Wojciech Lisiecki, bratanek ppor. Stanisława Lisieckiego „Jaguara” (1908–1946), dowódcy najaktywniejszej jednostki partyzanckiej działającej latem 1946 r. na terenie powiatów częstochowskiego, lublinieckiego i kłobuckiego wziął udział w filmie „Czas Jaguara – Bitwa o Polskę”. Premiera produkcji sfinansowanej przez Ministerstwo Edukacji Narodowej odbyła się 10 lutego br. w częstochowskim Muzeum Monet i Medali Jana Pawła II. Dzisiaj Wojciech Lisiecki opowiada o wojennych losach swojej rodziny.
Jest Pan bratankiem Żołnierza Wyklętego. To zapewne zobowiązanie dla Pana, jako spadkobiercy testamentu człowieka, który do końca walczył o wolną i niezawisłą Polskę.
– Ten testament odziedziczyłem z pokolenia na pokolenie. Jestem bratankiem „Jaguara”, który miał trzech braci: Piotra, Jana oraz Mieczysława, mojego ojca, który także walczył w Armii Krajowej czasie II wojny światowej, także z „Jaguarem”. Czynnym AK-owcem był także drugi brat – Jan.
Pana tato zapisał swoją kartę w historii walk o niepodległość ojczyzny…
– Mój ojciec jako żołnierz Armii Krajowej składał przysięgę przed porucznikiem Józefem Janikiem „Aniołem”. Tato był łącznikiem pomiędzy oddziałem Zakładu Wulkanizacyjnego, a jego podziemiami, przy ul. Warszawskiej w Częstochowie, gdzie była rusznikarnia. Woził z oddziału do rusznikarni zepsutą broń, a potem odbierał naprawioną. Miał wówczas 21 lat (urodził się w 1921 r.). Został jednak namierzony przez niemieckich żandarmów urzędujących we Wręczycy Wielkiej, dlatego uciekł do Częstochowy, gdzie ukrywał się przy ul. św. Kingi. Po latach próbowaliśmy z tatą odszukać ten dom, ale nie udało się, wiele się od lat wojennych zmieniło. Gdy tato się ukrywał, otrzymał „lewe” dokumenty i rozkaz wyjazdu do Warszawy, gdzie walczył w Powstaniu Warszawskim. Walczył siedem dni na odcinku lotniska Okęcie, po kolejnych dwóch dniach został aresztowany przez Niemców i wywieziony do obozu Buchenwald; przebywał tam jako więzień polityczny pod numerem 72 060 i przechodził tam gehennę. Po wyzwoleniu obozu przez Amerykanów wrócił do Polski i nawiązał współpracę z Konspiracyjnym Wojskiem Polskim i „Jaguarem”.
Co tata opowiadał o „Jaguarze”?
– Ojciec zmarł w 2003 r., ale – niestety – niewiele mi opowiedział na temat „Jaguara” i walk z komunistyczną władzą, mimo iż wiedział, że interesuję się tym tematem. Wiedziałem jedynie, że jesteśmy rodziną. W domu był temat zakazany, wszyscy bali się reperkusji, tego, że mogę nieopatrznie coś powiedzieć w szkole czy kolegom. Toteż było dla mnie wielkim zaskoczeniem, kiedy tato w 1996 r. został wezwany na Komisariat Policji we Wręczycy Wielkiej w sprawie „Jaguara”. Poinformował wówczas o miejscu pochowania „Jaguara” i jego żołnierzy, którym był Lasek Jaskrowski. Ekshumacje prowadził IPN i odnalezione szczątki pochowano na cmentarzu we Mstowie i – jak mi wiadomo – także na cmentarzu „Kule” w Częstochowie.
Czy wie Pan coś więcej o współpracy „Jaguara” i „Anioła” z „Warszycem”?
– „Anioł” i „Jaguar” wystawili sobie ,,lewe” dokumenty, jako walczący partyzanci w Gwardii Ludowej, i na tej podstawie aparat rządowy przyjmuje ich w szeregi Milicji Obywatelskiej, gdzie działają na rzecz oddziałów byłych żołnierzy AK i KPW. „Warszyc” ma z nimi kontakt po słynnej akcji odbicia i uwolnienia 57 osób z więzienia Urzędu Bezpieczeństwa Publicznego w Radomsku, w nocy z 19 na 20 kwietnia 1946 r. „Warszyc” potem ucieka do Częstochowy, a następnie przejmują go „Jaguar” z „Aniołem”, zapewniając mu parasol ochronny poprzez załatwienie ochrony i kwatery. Współpraca ,,Jaguara” z ,,Warszycem” nadal trwa. ,,Jaguar” jako zastępca szefa kontrwywiadu por. Kweca w MO pozyskuje informacje o ruchach wojska Korpusu Bezpieczeństwa Wewnętrznego przeciwko byłym żołnierzom AK i żołnierzom KWP i przekazuje je ,,Warszycowi”. Dzięki temu wiele akcji MO nie przynosiło zakładanego efektu, bo uprzedzeni żołnierze AK i KWP mogli uciec. Niestety, niedługo potem, 27 czerwca 1946 r., wskutek zdrady, „Warszyc” zostaje aresztowany przez UB i skazany na śmierć, wyrok wykonano w 1947 r. Natomiast „Jaguar” zginął 26 sierpnia 1946 r.
Czy rodzina znała miejsce pochowania „Jaguara”?
– Nie wiedziała. Jego mama stworzyła „Jaguarowi” symboliczny grób w miejscu pochówku swojego taty. Na pomniku jest wyryte nazwisko „Jaguara” i to, że zginął tragicznie.
