby potrzebujące pomocy. Bardzo cieszy, to że ktoś nie tylko bierze, ale ma poczucie, że „ktoś wyciągnął do mnie rękę w trudnym okresie, to ja chcę swoją rękę wyciągnąć do innych”.
Czego Fundacja potrzebuje najbardziej w chwili obecnej?
– Ludzi, bo opieramy się na pracy zapaleńców. Takie było nasze założenie od początku, że chcemy przyciągać ludzi, którzy realizują swoje pasje poprzez pomaganie. Każdy z nas ma swoją pracę zawodową, a czas, który poświęcamy Fundacji, jest naszym czasem wolnym.
Wiem, że w działaniach charytatywnych nie ma konkurencji, bo wszyscy „grają do tej samej bramki”, ale czym wyróżnia się Fundacja ufam Tobie na tle innych?
– Od innych fundacji wyróżnia nas to, że nigdy bezpośrednio nie prosimy o pieniądze, tylko mamy grupę zaprzyjaźnionych ludzi oraz firm, które mają za cel zaangażowanie ludzi do pomocy poprzez uwrażliwienie ich na problemy, które są wokół. Jesteśmy organizacją, która sama wypatruje potrzebujących. Oczywiście, zdarza się tak, że ktoś sam się do nas zgłasza, ale wtedy trzeba sprawdzić na ile ta osoba jest uczciwa i na ile ta pomoc jest potrzebna. Natomiast, jeżeli ktoś z naszych przyjaciół wie, że ktoś potrzebuje pomocy i nam o tym powie, to zawsze jej udzielimy!
Autor: Krzysztof Ostapowicz
Zdjęcie: Fanpage Fundacji