31 marca 2023 w godzinach wieczornych odbył się przedpremierowy spektakl komediowy „Kariera Nikodema Dyzmy” w częstochowskim Teatrze im. A. Mickiewicza w reżyserii Gabriela Gietzky’ego. Sztuka w dwóch aktach spotkała się z ogromnym zainteresowaniem, bilety na spektakle w pierwszy weekend kwietnia wykupione zostały z wyprzedzeniem. Niemal wszystkie miejsca siedzące były tego wieczoru zajęte.
Satyryczna powieść sprzed niemal 100 lat, dotykająca elit politycznych II Rzeczpospolitej autorstwa Tadeusza Dołęgi-Mostowicza wcześniej doczekała się dwóch adaptacji: serialowej z 1980 z niezapomnianą tytułową rolą Romana Wilhelmiego oraz uwspółcześnionej kinowej „Kariery Nikosia Dyzmy” z Cezarym Pazurą z roku 2002. Inne jego powieści już przed wojną miały aż osiem adaptacji na dużym ekranie.
Akcja dzieła dotyczy zaskakujących, komicznych i pełnych zwrotów losów niewykształconego człowieka z prowincji, który przyjechał do Warszawy w poszukiwaniu lepiej płatnego zajęcia. Nie udaje mu się to i zaczyna zalegać z czynszem za wynajmowany lokal oraz głodować. Przypadkiem znajduje na ulicy zaproszenie na bankiet dla sfer rządowych. Udaje się tam z myślą, aby porządnie się najeść, zanim się zorientują że nie powinien się tam znaleźć i wyrzucą za drzwi. Gdy polityk sprawujący trzy ważne funkcje w państwie niechcący wytrąca mu talerzyk z jedzeniem, Dyzma w sposób nieskrępowany go zrugał. To z kolei spodobało się innym uczestnikom, którzy byli mocno nieprzychylni zruganemu. – Terkowski głupstwo, sałaty szkoda – skomentował zajście po swojemu Dyzma. Jego zachowanie mylnie ocenione zostało jako przejaw odwagi, a komentarz jako złośliwy przejaw nieprzeciętnej inteligencji. Od tej pory zyskał dostęp do sfer rządowych, nawiązane znajomości i pozyskana sympatia pozwoliły mu na „załatwianie” różnych interesów nieuczciwym biznesmenom za pewną gratyfikacją finansową. Krąg wpływowych znajomych zaczął się poszerzać, możliwości zarobkowania, zarówno legalnego (na wysokich stanowiskach państwowych – pomimo braku odpowiednich kompetencji), jak i nielegalnego, też, z czego bohater skwapliwie korzysta. Początkowo jego „polityka” jest krótkofalowa, ponieważ obawia się że szybko zostanie zdemaskowany. Obawy okazują się przesadzone, jako że nowi znajomi tworzą w swoich głowach o nim pewne wyobrażenia, w które zaczynają coraz mocniej wierzyć, a w końcu samemu Dyzmie też się to w jakimś stopniu udziela. Znamienne, że jedyny człowiek, który „nie dał się nabrać” jest uważany za chorego psychicznie, stąd nikt nie daje mu wiary. Postać Dyzmy w spektaklu jest dynamiczna, dochodzi w nim do stopniowej przemiany. Nie zdradzę więcej aby nie psuć wrażenia zachęconym do obejrzenia sztuki.
Każda adaptacja jest dla twórcy wyzwaniem ponieważ każda dziedzina sztuki ma swoje ograniczenia. O ile książkę czytelnik może czytać w swoim tempie i wynikającym z tego czasie, o tyle wersja filmowa (jeżeli nie jest to serial) czy teatralna nie może trwać dłużej niż umowne kilka godzin w trakcie których możliwe jest utrzymanie percepcji widza. Faktem tym tłumaczyć należy, iż autor opisywanej adaptacji, Radosław Paczocha, zaczerpnął z pierwowzoru same główne wątki. Fabuła została nieco uwspółcześniona, ponieważ zdaniem Autora, jak również reżysera i niektórych innych osób zaangażowanych w realizację, temat „Dyzmy” od czasu ukazania się powieści nie stracił na aktualności. Z jednej strony uwspółcześnienie polegało na wykorzystaniu znanych cytatów różnych polskich polityków począwszy od lat 90. ubiegłego wieku (np. „tylko krowa nie zmienia poglądów”), z drugiej strony współczesne słownictwo, łącznie z wulgaryzmami. Określenie „ministrą” przedstawicielki płci pięknej odpowiadającej za resort rolnictwa też nie ma długiej historii. Niemało aluzji i kwestii-cytatów zrozumiałych jest dla osób bacznie śledzących wydarzenia na naszej scenie politycznej, młodsi widzowie nie wszystkie „wyłapią”, ale nie przeszkodzi im to zapewne dobrze się na widowni bawić. Można zastanawiać się czy zjawisko „dyzmizmu”, czyli karier opartych na podobnych podstawach, istniało już wcześniej niż książka Dołęgi-Mostowicza, który zjawisko to obnażył i wyeksponował, nie unikając może (celowo) pewnej przesady. Zapewne tak, i być może w innych krajach w większym stopniu niż w Polsce, ale to już temat dla badaczy.
Dość rażący jawi się wątek traktowania przez pokazaną klasę polityczną Polski jako „dojnej krowy”, z której czerpie się jedynie zyski nie myśląc dalekowzrocznie, że jest ona dobrem wspólnym wszystkich obywateli. Za Ojczyznę można jedynie szyderczo wznieść toast wódką. O ile autor pierwowzoru czy adaptacji ma prawo do przesady, zwłaszcza w celu wywołania zamierzonego efektu, o tyle nie można ulegać złudzeniu, jakoby większość polityków miała aż tak naganne podejście. Skoro jednak przedstawienie budzi czasem dość skrajne emocje, to znaczy że gra aktorska prowadzona jest na co najmniej należytym poziomie.
Charakterystyczną cechą przedstawienia jest minimalizm w zastosowaniu rekwizytów – fotel, krzesło, słuchawka telefoniczna, pieniądze, dokumenty, gazeta… Nie występują żadne inne meble czy elementy wystroju wnętrz. Kostiumy aktorów najczęściej stylizowane na lata 30. XX w. niekiedy ze współczesnymi „dodatkami” (kalosze). Grający główną rolę Adam Hutyra w odróżnieniu od odtwórców pozostałych ról musiał przyswoić bardzo dużo tekstu do swoich kwestii. Można z przymrużeniem oka powiedzieć, że napracował się podwójnie, ponieważ grał rolę człowieka, który z kolei też wcielał się w różne role w zależności od sytuacji. W pozostałych rolach występują: Marta Honzatko, Sylwia Oksiuta-Warmus, Antoni Rot, Bartosz Kopeć, Małgorzata Marciniak, Iwona Chołuj, Maciej Półtorak, Robert Rutkowski, Waldemar Cudzik. Aktorzy nie występujący w danej scenie nie znikają za kulisami, ale przechadzają się lub tańczą w tle. Niektóre wątki inaczej się kończą niż w pierwowzorze, niekiedy pozostawiając pewne niedomówienie sprzyjające własnej interpretacji. Trud aktorów publiczność nagrodziła głośną owacją na stojąco.
Maciej Świerzy
2 komentarzy
Oooo świetne wydarzenie się zapowiada.
Super