Pamiętam historię z babcią, matką „Jaguara”. To były lata siedemdziesiąte, wówczas była ciężka zima i babcia mieszkała sama, w ciężkich warunkach, w Długim Kącie, w gnieździe rodzinnym „Jaguara”. Wtedy tata wziął babcię do Wręczycy. W tym czasie moja mama została zatrudniona w pracy chałupniczej, gdzie była maszyna, na której robiło się gwoździe do walizek. Często jej pomagałem, siadałem na maszynie i śpiewałem piosenki, a jedną z nich była „Uwaga, chłopcy, Jaguar idzie”. Gdy babcia to usłyszała, powiedziała: „Chłopak, nie śpiewaj przy mnie tej piosenki”. Dopiero później dotarło do mnie w jakim bólu żyła przez lata po utracie syna. A przecież ta pieśń była często śpiewana podczas wakacji, kiedy do Długiego Kąta zjeżdżała się rodzina. Podczas przyjęć w ogrodzie były puszczane pieśni żołnierskie, a „Uwaga chłopcy, Jaguar idzie” leciała bez przerwy.
Jak Pan odebrał zaproszenie do udziału w filmie o „Jaguarze”?
– Z reżyserem Krzysztofem Walaszczykiem współpracowałem od dawna. Rozmowy o filmie trwały już trzy lata przed otrzymaniem sfinansowania z Ministerstwa Edukacji Narodowej. Pan Krzysztof zaprosił mnie do udziału w tej produkcji, przygotowywał podając między innymi tematy rozmowy.
Jaka jest Pańska ocena walorów edukacyjnych filmu?
– Film jest testamentem Armii Krajowej i żołnierzy, którzy nie złożyli broni i walczyli dalej z panującym już w Polsce komunistycznym terrorem. To przekaz skierowany do młodzieży, mówiący o patriotyzmie, odwadze i służbie do końca życia. To przekaz o prawdzie, o tym, że nie wolno zapominać o tych, co poświęcili swoje życie na ołtarzu Ojczyny, którzy nie godzili się na kolejną okupację Związku Radzieckiego, dla których wolność i suwerenność Polski były wartościami nadrzędnymi. Dlatego trzeba odkopywać pamięć o tych bohaterskich żołnierzach, wyciągać prawdę historyczną.
„Jaguar” i jego żołnierze zginęli, oddając życie na ołtarzu wolności za Polskę. Dlatego apeluję do wychowawców, dzieci i młodzieży, aby czcili pamięć Żołnierzy Wyklętych, w dniu Narodowego Święta Żołnierzy Wyklętych, dzisiaj nazywanych „Niezłomnymi” – 1 marca, ale także przy okazji innych narodowych świąt. Aby pod ich pomnikami i tablicami pamięci oraz na grobach na cmentarzach zapalili znicze i zmówili modlitwę w ich intencji.
Dziękuję za rozmowę
URSZULA GIŻYŃSKA
Mieczysław Lisiecki urodził się 24 maja 1921 r. w Długim Kącie. Mieszkał w Gminie Wręczyca Wielka. Jako żołnierz Armii Krajowej i podziemia walczył pod pseudonimem „Zimny”. Do AK wstąpił 1 marca 1942 r., w tym dniu złożył też przysięgę żołnierską.
Brał udział w akcjach: „Kopalnia” – zdobycie kasy kopalni w Dźbowie, pieniądze przeznaczono na zakup broni; „Zollumb” – zdobycie rakiet i rakietnic na posterunku strony granicznej w Wielkim Borze; „Pociąg” – zdobycie broni i amunicji z zatrzymanego przez oddział pociągu jadącego z bronią na wschód. Uczestniczył w transporcie broni do reperacji i przeróbek w warsztacie z rusznikarskim w Częstochowie Aniołów. Kierownikiem i dowódcą akcji był każdorazowo Józef Janik pseudonim „Anioł”. W końcu lipca 1944 r. z powodu „spalenia” został wydelegowany z rozkazem do dowództwa AK w Imielinku. Otrzymał nowe, „lewe” papiery i fałszywy dowód/kenkartę i został wcielony do oddziału AK w Imielniku. Brał czynny udział w Powstaniu Warszawskim na odcinku Imielinek-Służewiec, pod dowództwem Magdziarza. 8 sierpnia 1944 r. dostał się do niemieckiej niewoli i został przewieziony do obozu koncentracyjnego w Buchenwaldzie, gdzie był maltretowany i dokonywano na nim doświadczeń pseudomedycznych – wstrzykiwano mu zastrzyki z substancjami, po których tracił przytomność kilka razy dziennie. W obozie nadano mu tam numer 72 060 i skierowano do prac fizycznych w kopalni soli. Tam pracował do wyzwolenia przez wojsko amerykańskie 9 maja 1945 r. Z objawami nieznanej choroby został skierowany do szpitala w Kajten, gdzie odzyskał zdrowie. Wrócił do kraju – najpierw do Międzylesia, potem do domu w Długim Kącie. W tym czasie nawiązał współpracę z KWP i „Jaguarem”. W 1946 r. podjął pracę w PKS jako kontroler, od 1948 do 1950 r. pracował w PZM w Herbach Starych, w charakterze brygadzisty. W 1950 r. rozpoczął pracę w zakładzie Przemysłu Mięsnego w Tarnowskich Górach, potem do 1957 r. pracował w masarni w Grodzisku, a następnie w Blachowni do 1961 r. W latach 1961–1963 pracował w Przedsiębiorstwie Budowy Kopalń w Częstochowie. Od 1963 r. był na rencie inwalidzkiej. Zmarł w 2003 r.
3 komentarzy
Pani Redaktor bardzo ciekawy tekst. W Muzeum widać dużo się dzieje.
Ciekawy artykuł.
O! Sporo ciekawostek.