Polska kinematografia cierpi na brak dobrych scenariuszy do seriali komediowych. Z ekranu telewizora wieje po prostu nudą. A tu w sukurs przyszli częstochowscy KOD-wcy i zaserwowali super produkcję komediową, której nie powstydziłaby się nawet grupa Monty Pythona.
A tę ciągle nam fundują różne gremia. Z najnowszych smutnych doniesień jest wykonywana – po cichu i przez zaskoczenie – likwidacja Szpitala Wewnętrznego przy ul. Kopernika w Częstochowie, podległego Ministerstwu Spraw Wewnętrznych. Jednostki wprawdzie niewielkiej, ale dla pacjentów niezwykle istotnej.
Poprzedni rok przyniósł duże zmiany. Społeczeństwo przestawiło dźwignię zdecydowanie na prawo, na uczciwość i prospołeczność, które zaoferowało Prawo i Sprawiedliwość. Polakom w czasie rządów koalicji PO−PSL zabrakło pierwiastka ludzkiego, zwykłej
z nimi solidarności.
97 lat temu, w listopadzie 1918 roku, Polacy – w tym bardzo licznie młodzież – ochotniczo stanęli w obronie swojej Ojczyzny, swojego pięknego miasta Lwowa. I dzielnie walczyli z oddziałami wojsk ukraińskich.
Były prezydent Bronisław Komorowski, kryształowo czysty człowiek – jak stwierdziła premier Ewa Kopacz – sprytnie wykorzystał zarządzenie Szefa Kancelarii z 1996 roku i przedmiotami z pałacu prezydenckiego wyposażył Instytut własnego imienia.
„Ludwiku Dorn i Sabo, nie idźcie tą drogą!” – powiedział swego czasu Aleksander Kwaśniewski i chociaż sam miał upadki i wzloty, to wydaje się, że rada dla pana Dorna była słuszna. Na ile pan Ludwik przyjął sobie do serca rady byłego prezydenta, trudno ocenić. Faktem jest, że wziął się za pisanie bajek dla dzieci.
Tak się składa, że wybory – czy to samorządowe, czy parlamentarne – dzierżących w danym momencie władzę napędzają do zintensyfikowanego działania. I w czasie kampanii wyborczych, w rekordowym tempie i przy błyskach fleszów, władza – a częstochowska w tym bryluje – otwiera nowo wybudowane drogi, mosty, boiska…
Człowiek jest istotą ułomną pod wieloma względami, a obecne czasy wręcz nierozerwalnie powiązane są ze stałą obecnością różnego rodzaju psychologów oraz podobnym ich osobników, aby ratowali nas z wszelkich opresji życiowych. Na szczęście z odsieczą przybywają także „siły postępu”, na czele z Platformą Obywatelską, przyjmując ustawę antyprzemocową.
Z ostatnich wyczynów posła PO Stefana Niesiołowskiego: „Andrzej Duda wygrał na fali nienawiści, to przez tę nienawiść przegrał Bronisław Komorowski” – wykrzykiwał w telewizji. „Nie zasługują, żeby z nimi rozmawiać, prowadząc wściekłą kampanię propagandową. Co znaczy: »Ratujmy maluchy«? To nietakt, żeby w wolnej Polsce tak mówić” – to o Karolinie i Tomaszu Elbanowskich.
Najmłodszy częstochowski radny SLD – Łukasz Wabnic, który jak wieść niesie ma ambicje poselskie, szuka usilnie sposobów na błyśnięcie w mediach. A co jest chwytliwe? Kontrowersyjna wrzuta. I tego Wabnic się ima.
– tymi słowami Księdza Prymasa Stefana Wyszyńskiego szefowa kampanii dr. Andrzeja Dudy – wiceprezes partii Prawo i Sprawiedliwość – Beata Szydło podsumowała batalię o urząd Prezydenta Rzeczypospolitej. Andrzej Duda doskonale znał tę mądrość. W bój szedł z uśmiechem na twarzy i optymizmem. Pod sztandarem: „Bóg, Honor, Ojczyzna”.
Wiadomość o krajowym
wiceprezesostwie Sojuszu
Lewicy Demokratycznej dla
posła Marka Balta nikogo nie
powinna dziwić. Ma bowiem – w
ostatnim czasie – Marek Balt,
dla tegoż Sojuszu –
niepospolite zasługi. To on
przecież doprowadził w –
ubiegłorocznych,
listopadowych – wyborach
samorządowych do
współrządzenia przez SLD w
sejmiku wojewódzkim w
Katowicach, a swego
przyjaciela i podwładnego,
Krzysztofa Matyjaszczyka do
ponownej prezydentury w
Częstochowie.
Mamy ostatnie chwile do drugiej tury wyborów, w których zdecydujemy jaką chcemy Polskę. Musimy odpowiedzieć sobie na pytanie, czy nadal będziemy się godzić na władzę, która zamiast pracować na rzecz swoich rodaków, poprawiać im warunki życia, dawać szansę na rozwój i zapewniać godne życie zajmuje się jedynie sobą, inicjuje afery, niszczy gospodarkę, lekceważy ludzi i ich potrzeby, i wreszcie, z upodobaniem i bezzasadnie – aż do znudzenia – straszy opozycją, po to, by zrzucić na nią odpowiedzialność za katastrofalny stan państwa, a obywatelom robić sieczkę z mózgów.
