Po 50. latach od ukończenia ósmej klasy Szkoły Podstawowej nr 41 w Częstochowie spotkali się koledzy i koleżanki ze szkolnej ławy. Na miejsce wspomnień wybrali Muzeum Monet i Medali Jana Pawła II w Częstochowie. Na spotkanie, które odbyło się 23 czerwca 2023 roku, przybyła ich wychowawczyni – prof. Grażyna Kucharska.
Pani Profesor, to dzisiejsze, niezwykłe przecież spotkanie, jest już swoistą tradycją, bowiem od 25 lat, co pięć lat, grupa Pani uczniów się zbiera, aby wspominać młodzieńcze lata. I Pani zawsze na spotkania stara się przybywać. Tak było 25 lat temu, kiedy rozpoczęto tę tradycję, tak jest i teraz…
– … i udało się nam odtworzyć klimat wspólnoty klasy sprzed 50 lat. Na tych spotkaniach jest mnóstwo śmiechu, wspominek, po prostu dobrze się ze sobą czujemy. Aktualnie jestem z niektórymi moimi uczniami dość blisko, tak jest z Krzysiem, Joaśką czy Mariolą. Wśród nich jest także mój siostrzeniec, Sławek. Był moim uczniem, choć może to czasem było trudne. W istocie, jestem z nimi na prawie każdej imprezie i spotykam się także w innych okolicznościach. Z radością i sentymentem podkreślam, że te klasowe spotkania ósmoklasistów Szkoły Podstawowej nr 41, to rzecz niespotykana, ale w naszym przypadku to efekt wspaniałych uczniów, którzy wyrośli na świetnych ludzi.
W czym Pani upatruje, że właśnie tak to się udaje spuentować tę przyjaźń?
– Motorem działania jest Krzysiek (dyrektor Muzeum Monet i medali Jana Pawła II Krzysztof Witkowski – przyp. red.), bo pierwsze spotkanie mieliśmy w restauracji AKWEN, jeśli Pani pamięta, bo wtedy też była. Każde następne spotkanie odbywało się – dzięki jego pracy i inicjatywie – już tutaj, w Muzeum. To nie tylko promocja tego miejsca, ale budowanie kontaktów i przyjaźni. Jedno z drugim ma ścisły związek.
Co najbardziej zapisało się w Pani pamięci na temat swojej klasy, były to urwisy?
– Właśnie nie, tylko jedna z dziewczyn była trochę obrażalska. Natomiast nie było żadnych problemów wychowawczych, rzucałam hasło i w momencie inicjatywa podjęta, a co za tym idzie działanie. Była w tej klasie córka ówczesnego dyrektora, Pana Bieli. Był to wspaniały dyrektor, ale dyrektorska córka w klasie, to początkowo wydawało mi się trochę stresujące. W sumie – jak się okazało w praktyce – wszystko układało się dobrze. Jestem bardzo energiczna, więc dobry miałam kontakt z dyrektorem, dogadywałam się z nim.
Można powiedzieć, że wychowała Pani elitę, bo niemal wszyscy są na wysokich stanowiskach – przedsiębiorcy, dyrektorzy…
– Jestem z wykształcenia polonistką i dużo wymagałam od swoich uczniów. I wyszło im to na dobre. W istocie, wielu moich uczniów to ludzie wysoko wykształceni, w grupie moich wychowanków mam na przykład bardzo dużo adwokatów. Niektórzy wykazywali też talenty aktorskie, jak Mirek, który w Sienkiewiczu brał udział w konkursie oratorskim; pisarskie – jak Aldona, która jest recenzentem muzycznym i ciągle powtarza, że umiejętność pisania i mówienia wyniosła ze szkoły podstawowej. Takie rodzyneczki się zdarzały.
Czy z innymi swoimi klasami kultywuje Pani też takie tradycje spotkań?
– Nie, to jedyna klasa, której od początku wszyscy mi zazdrościli i zazdroszczą do tej pory. Może miałabym podobną klasę, której wychowawstwo objęłam w czwartej klasie. Rodzice tych uczniów byli bardzo zaangażowani, chcieli pomagać i działać, ale w niedługim czasie dostałam propozycję funkcji dyrektora w Szkole Podstawowej nr 47 i zdecydowałam się na to. Tak więc to jest ta jedyna, niepowtarzalna klasa.
Bardzo dziękuję za rozmowę
– Miło mi.
Rozmawiała Urszula Giżyńska