Sezon 2022 tuż, tuż. Tymczasem w Częstochowie z dnia na dzień coraz głośniej odlicza się start inauguracji PGE Ekstraligi. Sami żużlowcy z ekscytacją oczekują wyjazdu na tor, co w rozmowie z „Gazetą Częstochowską” potwierdza młodzieżowiec Włókniarza, Jakub Miśkowiak. Popularny „Misiek” wspomina również swoje najwspanialsze chwile z roku 2021.
Sezon 2021 zakończyliście na piątym miejscu w PGE Ekstralidze. Z pewnością wszyscy robiliście co w Waszej mocy, aby znaleźć się w rundzie play-off, ale czegoś jednak zabrakło. Czego Pana zdaniem?
– Miniony sezon na pewno nie był dla nas łatwy. Staraliśmy się, aby zakończył się po naszej myśli. Czego zabrakło do awansu do play-offów? Dokładnie sam nie wiem. Rywale często byli od nas po prostu lepsi, także w meczach na naszym torze. My mimo wszystko też byliśmy silni w tamtym sezonie. Wygrywaliśmy niektóre ciężkie mecze wyjazdowe, gdzie na nas nikt nie stawiał. Taki jest sport żużlowy. Do play-offów wchodziły cztery drużyny. A skoro my zajęliśmy piątą pozycję, to miejsca w finałowej fazie dla nas zabrakło.
Pod względem indywidualnej postawy ubiegłoroczne rozgrywki ligowe były dla Pana udane chyba w 100 %. Uzyskanie trzynastej średniej biegopunktowej w najlepszej lidze świata, a jednocześnie drugiej w zespole – i to już w wieku 20 lat – mogło robić wrażenie w środowisku żużlowym. Czy sam Pan był nieco zaskoczony swoimi wynikami w lidze?
– Czy byłem zaskoczony? Na pewno osiągane wyniki wpływały na mnie pozytywnie i motywowały do jeszcze większej pracy. Odnotowałem wiele dobrych spotkań, ale w międzyczasie zdarzyło się kilka wpadek. Wiedziałem zatem, co trzeba poprawić, aby jakieś nieprzyjemne momenty – które nadal gdzieś chodzą mi po głowie – w następnym sezonie omijały mnie z daleka lub było ich jak najmniej. Cały czas muszę iść do przodu, intensywnie pracować, żeby być coraz lepszym zawodnikiem.
Czy któreś ze spotkań w Ekstralidze z zeszłego sezonu utkwiły Panu wyjątkowo w pamięci? Może to był zaległy mecz 4. kolejki w Gorzowie z tamtejszą Stalą 23 maja? Nie dość, że wygraliście wówczas dramatycznym boju 46:44, to sam Pan dla Włókniarza dorzucił 14 punktów. Pana rezultat oznaczał, że był Pan najlepszym zawodnikiem nie tylko zespołu z Częstochowy, ale i całego spotkania.
– Dokładnie. Ten mecz na bardzo długo pozostanie w mojej pamięci, jeśli chodzi o zeszły sezon. To był najlepszy mój pojedynek w Ekstralidze w dotychczasowej karierze. Przegrałem tylko w swoim pierwszym biegu. Dokonałem w sprzęcie delikatną korektę, po czym kolejne wyścigi już wygrywałem. Sam mecz był bardzo zacięty, ale na szczęście nasza drużyna w nim zwyciężyła.
A czy zapamiętał Pan szczególnie któreś biegi ze swoim udziałem z minionego roku? Pytam o PGE Ekstraligę.
Myślę, że wszystkie biegi są podobne do siebie. Do każdego podchodzę z takim samym bojowym nastawieniem, nie patrząc na to, kogo mam za przeciwnika. Podjeżdżam pod taśmę i zamierzam zrobić wszystko, aby wygrać.
Można rzec, że niemal wszystko osiągnęliście w rozgrywkach juniorskich. Najważniejsze sukcesy to złoty medal Drużynowych mistrzostw Polski Juniorów i srebrny Młodzieżowych Mistrzostw Polski Par Klubowych.
– W przypadku rozgrywek juniorskich wszystko nam się poukładało w jak najlepszym porządku. Drużynowe Mistrzostwo Polski Juniorów jest czymś wartościowym zarówno dla klubu Włókniarz, jak i nas zawodników. W młodzieżowej rywalizacji parowej złota nie wywalczyliśmy. Natomiast zdobyte przez nas srebro również jest bardzo cenne. Niezwykle cieszy nas to, że udało nam się zdobyć te medale dla Włókniarza Częstochowa.
Rok 2021 był dla Pana szczególny na arenie międzynarodowej. Przejdźmy może najpierw do kwestii drużynowych. Wraz z młodzieżową reprezentacją Polski wywalczył Pan Drużynowe Mistrzostwo Świata Juniorów. Ponadto zadebiutował Pan w dorosłej kadrze w rozgrywkach Speedway of Nations (Drużynowe Mistrzostwo Świata), gdzie zdobyliście srebro.