Człowiek jest istotą ułomną i nie zawsze potrafi, lub niestety nie chce, wyciągnąć właściwych wniosków z przeszłości. To, że i u nas coraz częściej zaczynają pojawiać się głosy na temat niemieckich odszkodowań wojennych, źle wróży na przyszłość. Do tego, że to Grecy wysuwają podobne żądania, wszyscy już przywykli, a nawet częściowo to rozumieją, wszak tonący brzytwy się chwyta. Ale u nas?
10 maja 2015 roku odbędą się wybory na prezydenta naszej Ojczyzny. Nie sposób pominąć krótkiej refleksji na temat kandydatów, którzy ubiegają się o ten zaszczytny urząd. Jest ich spora grupa, ale wybór dla Polaka patrioty jest oczywisty. Postawić trzeba na tego pretendenta, którego wybór gwarantuje, że Polska będzie Polską, że będziemy żyć i mieszkać w wolnym kraju, w poczuciu własnej godności i tożsamości.
2 kwietnia, obchodzimy
dziesiątą rocznicę śmierci
naszego ukochanego Papieża,
św. Jana Pawła II. 10 lat
temu zamarła cała Polska.
Polacy wyszli na ulice, udali
się do kościołów, by oddać
cześć Papieżowi. Wiele
mówiono o Jego przesłaniu, o
tym jak wiele dał całemu
światu. Dzisiaj jest czas na
swoiste podsumowanie i
refleksje nad tym, czy Polacy
tak prawdziwie przyjęli do
swoich serc słowa Jana Pawła
II.
Do tego, że w życiu człowieka
szczęście odgrywa ogromną
rolę, z pewnością nikogo nie
trzeba przekonywać, a
argumentów potwierdzających
te przypuszczenia ciągle
przybywa.
Odrzucone na poprzedniej sesji, przygotowane przez Klub Prawo i Sprawiedliwość, stanowisko w sprawie usunięcia z częstochowskiej przestrzeni publicznej ustrojowych symboli: zbrodniczego, totalitarnego, komunistycznego państwa, jakie są na pomniku ku czci żołnierzy radzieckich na Cmentarzu Kule, tym razem, 15 stycznia br., radni przyjęli. Nie obyło się oczywiście bez przydługawej wymiany zdań, prowadzącej nawet do kuriozalnych spostrzeżeń.
Wybór przewodnicz?cego częstochowskiej Rady Miasta w trzecim już odcinku z cyklu ?Zróbmy sobie dowcip z wyborców?, którego byli?my ?wiadkami 8 grudnia 2014 r., był kontynuacj? wcze?niej rozpoczętej żałosnej ? i wcale, jakby się co niektórym wydawało, nie spektakularnej ? komedii.
W podsumowaniu kampanii, padło stwierdzenie, że kontrkandydat Krzysztofa Matyjaszczyka – Artur Warzocha – był wygodnym przeciwnikiem, ba nawet, że ułatwił zwycięstwo swemu konkurentowi. Trudno zgodzić się z taką analizą, bo Artur Warzocha wręcz przeciwnie był kontrkandydatem bardzo merytorycznym, niezwykle aktywnym i dobrze zorientowanym się w potrzebach częstochowian i Częstochowy. Jego program zakładał szeroki rozwój miasta, dający konkretne rozwiązania wyjścia z zapaści cywilizacyjnej, która dosięgnęła Częstochowę.
No i już po wszystkim… Nie będę politycznie poprawna i choć zwycięzcy należą się gratulacje, częstochowianom raczej wyrazy współczucia. Krótkowzroczność, lenistwo czy po prostu totalny – jak mówiło się kiedyś – tumiwisizm?
Kończący swą kadencję prezydent Krzysztof Matyjaszczyk po raz drugi nie przybył na debatę wyborczą, organizowaną przez Koło Politologów przy Wydziale Nauk Społecznych Akademii im. Jana Długosza w Częstochowie. To rażący przejaw lekceważenia mieszkańców, w tym młodych ludzi. Czyżby też Krzysztof Matyjaszczyk nie miał cywilnej odwagi stanąć twarzą w twarz z kontrkandydatem – Arturem Warzochą?
Wybory samorządowe odbyły się zgodnie z planem. Komisje w pocie czoła zliczały glosy, by jak najszybciej zesłać wyniki. I wszystko poszło na marne, bo system się zawiesił. Wyniki – liczne ręcznie – ciągle nie są udokumentowane. Ponad pół miliarda złotych wydane na instalację i obsługę ponoć super nowoczesnego systemu obliczeniowego wyrzucono w błoto.
Ubiegłoroczna prognoza demograficzna GUS po raz kolejny nie pozostawia złudzeń – systematycznie z roku na rok ubywa mieszkańców naszego miasta. W roku dwutysięcznym Częstochowa liczyła 260 tys. mieszkańców, dziesięć lat później było nas już tylko 238 tys., a prognoza do 2035 roku przewiduje dalszy spadek do poziomu 193 tys. mieszkańców.
Płk. Wacław Krzyżanowski, pierwszy stalinowski prokurator, który w 1946 r. zażądał kary śmierci dla Danuty Siedzikówny „Inki”, 18-letniej sanitariuszki 4. szwadronu odtworzonej na Białostocczyźnie 5 Wileńskiej Brygady AK i 1. szwadronu Brygady działającym na Pomorzu właśnie został pochowany z honorami wojskowymi. Wniosek o asystę w dowództwie garnizonu „Koszalin” złożył Związek Żołnierzy Wojska Polskiego. Ponoć spełniał on warunki formalne, ale niestety – jak stwierdzono w Ministerstwie Obrony Narodowej – zabrakło czujności ze strony dowódcy.