Sezon ogórkowy poznajemy po kwitnących i nie śpiewających ogórkach. Kwitną także media śpiewając nam o różnych zjawiskach nadzwyczajnych. O potworze z Loch Ness, o forsie z FOZZ dla Kaczyńskich, o tym, że pastę do butów robi się z nowozelandzkiego ptaka kiwi… Do tych samych informacji zaliczmy wieści telewizyjne o nadzwyczajnym rozmnożeniu żmij w Złotym Potoku.
Żmija – to brzmi groźnie. Jeżeli jeszcze uzupełni się to obrazkiem pokąsanej osoby, to ciarki po skórze odwiedzających janowskie lasy przebiegają. Nikt nie zastanawia się, czy rzeczywiście przypadki pokąsania przez owe węże zdarzają się często… Nikt nie przywiązuje uwagi do statystycznej prawidłowości; według rachunku prawdopodobieństwa o wiele łatwiej zginąć mieszkańcowi Częstochowy w katastrofie samolotowej niż od jadu żmii.
Żmije, owszem, dzięki Bogu, zdarzają się jeszcze w okolicach Janowa. Podkreślmy – dzięki Bogu; bo fakt ten dobrze świadczy o czystości tutejszego środowiska, o jego różnorodności biologicznej. Żmija jest wężem dorastającym do 1 m długości, zwykle spotykamy osobniki 50-80 cm. Występują osobniki brązowoszare z charakterystycznym, rdzawym zygzakiem na grzbiecie lub czarnobrązowe, z białymi tarczkami na górnej wardze. W letnie dni żmije uwielbiają kąpiele słoneczne; spotkać je można na leśnych polanach, wyrębach, skałach.
Faktem jest, że jest to jedyny powszechniej spotykany w Polsce wąż jadowity. Ukąszenie żmii groźne może być dla małych dzieci, dla osób starszych lub chorych. Normalny, dorosły człowiek nie musi obawiać się jej ukąszenia. Ukąszenia przy tym zdarzają się nadzwyczaj rzadko – żmija atakuje tylko wówczas, gdy czuje się zagrożona. Gdy tylko może unika ludzi. Wystarczy zatem, chodząc po najbardziej obfitującym w owe stworzenia lesie, zachować odrobinę ostrożności. Nie deptać po żmijach, nie siadać na nich, nie drażnić… Żmija jest przy tym stworzeniem pożytecznym, sojusznikiem człowieka w tępieniu plagi gryzoni.
Alarmistyczne informacje o żmijach prowadzić mogą do efektów niezamierzonych. Letnik spacerujący po lesie, przerażony możliwościami ataku żmii, zabijać może wszystko spotkane po drodze węże przypominające. A więc często występujące na północ od Janowa padalce i zaskrońce. Szkoda tych pożytecznych zwierząt skutecznie ograniczających przyrost gatunkowy ślimaków, owadów, pająków (padalec) czy gryzoni (zakroniec). Bronić się nie mogą; pomijajać zaskrońca, który pod wpływem przerażenia może nas obryzgać cuchnącą substancją z otworu kloacznego.
Szukając sensacji, równie dobrze jak rewelacje o żmijach, możemy napisać o występowaniu w Złotym Potoku największych węży środkowoeuropejskich. Na przykład Węża Eskulapa. Ten potężny gad, dorastający do 2 m długości, bywał na Litwie i w starożytnym Rzymie przedmiotem kultu. Odnotowano jego obecność w Złotym Potoku w poł. XIX w.; może więc jego potomkowie gdzieś tam, w zakątkach Parkowych jeszcze przetrwały. Przed wojną spotkać także można było w tych stronach naszego jedynego węża-dusiciela gniewosza plamistego…
W ostatnich latach odnotowano także (choć akurat w innych stronach Polski): krokodyla w jeziorze na Lubelszczyźnie, piranię wyłowioną z Pilicy, afrykańską odmianę dzika (gusiec) biegającego po okolicach Warszawy… Moim prywatnym zdaniem wszelkie owe groźne zwierzęta są niczym wobec zagrożenia, jakim są w jurajskich lasach luźno biegające psy. Zwłaszcza obronne, ofiary bałwaństwa właścicieli domków letniskowych pozostawiających je bez pożywienia przez kilka dni, by czujnie pilnowały domków. Znacznie też nieprzyjemniejszym niż żmije zagrożeniem w janowskich lasach są kleszcze.
JAROSŁAW KAPSA