WYBORY DO EUROPARLAMENTU
Prawica ma kłopot. Siedzi cierpliwie i czeka na wyniki wyborów, które w końcu przyniosą pełną satysfakcję, pod którą to rozumiem szansę na posiadanie wpływów umożliwiających pozytywne – a przede wszystkim skuteczne, bo bycie w mniejszości nigdy skuteczne nie jest – działania na korzyść polskich interesów. Elekcje parlamentarne, prezydenckie, samorządowe czy niedawne europarlamentarne są równie ważne. W każdej z nich interes narodowy jest istotny, choć rozłożony na różnorodne akcenty.
I niby światełko w tunelu się pojawiło. Rywalizacja pomiędzy głównymi graczami na polskiej scenie politycznej wyrównała się. PiS i PO mają po dziewiętnaście mandatów (dla tych drugich w porównaniu z wynikiem sprzed pięciu lat jest to ewidentna klęska), co w dużym stopniu wpłynie na rozkład wszystkich sił w UE. Do tego należy dołożyć zaskakująco dobre wyniki europejskich ugrupowań narodowych, których prorosyjskie sympatie – kontekście polskich interesów – nie wróżą nic dobrego.
Jaka będzie Unia A. D. 2014-2019? Na pewno inna. Nie da się jednoznacznie ocenić w tym momencie, jakie priorytety podejmie, z kim zacieśni, a z kim rozluźni sojusze. Na pewno będzie burzliwie, konfliktowo. Możemy oczekiwać wielu brutalnych starć werbalnych, z których nic konstruktywnego nie wyniknie, wręcz przeciwnie – przyniosą one niepożądany chaos.
Jednym z gwarantów takiego scenariusza jest Kongres Nowej Prawicy Janusza Korwina-Mikkego, którego lider znany jest z – łagodnie mówiąc – nieprzychylnych komentarzy wobec funkcjonowania UE w ogóle. Do tego dochodzą Marie le Pen i Nigel Farage. Razem stworzą zapewne ciekawy, ale niewątpliwie destruktywny front.
Tym bardziej to smutne, że te mandaty mogły być skutecznie zagospodarowane przez euro realistów, których w Polsce reprezentuje Prawo i Sprawiedliwość. Cztery stołki urwane przez KNP, kilka procent zmarnowanych wspólnie przez Polskę Razem Jarosława Gowina oraz Solidarną Polskę Zbigniewa Ziobry i mogło być pięknie. A takie wyniki byłyby w pełni reprezentatywne po ponad siedmiu latach fatalnych rządów Donalda Tuska.
Więc światełko się tli. Oby pełnią blasku zaświeciło przy okazji tegorocznych wyborów samorządowych.
PS. Jako przewodniczący jednej z wyborczych Komisji Obwodowych w Częstochowie apeluję: nigdy więcej nie wprowadzać kart do głosowań w formie broszurowej. Uniemożliwia to sprawną pracę przy liczeniu głosów, a także daje sposobność do łatwych matactw.
ŁUKASZ GIŻYŃSKI