– Złoto w Drużynowych Mistrzostwach Świata Juniorów było bardzo ważnym naszym osiągnięciem. W ubiegłym roku te rozgrywki były przeprowadzane według innej formuły. Po raz pierwszy było tak, że kolejność medalową rozstrzygały dwa ostatnie wyścigi (barażowy i następnie finałowy), tak jak w Speedway of Nations. Jak się później okazało, nie przeszkodziło to nam w zdobyciu złota na torze w Bydgoszczy. Jeśli chodzi o SoN, to był mój debiut w tej imprezie, jeden z ważniejszych w mojej karierze. Odczuwaliśmy mały niedosyt z powodu braku pierwszego miejsca w Drużynowych Mistrzostwach Świata, ale drugie, które ostatecznie zajęliśmy, też było dla nas bardzo zadowalające.
W ubiegłym sezonie został Pan także Indywidualnym Mistrzem Świata Juniorów. Samo to złoto na pewno smakowało Panu wyśmienicie. Pański wujek, Robert również to osiągnął, lecz nie w wieku 20, a 21 lat. Proszę powiedzieć, czy nie odczuwał Pan jakiejś dodatkowej satysfakcji z faktu, że stał się Pan najlepszym juniorem na świecie w młodszym wieku niż wuj?
– Szczerze mówiąc nie zastanawiałem się nad tym. Kiedy dorastałem w naszym warsztacie u boku mojego wuja, marzyłem, żeby osiągnąć to, co on. Ciężko pracowałem na to, aby zostać Indywidualnym Mistrzem Świata Juniorów. Ten moment, który wreszcie nadszedł w czeskich Pardubicach (1 października 2021 r. – przyp. red.), zapisał się na długo w mojej pamięci. Wówczas na najwyższym stopniu podium wujek stanął razem ze mną, co mnie dodatkowo cieszyło. To był nasz wspólny sukces.
We wrześniu 2021 po raz drugi w karierze sięgnął Pan po Młodzieżowe Indywidualne Mistrzostwo Polski. Owe złoto jest dla Pana chyba równie – a możliwe, że jeszcze bardziej – cenne niż to zdobyte dwa lata wcześniej. Tym bardziej, że uzyskał je Pan na torze w Częstochowie, gdzie na co dzień Pan jeździ.
– Tak naprawdę obydwa te złota są tak samo ważne. Gdy po raz pierwszy zostawałem Młodzieżowym Indywidualnym Mistrzem Polski, byłem młodszym zawodnikiem. Złoto z 2019 roku smakowało mi bardzo dobrze. Drugi złoty medal w MIMP jest równie sentymentalny dla mnie, zwłaszcza, że wywalczyłem go na domowym torze w Częstochowie. Poza tym jechałem wtedy też dla swoich, miejscowych kibiców, co dostarczało mi sporych obfitych emocji. Na wyjazdowym, obcym terenie zazwyczaj nie doświadcza się już takiej ekscytacji. Ówczesny wieczór w Częstochowie to kolejna chwila, którą bardzo pozytywnie wspominam.
W dziesiątym biegu częstochowskiego finału MIMP doszło do małego starcia między Panem a Mateuszem Świdnickim, który prawdopodobnie przez tą sytuacją stracił punktowaną pozycję. Wiem, że Pański klubowy kolega nie miał i nie ma żalu do Pana za to przewinienie, zważywszy na fakt, że turnieje indywidualne rządzą się swoimi prawami. Jednakże czy bezpośrednio po tym wyścigu lub zawodach odbyliście z Mateuszem choćby krótką rozmowę na ten temat?
– Nie miała miejsca takowa rozmowa. Po zawodach wszystko było w jak najlepszym porządku, czyli jak zawsze. Z Mateuszem mamy bardzo dobry kontakt. Świetnie się ze sobą dogadujemy.
Nadszedł okres transferowy. Jeszcze przed zakończeniem sezonu 2021 ogłoszono, że w dalszym ciągu będzie Pan startować dla Włókniarza Częstochowa. Jednakże sprawy dotyczące podpisania nowego kontraktu się przedłużały. Czyżby to było związane z nagabywaniem Pana ofertami z innych klubów?
– Nie, bo tak naprawdę nie było żadnych poważniejszych rozmów z innymi klubami. Niemal od razu podjęliśmy wspólnie decyzję z moim wujem, żeby zostać w Częstochowie. Z prezesem (Włókniarza – Michałem Świącikiem – przyp. red.) ustaliliśmy, że usiądziemy na spokojnie do rozmów i podpiszemy umowę. W zasadzie było to wiadome jeszcze w trakcie sezonu. Rzeczywiście konwersacje się przedłużały, ale w końcu udało się dojść do porozumienia.
Skład Włókniarza pozostał praktycznie niezmieniony. W nadchodzącym sezonie awans do play-offów powinien być, przynajmniej w teorii, łatwiejszy, gdyż teraz w tej fazie będzie startować sześć drużyn. Jednak trudniejszym zadaniem wydaje się być zapewne Wasz główny cel, a więc medal Drużynowych Mistrzostw Polski.
– Wszystko okaże się w najbliższym sezonie. To jest sport i wszystko może się wydarzyć. Najpierw będziemy musieli powalczyć o rundę play-off. Później zobaczymy, co będzie dalej. Nie ukrywam natomiast, że bardzo cieszyłbym się ze zdobycia medalu w DMP w tym roku. Sezon ligowy na pewno będzie emocjonujący.
Okazją do tego, żeby dobrze wejść w ligowy sezon będzie starcie w 1. Kolejce już 8 kwietnia. Do Częstochowy wtedy przyjedzie Unia Leszno. Ubiegły rok również zainaugurowaliście pojedynkiem z „Bykami”, który zakończył się dla Was pechową porażką. Do rozpoczęcia sezonu pozostało jeszcze trochę czasu, ale już teraz chyba przemawia przez Was pewność, że będziecie chcieli zrewanżować się lesznianom za zeszłoroczny falstart…
– Już wtedy będziemy chcieli udowodnić, że jesteśmy mocnym zespołem. W tym meczu zrobimy wszystko, aby zrehabilitować się za zeszłoroczną przegraną w potyczce z Unią Leszno u siebie. Jednocześnie mamy nadzieję pokazać, że to my rozdajemy karty na naszym torze i znamy go jak nikt inny. Wszystko jednakże zweryfikuje tor.
Jak wyglądają Pańskie przygotowania do sezonu 2022? Na co najbardziej Pan stawia pod tym względem? Ćwiczenia fizyczne, biegi, jazda na rowerze, przegląd w sprzęcie?
– Przygotowuje się pod okiem wujka bardzo intensywnie. Uczestniczę w ćwiczeniach motorycznych, odbywających się w sali treningowej. Uczęszczam także na zajęcia psychomotoryczne. Do tego często biegam. Treningi przeprowadzam mniej więcej 4-5 razy w przeciągu tygodnia. Jednym z elementów moich przygotowań jest ponadto jazda na motocrossie. Co do kwestii mojego sprzętu, nad nim również prężnie pracujemy w warsztacie.
Wyjazd na tor to jest rzecz, której każdy żużlowiec nie może się doczekać przez okres jesienno-zimowy. Tak też jest na pewno w Pana przypadku.
– Zdecydowanie. Przyznam, że zaczynam się niecierpliwić w związku z tym faktem. Już od początku marca będziemy spoglądać na warunki atmosferyczne, obserwować na bieżąco prognozę pogody, żeby móc jak najszybciej wyjechać na tor.
Zazwyczaj żużlowcy przed sezonem planują przejechać rok bez kontuzji. To na pewno jest również w Pańskich planach. Poza tym w swoich zamierzeniach ma Pan jeszcze zapewne powtórzenie wyników z MIMP i IMŚJ (od roku 2022 SGP 2) z minionego sezonu i poprawę rezultatów w innych turniejach, jak np. Indywidualne Mistrzostwa Polski.
– Moim zasadniczym celem będzie utrzymanie dobrej dyspozycji. Zdaje sobie jednak sprawę, że rok temu nie we wszystkich turniejach zaprezentowałem się tak jak planowałem. Dlatego będę chciał to zmienić w nowym sezonie. Jak już wcześniej mówiłem, będę starał się postępować tak, aby nie powtórzyły się wszelkie wpadki z roku 2021.
Z pewnością w przyszłości będzie Pan chciał wystartować choćby w jednym turnieju Speedway Grand Prix. Być może okazja do tego nadarzy się właśnie w tym roku. Zwłaszcza, że został Pan rezerwowym uczestnikiem cyklu.
– Tak. Według kolejności jestem czwartym zawodnikiem oczekującym. Jest mi miło, że zostałem zauważony przez organizatorów SGP. Jednak moja obecna sytuacja daje mi możliwość startu w Grand Prix właściwie tylko w razie kontuzji któregoś ze stałych uczestników. Byłoby to dla mnie niezręczne, gdyż nikomu z kolegów z drużyny czy to swojej lub przeciwnej nie życzę takich przykrości. Mam za to nadzieję, że w innych okolicznościach wystąpię w tych rozgrywkach, choćby poprzez przyznanie mi dzikiej karty na jeden z turniejów. Jazda w Grand Prix jest moim marzeniem.
Co lubi porabiać Jakub Miśkowiak w wolnych chwilach?
– Jeździć na motocrossie. To moja mała odskocznia od życia codziennego. Przy tym bardzo relaksuję się.
Młodzi żużlowcy z Częstochowy często chwalą sobie współpracę ze Sławomirem Drabikiem. Czym sam Pan miał okazję pracować bliżej z legendą częstochowskiego żużla? Miał on wpływ na podszlifowanie Pańskich umiejętności?
– Z Panem Sławkiem mam wspaniały kontakt. W czasie zawodów wymieniamy się opiniami. Często udziela mi cennych wskazówek. Sam niekiedy Pana Sławka o nie się zapytam. Jego pomoc jest niezbędna w parku maszyn. Fajnie mieć w drużynie taką osobę.
Dziękuję za rozmowę.
– Dziękuję.
fot. Archiwum Jakuba Miśkowiaka