Chciałem w kilku zdaniach przedstawić Państwu swoje przemyślenia po przeczytaniu felietonu Jarka Kapsy w 37 numerze Pulsu Regionu p.t. “Lustracja … dla świętego spokoju.”.
Wtedy wszedł do wnętrza także i ów drugi uczeń, który przybył pierwszy do grobu. Ujrzał i uwierzył. Dotąd bowiem nie rozumieli jeszcze Pisma, [które mówi], że On ma powstać z martwych.
Poniedziałek 12. lutego. Godz. 11.45. Autobus nr 26. Na Rynku Wieluńskim wpada czteroosobowa ekipa. Panowie obstawiają wszystkie drzwi przegubowca i ze złowieszczymi spojrzeniami ruszają do ataku: “Bileciki do kontroli!”. Czy będzie ofiara? Jest! I to aż dwie. Emeryci – mężczyzna i kobieta. Cóż z tego, że mają bilety, nawet miesięczny imienny i legitymacje. Pech chciał, że nie mają dowodów osobistych. A to już jest przestępstwo. Karalne. Nie ma zmiłuj się. Mimo próśb i nerwów, straszenia policją, mandaty wypisane. Duma rozpiera stróżów prawa MPK.
Pamiętamy wszyscy, jak cztery lata temu, podczas kampanii na prezydenta Częstochowy, Tadeusz Wrona za poparcie jego osoby składał różnego rodzaju obietnice. Stymulacja przyniosła efekt. Wronę poparło środowisko kultury oraz sportowcy. W grupie klakierów zabrakło żużlowców i… Marka Perepeczki, dyrektora teatru. Co przyniosły cztery lata kadencji prezydenta Tadeusz Wrony? Jednym wielką niespodziankę, innym gorzkie rozczarowanie, jeszcze innym zgryzoty.
na szczęście, tylko częściowo. Ten fragmentaryczny sukces zawdzięczamy staraniom premiera i jego ekipy, częściową porażkę platformerskim niedoukom i ich medialnym POpulistom oraz …tuzowi międzynarodowej ekonomii, który w parlamencie i poza nim chętnie okazuje pogardę wybrańcom ludu.
Żyjemy w czasach zmasowanego ataku mediów i POpulistów na polski rząd i prezydenta Rzeczypospolitej. Sytuacja ta trwa od wyborów. Jest czymś niewiarygodnie obrzydliwym, że wobec przedstawicieli mediów zagranicznych atakujący posługują się także denuncjacjami własnego kraju.
Niepokoje i konflikty w częstochowskim teatrze trwają od dawna. Można by rzec, że od chwili odwołania Marka Perepeczki, poprzedniego dyrektora. Teraz nawarstwiły się do tego stopnia, że związki zawodowe zdecydowały się przeprowadzić referendum.
Wicepremier, minister spraw wewnętrznych i administracji Ludwik Dorn, ogłaszając wejście w życie rozporządzenia o postępowaniu policji wobec nietrzeźwych parlamentarzystów prowadzących pojazdy, nie spodziewał się chyba, że jego podwładni tak szybko będą mogli pochwalić się skutecznym działaniem.
Pierwsze dni stycznia, oprócz informacji o rosyjskim gazie i śniegu, przyniosły szokujące wieści z naszego “podwórka”. Mam na myśli komunikaty o pijanej, pięcioletniej dziewczynce i trzyletnim chłopcu, który zażył amfetaminę.
Prezent urodzinowy, jaki 20. grudnia dostał od Polaków, premier Kazimierz Marcinkiewicz zapamięta z pewnością do końca życia. Otóż sześćdziesiąt trzy procent społeczeństwa (badania OBOP) wyraziło poparcie dla szefa rządu i tym sposobem stanął on na czele polskich polityków darzonych największym zaufaniem. Przed Świętami Bożego Narodzenia dowody sympatii premier odczuje jeszcze nie raz i na pewno będą to przyjemne akcenty, które umilą mu czas spędzony, zapewne, w gronie rodzinnym, przy wigilijnym stole.
Dla goniących wiecznie za tzw. “newsem” dziennikarzy warszawskich (i nie tylko warszawskich), minister Ludwik Dorn to, bez wątpienia, ciężka sztuka do zgryzienia. Może to nieładnie wyrażać się tak o mężu stanu, jednym z kilku najważniejszych polityków w Polsce, ale trudno lepiej wyrazić relacje w jakie wchodzi z żurnalistami ten niezwykle inteligentny i posiadający olbrzymią wiedzę, człowiek.
Nie trzeba było być wielkim znawcą politycznej materii, by przewidzieć, że “miodowy miesiąc” rządu premiera Marcinkiewicza szybko się skończy. Ledwie trzydzieści dni z okładem wystarczyło, by do ataku przystąpił, najpierw Andrzej Lepper ze swoją Samoobroną, potem Roman Giertych w imieniu LPR. Oczywiście, nie wspomnę o Platformie Obywatelskiej, która wraz z SLD głosowała przeciwko udzieleniu votum zaufania temu gabinetowi i od początku kreuje się na opozycję, do tego wyjątkowo zatwardziałą.
Moja Babcia miała moherową czapkę. Nawet nie pamiętam dokładnie jak wyglądała i jaki miała kolor. Ale wiem, że taką miała. Za to dobrze pamiętam wszystko to, co zdołała ocalić od zapomnienia moja dziecięca pamięć; każdą słodką chwilę spędzoną u Dziadków, każde święta, każdą bombkę na choince, zapach potraw, niebotyczne, stare kredensy, magiczny, pełen zakamarków strych, albumy z przedwojennymi fotografiami w kolorach sepii – inny, ciekawy świat.
Podobno decyzja o nałożeniu przez Rosję embarga na polskie mięso, a później na polskie warzywa i owoce najbardziej zasmuciła samych Rosjan. Znawcy tematu twierdzą, że polska żywność cieszy się u rosyjskich konsumentów dużym powodzeniem, a nasza wieprzowina stała się synonimem jakości. Jednak, jak to zwykle w stosunkach polsko-rosyjskich bywa, dla Kremla nie liczą się odczucia obywateli, a politykę można uprawiać nawet kosztem podniebienia.
Dziennik “Financial Times” w ostatnich dniach wyraźnie polubił polskie problemy i wziął na tapetę nowy rząd Kazimierza Marcinkiewicza, a konkretnie minister finansów, Teresę Lubińską. Pani minister, skądinąd profesor ekonomii, wypowiedziała się nieprzychylnie na temat inwestycji czynionych w Polsce przez sieci supermarketów, określając je jako “nie mające znaczenia dla wzrostu gospodarczego”.
“Dzisiaj potrzeba Polsce i światu ludzi mocnych sercem, którzy w pokorze służą i miłują.” (Jan Paweł II – Sopot, czerwiec 1999 r.)
“Słowo “Ojczyzna” posiada dla nas takie znaczenie pojęciowe i uczuciowe zarazem , którego zdaje się nie znają inne narody Europy i świata”. (Jan Paweł II – Warszawa, Belweder, czerwiec 1979 r.)
Mówienie, że przed rządem mniejszościowym Kazimierza Marcinkiewicza stoi dzisiaj arcytrudne zadanie, to truizm. Wiedzą o tym wszyscy: szef rządu, liderzy PiS-u, na czele z Jarosławem Kaczyńskim, opozycja. Trudno byłoby również wtedy, choć z nieco innych względów, gdyby nowy gabinet powstał przy współudziale PO. Ale najbardziej frapującym pytaniem jest: dlaczego PO dobrowolnie wybiera ławy opozycji, obok SLD, PSL, LPR i Samoobrony?
Zdaje się, że mam zaszczyt pisywać w jednej z nielicznych gazet, ukazujących się między Renem a Bugiem, której redakcja postanowiła w tej kampanii nie uprawiać ostentacyjnej promocji kandydata na prezydenta RP – Donalda Tuska. Fakt ten godny jest podkreślenia, bo tym heroicznym czynem można dzisiaj mocno podpaść paru możnym ośrodkom opiniotwórczym, narazić się na zarzut sprzyjania siłom zaprzaństwa i ciemnoty, tudzież na ostracyzm ze strony kolegów “po piórze”, zatrudnionych w wysoko nakładowych pismach, drukowanych na eleganckim papierze.
Ostatnie wybory parlamentarne w Częstochowie bez wątpienia należą do partii Prawo i Sprawiedliwość. Nie dość, że ugrupowanie to wprowadza do polityki, obok znanych już lokalnej opinii publicznej liderów, nowe postacie, to jeszcze zdobyło więcej mandatów poselskich niż prognozowano. Jakby tego było mało – częstochowski PiS błyszczy dzisiaj silnym, a co ważniejsze, własnym blaskiem na tle województwa śląskiego, bo tu, za wyjątkiem właśnie Częstochowy i Bielska Białej, w wyborach zwyciężyła Platforma Obywatelska. Wygrana partii braci Kaczyńskich w okręgu częstochowskim ma jeszcze jedną, znamienną cechę. Otóż, jest również osobistym sukcesem tutejszego lidera tego ugrupowania, posła Szymona Giżyńskiego.
Lech Kaczyński, kandydat Prawa i Sprawiedliwości na prezydenta wezwał w ubiegłym tygodniu swojego rywala – Donalda Tuska – do debaty na temat państwa. Od razu usłyszał odpowiedź od adresata swojej prośby, który w pierwszym zdaniu gwałtownie odmówił i przypomniał, że jest z Kaczyńskim umówiony na debatę po wyborach parlamentarnych, tuż przed wyborami prezydenckimi.