Szesnasty dzień stycznia 1945 r. Przy silnym mrozie rosyjskie czołgi zbliżają się od północnego wschodu do Częstochowy. Między Zawadą a Mstowem mają do pokonania wykopany w poprzek szosy rów przeciwczołgowy, a następnie okopy strzeleckie okalające gniazdo niedokończonych, betonowych bunkrów ulokowanych na szczycie wzgórza Chrapoń (309 m npm). Drogowa przeszkoda zostaje błyskawicznie stratowana przez dwa obracające się na głębokim wykopie T-34 i po chwili następne czołgi mogą się już zbliżać do Mstowa. Po drodze strzelają jak do kaczek do uciekających ze strzeleckich rowów i bunkrów, ubranych w białe kombinezony Niemców.
Tradycyjny Dzień Zaduszny – dzień pamięci o naszych zmarłych celebruję na cmentarzu św. Rocha, zatrzymując się w refleksyjnym skupieniu, przy grobach znanych i bliskich mi postaci, i nie tylko.
Godnym i chwalebnym jest również, aby w tym świątecznym dniu pamięci o spoczywających w cieniu ręki naszego Stwórcy, dostrzec groby opuszczone, chylące się ku ruinie, a zasługujące na ocalenie dla pokrzepienia serc i ducha następnych pokoleń Ojczyzny.
Przedstawiając w odcinku nr. 148 mogiłę partyzantów Gwardii Ludowej – jaką odnalazłem na cmentarzu w Borownie – podałem, że jest to jedyny ślad po tej oganizacji, na jaki natrafiłem w regionie. Tymczasem, dopracowując w końcu września trasę wycieczki rowerowej po Ziemi Szczekocińskiej, znalazłem się w miejscowości Psary (gm. Secemin), leżącej na północno-wschodnim skraju byłego województwa częstochowskiego. Tutaj zostałem zaskoczony betonową tablicą ustawioną w roku 1969 w ogrodzeniu miescowej szkoły podstawowej (na zdjęciu). Zwieńczona białym orłem posiada dość długie i trudno czytelne przesłanie następującej treści: “Dla upamiętnienia miejsca w którym 26 styczna 1944 spotkali się przedstawiciele Komitetu Okręgowego Częstochowa i Komitetu Powiatowego Batalionów Chłopskich celem podpisania wspópracy GL i BCh we Włoszczowej. Na obradujących napadła żandarmeria niemiecka, w wyniku czego zginęły 3 osoby”.
Kiedy Jan Jaworski przed prawie 30. laty opuszczał Polskę, w najśmielszych snach nie przypuszczał, że powróci z dalekiego Chicago tu na Świętą Górę, do stolicy duchowej Polski, do Sanktuarium Jasnogórskiego, po honor i godność najwyższej próby.
Jan Jaworski otrzymał od stróżów Matki Bożej – Paulinów honor najwyższego zaufania i najwyższy zaszczyt – przyjęto go do Konfraterni Zakonu. Stanął w historycznym szeregu najznamienitszych Polaków. Swój ród wywodzi z twardej, trudnej i wiernej ziemi polskiej, Ziemi Tarnowskiej. Godnej, acz ubogiej. Stąd, przez stulecia, z biedy i zgryzoty wiele rodzin emigrowało za Wielką Wodę do Ameryki. Ale z Polska i Matką Boską Jasnogórską w sercu. Od dzieciństwa szukał odpowiedzi, dlaczego tak musiało być. Pytał najbliższych, m.in. jego wuja profesora księdza infułata Eugeniusza Florkowskiego , profesora Karola Wojtyły w czasie tajnego nauczania w okresie okupacji, długoletniego rektora krakowskiego Seminarium Duchownego. Od lat najmłodszych był ministrantem w Dąbrowie Tarnowskiej. Kiedy dziś pytam go o związki z Kościołem i Ojczyzną, odpowiada po prostu: “może to zabrzmi patetycznie, ale kocham Kościół, kocham Polskę i tym dwom Majestatom poświęciłem swoje życie i nadal je poświęcam”.
W kilku wcześniejszych odcinkach tego cyklu przedstawiłem “ślady” po dwóch wspaniałych partyzantach, jacy walczyli w naszym regionie. Byli nimi: kapitan Jerzy Kurpiński ps. “Ponury” i major Mieczysław Tarchalski ps. “Marcin”. Należy jeszcze utrwalić sylwetkę trzeciego, jakim był pedagog i oficer Wojska Polskiego Stanisław Sojczyński ps. “Warszyc”.
W parafii p.w. św. Józefa, przy ul. Okrzei, dobiegają końca prace nad niezwykłą dzwonnicą, budowaną na wzór słynnej wieży w Pizie. Uroczystego poświęcenia budowli dokona 16 października arcybiskup metropolita częstochowski Stanisław Nowak.
Parafii od dawna potrzebna była nowa dzwonnica. Stara – drewniana – nie nadawała się już do użytku. Czas i szkodniki zrobiły swoje – drewniane bele zmurszały i przegniły. Kościelny, w obawie przed zawalaniem, używał tylko najmniejszego dzwonu – sygnaturki.
Od września do października w Zespole Szkolno-Przedszkolnym w Aleksandrii można było oglądać wystawę pt. “XXV lat pontyfikatu Jana Pawła II 1978 – 2003”. Ekspozycja zawiera pamiątki związane z działalnością Ojca Św. i jego podróżami.
– Rozpocznijmy naszą rozmowę od przybliżenia czytelnikom “Gazety Częstochowskiej ważniejszych wydarzeń z dziejów zamku w Lublińcu.
– Powstanie zamku datuje się na okres około połowy XIII wieku. Służył wtedy jako obronna siedziba książąt górnośląskich. Następnie często zmieniał właścicieli, m. in. był w posiadaniu rodu Kochcickich, Cellarych, Garnierów, a także Franciszka Grotowskiego – przedstawiciela polskiej szlachty śląskiej. Niemalże każdy z nich dokonywał przebudowań zamku. Warto też wspomnieć o kilku ważnych i ciekawych epizodach związanych z zabytkiem. Otóż prawdopodobnie w roku 1655, podczas “potopu szwedzkiego”, na zamku znalazł schronienie cudowny obraz Matki Boskiej Częstochowskiej, który przewozili ojcowie paulini do Głogówka. W latach 1849-1879 mieścił się na zamku Sąd Powiatowy, a później do 1892 roku – Okręgowy. W 1892 roku obiekt został wykupiony przez Rejencję Opolską i przeznaczony na szpital dla umysłowo chorych. W 1960 roku zamek został wpisany do Państwowego Rejestru Zabytków ze względu na wielką wartość historyczną i kulturową. A od połowy lat 70. obiekt stoi pusty i niszczeje. W ubiegłym roku miasto stało się pełnoprawnym właścicielem zabytku.
7 lutego 1928 r. Prezydent RP Ignacy Mościcki i Prezes Rady Ministrów Józef Piłsudski podpisali Ustawę o rozpoczęciu budowy “pierwszorzędnej normalnotorowej kolei użytku publicznego od stacji kolejowej Herby przez Zduńską Wolę do stacji kolejowej Inowrocław, ogólnej długości około 255 km”. Wcześniej, bo 23 czerwca 1925 r. Prezydent RP Stanisław Wojciechowski i Prezes Rady Ministrów Wojciech Grabski podpisali Ustawę o budowie takiej samej kolei lecz na trasie: Kalety – Herby – Wieluń – Podzamcze (k. Wieruszowa), która już rok póżniej została oddana do użytku. W ten sposób węgiel z kopalni polskiego Śląska mógł być wywożony do portu w Gdyni (przez Wielkopolskę) z pominięciem tranzytu przez terytorium niemieckie. Jednak dopiero budowa kolei z Herbów do Inowrocławia usprawniła transport węgla do Gdyni, bowiem pociągi jechały od razu na północ kraju.
Parafia położona jest w pobliżu Gidel i Świętej Anny. Przez jej teren przebiega jeden z najbardziej uczęszczanych szlaków pielgrzymkowych na Jasną Górę. Jubileusz parafii w Garnku, to znakomita okazja, aby poznać bliżej jej historię.
1895 rok. Garnek zakupuje światowej sławy śpiewak operowy Edward Reszke. (Edward Reszke zadebiutował 22 kwietnia 1876 roku w paryskiej premierze “Aidy”. W następnych latach występował (często z bratem Janem i siostrą Józefiną – również śpiewakami operowymi) w najsłynniejszych operach świata: w Mediolanie, La Scali, Królewskiej Operze Covent Garden w Londynie, w Turynie, Trieście, Lizbonie oraz nowojorskiej Metropolitan Opera. Reszke przeszedł do historii jako jeden z najznakomitszych śpiewaków – basistów. Przez wiele sezonów był jednym z filarów zespołu Opery Paryskiej, a następnie Metropolitan Opera. Pozostawił trzy płytowe nagrania dokonane w roku 1903 dla amerykańskiej firmy Columbia.)
1903 rok. Edward osiada w Garnku. Buduje obszerny dwór, porządkuje park, prowadzi tzw. ochronkę dla dzieci pracowników majątku (budynek ten stoi do dziś, jest to ostatnia pamiątka po majątku Reszke).
W noc sylwestrową 31 grudnia 1943 r. powołana została przez Polską Partię Robotniczą Krajowa Rada Narodowa – proradziecka struktura polityczna, stanowiąca przeciwwagę dla istniejącego już Podziemnego Państwa Polskiego, kierowanego przez rząd RP na uchodźstwie z siedzibą w Londynie.
Kilka tygodni temu wspominałem w odcinkach 135 i 136 sylwetkę leśnika i żołnierza Armii Krajowej por. Mieczysława Tarchalskiego ps. “Marcin”. Poszukując ostatnio dalszych “śladów wojennych”, penetrowałem na rowerze lasy na wschód od Secemina – znajdujące się na samym, północno-wschodnim pograniczu byłego województwa częstochowskiego. Oprócz odszukania zupełnie anonimowej mogiły leśnej (zdj.1) natrafiłem na dwa pomniki partyzanckie.
W odcinku 140. tego cyklu wspomniałem o oddziale partyzanckim “Grunwald” działającym w obwodzie Radomsko AK, którym dowodził porucznik “Andrzej” – Florian Budniak. Otóż jego zastępcą był wtedy podporucznik “Alm” – Józef Kasza-Kowalski. Na przełomie lat 1943/44 oficer ten kierował kilku akcjami dywersyjnymi, jak np. w dniu 15 grudnia wykonanie wyroku śmierci na komendancie żandarmerii w Gidlach Georgu Schwarzmeierze, przy którym znaleziono listę 295 osób przewidzianych do aresztowania. Najgłośniejszą był jednak atak na kolumnę Wermachtu przemieszczającą się szosą między Karczewicami a Garnkiem (gm. Kłomnice). Stało się to 17 czerwca 1944 r., po tym jak Niemcy spalili modrzewiowy kościół w Garnku (13 maja). W płonącej, zabytkowej świątyni zginął wówczas proboszcz 40-letni Józef Bartecki, którego Niemcy zastrzelili, gdy próbował ratować monstrancję z tabernakulum. Jego mogiła z odnowionym niedawno nagrobkiem znajduje się na miejscowym cmentarzu (na zdjęciu).
15 lipca br., zmarł nasz wieloletni stały współpracownik, Pan Roman Winiarek. Musiał minąć pewien czas, abyśmy oswoili się z Jego nieobecnością. Abyśmy przyzwyczaili się do tego, że Pan Roman już nigdy nie przyjdzie do nas, jak każdego tygodnia, nie przyniesie swojego materiału, nie skomentuje ostatniego numeru “Gazety”, nie pożartuje z nami, nie opowie już żadnego kawału. Chcemy więc przybliżyć Czytelnikom postać naszego Autora, zacnego człowieka i żarliwego patrioty. Pan Roman w pełni zasłużył sobie na to, aby pamięć o Nim trwała.
W zabytkowej kwaterze wojennej na cmentarzu w Maluszynie (gdzie spoczywają polegli żołnierze w czasach I i II wojny światowej) mamy też pojedyńczą mogiłę partyzanta Ryszarda Kowalskiego ps. “Topór”, kóry poległ 24 maja 1944 r.
wieś, siedziba gminy w pow. częstochowskim. W źródłach średniowiecznych wymieniana: 1262 r. Mitanou, a w 1426 r. Mikanow, co świadczy, iż pierwotnie nosiła nazwę Mytanów (od mitać – plątać). Dawniej była to wieś książęca, którą książę krakowski Bolesław Wstydliwy w 1260 r. nadał klasztorowi klarysek w Zawichoście, a następnie w Krakowie. Nadanie to związane było z działalnością siostry księżnej Salomei, która po śmierci męża Kolomana węgierskiego (1241) wstąpiła do zakonu klarysek w Zawichoście (od 1693 r. oficjalnie uznawana za błogosławioną w polskim Kościele katolickim). Klaryski otoczyły opieka kościół parafialny, ale wieś przekazywały stale w dzierżawę. Opis parafii mykanowskiej znalazł się w “Liber beneficjorum” Jana Łaskiego z 1521 r. Od 1626 r. parafia posiadała filię w Cykarzewie.
Edward Gołdy żołnierz Armii Krajowej. Żołnierz Polskiej Armii Powstańczej od 1945 roku. Męczennik ubeckich cel śmierci. Ofiara więzienia. Człowiek fizycznie zniszczony. Poniżany, tropiony, szykanowany przez ludową władzę w PRL. Skazany przez nich na cywilną śmierć. To jest życiorys na bardzo polski film. O człowieku upartym, nieugiętym, rozmiłowanym w prawdzie i Ojczyźnie. O człowieku, który przetrwał.
Na wielu starych cmentarzach można natrafić na wojenne mogiły, których anonimowe inskrypcje nie pozwalają już na odtworzenie przebiegu partyzanckich walk z okupantem. Tak jest np. z grobem na cmentarzu w Szczekocinach, gdzie napis podaje tylko, iż spoczywa tutaj Nieznany Partyzant (na zdjęciu). Na drugim zdjęciu mamy zbiorowy grób żołnierzy AK, których pochowano na cmentarzu w Dąbrowie Zielonej. Tutaj inskrypcja wymienia kilkanaście nazwisk partyzantów poległych w rejonie Brzozówki w dniu 9 września 1944 r.
Ówczesne kadry rządowe masowo zasilał element przestępczy, często wtyki Gestapo w czasie okupacji niemieckiej. Tak się rodziła przyszła elita komunistycznej władzy w Polsce. – Z takich ludzi wyrastali późniejsi “dobrzy”, “sprawni” i “zaufani” towarzysze – konstatuje pan Edward Gołdy.
W pażdzierniku 1939 roku powstaje w okupowanej Polsce konspiracyjna Narodowa Organizacja Wojskowa (NOW), którą powołało do życia przedwojenne Stronnictwo Narodowe.
Poszukując cmentarnych mogił przekazujących okruchy wojennych zdarzeń, łatwo od niedawna znaleść taki ślad na cmentarzu w Rędzinach. Dlatego od niedawna, bo w dniu 9 listopada ub. r. odbyła się na nim skromna, lecz podniosła uroczystość odsłonięcia nowej płyty nagrobnej na mogile kpt. Stanisława Wiznera ps. “Huragan”, który w dniu 28 marca 1942 został zastrzelony przez Niemców w Rędzinach.
W odcinku 134. wspomniałem o poruczniku Stanisławie Bączyńskim, który w sierpniu 1944 r. przejął dowództwo nad leśnym oddziałem AK po Jerzym Kurpińskim ps. “Ponury”. Idąc główną aleją cmentarza w Poczesnej, można łatwo wypatrzyć – po prawej stronie – mogiłę rodziny Bączyńskich (na zdjęciu), w której na początku 1996 roku pochowano – jak podaje inskrypcja: “żołnierza szarych szeregów i A.K. odznaczonego srebrnym krzyżem z rozetą i mieczami za zasługi dla ZHP i AK”, czyli partyzanta o pseudonimie “Bas” i wspaniałego wykładowcę akademickiego, którego sylwetkę chcę teraz przybliżyć.
Wspomnienie o majorze Marcinie Tarchalskim ps. “Marcin” doprowadziłem w poprzednim odcinku do sytuacji, gdy w r. 1944 został dowódcą 500-osobowego Batalionu Armii Krajowej “Las”.
Antoniego Jankowskiego spotkałem na cmentarzu Kule w Częstochowie. Stał przy Mogile Polskiego Męczeństwa na Wschodzie, Sybiraków i Kresowiaków. Przy polskim kurhanie bólu, cierpienia, pamięci. Wraca tu, do Syberii utraconego dzieciństwa. W Częstochowie z tej polskiej gwardii syberyjsko-kresowej mieszka i żyje jeszcze około 300 osób. Są to ci, którzy przeżyli dramat syberyjskiej zsyłki jako dzieci. Dziś są ostatnimi strażnikami pamięci tamtej zbrodni sowieckiej na narodzie polskim. Pamięci o ich dziadach.