Naszym rozmówcą jest Janusz Strojec, częstochowski poeta, na co dzień nauczyciel języka polskiego w IX L. O. im. C.K. Norwida. Rozmawiamy o jego postrzeganiu rzeczywistości, twórczości, inspiracjach, okolicznościach towarzyszących i planach na przyszłość.
W jaki sposób zaczęła się Pańska przygoda z własną twórczością poetycką? Kiedy to nastąpiło i z jakiej inspiracji?
– To było kiedy jeszcze chodziłem do liceum, do Kopernika, byłem w klasie biologiczno-chemicznej, byłem bardzo dobry z biologii, w II klasie już brałem udział w olimpiadzie. Mogłem być lekarzem i moje życie wyglądałoby inaczej. Pani Rolska uczyła mnie polskiego i to ona zauważyła, że piszę prozę, ona mnie do tego zachęcała. Potem pisałem artykuły do gazet, nadal będąc w liceum. W III i IV klasie niewiele już musiałem robić – uważali, żeby mi nie podpaść, bym czegoś złego o szkole nie napisał (śmiech). Nie jest to powód do dumy ale tak było. W 1977 napisałem pewien wiersz i z miejsca mi go wydrukowano: „Wszystko” – wiersz o śmierci młodego człowieka. Potem otrzymałem nagrodę w Konkursie Poetyckim im. H. Poświatowskiej i wydawało mi się, że kim ja nie będę. Potem jednak uznałem, że trzeba było by mieć wielki talent, żeby się z nim „przebijać wyżej”. Przez dłuższy czas nie poświęciłem temu większej uwagi, pisanie było niejako na uboczu mojej działalności, miałem na głowie sprawy rodzinne. Teraz trochę więcej czasu na to poświęcam, może przed śmiercią jeszcze czegoś dokonam, choć przy tylu milionach piszących przebić się to nie lada sztuka. Oprócz wielkiego talentu myślę, że też jest to kwestia jakiegoś przypadku.
„Stygmaty” to tytuł ostatniego tomu Pańskich wierszy. Słowo w ustach poety lub pod jego piórem może być metaforą lub grą słów. Jak rozumieć tytuł?
– Ten tom wierszy to cząstka prawdy o mnie, o moim świecie i czasie, który dał mi Bóg. Świat, którego dotykałem, nie jest ani święty, ani szatański, pewnie otarłem się w nim o sacrum i profanum. Myślę, że jest to doświadczenie bliskie każdemu człowiekowi. Ta książka poetycka jest próbą przedstawienia świata w różnych odsłonach, to subiektywna narracja surrealizmu, fantazji i mimetyzmu. Stygmat to rana na ciele pojawiająca się u niektórych osób rozpamiętujących mękę Jezusa i pozostających w stanie ekstazy religijnej. Stygmat to znak, znamię, piętno.
Jesteśmy naznaczeni, zaszufladkowani indywidualnie, społecznie, narodowo, religijnie, nadawane etykiety mają często swe źródło w uprzedzeniach. Podlegamy niekończącej się stygmatyzacji, nie ma szans na uwolnienie się od niej. To etykietowanie towarzyszy nam od narodzin aż do śmierci, sami też ulegamy autostygmatyzacji – stąd taki tytuł tomu poetyckiego.
Jeśli chodzi o układ, na samym początku są „Stygmaty”, w ilości 30. Następnie „Droga Krzyżowa”, nota bene w pięknej oprawie opublikowana w dwumiesięczniku „Jasna Góra” w numerze marzec–kwiecień 2023. Kolejnym „rozdziałem” są „Myślokształty” inspirowane wystawą prac Anki Gorejowskiej, „Moja zuchwałość” – wiersze trochę erotyczne z punktu widzenia postaci antycznych, ale z przeniesieniem do współczesności, o mężczyznach i o kobietach, „Przypadek konieczny”, „Listy do nieba” – te 24 wiersze najbardziej się ludziom podobają, bo są w sumie najprostsze, najbardziej szczere, były publikowane. Niektórzy je porównują, miałem raz na spotkaniu takie porównanie – jedna pani (oczywiście przesadziła) uznała, że są lepsze niż „Treny” Kochanowskiego. Niektórzy się burzą, ktoś stwierdził, że kto śmie w poezji jeszcze po Broniewskim w literaturze polskiej pisać treny? Nawet nie ośmielił się Różewicz. Wytworzyła się dyskusja na facebooku, odezwały się głosy, że jednak można. W ostatniej natomiast części zamieściłem „Balanse”, łącznie książka liczy 107 stron treści.
Czy są jakieś miejsca lub okoliczności, sprzyjające Pana twórczości? Może lubi Pan np. pisać nocą? Może podczas wyjazdów wakacyjnych?
– Nocą? Nie,… Zdarza się wprawdzie że w nocy „coś mi się przyśni”, niekiedy wpadnie mi dobry pomysł, zapisuję go jak najszybciej, ale wracam do niego w dzień. Przede wszystkim do pisania potrzebna mi jest cisza i spokój. Potrzebuję być względnie wypoczęty.
Całościowo patrząc na Pana twórczość poetycką, czy z Pana punktu widzenia można określić jakiś główny nurt lub myśl przewodnią? Czy patriotyzm jest takim określeniem?
i– Patriotyzm? Kiedy są jakieś ważne sprawy, to je podejmuję… Na przykład wojna na Ukrainie, kilka tekstów pod jej wpływem powstało i w „Stygmatach” są. Na Święto Niepodległości też tekst okazjonalny powstał. Tak więc od czasu do czasu takie teksty okazjonalne powstają. Poza tym różne sprawy związane z liryzmem, z tym, co dzieje się na świecie.
Czytałem niegdyś wywiad z Waldemarem Łysiakiem, który został zaproszony na konferencję poświęconą jego twórczości. Powiedział potem, że ciekawie było dowiedzieć się, co miał na myśli pisząc to czy tamto. Czy miał Pan podobne doświadczenie?
– Oczywiście! Zawsze tak jest. Przecież kiedy siadam, to nie myślę, że teraz sobie wymyślę to czy tamto. To musi jakoś refleksyjnie przychodzić. Z czego to wynika? To wynika z oczytania, z wrażliwości, z widzenia jakiegoś tematu. Nikt z nas, piszących, nie siada i sobie nie zakłada takich historii, bo jakaś grafomania by z tego wyszła.
Z kolei odbiór też zależy jak człowiek do tego podchodzi, co przeżywa w danym momencie, jak do swojego życia w danej chwili to odnosi, subiektywnie.
– To też zależy gdzie i w jaki sposób to jest czytane, jak jest to prezentowane. Czasami są to też walory dodane. Na przykład byłem na kilku spotkaniach autorskich, gdzie zaproszono aktorów, i teksty bardzo mierne czytają świetni aktorzy, czy śpiewają, czy też dogrywają, to się okazuje, że to nawet nieźle wybrzmiało, nieźle zaistniało. To są już te wartości dodane, które inni im dokładają, muzyka, forma, granie, dykcja, zmiany, pauza w odpowiednim momencie. Jak się czyta sam tekścik, to jest on słaby, ale w całości wypada nienajgorzej. I każdy z nas, czytelników, też przez pryzmat siebie postrzega.
Oczywiście teraz poprzez publikatory jest pewna łatwość i jest bardzo dużo propozycji. Jest jednak kilka pism bardzo hermetycznych, jak „Twórczość”, oni sami nie zawsze wiedzą kogo przepuścić, kogo lansować, kogo nie. Też trudna sprawa, bo najłatwiej byłoby publikować jedynie osoby znane. Żeby funkcjonować, nie jest sprawą łatwą, trzeba też umieć za tym chodzić, zadbać, mieć czas, jeździć. Są osoby, które tak robią i mają z tego wyniki.
Czy w dzisiejszych czasach łatwo jest „dotrzeć” do Czytelnika z poezją?
– Myślę, że nie. Poezja zawsze jest hermetyczna, jest trudna. To też zależy jak wysoko postawimy sobie poprzeczkę. Jeśli będziemy tworzyć proste wiersze, rymowanki jak „gdzie kucharek sześć, tam nie ma co jeść”, to będzie to bardzo prosty odbiór, ale czy to ma znamiona poezji? Chyba raczej nie… To są układanki, rymowanki, bardziej w kierunku piosenki, gdzie tekst musi być prosty i on jest nośny. Nie mówię, że one wszystkie są zbanalizowane, bo myślę, że nie. Jeżeli jest jakiś piszący, autor wyedukowany, poprzez oczytanie czy wykształcenie, ma jakiś smak, będzie się starał być na wyższym poziomie. Uważam, że w Polsce jest ich dużo. Są też teksty rażące, bo ten język poetycki powinien charakteryzować się jakąś starannością, dokładnością, przeradza się w formę bardzo zbanalizowaną, bardzo prymitywną, prostą, jest jakby zapisem prostszej rozmowy. Uważam, że to akurat znamion sztuki czy artyzmu nie wykazuje.
Mówił Pan o kilku milionach piszących…
– No tak to wygląda. Może pod tym względem jest to łatwe, że jest Internet i ludzie w nim na własną rękę publikują, wrzucają wszystko, wzajemnie adorują, popierają, lansują. I te teksty czasami są bardzo zbanalizowane. Czy to jest szkodliwe, czy nie? Zależy jak na to spojrzeć. Może gdyby ktoś zamiast tego miał np. nadużywać alkoholu i przepijać środki, tak że dzieci nie mają co jeść, to na pewno lepiej żeby pisał i publikował w ten sposób. Być może to pisanie go buduje, poprawia mu nastrój, podnosi jakość jego życia, to pod tym względem można to uznać za pozytywne. Ale czy można to nazwać sztuką? No niekoniecznie…
Jakie ma Pan plany na przyszłość?
– „Konsolacje”, czyli druga książka poetycka, którą Państwu proponuję. Jest ona odpowiedzią na cykl wierszy – trenów, czyli „Listów do nieba”, zamieszczonych w „Stygmatach”. Wspomnienie jest formą spotkania. Kiedy umieramy, jest to problem wszystkich, tylko nie nasz. Czasu spędzonego z tymi, których kochamy, nie jest nigdy za wiele. Odczuwamy ból na myśl o chwili, w której nie będzie już następnych dni z bliskimi, stąd też często zamieszczamy epitafia: „Spieszmy się kochać ludzi, tak szybko odchodzą”, czy „Dla świata byłeś tylko cząstką, dla mnie całym światem”.
Consolatio po łacinie znaczy ulga, pociecha, pokrzepienie, ukojenie, pocieszenie. Czasami trwa całymi latami, jest odpowiedzią także z tamtej strony na ból, który nas spotyka. Tę pociechę, otuchę proponowały już gatunki liryki grecko-rzymskiej, a także literatura romantyczna czy modernistyczna.
Metafizycy są zdania, że podczas snu dusze wychodzą z ciała i wędrują na inne plany astralne, gdzie wykonują różne zadania. Właśnie tam możliwe jest spotkanie ze zmarłymi. Czasami zmarli przekazują wręcz dosłownie lub symbolicznie ważne informacje. W nich właśnie zmarły wydaje się żywy i zdrowy, nawet jeśli chorował i cierpiał przed śmiercią. Metafizycy są też zdania, że jesteśmy energią, która nigdy nie ginie, lecz jedynie się przekształca. Z tego powodu zmarli często wykorzystują sprzęty, by objawić swoją obecność. Zmarli wysyłają do nas sygnały, a każdy z nas ma nadnaturalne zdolności do ich odczytywania, wsłuchujemy się w subtelny głos wewnętrzny.
Komunikacja z zaświatami może być różnorodna, najczęściej zmarli szukają z nami kontaktu poprzez sny czy przedmioty zmieniające miejsce w domu, czasem nieoczekiwane myśli są wynikiem ingerencji w nasz doczesny świat. Często rozmawiamy w myślach ze zmarłymi, dzielimy się naszymi radościami i troskami.
Nie ma jasnych naukowych dowodów na postawione tezy, ale ja i osoby z którymi rozmawiałem na ten temat, wielokrotnie odczuwaliśmy komunikaty od tych, którzy odeszli, że są w pobliżu, że czuwają nad nami. To jest ciągłość światów. Ta metafizyka bliska jest poezji, stanowi zstąpienie do grobu i daje wierzącym nadzieję na zmartwychwstanie. Ten cykl wierszy ma dać „consolatio”, polecam Państwa uwadze i refleksji. Przeczytam przykład:
- Jestem przy Tobie
po co płaczesz
czemu twarz ocierasz
zamiast horyzont sobie przychylić
wiosłem w kolejne orbity
płomień gdzie świerszcz
zagra na pogodę
wśród gęstwiny ryb leśnych
skrzatów
i karpia polskiego
na wigilijnym między wspomnieniem
co choinkę ubiera grzybową z łazankami
i sernikiem
co go tak lubiłeś
budujesz mój obraz
pamiętasz ten złoty piasek
nasze pierwsze wakacje
powracam snem
Dziękuję za rozmowę.
– Dziękuję.
Rozmawiał: Maciej Świerzy