Wtorkowy mecz Krono-Plast Włókniarza Częstochowa z Betard Spartą Wrocław (zakończony remisem 45:45) był okazją do debiutu dla Szymona Ludwiczaka w PGE Ekstralidze. Choć junior gospodarzy zdołał wywalczyć tylko jeden punkt z bonusem, na częstochowskim torze pozostawił po sobie dobre wrażenie. Młody zawodnik udzielił pomeczowego wywiadu „Gazecie Częstochowskiej”.
Można powiedzieć, że mieliście wygraną na wyciągnięcie ręki. Jednak ostatecznie we wtorek padł remis. W tym momencie na myśl może się nasunąć tylko jedno słowo: szkoda.
Zgadza się, tym bardziej, że praktycznie prowadziliśmy już od pierwszego wyścigu. Przed biegami nominowanymi mieliśmy już 8 punktów przewagi. Szkoda więc tego wyniku.
Co twoim mogło nie zadziałać w końcówce meczu po waszej stronie?
W dwóch ostatnich biegach przegrywaliśmy niestety starty i to był nasz główny problem. Choćby Dan Bewley pod koniec odpowiednio się dopasował i zaczął jechać bardzo szybko. Ciężko mi na ten moment konkretnie stwierdzić, co zadecydowało o takim wyniku. Po prostu przegraliśmy ostatnie dwa biegi.
We wtorek nastąpił twój upragniony debiut w PGE Ekstralidze. Jak mówi starodawne przysłowie, do trzech razy sztuka. W trzecim tegorocznym meczu udało ci się bowiem po raz pierwszy w karierze wystartować w zmaganiach ligowych. Jakie odniosłeś wrażenia po debiucie?
Wrażenia są jak najbardziej pozytywne, dużo kibiców i fajna atmosfera na trybunach. To dla mnie coś nowego. Co do mojego rezultatu, jak na pierwszy raz było OK. Na pewno chciałem pojechać jeszcze lepiej, ale z drugiej strony nie chciałem na siebie nakładać jakiejś presji. Miałem chłodną głowę, choć lekki stres odczuwałem. Generalnie jestem zadowolony z występu.
W każdym razie – zdobyty przez ciebie jeden punkt z bonusem daje tobie satysfakcję na przyszłość?
Na pewno. Najważniejsze, że nie zrobiłem trzech „śliwek” (zer – przyp. red.). Jakby nie patrzeć, gdybym nawet tego punktu z bonusem nie zdobył, mecz byłby przegrany (śmiech). Tak więc zadowolenie jest jak najbardziej.
W ósmym biegu zawodów byłeś bliski wywalczenia swojego drugiego punktu. Jednak na trasie wyprzedził cię Bartłomiej Kowalski z Betard Sparty Wrocław. Jak myślisz, co na tym zaważyło? Większe doświadczenie u zawodnika drużyny przyjezdnej?
Z pewnością Bartek jest bardziej doświadczonym zawodnikiem ode mnie. Wjechałem pod niego na drugim łuku. Następnie Bartek mi się „odwdzięczył” – wjechał pode mną na wejściu w pierwszy łuk drugiego okrążenia. Potem nie zdołałem już go dogonić. Był po prostu szybszy.
Jak sądzisz, czy tym występem zaskarbiłeś sobie sympatię trenera Janusza Ślączki na tyle, żeby wystartować w kolejnych meczach?
Tego nie wiem, ale dalej ciężko pracuje, jak dotychczas. Mam nadzieję, że pojadę w meczu z Orlen Oil Motorem Lublin. Ale co będzie, pokaże czas.
Czyli przed tobą jak największa ilość treningów, żebyś mógł wywalczyć miejsce w składzie na batalię z lublinianami.
Dokładnie. Będę czynić wszystko, aby pozostać w składzie ligowym na jak najdłużej. Na pewno pomoże mi w tym ciężka praca.
Jak się nastawiacie na niedzielne (5 maja) spotkanie z Orlen Oil Motorem Lublin?
Na pewno będziemy o tym starciu jeszcze rozmawiać. Teraz jesteśmy świeżo po meczu z ekipą z Wrocławia. Musimy ochłonąć, przeanalizować to co się wydarzyło, jakie decyzje zostały podjęte. W najbliższych dniach odbędziemy treningi, a także dyskusje. Zobaczymy, do czego to nas doprowadzi.
Rozmawiał: Norbert Giżyński
Foto.: Grzegorz Przygodziński