Ksiądz Ryszard Umański, proboszcz parafii p.w. Matki Boskiej Częstochowskiej przy ul. Michałowskiego w Częstochowie miał lecieć na uroczystości obchodów 70-lecia Mordu Katyńskiego w Smoleńsku. Do wyjazdu nakłaniała go jego wielka przyjaciółka Anna Walentynowicz. – Niewykluczone, że gdyby nie zaplanowana trzy miesiące wcześniej pielgrzymka parafialna do Rzymu byłbym pasażerem prezydenckiego samolotu. Pytałem Jana Pawła II przy jego grobie: dlaczego? Na razie nie otrzymałem odpowiedzi – mówi ksiądz Ryszard Umański.
Z księdzem Ryszardem Umańskim rozmawiamy tuż po powrocie z pielgrzymki.
Kiedy poznał Ksiądz Prezydenta Lecha Kaczyńskiego?
– Pana Prezydenta, gdy jeszcze nie pełnił funkcji G często gościłem w Radiu Fiat. Kiedy przyjeżdżał do Częstochowy miałem zaszczyt przeprowadzać z nim wywiady. Późniejsze nasze spotkanie nastąpiło dzięki Ani Walentynowicz, która od 25 lat była moją, bardzo bliską przyjaciółką. Poznałem ją w czasie strajku głodowego w Bieżanowie w Krakowie, który zorganizowała przeciwko procesowi księdza Jerzego Popiełuszki. Tak trzeba nazwać ówczesną rozprawę sądową, bo nie był to proces zabójców księdza Jerzego. Tam sądzono wielkiego kapłana, który dzisiaj będzie wyniesiony na ołtarze. W głodówce uczestniczyłem przez tydzień.
Anna Walentynowicz, to legenda ruchu Solidarności. Jaką była osobą?
– Pani Ani zawsze towarzyszyłem przy większych uroczystościach. Bardzo często spotykaliśmy się i miałem ten zaszczyt, że rok temu w maju, w jej 80. rocznicę urodzin, w obecności wielu polityków, odprawiałem Mszę świętą w Pałacu Prezydenckim. Był tam pan Jarosław Kaczyński, a po nabożeństwie z życzeniami i tortem przyszedł Pan Prezydent Lech Kaczyński. Teraz, w środę, wybieram się do Gdańska na jej pogrzeb…
Panią Anię zawsze podziwiałem. Podczas strajku zauważyłem jak krucha osoba potrafi żyć wielkimi wartościami, ale też byłem świadkiem, jak wiele spraw załatwia ona na kolanach, jak gorliwie się modli. Miała wiele wątpliwości, był to przecież czas niezmiernie trudny, czas reżimu komunistycznego, po stanie wojennym, gdzie w kościele się głodowało, a wokół kościoła była milicja i esbecja. Ania podejmowała samodzielne decyzje, mając świadomość, że wśród głodujących nie wszyscy są prawi. Podejmowała je po długiej, żarliwej modlitwie. Później, gdy była krzywdzona przez wielu polityków widziałem jej tragizm, ale ona się temu nie poddała, ciągle coś chciała robić – konferencje, spotkania. To z nią i z większością, którzy zginęli pod Smoleńskiem, trzy lata temu byliśmy w Uzbekistanie. Otwieraliśmy tam groby dzieci, które zmarły na Syberii w Armii Andersa. Anna Walentynowicz bywała też w Częstochowie, w naszej parafii. Jestem dumny, że ją znałem. Cieszę się, że mogłem się od niej wiele nauczyć. Walki o prawdę, miłości do Ojczyzny i do Kościoła. Mam cenną dla mnie pamiątkę – nasze wspólne zdjęcie. Stoi ono w centralnym miejscu w moim pokoju.
Ostatnio z panią Anię rozmawiałem przez telefon w czwartek, 8 kwietnia. Zachęcała mnie ponownie do wyjazdu do Smoleńska, bo zwolniły się miejsca. Odmówiłem, przepraszając, bo na 9 kwietnia, już trzy miesiące wcześniej, zaplanowałem pielgrzymkę z parafianami do Rzymu.
Jak ksiądz postrzegał Pana Prezydenta? Jakim był on człowiekiem?
– Jako wielkiego patriotę. Kochającego Ojczyznę, kochającego Pana Boga, kochającego wszelkie wartości, z których my powinniśmy być dumni. On nie tylko je głosił, ale je pielęgnował i żył nimi. Sądzę, że pogrzeb Pana Prezydenta był wyrazem wdzięczności Polaków dla niego za te wartości, które przekazywał rodakom. Z drugiej strony myślę, że była to wielka lekcja patriotyzmu. Uczestnicząc w uroczystościach pogrzebowych – skróciliśmy pielgrzymkę, by dotrzeć na pogrzeb do kraju – widząc wybuch wielkiego szacunku i miłości do Pana Prezydenta utwierdziłem się, o czym zawsze byłem przekonany, że warto kochać Ojczyznę, warto dla niej żyć i warto dla niej umierać. I podczas tego smutnego tygodnia widać było, że Polacy kochają Ojczyznę i wartości, dla których żył Prezydent Lech Kaczyński. Ich postawa mocno artykułowała, że krytykują ogromne zakłamanie mediów, które minimalizowały sprawy istotne, i które ciągle oczerniały Prezydenta Kaczyńskiego, szydziły z niego i z Polaków.
Jak zatem, jako kapłan, ocenia Ksiądz postawę Polaków, którzy teraz wykazali tak wielką charyzmę, a wcześniej dali się manipulować nieprzychylnym Prezydentowi mediom?
– Nie chcę oceniać Polaków, którzy dali się wciągać w antypolską grę mediów, bo wątpię, czy oni są Polakami, ale jestem dumny, że jestem Polakiem, że mieszkam w tym kraju, że są tacy Polacy, którzy nie wstydzą się biało-czerwonej flagi i nie wstydzą się swego patriotyzmu.
Jak Ksiądz odczytuje symbol i ogrom tej tragedii narodowej?
– Wszyscy zadajemy sobie to pytanie: dlaczego? I nie wiem, dlaczego. Sadzę, że przyniesie owoc.
Jaki?
– Taki, jaki przeżywaliśmy przez ostatni tydzień. Czyli miłość do Ojczyzny, do Pana Boga i wartości, którymi żył Pan Prezydent.
Co naród powinien robić, by ten owoc dojrzał?
– Trzeba po prostu kochać Polskę. Szanować Ojczyznę, pracować dla niej. Być zawsze gotowym umrzeć dla Polski.
Kochać ją jak swoją matkę. Przecież mówimy na Ojczyznę: Matka. To nie powinny być puste słowa. Ja jestem dumny, że miałem takiego Prezydenta jak Lech Kaczyński, że żyłem w czasach, które dały nam wielkiego Prezydenta. Jestem dumny, że jestem Polakiem i że Polacy potrafią pokazać swoją wielką miłość do Ojczyzny.
Jak Ksiądz wspomina Panią Prezydentową?
– Panią Marię Kaczyńską mniej znałem, ale piękny jest wzór małżeństwa państwa Kaczyńskich, który zapewne w dużej mierze jest zasługą jej osobowości.
Pani Maria była kobietą niezwykle ciepłą, naturalną i bezpośrednią. Bez sztucznych manier i póz, otwartą na ludzi, ich problemy. Bardzo serdeczną.
– Szkoda tylko, że piękność i wartość tego małżeństwa i Pani Marii dostrzeżono poprzez pryzmat śmierci. Wcześniej o niej się nic nie mówiło. To była wspaniała kobieta, kochająca innych. Wszyscy byliśmy wzruszeni, widząc w telewizji naturalność małżeństwa Państwa Kaczyńskich, naturalność ich miłości. Ich ciepłe, kochające gesty, uśmiechy. To takie piękne, tak nam tego brakuje w życiu codziennym. Dlaczego przez tyle lat to było ukrywane? To jest pytanie do dziennikarzy.
Jaka teraz, w obliczu tej tragedii, jest przyszłość Polski?
– Rozmawiamy dzień po pogrzebie i każdy zadaje sobie pytanie, co będzie dalej… ja nawet boję się włączyć wiadomości. Ale ofiara Katynia i Smoleńska da owoce. Jeśli Pan Bóg dopuścił do tej katastrofy, to myślę, że jest plan wobec Polski i da on dobre owoce. Na początku wszyscy jesteśmy zawiedzeni, każdy żyje obecną tragedią. Po śmierci Jana Pawła II chcieliśmy przedłużyć atmosferę, jaka zapanowała w Polsce. Teraz jest podobnie. Ta śmieć jest tragiczna, ale niosąca wielkie nadzieje, że w Polsce wiele zmieni się na lepsze. Żyję tą nadzieją.
Wiem, że tuż przed śmiercią Prezydent za Zasługi dla Polskiego Narodu.
– To dla mnie wielkie wyróżnienie. Metropolita Częstochowski Ksiądz Arcybiskup Stanisław Nowak podpisał nominację, która przyszła z Kancelarii Prezydenta. Wcześniej nawet objęto mnie rutynową procedurą, bo sprawdzał mnie IPN. Ogromnie żałuję, że nie otrzymam tego wyróżnienia z rąk Pana Prezydenta, ale już z samej decyzji jestem dumny.
A jakie przesłanie powinno teraz towarzyszyć Polakom?
– To co już powiedziałem. Warto kochać Polskę i dla niej żyć. Warto dla niej pracować i nawet dla niej umierać.
Dziękuję za rozmowę.
Rozmawiała
URSZULA GIŻYŃSKA