Inaczej


KOMPAS ZDARZEŃ

Ostatnie wydarzenia w kraju i na świecie – a naprawdę dzieje się wiele i spektakularnie: niegasnące nastroje po zeszłorocznej tragedii smoleńskiej i niezrozumiałe, histeryczne zachowanie władz przy okazji obchodów pierwszej jej rocznicy; zabicie arcyterrorysty Osamy bin Ladena przez amerykańskich żołnierzy; tragiczne trzęsienia ziemi w Japonii; beatyfikacja Jana Pawła II; ślub na królewskim dworze w Anglii i in. – wydają się być idealnymi tematami na materiał publicystyczny. Wszystkie mają i będą mieć na przyszłość ogromne znaczenie, a na pewno wzbudzają w wielu chęć do żywego komentowania, więc z pewnością też do nich powrócę.
Jednakowoż tyle już o tym czytałem, że pisanie na te tematy póki co nie uśmiecha mi się. Kończy się wszak długi weekend majowy, a aura już wystarczająco popsuła nastroje niespodziewanymi i obfitymi opadami śniegu. Dlatego po cóż psuć sobie nerwy bardziej.
Z tych powodów na mój felietonowy come back na łamy „Gazety Częstochowskiej” postanowiłem wybrać temat bardziej rozrywkowy, mianowicie sport. I niniejszym zamierzam zareklamować moją ulubioną dyscyplinę sportową.
Tak się składa, że aktualny artykuł piszę w dzień po zakończeniu najważniejszego w moim subiektywnym pojęciu wydarzenia sportowego roku, tj. Mistrzostw Świata w Snookerze. Jest to dyscyplina jeszcze nie wszystkim znana, choć w Polsce jej popularność zdecydowanie rośnie, więc dla niezorientowanych wyjaśnię, iż jest to odmiana bilarda, której celem jest umieszczenie w łuzach piętnastu bil czerwonych na przemian z kolorowymi.
Sceptycy zapytają, cóż może być ciekawego w dwóch gościach latających z kijami wokół stołu i stukających nimi w kulki? Poza tym niejeden powie, że sam z kumplami nieraz w bilarda grywał i może pochwalić się efektownymi wbiciami, więc czy się tu ekscytować. Będzie to chwalenie na wyrost. Poziom bilarda barowego w stosunku do rozgrywek w najbardziej prestiżowych turniejach snookerowych można spokojnie porównać do tego, co ja osobiście „uprawiałem” z kolegami z podstawówki na osiedlowych boiskach w porównaniu do meczów na największych stadionach piłkarskich chociażby w Anglii (notabene właśnie wyspy brytyjskie można nazwać kolebką snookera – tam cieszy się największym zainteresowaniem – choć został wymyślony w Indiach przez angielskiego pułkownika sir Neville`a Chamberlaina).
W snookerze na najwyższym poziomie każda bila rozgrywana jest z odpowiednio dobraną siłą oraz rotacją, a tych jest co niemiara: lewa, prawa, wsteczna, postępowa i ich kombinacje. Samo wbicie nie jest jedynie ważne, równie istotna jest pozycja białej bili do następnego zagrania, aby móc kontynuować brejka, czyli podejście do stołu. A jak wbicie jest niemożliwe bądź zbyt ryzykowne, białą należy poprowadzić po stole tak, aby przeciwnik miał jak najbardziej utrudnione zadanie.
Poza tym jest w snookerze jeszcze jedno, co mnie urzeka. Jest to już chyba jedyny sport na świecie oparty na tradycyjnych, restrykcyjnych zasadach. Zawodnicy grają pod muchami, w kamizelkach od garnituru. Nie ma też przesadnej swobody, jeżeli chodzi o kolorystykę. Sędziowie pracują we frakach i białych rękawiczkach, służących do czyszczenia bil. Mówiąc kolokwialnie: elegancja musi być. Nie bez powodów tę dyscyplinę nazywa się zaszczytnie sportem gentlemanów. Tenis, który również lubię, już ten niewątpliwy atut zatracił, a szkoda (choć bynajmniej nie oczekuję, że tenisiści zaczną grać w garniturach, chodzi po prostu o większe rygory dotyczące m.in. strojów).
Wiem, że wszystkich nie przekonam. Oglądanie snookera wymaga poświęcenia wiele czasu i cierpliwości, choć emocji naprawdę nie brakuje, jak już człowiek, że tak to ujmę, „wejdzie” w tę grę. Sam przyznam się, że niewiele spotkań snookerowych obejrzałem w całości, bo przeważnie trwają znacznie dłużej niż piłkarskie półtorej godziny, w Mistrzostwach Świata dochodząc nawet do ponad dziesięciu godzin, oczywiście przy rozłożeniu meczu na kilka dni. Ale wrażenia rekompensują ten czas.
Tak więc szczerze zachęcam do zapoznania się z tą sympatyczną dyscypliną. Warto.

ŁUKASZ GIŻYŃSKI

Podziel się:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *