Pięćdziesięciolecie pracy Włodzimierza Krawczyńskiego


Włodzimierz Krawczyński – pomysłodawca założenia przy archikatedrze częstochowskiej Chóru „Basilica Cantas” oraz wieloletni jego dyrektor i dyrygent obchodzi w tym roku 50 lat pracy artystycznej. Z tej okazji, 22 listopada 2019 roku odbędzie się w Filharmonii Częstochowskiej specjalny, jubileuszowy koncert. Z okazji jubileuszu wydany został śpiewnik ,,Powiedzcie to dalej”.

Zwarte są w nim pieśni solowe i chóralne z akompaniamentem fortepianu do słów ks. Jana Twardowskiego księdza Jana Twardowskiego z muzyką Włodzimierza Krawczyńskiego. Teksty wierszy na podstawie tomów: J. Twardowski, Zaufałem drodze. Wiersze zebrane 1932-2006, zebrała i opracowała A. Iwanowska, Warszawa 2007; J. Twardowski, Nie przyszedłem pana nawracać. Wiersze 1945-2006, wybór i oprac. A. Iwanowska, wyd. 13, Poznań 2017.

Włodzimierz Krawczyński

Pozostało w sercu
Z poezją księdza Jana Twardowskiego zetknąłem się około 1985 roku. Wcześniej moje próby pisania muzyki do wierszy dotyczyły takich poetów, jak Ludwik Jerzy Kern, Maria Pawlikowska-Jasnorzewska, które to utwory w postaci słowno-muzycznej wystawiałem z młodymi ludźmi w klubach spółdzielczości, w Teatrze im. Adama Mickiewicza w Częstochowie, na koncertach wyjazdowych. Stworzyłem także kilka pieśni do tekstów Wisławy Szymborskiej i Jana Pawła II, a także częstochowskiej poetki Haliny Poświatowskiej oraz Kazimiery Iłłakowiczówny. W moim dorobku znajdują się także utwory sakralne na chór mieszany a capella.
Tymczasem ksiądz Jan Twardowski „dojrzewał w swojej spokojności”. Pewnego dnia 1995 roku jedna z koleżanek polonistek podarowała mi tomik jego poezji. Początkowo przeglądałem wiersze jak obrazki, stopniowo zagłębiając się w ich treść – prostą, a jednocześnie prawdziwą i jakże piękną w „swojej śpiewności”. Celowo używam słowa „śpiewność”, bo z każdą stroną, z każdym wierszem, pojawiał się najpierw rytm (czasem prosty, czasem złożony, czasem nadliczbowy nieparzysty), a następnie tworzyła się linia melodyczna, zależna od nastroju i tematyki wiersza.
Zdaję sobie sprawę ze swojej niedoskonałości, ale wiersze te stały mi się tak bliskie, że postanowiłem odtworzyć ten świat poetycki księdza Jana na swój sposób – z moją muzyką. W konsekwencji w 1995 roku powstał spektakl Powiedzcie to dalej. Miałem wiele szczęścia. Spotkałem na swojej drodze zarówno ludzi młodych, jak i dorosłych, zachwyconych poezją księdza Twardowskiego. Dzięki nim i ich pasji mogłem zrealizować to przedsięwzięcie.
Jakiś czas później miałem przyjemność spotkać samego autora wierszy, wspaniałego człowieka – wyciszonego i skromnego, księdza Jana Twardowskiego. Nadarzyła się okazja prezentacji programu przed samym Autorem. W Olsztynie pod Częstochową w oazie młodzieżowej, odbył się godzinny spektakl. Ksiądz Jan siedział zadumany w głębokim fotelu – i słuchał. Zakończyłem program i… cisza. Dziwnie się czułem przed samym Autorem.
Zerwała się burzliwa dyskusja: plusy i minusy. Na koniec, księdza Twardowskiego zapytał jeden z młodych ludzi: „Księże Profesorze, po co muzyka do tak pięknych wierszy?”. Pamiętam, ksiądz Jan podniósł okulary, spojrzał na rozmówcę, i ze swoim potulnym uśmiechem, odpowiedział pytaniem na pytanie: „Młody człowieku, czy ty słyszałeś to samo, co ja?”.
Pozostało mi to w sercu na zawsze. Stąd i ten program. Dziwne te wiersze. Wystarczy, że zastanowić się nad ich treścią, a muzyka sama towarzyszy poetyckim wersom.
Wznowienie programu miało miejsce w 2015 roku w Parafii św. Apostołów Piotra i Pawła w Częstochowie w wykonaniu tamtejszego Teatru Poezji i Muzyki oraz chóru „Cantate Deo”. Jakże inny świat piękna i prawdy otworzyły się wówczas dla nas wszystkich. Spektakl Powiedzcie to dalej został wykonany przez zespół najpiękniej, jak to było możliwe. Świadczyły o tym zasłużone brawa i znakomite recenzje.
Składam podziękowania dla księdza Kanonika Janusza Wojtyli, za stworzenie wspaniałej atmosfery pracy dla spektaklu Powiedzcie to dalej.
W roku 2019 obchodzę pięćdziesięciolecie pracy artystycznej. Chciałem przeżyć ten jubileusz w zaciszu domowym, przeglądając pamiątki: afisze, zdjęcia, kroniki, nagrania koncertów, ale podczas rozmów z moim przyjacielem, Ireneuszem Kozerą, dyrektorem Filharmonii Częstochowskiej, „wypłynęła” moja „pięćdziesiątka”. Spektakl Powiedzcie to dalej otrzymał nowe życie, tym razem w wykonaniu muzyków orkiestry symfonicznej Filharmonii Częstochowskiej pod dyrekcją Tomasza Chmiela, solistów i chóru Collegium Cantorum pod dyrekcją Janusza Siadlaka oraz Chóru Archikatedry Częstochowskiej i Wyższego Instytutu Teologicznego „Basilica Cantans”, prowadzonego przeze mnie i Zygmunta Nitkiewicza. Aranżację orkiestralną utworów przygotował Tomasz Chmiel. W związku z tym wydarzeniem zostaje wydany niniejszy zbiór pieśni, czy – jak to ładnie nazwała dr Aleksandra Iwanowska – „śpiewnik”.
Serdeczne podziękowania składam JE Księdzu abp Wacławowi Depo, Kurii Metropolitalnej w Częstochowie oraz proboszczom Archikatedry Częstochowskiej: księżom Marianowi Dudzie (założycielowi chóru „Basilica Cantans”), Stanisławowi Gębce, Janowi Niziałkowi i Włodzimierzowi Kowalikowi, którzy ponad 20 lat opiekowali się chórem „Basilica Cantans” i czuwali nad moją działalnością artystyczną.
Dziękuję również Księdzu Biskupowi Andrzejowi Przybylskiemu, który przed dwudziestu laty był organizatorem spotkania z księdzem Janem Twardowskim w Świętej Puszczy w Olsztynie pod Częstochową i jednym z pierwszych słuchaczy koncertu, a bez którego pomocy nie byłoby tego wydarzenia.
Specjalne podziękowania składam na ręce Pani dr Aleksandry Iwanowskiej – której ksiądz Jan powierzył prawa autorskie i dalszą opiekę nad twórczością – gdyż swoją wybitną znajomością tematu podtrzymywała mnie na duchu, przesyłając płyty z nagraniami pieśni i koncertów, książki ks. Twardowskiego oraz publikacje z nim związane oraz pocztówki z aforyzmami księdza poety, a także z życzliwością pomagała mi w opracowaniu niniejszej publikacji.
Dziękuję także Naczelnikowi Wydziału Kultury, Promocji i Sportu Urzędu Miasta Częstochowy, Panu Aleksandrowi Wiernemu, za jego zrozumienie świata poezji i okazaną mi pomoc.
Dziękuję Panu Ireneuszowi Kozerze, dyrektorowi Filharmonii Częstochowskiej, za poświęcony mi czas w rozmowach i „nieugiętą wolę” w sprawie prezentacji utworów na deskach Filharmonii.
Dziękuję Panu Zygmuntowi Nitkiewiczowi – mojemu bratu w muzyce – za doradztwo, wspólne wykonania oraz korekty materiałów muzycznych.
Z serca płynące podziękowania dla mojej przesympatycznej chórzystki z chóru „Cantate Deo”, Pani Marleny Juretko, która podjęła się trudnej i jakże ważnej pracy nadania obrazu graficznego mojej twórczości artystycznej.
Dziękuję również Siostrze Agnieszce z Kurii Metropolitalnej za pomoc w drukowaniu materiałów nutowych dla chóru.
Na zakończenie – najważniejsze słowo dla mojego pierwszego recenzenta i anioła stróża – mojej Żony: Dziękuję, Elu!

