Prosto w oczy – ARTUR WARZOCHA
Rzecz idzie o ambicje. Otóż Chińczycy poinformowali świat, że za dwa lata wyślą na Księżyc swoją pierwszą misję kosmiczną i zbudują tam stację. Patrząc na dotychczasowe dzieła tego narodu, nie przymierzając: wynalezienie pisma czy sławny Chiński Mur, nie ośmielę się potraktować takiej zapowiedzi jak przechwałki. Tym bardziej, że podobno od jakiegoś już czasu chińscy kosmonauci są przygotowywani do tej misji przez swoich rosyjskich kolegów po fachu. Osobiście nie dziwią mnie kolonialne zapędy naszych sąsiadów z Azji. Znalazłoby się kilka obiektywnych przesłanek, by ich dążenia wytłumaczyć.
Pierwszą, która przychodzi do głowy jest ta, że ten ponadmilionowy naród szuka większej przestrzeni życiowej, bo otoczonemu granicznym murem robi się cokolwiek ciasno. Oczywiście wiem, że mur ma już tylko znaczenie historyczne, wręcz symboliczne i to akurat nie ów mur dzisiaj najbardziej ogranicza Chińczyków. Nawiasem mówiąc, to jedyna budowla, wzniesiona ludzka ręką, którą widać gołym okiem z kosmosu. Być może zatem Chińczycy mają taki kaprys, by na Księżycu budować sobie domki na weekendowe wypady. Tam, po niedzielnym śniadanku, siedząc na tarasie i popijając chińską, zieloną herbatkę, podawaną oczywiście w filiżankach z chińskiej porcelany, będą podziwiać Ziemię z widokiem na Chiński Mur. Bo nie sądzę, żeby szukali na Księżycu nowych plantacji ryżu, bowiem w okolicach Jangcy i Huang-Ho mają takich terenów pod dostatkiem. Tymczasem w kraju nad Wisłą podali, że naród coraz mniej czyta książek. Około sześćdziesięciu procent badanych Polaków bezwstydnie przyznało się do tego, że przez ostatnie pół roku nie przeczytało żadnej książki. W komentarzach mgliście tłumaczono, że niby ceny książek nie są na polską kieszeń, a poza tym coraz więcej ludzi korzysta z internetu. Ale z tego co wiem, to biblioteki, z których w Polsce korzysta się za darmo, jakoś nie odnotowały ostatnio gwałtownego wzrostu czytelnictwa. Natomiast co do internetu, to nie spotkałem osobiście takiego internauty, który chwaliłby się tym, że przeczytał z komputera “Pieśń o Rolandzie” albo “Nad Niemnem” Orzeszkowej. Dodatkowo Polacy zawiedli dystrybutora drugiej części Gwiezdnych Wojen, czyli filmu pt. “Atak klonów”. Film jest o międzygalaktycznych podbojach i jego produkcja kosztowała więcej niż szkolenie w Rosji kosmicznych konkwistadorów z Chin albo ufundowanie stu darmowych bibliotek w Polsce. Tymczasem do kin wybrało się “ledwie” pół miliona młodych Polaków. To oczywiście nie jest powód do zmartwienia, ale też nie oznacza, że za zaoszczędzone na bilecie pieniądze polska młodzież kupiła sobie ostatnie wydanie “Pana Tadeusza”. Po prostu, przepiękna, majowa aura wypędziła nas na łono przyrody, gdzie przy pomocy kiełbaski z grilla i piwa można było uzupełnić stracone w ciągu tygodnia kalorie. Można by się spierać, że to taka forma polskiego kolonializmu, kiedy za pomocą koca, czy ręcznika obejmuje się we władanie dwa metry kwadratowe państwowej łąki czy lasu. Ale jest to kolonizacja czasowa i krótkotrwała. Kończy się zazwyczaj w niedzielę wieczorem a po kolonizatorach pozostaje jedynie stratowany teren i nieuprzątnięte puszki po piwie. Przypomnę: rzecz idzie o ambicje… Jakie to szczęście, że Chińczycy w swojej wędrówce obrali azymut na Księżyc a nie na zachód od swojego muru.
awarzocha@wp.pl
ARTUR WARZOCHA