- Gazeta Częstochowska - https://gazetacz.com.pl -

Wspomnień czas. To jedyna, niepowtarzalna klasa

 

Pani Profesor, to dzisiejsze, niezwykłe przecież spotkanie, jest już swoistą tradycją, bowiem od 25 lat, co pięć lat, grupa Pani uczniów się zbiera, aby wspominać młodzieńcze lata. I Pani zawsze na spotkania stara się przybywać. Tak było 25 lat temu, kiedy rozpoczęto tę tradycję, tak jest i teraz…

 – … i udało się nam odtworzyć klimat wspólnoty klasy sprzed 50 lat. Na tych spotkaniach jest mnóstwo śmiechu, wspominek, po prostu dobrze się ze sobą czujemy.  Aktualnie jestem z niektórymi moimi uczniami dość blisko, tak jest z Krzysiem, Joaśką czy Mariolą. Wśród nich jest także mój siostrzeniec, Sławek. Był moim uczniem, choć może to czasem było trudne. W istocie, jestem z nimi na prawie każdej imprezie i spotykam się także w innych okolicznościach. Z radością i sentymentem podkreślam, że te klasowe spotkania ósmoklasistów Szkoły Podstawowej nr 41, to rzecz niespotykana, ale w naszym przypadku to efekt wspaniałych uczniów, którzy wyrośli na świetnych ludzi.

W czym Pani upatruje, że właśnie tak to się udaje spuentować tę przyjaźń?

 – Motorem działania jest Krzysiek (dyrektor Muzeum Monet i medali Jana Pawła II Krzysztof Witkowski – przyp. red.), bo pierwsze spotkanie mieliśmy w restauracji AKWEN, jeśli Pani pamięta, bo wtedy też była. Każde następne spotkanie odbywało się  – dzięki jego pracy i inicjatywie – już tutaj, w Muzeum. To nie tylko promocja tego miejsca, ale budowanie kontaktów i przyjaźni. Jedno z drugim ma ścisły związek.

Co najbardziej zapisało się w Pani pamięci na temat swojej klasy, były to urwisy?

– Właśnie nie, tylko jedna z dziewczyn była trochę obrażalska. Natomiast nie było żadnych problemów wychowawczych, rzucałam hasło i w momencie inicjatywa podjęta, a co za tym idzie działanie. Była w tej klasie córka ówczesnego dyrektora, Pana Bieli. Był to wspaniały dyrektor, ale dyrektorska córka w klasie, to początkowo wydawało mi się trochę stresujące. W sumie – jak się okazało w praktyce – wszystko układało się dobrze. Jestem bardzo energiczna, więc dobry miałam kontakt z dyrektorem, dogadywałam się z nim.

Można powiedzieć, że wychowała Pani elitę, bo niemal wszyscy są na wysokich stanowiskach – przedsiębiorcy, dyrektorzy…

Jestem z wykształcenia polonistką i dużo wymagałam od swoich uczniów. I wyszło im to na dobre. W istocie, wielu moich uczniów to ludzie wysoko wykształceni, w grupie moich wychowanków mam na przykład bardzo dużo adwokatów. Niektórzy wykazywali też talenty aktorskie, jak Mirek, który w Sienkiewiczu brał udział w konkursie oratorskim; pisarskie – jak Aldona, która  jest recenzentem muzycznym i ciągle powtarza, że umiejętność pisania i mówienia wyniosła ze szkoły podstawowej. Takie rodzyneczki się zdarzały.

Czy z innymi swoimi klasami kultywuje Pani też takie tradycje spotkań? 

 – Nie, to jedyna klasa, której od początku wszyscy mi zazdrościli i zazdroszczą do tej pory. Może miałabym podobną klasę, której wychowawstwo objęłam w czwartej klasie. Rodzice tych uczniów byli bardzo zaangażowani, chcieli pomagać i działać, ale  w niedługim czasie dostałam propozycję funkcji dyrektora w Szkole Podstawowej nr 47 i zdecydowałam się na to. Tak więc to jest ta jedyna, niepowtarzalna klasa. 

Bardzo dziękuję za rozmowę

 – Miło mi.

Rozmawiała Urszula Giżyńska

 

Podziel się: