Grubasom trudniej
Jacek B. ma 52 lata. Urodził się w Sosnowcu, w Zagłębiu, regionie znanym z odrębności, bogatych wielowiekowych tradycji i zwyczajów kulturalnych. Tradycje te i zwyczaje dotyczą również sposobu życia i odżywiania się. W latach 50. wśród osób starszych, rodziców, rodziny panowało przekonanie, że im dziecko grubsze, dobrze odżywione, tym zdrowsze.
– Jak tylko sięgnę pamięcią, już jako mały chłopiec byłem dzieckiem grubym, ze skłonnościami do tycia, mającym z tego powodu szereg kompleksów i frustracji. Wśród rówieśników postrzegany byłem jako grubas. Niełatwo było mi z tym żyć, ale jakoś sobie radziłem – mówi pan Jacek.
Otyłość zaniepokoiła rodziców Jacka B., którzy udali się z chłopcem do lekarza. Jednak badania nie wykazały nic niepokojącego – poziom cukru w normie, a więc nie cukrzyca, nadmierną zdolność do odkładania się tkanki tłuszczowej tłumaczono chwilową złą przemianą materii. Radzono ograniczenie posiłków. Tłumaczono, że to wiek młodzieńczy, wiek dorastania, i dziecko z tego wyrośnie. Twierdzono, że jest to tzw. “zdrowe utycie”.