Kontra w centrum
W ostatnim czasie głównym bohaterem świadomości zbiorowej stała się dziura budżetowa i konsekwencje pochodne jej istnienia. Dziura owa, obliczana raz tak, raz siak, ale zawsze w okolicach 80 mld złotych stała się groźnym mitem, symbolem, niemal obiektem astralnym, który zagraża naszemu Państwu katastrofą, chaosem i finansową Apokalipsą. Na szczęście, naród, wiedziony w ostatnich wyborach instynktem samozachowawczym, wybrał odpowiednią koalicję. Są to ludzie dzielni, rozumni i energiczni, którzy tę otchłań, tę dziurę nieszczęsną załatają, zasypią, zaleją betonem, powierzchnię po niej wygładzą i będzie spoko. Żeby i śladu po niej nie zostało, to jeszcze w miejscu wygładzenia postawią jakiś pomnik, np. wicepremiera Marka Belki albo bardziej abstrakcyjnie, pomnik sikającego chłopczyka, jak ten w Kopenhadze, bodajże. Dookoła chłopczyka – fontanny, powstałby duży basen ozdobny, gdzie ludziska zwyczajowo wrzucaliby różne monety, jak do rzymskiej fontanny di Trevi. Zrobiłoby się międzynarodowo, europejsko i rentownie. Rentownie, bo te monety wyciągałyby z wody ekipy Ministerstwa Finansów i łatałyby nimi kolejną dziurę. Ale zostawmy na boku wizje artystyczno – monetarne i wracajmy do naszej dziury, tej aktualnej. Otóż dziura obecna jest także pomnikiem, ale pomnikiem szczodrego serca władzy. Tradycje narodowe mamy w tej materii przebogate. Już wśród pierwszych Piastów, był król Bolesław Śmiały, zwany także Bolkiem Szczodrym. Po prawdzie, współpraca na linii Państwo – Kościół nie układała mu się najlepiej, ale na pewno nie miał węża w kieszeni. Prawie tysiąc lat później, kolejnym Bolkiem Szczodrym, można by określić Lecha Wałęsę, który z Kościołem współżył nienagannie, ale dodatkowo chciał rozdać po 100 milionów starych zł na głowę, tyle, że mu nie wyszło. Obecną dziurę budżetową budowało solidarnie, jeśli nie kilka pokoleń, to na pewno kilka ostatnich ekip rządowych, w tym również koalicja rządząca dziś powtórnie, czyli SLD – PSL. Bowiem często jest tak, że politycy rozdają pieniądze hojną ręką, a wydają więcej niż mają. Niezależnie, czy rządzi prawica czy lewica łączy ich kilka rzeczy. Po pierwsze, to nie są ich osobiste pieniądze, tylko budżetowe, czyli wspólne. A cudze pieniądze wydawać lżej. Po wtóre, nie ma lepszej polityki na świecie niż taka, gdzie włodarze dają rządzonym według potrzeb. Zatem politycy parlamentarni i rządowi czynią tak ochoczo, nie z dobrego serca, ale z kalkulacji. Rząd, który dorobi się opinii dobrego wujka, każde wybory wygrywa w cuglach. Pewną drobną przeszkodą może być fakt, że rozdaje się pieniądze, których nie ma i w efekcie buduje właśnie dziury budżetowe. Ale to już są marginalne problemy techniczne i wiadomo, że nie ma róży bez kolca. Tymczasem, nie tyle martwi mnie dziura budżetowa, bo ta się z pewnością wypełni, a nawet więcej, zakończy jakimś nielichym garbem, ale martwi mnie postawa narodu. Podczas, gdy wicepremier Belka i jego ekipa robią wszystko, żeby finanse uzdrowić i uratować nas przed zagładą i wprowadzić do Wspólnoty Europejskiej na zdrowych stopach, naród zachowuje się chłodno, żeby nie powiedzieć cynicznie. Ledwie Sejm głosuje nad ustawą, która ma obłożyć odsetki od oszczędności podatkiem, a rodacy zaraz gromadnie ruszają do banków, żeby razem z bankierami kombinować, jak tę ustawę obejść i się wykpić.
Nie znajduję słów oburzenia na takie postępowanie. Przecież mamy stan zagrożenia kraju. Kiedyś ludzie w takich przypadkach sami organizowali zbiórki pieniędzy i kosztowności, na rzecz lotnictwa i armii. Ba! Ofiarowali się jako żywe torpedy!
A teraz proszę, jak torpedy ruszają do banków, tyle, że w przyziemnym celu mataczenia i ochrony pieniędzy. W dodatku, własnych. W mojej, państwowo – twórczej głowie, to się po prostu nie mieści. Taka postawa, to zwyczajne (pardon) olewanie problemu. Zastanawiam się, czy dla zawstydzenia i wyszydzenia tego typu zachowań nie postawić jakiegoś pomnika. Np. zamiast tego sikającego efeba z Danii, duży, odlany w brązie, pomnik Polaka Sikającego. Wiem, że to pomysł obrazoburczy i prowokacyjny. Ale po pierwsze, nie takie rzeczy się ostatnio w dziedzinie tzw. sztuki oglądało – po wtóre, cel uświęca środki. Można by taki monument postawić w którejś z obecnych duchowych stolic kraju, np. w Łodzi albo Sosnowcu. Patrząc na pomnik, może choć niewielka część rodaków by się zawstydziła i opamiętała. Mam tu na myśli tę niewielką część rodaków, którzy w ogóle posiadają jakiekolwiek oszczędności w naszym wspaniałym kraju.
Dan 19.11.2001
ANDRZEJ BŁASZCZYK