Włodzimierz Krawczyński
Częstochowa, listopad 2019

Postscriptum

Liryka Jana Twardowskiego od wielu już lat przekracza granice. I te w dosłownym rozumieniu, geograficzne (poprzez tłumaczenia na różne języki), i wyznaniowe (trafiając do odbiorców różnych religii), i te, które słowo drukowane przenoszą w inny artystyczny wymiar. Powstające prace plastyczne, których autorami są profesjonalni i nieprofesjonalni artyści – obrazy, grafiki, rysunki, rzeźby, ekslibrisy, czy wycinanki – tworzą nurt artystycznej recepcji wierszy Twardowskiego. Są one związane z osobą autora, konkretnymi utworami, czy ogólnym klimatem twórczości. Natomiast muzyka dopisywana do wybranych tekstów poetyckich, przenosi je w nurt poezji śpiewanej.
Od wielu już lat coraz liczniejsi kompozytorzy sięgają po tę twórczość. Rezultatem są spektakle słowno-muzyczne, oratoria, pieśni, piosenki wykonywane przez zespoły wokalno-instrumentalne, chóry oraz indywidualnych artystów. Fonoteka z utworami Jana Twardowskiego z roku na rok staje się bogatsza. Ukazało się już ponad dwadzieścia płyt monograficznych, a pojedyncze utwory można znaleźć na płytach kilkudziesięciu wykonawców.
Jak bardzo poezja Twardowskiego pobudza wyobraźnię artystyczną, świadczą efekty organizowanych na szczeblach od szkolnego po ogólnopolski, amatorskie i profesjonalne konkursy literackie, recytatorskie, plastyczne oraz kompozytorskie.
Zdarzyło się, że twórczość poetycka Jana Twardowskiego, który nigdy nie mówił o sobie, że jest poetą, ale księdzem piszącym wiersze, zainteresowała Włodzimierza Krawczyńskiego, muzyka, który z kolei nie nazywa siebie kompozytorem, ale tym, który pisze muzykę. A czuje ją wtedy, kiedy czyta wiersze. Kto wie, może właśnie to podejście do samych siebie, pełne pokory i dystansu, zbliżyło obu twórców, którym we własnej twórczości bliższa jest prostota niż patos.
Włodzimierz Krawczyński kompozytorskim uchem „usłyszał” wiersze, które wraz z własną muzyką ułożył w cykl zatytułowany – jak jeden z wierszy ks. Twardowskiego – Powiedzcie to dalej. Nietrudno właśnie w takim wyborze tytułu, odczytać intencje kompozytora i jednocześnie dyrygenta chórów, wykonujących te utwory. Warto tu wspomnieć, że podobną intencją – przekazywania dalej poetyckich refleksji księdza poety – kierowała się tłumaczka wierszy ks. Twardowskiego na język białoruski, nadając wydanemu w 2018 roku w Mińsku dwujęzycznemu tomikowi taki sam tytuł*. Podobnie jak wiersze wybrane przez tłumaczkę do polsko-białoruskiego tomu, tak wiersze wybrane przez kompozytora, i – niezależnie – przez oboje nazwane tą samą poetycką frazą, odsłaniają świat bardzo osobistych przeżyć ich autora.
Pracę nad cyklem Powiedzcie to dalej kompozytor podjął w roku 1993 i kontynuował do 1999. Gotową część programu – wraz z chórem młodzieży szkolnej – miał okazję wykonać w Olsztynie pod Częstochową w obecności księdza poety (1997 r.). Przedstawione wówczas utwory słowno-muzyczne oraz kolejne, opracowywane w następnych latach (do roku 2014) weszły do repertuaru chórów, których on sam jest dyrygentem: „Cantate Deo” przy parafii Świętych Apostołów Piotra i Pawła w Częstochowie oraz „Basilica Cantans”, chóru Archikatedry Częstochowskiej i Wyższego Instytutu Teologicznego w Częstochowie.
Kompozytor wydzielił najważniejsze dla twórczości Twardowskiego tematy: biblijne – Bóg, Matka Boża, Pan Jezus; inspiracje autobiograficzne – matka, przeżycia wojenne, spotkania, przemijanie; religijne – wiara, nawrócenie, modlitwa. W programie wyeksponował motyw dla liryki księdza poety najważniejszy: miłość w różnych jej odcieniach.
Dla księdza Twardowskiego pisanie wierszy było nie tylko zatrzymaniem autentycznych przeżyć, wzruszeń, zadziwień, czy zachwytu dla świata stworzonego. Było także, a może przede wszystkim, dopełnieniem pracy kapłańskiej, drogą wyznania wiary. Często podkreślał: „W świecie niewiary próbuję mówić o wierze, w świecie bez nadziei – o nadziei, w świecie bez miłości – o miłości”. Cel pracy zarówno kapłańskiej, jak i poetyckiej, widział jasno: budzić nadzieję, ożywiać uczucia zachwytu i wdzięczności, pokazywać i przywracać sens życia, którego nie można zrozumieć bez Ewangelii, przybliżać drogę do Boga i nie starać się Go zrozumieć, ale uwierzyć w Niego i Jemu wiarą dziecka.
Włodzimierz Krawczyński, dobierając nastrój kompozycji, linię melodyczną, formę akompaniamentu, mówi z ks. Twardowskim jednym głosem: o relacji z Bogiem, wszelkich stanach duszy człowieka – miłości, samotności, radości, cierpieniu, rozpaczy, tęsknocie, lęku wobec przemijania i śmierci oraz nadziei. Nadto językiem muzycznego żartu stara się oddać subtelności języka poezji ks. Twardowskiego, pełnego paradoksów, gry słów i „humoru dyskretnego uśmiechu”.
Wszystko to sprawia, że dzięki kompozytorowi wiersze księdza poety otrzymują nowe życie i wychodzą daleko poza granice słowa drukowanego. Włodzimierz Krawczyński wzbogaca słowo pisane o nowe doznania. Przenosi je do świata muzyki i wzruszeń, dla jednych tylko artystycznych, dla innych, dodatkowo, religijnych. Wpisuje je tym samym w intencje ks. Twardowskiego, wypowiedziane w wierszu Spostrzeżenie:

Mój Boże, żeby patrząc na koncercie
na ludzkie ręce pąsowe od oklasków
po prostu zacząć się modlić –
bo to Ty rozdmuchujesz iskry we wszystkich słomkach serca artysty
aż bucha pożar łez

Obu twórców – i poetę, i kompozytora – łączy coś jeszcze. Twórczość rodzi się z potrzeby ich serc. Przez co jest tak prawdziwa, szczera i autentyczna, bliska czytelnikom i słuchaczom, bo przefiltrowana przez własne doświadczenia i własną wrażliwość.
Obaj twórcy – ksiądz Twardowski w sferze słowa, Włodzimierz Krawczyński w sferze muzyki – niczego do końca nie dopowiadają, ani tym bardziej nie narzucają. Interpretację pozostawiają odbiorcom. „Wszelka próba usuwania niedomówień – podkreślał w jednym z wywiadów ks. Twardowski – jest zubożaniem życia. Jeżeli jestem na koncercie, nie potrafię tego koncertu racjonalnie wytłumaczyć. Jestem wstrząśnięty, coś przeżywam, dotykam niewidzialnego. Artysta coś przenosi z tamtej rzeczywistości na tę”.
Włodzimierz Krawczyński przeniósł „coś” z innej rzeczywistości do tej. Dzięki czemu słuchacze mogą poprzez wzbogacenie wierszy muzyką, dotykać niewidzialnego, a wykonawcy – przekazywać dalej to, co najważniejsze.

Aleksandra Iwanowska

* Я. Твардоўскі, Перадайце гэта далей. Выбраныя вершы / Powiedzcie to dalej. Wiersze wybrane, пер. з пол. Д. Бічэль, К. Лялько, Мінск: Pro Christo 2018.
Noty o autorach

Włodzimierz Krawczyński (ur. 1944), dyrygent, kompozytor, chórmistrz.

Fot. z archiwum kompozytora

Wychowany w domu o dużych tradycjach muzycznych. Został muzykiem dzięki ojcu, multiinstrumentaliście i śpiewakowi (bas baryton), który uczył się przed wojną organistówki w słynnej szkole muzycznej Wawrzynowicza w Częstochowie, a w czasie wojny był organistą na Jasnej Górze. Od trzeciego roku życia Włodzimierz Krawczyński uczestniczył w spotkaniach muzycznych, odbywających się w domu rodzinnym w Częstochowie. Studia muzyczne podjął w Cieszynie i Katowicach, gdzie uczył się harmonii w klasie prof. Józefa Świdra oraz gry na instrumentach. Nie chcąc ograniczać się tylko do muzyki, był również słuchaczem studiów kulturoznawczych Uniwersytetu Łódzkiego w dziedzinie teatrologii u prof. Eleonory Udalskiej, a także prawa i administracji. W roku 1977 ukończył Wydział Pedagogiki Pracy Kulturalno-Oświatowej Wyższej Szkoły Pedagogicznej w Częstochowie.
Wielki wpływ na wybór muzycznej drogi życia młodego człowieka, wykazującego zainteresowania w różnych kierunkach, miał profesor chóralistyki Emanuel Guziur, który odkrył w nim predyspozycje do dyrygentury. Włodzimierz Krawczyński został więc słuchaczem studium dyrygenckiego w klasie prof. Emanuela Guziura, a także studiów w zakresie dyrygentury chóralnej prof. Jana Wojtachy (w latach 1963-1970). Konsultacje dyrygenckie pobierał u Stanisława Krukowskiego, Edmunda Kajdasza, Leona Jelonka i Zygmunta Hassy.
W 1969 roku z uczniów liceum im. Juliusza Słowackiego w Częstochowie założył Zespół Pieśni Dawnej, z którego wywodzi się wielu śpiewaków, także operowych, oper warszawskiej i śląskiej. Zespół występował w Polsce i poza granicami przez dwadzieścia lat, zdobywając wiele nagród wojewódzkich, ogólnopolskich i zagranicznych. Następnie Włodzimierz Krawczyński podjął się dyrygentury znanego męskiego chóru – Rzemieślniczego Chóru „Pochodnia” z przedwojennymi tradycjami, a po nim męskiego chóru „Cantores Czenstochoviensis”, Żeńskiego Chóru Nauczycielskiego oraz jasnogórskiego chóru „Clara Montana”. Jego europejskie trasy koncertowe – wraz z chórami, których był dyrygentem – prowadziły od Anglii po Cypr, od Finlandii po Hiszpanię.
W latach siedemdziesiątych XX wieku był dyrektorem Festiwalu Jeunesses Musicales w Częstochowie. Przez kilka lat brał udział wraz z chórami, których był dyrygentem, w cyklu koncertów dla radia i telewizji w Katowicach, nagrywając między innymi utwory gospel.
W latach 1975-1981 był dyrygentem chóru Wydziału Wychowania Muzycznego Wyższej Szkoły Pedagogicznej w Częstochowie.
W 1992 roku otrzymał propozycję zorganizowania cyklu koncertów z chórem „Clara Montana” i aktorów scen polskich w bazylice jasnogórskiej. Odbyły się trzy koncerty: kolęd z udziałem Elżbiety Starosteckiej i Jerzego Kamasa, pieśni wielkopostnych z udziałem Magdaleny Zawadzkiej i prof. Juliana Gembalskiego, pieśni maryjnych z udziałem Mai Komorowskiej.
Od roku 1997 jest dyrygentem chóru „Basilica Cantans” Archikatedry Częstochowskiej i Wyższego Instytutu Teologicznego w Częstochowie, który po ponad dwudziestoletniej działalności pod jego batutą, występując w licznych konkursach, festiwalach, a także uczestnicząc w formach oratoryjnych i operowych, zdobył liczne nagrody i wyróżnienia. Od roku 2012 prowadzi także chór „Cantate Deo” przy parafii Św. Apostołów Piotra i Pawła w Częstochowie.
Jest laureatem nagród Ministra Kultury, Ministra Oświaty oraz Kuratora Oświaty w Katowicach, także laureatem Nagrody dla Najlepszego Dyrygenta – XII edycji festiwalu Legnica Cantat i Festiwalu Polskiej Pieśni Chóralnej w Katowicach.
Na dorobek kompozytorski Włodzimierza Krawczyńskiego składają się pieśni solowe i chóralne do tekstów księdza Jana Twardowskiego, pieśni solowe do wierszy Haliny Poświatowskiej i Marii Pawlikowskiej-Jasnorzewskiej, cykl pieśni na chór żeński do tekstów Kazimiery Iłłakowiczówny oraz pieśni sakralne na chór mieszany.

Jan Twardowski (1915-2006), ksiądz katolicki, z wykształcenia polonista, z potrzeby serca kaznodzieja i poeta, z zamiłowania przyrodnik.

Fot. Aleksandra Iwanowska

Od najmłodszych lat istotną rolę w kształtowaniu wrażliwości przyszłego poety odgrywały atmosfera domu rodzinnego, rokroczne wakacje na wsi i lektury. Postacią na zawsze wpisaną w kształtowanie osobowości i duchowości Jana Twardowskiego była matka (obecna później w całej twórczości) – pierwsza nauczycielka wiary i literatury. Ojciec natomiast był przewodnikiem po historii, kształtując w czwórce swoich dzieci przywiązanie do tradycji patriotyczno-religijnej.
Jako uczeń męskiego gimnazjum o profilu matematyczno-przyrodniczym Jan Twardowski debiutuje wierszem Skarga na łamach międzyszkolnego pisma młodzieży gimnazjalnej „Kuźnia Młodych” (1932), w którym z czasem staje się redaktorem działu literackiego; tu publikuje wiersze, nowele, recenzje, wywiady z pisarzami. W 1937 roku wydaje w Warszawie debiutancki tomik wierszy Powrót Andersena (w nakładzie 40 egzemplarzy). W roku 1945 podejmuje naukę w warszawskim seminarium duchownym; w roku 1948 kończy przerwane wojną studia polonistyczne na Uniwersytecie Warszawskim i przyjmuje święcenia kapłańskie.
Praca wikarego w wiejskiej parafii pod Warszawą (Żbików) oraz nauczanie religii w szkołach specjalnej i wiejskiej wpływają na całe późniejsze kapłańskie życie. Wcześniejsze przeżycia wojenne, utrata większości przyjaciół, udział w pracach konspiracyjnych warszawskiego podziemia w czasie powstania 1944 roku, a także pierwsza praca na wsi, świat tamtejszej przyrody – przenikają do autobiograficznej liryki Twardowskiego. Praca z dziećmi niepełnosprawnymi kształtuje obrazowy, prosty język przekazu nauk ewangelicznych.
Od 1946 r. powojenne wiersze publikuje w czasopismach warszawskich; następnie w latach 1946-1952, 1957-1997 w „Tygodniku Powszechnym” oraz czasopismach literackich i społecznych, i włącza je do wydawanych tomów poezji. Pierwszy powojenny tom pt. Wiersze wydaje w 1959 r. już po powrocie do Warszawy, gdzie zostaje skierowany do trzech kolejnych parafii, by ostatecznie – już do końca życia – związać się z kościołem pw. św. Józefa Oblubieńca NMP przy klasztorze Sióstr Wizytek, którego w latach 1959-2004 jest rektorem. W 1970 r. publikuje zbiór wierszy pt. Znaki ufności, uznany przez krytykę i czytelników za przełomowy w polskiej liryce religijnej, a w 1973 na podstawie swoich popularnych niedzielnych homilii dla dzieci zaczyna wydawać książki dla dzieci (jak pierwsza, dedykowana matce: Zeszyt w kratkę), czym rozpoczyna drugi nurt swojej twórczości. Edycją Wszędy pełno Ciebie (1991), zbioru komentarzy ewangelicznych, zapoczątkowuje tworzenie trzeciego nurtu: prozy kaznodziejskiej.
Przekład wierszy z tomu Znaki ufności (Ich bitte um Prosa. Langzeilen, Einsiedeln 1973) otwiera drogę późniejszym (wydawanym także po śmierci autora) tomom przekładów liryki oraz prozy na kilkadziesiąt języków obcych, nie tylko europejskich. Tłumacze, także spoza Kościoła rzymsko-katolickiego, podkreślają ekumeniczny wymiar tej twórczości (liryki, rozważań ewangelicznych, opowiadań dla dzieci, wspomnień, aforyzmów) i wprowadzają ją do kręgów protestantyzmu, prawosławia, greko-katolicyzmu, judaizmu.
Od lat siedemdziesiątych XX wieku Twardowski odbywa niezliczone spotkania autorskie w całym kraju. Z czasem – mimowolnie, bez zabiegania o popularność – staje się autorytetem moralnym (także w kręgach laickich) i patronem licznych szkół.
Jan Twardowski w latach 1978-2005 otrzymał nagrody, m.in.: im. Brata Alberta, polskiego Pen Clubu im. Roberta Gravesa, Fundacji Alfreda Jurzykowskiego (Nowy Jork), im. Władysława i Nelli Turzańskich (Toronto), Ministra Kultury i Sztuki, Miasta Stołecznego Warszawy, wydawców („Feniks”, „Ikar”, „Totus”, zwany „katolickim Noblem”); Rady Miasta Stołecznego Warszawy; Marszałka Województwa Mazowieckiego; tytuły, m.in.: Kawalera Orderu Uśmiechu, doktora honoris causa KUL; honorowego prałata Jego Świątobliwości; medale, ordery, krzyże, m.in.: Medal im. Janusza Korczaka, Order „Polonia Mater Nostra Est”, Medal Senatu Rzeczypospolitej, Krzyż Komandorski Orderu Odrodzenia Polski (2006 pośmiertnie).
Publikacjami prezentującymi zróżnicowaną twórczość Jana Twardowskiego są wybory i zbiory wierszy, tomy rozważań biblijnych oraz opowiadań dla dzieci, a także wybory aforyzmów i wspomnienia. Publikacje: Budzić nadzieję. Abecadło dziewięćdziesięciolatka (2005), Wszystko darowane. Myśli na każdy dzień (2015), Autobiografia. Myśli nie tylko o sobie (2006-2007; 2010), Słowa najważniejsze. Wybór myśli z lat 2001-2003 (2016) – przynoszą kwintesencję przemyśleń człowieka, patrzącego na życie przez pryzmat wiary. Dopełniają je wybory tematyczne, takie jak: Tylko miłość się liczy (2009), Wdzięczność do końca (2017), Wierzę w radość (2018), Nadzieja pozwala żyć (2018), Większa od obrazu. Myśli o Matce Bożej Częstochowskiej (2019).

Powiedzcie to dalej

Różo powiedz to róży
szpaku powiadom szpaka
ogary szczekajcie ogarom jak zwykle w wielu tonacjach
czaplo wypaplaj czapli na żółtych nogach stojąc
mrówko powtórz to mrówce
miniemy. Potoczy się dalej
ziemia niebo powietrze
tylko ten kamień na polu
ten sam wciąż księżyc przed deszczem
wiara co pije ze skały
bez nas zostanie jeszcze

Tren

Ziemio Święta z uczniowskiego atlasu,
z Biblii starej nagimi górami –
coś się stało od jakiegoś czasu
ze mną samym, z ludzkimi sercami

Zapomniano o Bogu jedynym
Gorejącym krzewie, Stróżu naszym
Patrzaj. Ludzie teraz nieszczęśliwi,
niepojęci jak kruk przy Eliaszu

Kwiat libański na skroni uwiędnie –
Źle nam wróżą judaszowe drzewa –
Przyjaciółko, co nas spotka, co będzie
na pustyni, kędy Boga nie ma?

Synogarlic przycicha wołanie,
syjońskie drogi świerszczami łkają –
Przyjaciółko, co się z nami stanie
między ludźmi, którzy Boga nie znają?

O nawróceniach

W jaki sposób Bóg nawraca grzeszników
rozmaicie

często jak wiatr co pędzi stado kapeluszy
chwyta duszę wprost z miejsca i targa za uszy

niekiedy z uśmiechem, prawie że wesoło
święci biorą za rękę i bawią się w koło

a czasem – nie do wiary
ni z tego ni z owego
łzę zdejmujesz z twarzy
jak pieszczotę śniegu

Prośba

Panno Święta rysowana w zeszycie
dziecięcymi rączkami –
piękna jak jedna kreska
módl się za nami

żeby w kościołach nie było wyszywanych serwetek
katafalku z czarną kapą
aniołka z barokową łapką
z pędzelkami przy chorągwiach frędzli
stukających pieniędzy
ozdóbek z trupią główką
świętej Tereski jak rozpieszczonej gwiazdy
niepodobnych do siebie świętych
co nie mogą wyjść z nieswojej twarzy –
żeby nie było
sympatycznego gładko uczesanego Pana Jezusa tylko dla porządnych ludzi

O szukaniu Matki Bożej

Znam na pamięć jasnogórskie rysy,
ostrobramskie, wileńskie srebro –
wiem po ciemku, gdzie twarz Twoja i koral,
gdzie Twa rana, Dzieciątko i berło

ręką farby sukni odgadnę –
złote ramy, lipowe drewno –
lecz dopiero gdzieś za swym obrazem
żywa jesteś i milczysz ze mną

Do siostry zakonnej

Choć nie ma gwiazdy nad twoją głową
z Betlejem –
Niewidocznego w chlebie i cierniach
przyzywasz śpiewem

Choć własnej duszy nawet nie widzisz
oczyma –
w obrazach tylko Matka Najświętsza
Dzieciątko trzyma

Swój dawny uśmiech dziecięcej twarzy
ukaż nade mną –
choć tak się nagle z Bogiem ukryłaś
w ogromną ciemność

Do Jezusa z warszawskiej katedry

Jezu z warszawskiej katedry,
Jezu czarny i srebrny –
cierpiący – rzuć na ręce
niemego smutku więcej

Jeszcze jedno cierpienie,
jeszcze jedno rozstanie –
lampę jasną na stole,
jak najmniejsze mieszkanie

Bardziej gorzką niewdzięczność –
pożegnania, powroty –
okno takie, by księżyc
dowiązywał się złoty

Jeśli las – to szumiący,
jeśli rzeki – urwiste

a serce na złość ludziom
i naiwne, i czyste

Spotkanie

Ta jedna chwila dziwnego olśnienia
kiedy ktoś nagle wydaje się piękny
bliski od razu jak dom kasztan w parku
łza w pocałunku
taki swój na co dzień
jakbyś mył włosy z nim w jednym rumianku
ta jedna chwila co spada jak ogień

nie chciej zatrzymać
rozejdą się drogi –
samotność łączy ciała a dusze cierpienie

ta jedna chwila
nie potrzeba więcej

to co raz tylko – zostaje najdłużej

Jest

Jest jeszcze taka miłość
ślepa bo widoczna
jak szczęśliwe nieszczęście
pół radość pół rozpacz
ile to trzeba wierzyć
milczeć cierpieć nie pytać
skakać jak osioł do skrzynki pocztowej
by dostać nic
za wszystko

miej serce i nie patrz w serce
odstraszy cię kochać

Bliscy i obcy

Co to się dzieje
księżyc płaski jak dolar
dom bez domu
dwoje bliskich i obcych
jak po grzechu każdy bardziej samotny
lato ucieka z ostatnim motylem na ramieniu
nawet zachwyt nie zachwyca
zimno po każdym słowie
jedzenie smutne
wszystko jak nagie cielę
tak zawsze
kiedy się z miłości wymknie tajemnica
Nie na całość

Tych co się kochają
rozdziera samotność
zawsze wielka kiedy wydaje się mała
samotność duszy
i nieśmiałość ciała
tak miłości strzegą
poza nami ręce

jeżeli kochasz
mniej to zawsze więcej

* * *

Miłość przychodzi odchodzi
jest z nami nagle jej nie ma
może do lasu pobiegła
całować podlotki drzewa
czemu nie siądzie przy stole
pobędzie dłużej posłucha

– Ach ten lęk że się nie kochamy
skoro miłość miłości szuka

Z Ziemią krążymy

Z Ziemią krążymy wokół Słońca
jak drzewo morze głaz
jak bazalt czarny i spokojny
co najmniej milion lat

z wodą niebieską i zieloną
z głową nad śmiercią zamyśloną
z nierozpoznanym a koniecznym
w miłości małym smutkiem serca
ze ścieżką którą odchodzimy
z listem wrzuconym po rozstaniu
zamiast na poczcie w skrzynkę szpaka
z miłością która przeszła obok
samotni razem i osobno

tylko jak z tobą dotąd nie wiem
drżę że zostajesz z tym cierpieniem
co krąży tylko wokół siebie
Żal
Zofii Małynicz

Żal że się za mało kochało
że się myślało o sobie
że się już nie zdążyło
że było za późno

choćby się teraz pobiegło
w przedpokoju szurało
niosło serce osobne
w telefonie szukało
słuchem szerszym od słowa

choćby się spokorniało
głupią minę stroiło
jak lew na muszce

choćby się chciało ostrzec
że pogoda niestała
bo tęcza zbyt czerwona
a sól zwilgotniała

choćby się chciało pomóc
własną gębą podmuchać
w rosół za słony

wszystko już potem za mało
choćby się łzy wypłakało
nagie niepewne

Na szpilce

Chodzi Anioł Stróż po świecie
sprząta po miłościach co się rozleciały
zbiera jak ułomki chleba dla wróbli
żeby się nic nie zmarnowało
listy tam i z powrotem
telefony od ucha do ucha
małe śmieszne pamiątki co były wzruszeniem
notes z datą spotkania ukryty w czajniku
blizny po śmiechu
sprzeczki nie wiadomo po co
żale jak pojedyncze osy
flirtujące osły
wszystko na szpilce
to co na zawsze już się wydawało
mądrość przy końcu że nie o to chodzi
radość że się kocha to co niemożliwe
Ręce

Twoje ręce – mamusiu
dobre jak szafirek po deszczu
jak czajki towarzyskie
przyniosły mnie na świat
kołysały
ustawiały na podłodze
sadzały na stołku
mówiły że motyl dzwoni
że młodych grzybów nie sposób rozeznać
uczyły trzymać łyżkę by nie trafiała do ucha
rozróżniać klon od jaworu
prowadziły przy oknie po ciemku
po ziemi co czernieje jak szpak

suche i ciepłe
za słabe
żeby wyprowadzić mnie z tego świata

Komańcza

Kocham deszcz, który pada czasami w Komańczy,
nawet taki szorstki i chłodny,
gwiazdkę śniegu, co nieraz Mu w oknach zatańczy,
żeby był tak jak zawsze pogodny

Prostą lampę na stole. Wszystkie Jego książki,
brewiarz, zegar, wieczorną ciszę –
nawet taki najmniejszy z Matką Boską obrazek,
który komuś z wygnania podpisze

Krzyże żadne nie krwawią, gdy jest świętość i spokój,
gdy z wygnańcem po cichu drży Polska –
wszystko proste jak wiersze – brewiarz, lampa i pokój,
drzew warszawskich na niebie gałązka

Piosenka o Powstaniu

Powstanie chłopców pełne,
powstanie pełne snów…
I tamte pieśni rzewne,
i tamten pożar głów,
I ta naiwność wszędzie,
taka głupota w krąg…
I Polska, która wzejdzie
z serc tamtych, z tamtych rąk.

Rozkazy niezaradne,
i wielkiej złudy moc.
I tamte panny ładne,
idące na śmierć w noc.
I jeszcze tamte groby,
i tamtych Niemców śmiech
I jeszcze w czas żałoby,
Londynu straszny grzech…

Co było? Jak to było,
o matko, powiedz mi!
Co tliło się, co śniło,
w te noce, w tamte dni?
Rozsądni to wyśmieją,
nikt z mądrych temu rad.
O Jurku, coś z nadzieją
na Starym Mieście padł.

O młode głowy chore!
O, po coś wtedy szedł,
zaśmieją się wieczorem
spowici w ciepły pled.
Siostrzyczko, napleć wieńce
poległym pacierz mów…
Zostanie brat w piosence
z tą piękną tęczą snów.

Suplikacje

Boże, po stokroć święty, mocny i uśmiechnięty –
Iżeś stworzył papugę, zaskrońca, zebrę pręgowaną –
kazałeś żyć wiewiórce i hipopotamom –
teologów łaskoczesz chrabąszcza wąsami –

dzisiaj, gdy mi tak smutno i duszno, i ciemno –
uśmiechnij się nade mną

Arka

W Arce Noego była małpa
słoń i żyrafa
smutny kruk i gołąbek biały
kaczki które kwakały
mamut czyli słoń w futrze
ubrał się ciepło bo myślał że będzie zimno pojutrze
wrony czarne z każdej strony
gawron jak zwykle na gawrona obrażony

patrzy wujek na ciotkę
jak na wróbelka własnego
obmyśla jak ją wpakować
choć na rok do Arki Noego W

Podziel się:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *