,,Zwracam się z prośbą o przywrócenie na trasę linii 27 , która obecnie kończy się na dworcu PKP (nielogiczne dla mnie jest skrócenie tej linii) oraz – jak to w obietnicach było – o dołożenie kursów na linii nr 11 i 35.” – pisze w liście do Gazety Częstochowskiej mama niepełnosprawnego dziecka.
Niestety, system komunikacji miejskiej w Częstochowie ciągle pozostawia wiele do życzenia. A trzeba dodać, że w Częstochowie żyje i korzysta z przejazdów autobusami i tramwajami wiele osób niepełnosprawnych.
Jestem mamą niepełnosprawnego syna, który ma MPD i codziennie muszę go dowozić na ul. Legionów do Centrum Pomocy Dziecku Niepełnosprawnemu i Jego Rodzinie, który został przeniesiony na czas remontu z ul. Jasnogórskiej. Przejazd przez obecny objazd jest totalną katastrofą, iż syn bardzo źle znosi jazdę tak długą.
Dojazd na godzinę 8 no niby ok, ale powrót to prawie pol godziny czekania na któryś z trzech autobusów dojeżdżających do centrum, ewentualnie bieg po zaprowadzeniu dziecka bo ” za 4 minuty” autobus z przystanku ” Faradaya”.Już nie mówiąc o dojeździe z południa miasta czyli linii 35 ( która też miała mieć dodatkowe kursy) i niestety jeździ co godzinę. Zajęcia z dziećmi zaczynamy przeważnie o pełnych godzinach i trwają 50 minut. Po wyjściu z zajęć oczekiwanie na autobus to od 15 do 25 minut. Pracownicy też jakoś dojechać muszą nie każdy posiada własny transport!
W imieniu swoim jak i rodziców oraz pracowników Centrum proszę “coś ” z tym zrobić, bo na to wychodzi, że Częstochowa nie jest bez barier, a z WIELKĄ barierą wobec osób niepełnosprawnych.
Mam nadzieję że pozytywnie rozpatrzycie prośbę .
Pozdrawiam
Paulina Stępień
Niestety, system komunikacji miejskiej w Częstochowie ciągle pozostawia wiele do życzenia. A w Częstochowie żyje i korzysta z przejazdów autobusami i tramwajami wiele osób.
1 komentarz
Szanowni Państwo.
Bariery architektoniczne dla niepełnosprawnych jakie występują w Częstochowie to niestety fakt. Dziwi postawa miasta, które może przecież korzystać z funduszy unijnych na ten cel właśnie przeznaczonych. Może urzędnicy na jeden dzień przesiądą się na wózki, zaczną chodzić o kulach czy też założą mocniejsze okulary. Dostrzegą powagę problemu. Ludzie o ograniczonej sprawności fizycznej chcą i są potrzebni społeczeństwu,
ich wiedza jest często nie do przecenienia, a jedyną barierą w podjęciu pracy jest podróż pomiędzy domem a tą właśnie pracą. Tak samo jest z dotarciem do szkół i uczelni. Bariery, z pozoru błahe dla pełnosprawnych mieszkańców, są nie do pokonania dla ludzi o słabszym stopniu sprawności. Nie sposób nie wspomnieć o podjazdach dla wózków tak stromych, że ciężko jest tam wepchnąć rower, a co dopiero wjechać wózkiem. Wysokie najazdy u zbiegu jezdni i chodników, krzywe chodniki. Jest tego całe mnóstwo, np. tuż za Urzędem Miasta na Nowowiejskiego. Proponuję, aby miasto zaangażowało nas mieszkańców do szukania takich barier. Połowę pracy będą mieli zrobioną. Pozostanie tylko usuwanie przeszkód. Tylko czy miasto jest w stanie podjąć ten wysiłek?