Wizyta z nutą wspomnień


Mosze Hoffman, syn ocalałych z zagłady Hayi i Lewiego, przyleciał do Polski, by całej swojej rodzinie pokazać dom przy ul. Komornickiej w Częstochowie, gdzie rodzina Konarskich ukrywała jego rodziców podczas wojny.

Historia domu wiąże się z okupacyjnymi losami siedmiorga Żydów zbiegłych z zakładu pracy przymusowej Hassag, których uratował Edward Konarski z żoną Wandą i siostrą Władysławą Mermer. Młodych uciekinierów ukrywali przez 22 miesiące, aż cała grupa doczekała końca wojny. Jedna z ocalonych – Haya Hoffman – swoją relację przekazała Instytutowi Yad Vashem, który pośmiertnie przyznał rodzinie Konarskich medale “Sprawiedliwy Wśród Narodów Świata”.

Rodzina z Mirowa pomogła na tyle, na ile dało się w obliczu strasznego zagrożenia. Mosze Hoffman, opowiadając w środę o swoich rodzicach, pokazywał zdjęcia osób i miejsc związanych z tą historią. Część rodziny Hoffmanów poprosiła o drabinę, żeby zobaczyć strych domu przy Komornickiej.

Dom przy Komornickiej – po niedawnej śmierci córki Sprawiedliwych Wśród Narodów Świata – nie jest obecnie zamieszkany. Wejście na posesję umożliwili dalsi krewni rodziny.

Szukający ratunku Żydzi zostali przyjęci przez Konarskich i Władysławę Mermer w Mirowie, wówczas podczęstochowskiej wsi. Uciekinierzy przez długie, okupacyjne miesiące nie opuszczali niskiego pomieszczenia pod dachem. Końca wojny i wolności doczekali: wspomniana Haya Hoffman, jej mąż Lewi, David i Rachela Szlezinger, Leon i Stefa Jurista, Mosze Leideman.

Jak czytamy we fragmencie relacji ocalałych z tamtego tragicznego okresu: Każdego wieczoru Edek przynosił nam miskę zupy oraz nieco chleba, a także opróżniał nasze wiadro toaletowe. Podczas pierwszych kilku dni zaopatrzył nas w koce, zakupione za niewielką sumę pieniędzy, którą mogliśmy mu dać. Dbał o to, aby produkty spożywcze kupować cały czas w różnych wioskach, aby nie wzbudzać podejrzeń. Na strychu było tłoczno, ciemno i zimno. Nie było tam prawdziwej wentylacji i leżeliśmy na słomianych siennikach, które znajdowały się na miejscu. Po kilku miesiącach przeniósł nas na strych Mermerki Konarskiej, swojej siostry. Był to większy kamienny dom, który miał lepszą wentylację z dwoma małymi otworami. Leżeliśmy na brzuchu, aby pod kątem widzieć ulicę poniżej, widoczną przez drzewa. Nie mogliśmy wstać. Edek opiekował się nami, a jego siostra pomagała mu z narażeniem życia. (…)


Źródło UMCz  fot.Łukasz Kolewiński (UM)

Podziel się:

1 komentarz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *