Częstochowska „Solidarność” nie jest zadowolona z pomysłów magistratu na reformę w szkolnictwie i w miejskich instytucjach. 27 kwietnia, pod hasłem „Powyborcza kiełbasa, czyli… kicha” związkowcy z NSZZ „Solidarność” pojawili się pod Urzędem Miasta Częstochowy i w nietypowy sposób – tym razem bez trąbek, petard i palenia opon, a przy pieczeniu kiełbasek i muzyce – wyrazili swoją dezaprobatę.
– Nasz protest, to parodia kampanii przedwyborczych, w czasie których politycy karmią wyborców obietnicami i wizją idealnego świata. Z tych obietnic, mówiąc potocznie, wychodzi tylko kicha. W biedzie jest najlepiej pośmiać się z głupot, które przygotowują władze miasta. Od pomysłu opodatkowania pielgrzymów do reformy oświaty są szaleńcze – tłumaczy przewodniczący częstochowskiej „Solidarności” Mirosław Kowalik.
Akcja „Solidarności” w dużej części dotyczyła krytyki pomysłu reformy edukacji – przeobrażenia niektórych placówek w filie, innych z kolei – w zespoły. – Z filii, po negatywnej ocenie kuratora oświaty, który wyjaśnił, że przy takim przekształcaniu należałoby szkoły zlikwidować, władze miasta zrezygnowały. Ale, kolejnym pomysłem urzędu są zwolnienia pracowników. Dyrektorzy szkół otrzymali dokładne metryczki z liczbą osób do skreślenia. To dotyczy administracji szkolnej, nauczycieli i bibliotekarzy, ale również pedagogów, co jest zaskoczeniem, zwłaszcza że pojawiło się nowe rozporządzenie na temat pracy z uczniami o zwiększonych potrzebach edukacyjnych. Przy narastających problemach wychowawczych jest to kolejne dziwne posunięcie. Cały czas, na ślepo, szuka się oszczędności – mówi przewodnicząca sekcji oświaty NSZZ „Solidarność” Dorota Kaczmarek. Jak zauważa tłumaczenie samorządu, że subwencja jest za mała nie wyjaśnia trendu do minimalizowania systemu edukacji. – Jeśli subwencja jest za mała, to dlaczego nikt nie występuje do Ministerstwa Edukacji o jej zwiększenie. Ministerstwo z kolei twierdzi, że przekazuje znacznie większe pieniądze na szkoły niż w latach poprzednich. To 30 miliardów złotych, więc jak to z tym jest? Może ktoś tu kłamie – stwierdza Dorota Kaczmarek. Uważa jednocześnie, że brakuje racjonalnego podejścia do problemów edukacji, dyskusji z reprezentantami oświaty, nauczycielami, rodzicami, związkami zawodowymi. – Rozmawiajmy, zastawiajmy się wspólnie, na spokojnie, nie zaskakujmy się. Wymyślajmy sensowne oszczędności prowadzajmy zmiany, ale bez pośpiechu. Opracujmy jednakowe zasady i standardy dla wszystkich, by nie było szkół uprzywilejowanych, lepszych i gorszych. To jest metoda na uzdrowienie szkolnictwa – konkluduje.
Przed magistratem protestowali pracownicy jednostek oświatowych, w tym Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej, Ośrodka Pomocy Osobom z Problemami Alkoholowymi. Zdaniem związkowców nowe władze miasta przygotowują „superreformy”, zwiększające bezrobocie w naszym mieście. Przewodniczący Mirosław Kowalik podkreśla, że dobrze, że miasto wycofało się z nieprzemyślanej, abstrakcyjnej reformy oświaty. Jednak, jak zauważa, źle się zaczyna dziać w instytucjach podległych miastu. – Szykowane są zwolnienia w szkołach, MOPS, OPOPA, MPK. Przygotowaliśmy postulaty gwarancji dla pracowników. Nie chcemy ich za wszelką cenę. Jeśli są konieczne zmiany w niektórych jednostkach miasta, to rozumiemy, ale miasto ma możliwości – środki i instytucje, które mogą pomóc w przekwalifikowaniu pracowników i znalezieniu im pracy. Tego oczekujemy, nie mamy ochoty ciągle słuchać, że miasto nie ma pieniędzy. Produkowanie kolejnych bezrobotnych to najgorsze wyjście – dodaje przewodniczący Kowalik. Przytacza przykład szkodliwych dla ludzi pracy decyzji urzędniczych. – Miasto sprzedało lokal laboratorium analitycznego, gdzie pracowało dwanaście osób. Teraz pod zarządem innej firmy pracuje tam tylko jedna osoba. Na dzisiaj widzimy tylko zwalnianie, nie ma realizacji obietnic inwestorskich, nie ma pomysłu na Częstochowę. Nasze pomysły na poprawę w oświacie, jak choćby powstawanie ośrodków szkolno-przedszkolnych, które ratowałyby miejsca pracy, jest milczenie. Nie otrzymujemy też racjonalnego uzasadnienia dla pomysłu łączenia szkół podstawowych z gimnazjami, które w ocenie specjalistów jest nieracjonalne. Mamy nadzieję, że urzędnicy zaczną wreszcie wsłuchiwać się w potrzeby mieszkańców – konkluduje przewodniczący.
UG