DOMOWY KANT


– Ten pan był bardzo grzeczny, subtelny, wyglądał na człowieka wiarygodnego – mówi o swoich pierwszych wrażeniach ze spotkania z panem U. Halina Kowalska* – Miał niezłą opinię w NOT-cie, uważano go za dobrego inżyniera.
Każdy z nas śni o własnym domu. Niektórym te senne marzenia się spełniają. Tak też miało być z ludźmi, którzy budowę swoich domów powierzyli panu U. i jego firmie. Do dzisiaj nie mogą przebudzić się z koszmaru.

– Ten pan był bardzo grzeczny, subtelny, wyglądał na człowieka wiarygodnego – mówi o swoich pierwszych wrażeniach ze spotkania z panem U. Halina Kowalska* – Miał niezłą opinię w NOT-cie, uważano go za dobrego inżyniera.
Każdy z nas śni o własnym domu. Niektórym te senne marzenia się spełniają. Tak też miało być z ludźmi, którzy budowę swoich domów powierzyli panu U. i jego firmie. Do dzisiaj nie mogą przebudzić się z koszmaru.
Poznali się w 1996 roku. Na targach budownictwa w “Sienkiewiczu”. Budowa pod klucz, na własnych działkach, przystępna cena. Te rzeczy kusiły. Dodatkowym atutem pana U. było biuro w Alejach – prestiż i łatwy dostęp.
– Od początku pan U. nie chciał pewnych rzeczy uściślać – mówi Halina Kowalska. – Nie chciał powiedzieć z jakich materiałów powstaną domy, jakie zastosuje technologie. Umowa wyglądała świetnie, choć – jak teraz już wiemy – była bardzo nieprecyzyjna.
Na osiedlu przy ul. Huculskiej w Częstochowie pan U. i jego firma UT-EX miała wybudować dziewięć domów jednorodzinnych. Cykl budowy to dziewięć, bądź dwanaście miesięcy. Warunkiem podpisania umowy była pierwsza wpłata – 40% wartości inwestycji, a więc średnio około 125 tysięcy złotych, nie licząc kosztów działki. Po zapłaceniu 70% sumy (wartości domu i działki) pan U., według umowy, przepisywał na inwestora działkę, która w momencie rozpoczęcia budowy należała do niego.
– Umowę podpisaliśmy w 1999 roku. 15 stycznia 2000 dom miał być gotowy – pod klucz – mówi Halina Kowalska. – W lipcu wykopano doły. Całe szczęście płaciliśmy przelewami i jako jedni z nielicznych inwestorów mamy faktury. Poza tym, w umowie zaznaczyliśmy – czego inni niestety nie zrobili – że każda następna wpłata zależna jest od postępu prac. Reszta inwestorów była tak naprawdę pożyczkodawcami firmy “UT-EX” – wpłacali pieniądze, w konkretnym, wyznaczoną umową, dniu. Za te “drobne” pan U. kopał sobie doły…
W pewnym momencie wokół fundamentów państwa Kowalskich pokazało się 1,2 metra muru. – Był zrobiony z potłuczonych maxów. Ci, którzy przywieźli te maxy, ceramiczne pustaki zrzucali je z samochodu, zamiast zdejmować w paletach. Pan U. zamawiał materiały w hurtowniach, gdzieś na końcu Polski, tam gdzie jeszcze mógł brać na krechę. W Częstochowie i okolicach był już spalony. Nie płacił pracownikom. Tymczasem okazało się, że fundamenty są niezaizolowane, a dom praktycznie stoi w wodzie. Nadchodziła jesień. Zaraz za nią mrozy i zima.
Pan U., po licznych interwencjach inwestorów, wreszcie izoluje fundamenty. To znaczy tak twierdził. – Pomazał po wierzchu, po piachu… Poszliśmy do niego i powiedzielismy, żeby rozebrał ściany. Pod okiem nadzoru budowlanego sami izolowaliśmy fundamenty. We wrześniu udało się zakończyć te prace. Nikt już nie chciał dawać panu U. żadnych materiałów na kredyt. Przywieziono wreszcie całe maxy i zaczęła się zabawa w budowę. Po dwóch tygodniach ekipa, która stawiała ścianę odeszła. Nikt im nie płacił. Pojawiali się coraz to nowi budowlańcy, coraz gorsi. Nikt dobry nie przychodzi przecież pracować za niepewne piąniadze. Wreszcie jest parter i strop. Inwestorzy nie wiedzieli jeszcze, że ściany są niezakotwiczone, że zapada się podłoże, bo ubijarka była popsuta. Błagają pana U., by wszystko na zimę przykrył chociaż papą. Budowlańcy “dojeżdżają” do piętra. Montują belki stropowe. Okazuje się jednak, że tartak ma niezapłacone i chce wyrwać te belki. Zgłaszają się właściciele materiałów, setki oszukanych firm, setki pracowników, podwykonawców, którym nikt nie zapłacił. Horror trwa.
W marcu udaje się ściągnąć pana U. na budowę. Jest też kierownik budowy. – Robimy inwentaryzację – mówi Halina Kowalska. – Ściany się ruszają, coś się zapada. Za sumę 41% wartości budynku, pan U. zrobił nam 20% robót. Inwentaryzację podpisuje kierownik i pan U. To ważny dokument dla prokuratury.
W maju wszyscy inwestorzy się jednoczą. Do tej pory pan U. usiłował nie dopuścić do ich porozumienia. Pod wnioskiem do prokuratury o wyłudzenie poważnych sum pieniędzy podpisuje się kilkanaście osób. Prokuratura proponuje, by inwestorzy założyli sprawy w sądach cywilnych. Sama swoją umarza.
– To nieprawdopodobne sumy pieniędzy jakie ten człowiek sprzeniewierzył – mówią państwo Kowalscy. – I gdzie to wszystko jest? On sam oczywiście nic nie ma. A winien jest nie tylko nam. W kwietniu 2002 sąd, na wniosek prokuratora, tymczasowo aresztował pana U. Jego żona, współwłaścicielka firmy, znajduje się pod poręczeniem majątkowym w kwocie 50 tysięcy złotych. Panu U. zarzuca się przywłaszczenie 500 tys. złotych. – Sytuacja dotyczy budowy osiedla domków – wyjaśnia Romuald Basiński, rzecznik prasowy częstochowskiej prokuratury. – Firma “UT-EX”, należąca do państwa U. przyjęła ponad 1 mln 100 tys. złotych zadatków od szeregu osób, głównie małżeństw zainteresowanych taką budową. Budynków nie zbudowano. Wzniesiono ich część, ale nie oddano tych budynków inwestorom. Firma zaprzestała dalszych prac. Okazało się, że nie ma dalszych środków finansowych. Wpłynęły doniesienia karne. Biegły z zakresu budownictwa, powołany przez prokuraturę, oszacował wartość budynków już wzniesionych. Budynków to za dużo powiedziane – elementów, konstrukcji już wzniesionych – na około 600 tys. złotych. Stąd pytanie, gdzie pozostałe 500 tys. złotych owego zadatku. To pytanie od wielu miesięcy zadają sobie inwestorzy. Domysłów jest wiele, choć żaden nie wydaje się w stu procentach prawdopodobny. Ta suma, to przecież jedynie pieniądze od niedoszłych mieszkańców osiedla przy Huculskiej, a gdzie reszta oszukanych ludzi? – Jeżeli pan. U. zwróci nam wpłaconą przez nas kwotę, już bez odsetek, to niech sobie wyjdzie za kaucją, ale jakaś sprawiedliwość musi być – twierdzi Halina Kowalska. – Ten skurczybyk zabrał nam kawał życia. Część inwestorów mieszka już na Huculskiej, kończy budowę domów za własne pieniądze. Inni wzięli pożyczki, kredyty, które teraz muszą spłacać, a domów nie ma. Niszczeją jedynie niezabezpieczone fundamenty i jakieś kikuty ścian. Nikt od nich takiej ruiny nawet nie kupi. – Trwają w tej chwili prace biegłego z zakresu księgowości – powiedział Romuald Basiński. – Konieczne jest ustalenie wszystkich rozliczeń finansowych, faktur, rachunków, całej gospodarki finansowej firmy “UT-EX”, dotyczącej tego osiedla.
Nie spodziewam się, aby praca biegłego księgowego zakończyła się wcześniej niż za dwa miesiące. Wówczas będziemy mieli dość – mam nadzieję – precyzyjny obraz sprawy. Oczywiście, poza pracą biegłych przesłuchano szereg osób, dokonano wielu różnych czynności procesowych. Spodziewam się, że jesienią dojdzie do ewentualnego konstruowania zarzutu finalnego, bo w tej chwili nie jesteśmy w stanie przesądzić czy ten zarzut przywłaszczenia będzie zarzutem ostatecznym, czy też pojawi się zarzut oszustwa.
Ale to dopiero w momencie zamknięcia postępowania dowodowego, a więc za 2-3 miesiące.
– To była bardzo przykra lekcja życia – powiedzieli państwo Kowalscy. Przykra i nikomu niepotrzebna.

* Imiona i nazwiska inwestorów zostały zmienione.

SYLWIA BIELECKA

Podziel się:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *