MIEJSC BRAK


– Mieszkam w Mykanowie, a to przecież kawałek drogi do Częstochowy, w związku z tym przyjeżdżam raczej rzadko i tylko wówczas, gdy naprawdę muszę. Nie wiem, czy Redakcja “Gazety Częstochowskiej” uzna to za temat wart uwagi, ale jako mieszkanka tego regionu chciałabym zaprotestować przeciwko bezmyślności urzędników – mówi Krystyna Grądzka – Klabisz z Mykanowa. Oczywiście, że wszystkie problemy mieszkańców regionu częstochowskiego interesują naszą redakcję. Sprawę parkingów, z którą zwróciła się do nas stała czytelniczka “Częstochowskiej” postaramy się zbadać.

– Mieszkam w Mykanowie, a to przecież kawałek drogi do Częstochowy, w związku z tym przyjeżdżam raczej rzadko i tylko wówczas, gdy naprawdę muszę. Nie wiem, czy Redakcja “Gazety Częstochowskiej” uzna to za temat wart uwagi, ale jako mieszkanka tego regionu chciałabym zaprotestować przeciwko bezmyślności urzędników – mówi Krystyna Grądzka – Klabisz z Mykanowa. Oczywiście, że wszystkie problemy mieszkańców regionu częstochowskiego interesują naszą redakcję. Sprawę parkingów, z którą zwróciła się do nas stała czytelniczka “Częstochowskiej” postaramy się zbadać.
– Nie ja jedna wyzywam za każdym razem, gdy przyjdzie mi coś załatwić, w którymś z urzędów w Częstochowie. Nie ma gdzie zaparkować i jakoś żadnego urzędnika odpowiedzialnego za taki stan rzeczy to nie wzrusza. Przy Starostwie Powiatowym na ulicy Sobieskiego nie stworzono ani jednego miejsca parkingowego. Jest wprawdzie wolny plac z tyłu budynku, ale należy do właściciela prywatnego, a on sobie nie życzy, by petenci urzędu zajmowali mu plac swoimi pojazdami. Podobnie sprawa się ma z byłym Urzędem Wojewódzkim. Najgorzej jest jednak przed Urzędem Skarbowym na Rolniczej. Kiedyś był tam parking płatny, ale od niedawna należy do prywatnej firmy i teraz stawać tam nie wolno. Przy Urzędzie Miasta Częstochowy jest wprawdzie parking na karty postojowe, ale wcisnąć się tam w godzinach popołudniowych graniczy niemal z cudem. Większość osób, które tam parkują przyjeżdża na zakupy do pobliskich sklepów – opowiada Krystyna Grądzka – Klabisz.
O komentarz poprosiliśmy urzędników.
– Trudno, aby Urząd Miasta wypowiadał się w imieniu wszystkich, zwłaszcza że nie wszystkie tereny nam podlegają. Można by rzec, że każdy odpowiada za swoje. Niemniej jednak będę zapewne wyrazicielem opinii większości instytucji na terenie naszego miasta. Konsekwencją rozwoju motoryzacyjnego jest ciasnota na drogach i brak miejsc parkingowych. Miasto nie jest z gumy, aby można było powiększać parkingi w nieskończoność. We wszystkich dużych miastach Polski istnieje ten problem. Pod tym względem nie jesteśmy wyjątkiem. W Krakowie zamknięto dla ruchu kołowego centrum miasta. My od wielu lat zadajemy sobie to pytanie, czy w Częstochowie byłoby to możliwe? Niewykluczone, że zamknięcie np. wszystkich trzech Alei Najświętszej Maryi Panny byłoby właściwym rozwiązaniem narastającej wciąż ciasnoty samochodowej. Wiemy skądinąd, że istnieje alternatywa, a mianowicie zejście w dół. Oznacza to, że mogłyby powstać na terenie miasta parkingi podziemne. Tu z kolei blokują nas koszty ogromnych przecież inwestycji. Tak więc, na dzień dzisiejszy, nie jesteśmy w stanie zmienić obecnej sytuacji – odpowiada Jacek Mróz, rzecznik prasowy Urzędu Miasta Częstochowy.
Czy rzeczywiście znaleźliśmy się w patowej sytuacji parkingowej? W wielu miejscach zdecydowanie zabrakło architektom wyobraźni. Np. przed Urzędem Skarbowym przy ulicy Tkackiej, w dniach największego ruchu, palca wcisnąć się nie da. Niewielki parking okupują samochody rozstawione we wszystkie strony, a co za tym idzie, często blokujące się nawzajem. Tuż obok, przy skrzyżowaniu ulicy Legionów z trasą DK-1 marnieje plac zieleni. Oczywiście zbrodnią byłaby likwidacja skwerku na rzecz parkingu, ale tylko wówczas, gdyby tenże zieleniak nim był naprawdę. Porośnięty dziką, nigdy nie koszoną trawą plac nie spełnia praktycznie żadnej roli – nie ma tam ławeek ani huśtawek dla dzieci, nie ma alejek. Taki teren idealnie nadawałby się pod parking. Podobnych miejsc w Częstochowie jest bardzo wiele, nie wspominając już o niefunkcjonalnie rozstawionych istniejących parkingach.
– Przyznam się szczerze, że niewiele obchodzi mnie bezsensowne tłumaczenie urzędników. Płacę podatki i to wcale niemałe i, aby było śmieszniej, większość pochłaniają ci właśnie opieszali urzędnicy. Ameryki nie odkryję, domagając się należytej troski. To kpina, by w takim mieście nie było gdzie zaparkować. Proponuję, aby urzędnicy choć raz w miesiącu dla własnej wiedzy na ten temat przejechali się po wszystkich większych parkingach i sami na własne oczy zobaczyli jak to jest. Może wówczas zweryfikowaliby swoje opinie – stwierdza Krystyna Grądzka – Klabisz z Mykanowa.

RENATA KLUCZNA

Podziel się:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *