Blachownia
W szpitalu w Blachowni zdarzyło się kilka zakażeń pooperacyjnych o poważnym przebiegu. Z pytaniami dotyczącymi tej kwestii zwróciliśmy się do dyrektora Szpitala im. R. Weigla – dra n. med. Zbigniewa Jabłonki.
– Kiedy wystąpiły zakażenia?
– W lutym i lipcu tego roku nastąpiły w naszym szpitalu 2 zakażenia, a 4 i 5 września następne 2. Wszystkie o bardzo ciężkim przebiegu.
– Czy po tym zdarzeniu szukano przyczyny i wykonano jakieś badania, na przykład personelu?
– Oczywiście, po każdym przypadku przeprowadzaliśmy dochodzenie epidemiologiczne. Wykonaliśmy analizy personelowi, który miał kontakt z chorym i uczestniczył w operacji. Wykonaliśmy szczegółowe badania bakteriologiczne środowiska szpitalnego, sprzętu, którym się posługujemy, przeprowadziliśmy kontrolę sterylizacji, a przede wszystkim, jak już mówiłem, kontrolę bakteriologiczną personelu, aby wykryć ewentualne czynniki sprawcze. Jednak te badania niczego nie wykazały. Po lipcowych zakażeniach, nie czekając aż Sanepid nam zakaże, sami zaprzestaliśmy dokonywania zabiegów operacyjnych. Znów przeprowadziliśmy wszystkie badania oraz dodatkowo jeszcze badania bakteriologiczne nici chirurgicznych, którymi się posługiwaliśmy.
– Nici powinny być przecież poza wszelkim podejrzeniem?
– Tak, gdyż są to nici w teorii jałowe, potrójnie zapakowane, otwierane dopiero dla konkretnego chorego i po otwarciu już nigdy nie używane. Traktowaliśmy sterylność tych nici, jako niezbity pewnik, ale ponieważ powtórzyły się przypadki zakażeń zrobiliśmy posiewy bakteriologiczne, także z nici chirurgicznych. No i było dla nas szokiem, że z tych nici wyrosły bakterie.
– Kto to stwierdził?
– Ponieważ jest to sprawa bardzo poważna postanowiliśmy wysłać je do analiz poza nasz szpital. I na takich partiach jałowych w teorii nici, w dwóch niezależnych ośrodkach, również wyrosły bakterie. Nie były to wprawdzie te bakterie, które wystąpiły u chorych, we wrześniu, ale i nici nie były również te same. Uzyskane wyniki dowodzą, że sterylizacja nici nie była właściwa – producent nie zapewnił ich jałowości. W jednej partii nici wystąpiły jedne bakterie, nikt nie wie, jakie mogły być w innej. Zgodnie z zaleceniem Państwowej Inspekcji Sanitarnej wstrzymaliśmy używanie nici inkryminowanej firmy (które jeszcze posiadamy na stanie), a w trybie awaryjnym zakupiliśmy kilkakrotnie droższe nici innej, renomowanej firmy światowej i używamy ich na bieżąco. Od 5 września dokonaliśmy na Oddziale Chirurgicznym 230 operacji i nic złego się nie wydarzyło.
– Co to były za bakterie? Przecież zdarza się, że po operacji
rana ropieje, ale podanie antybiotyku sprawę załatwia. Pacjentów
odwiedzają też bliscy, przychodzący z zewnątrz i nic specjalnego
się nie dzieje.
– Cała tragedia wzięła się stąd, że bakterie, które spowodowały zachorowania były niezmiernie zjadliwe. Te szczepy bakteryjne były najwyraźniej uodpornione, dlatego przebieg zakażeń był piorunujący. Tłumaczymy sobie to tak, że do mniejsca o zmniejszonej odporności, czyli do rany operacyjnej, trafił zakażony materiał i wystarczył krótki czas, aby uśpione bakterie, znalazłszy wyjątkowo sprzyjające warunki, rozpoczęły swoją działalność.
My nie mamy bezpośredniego dowodu na to, że na jednej, konkretnej partii nici były bakterie, które wyhodowaliśmy od chorych. Nie dysponujemy nićmi zużytymi do zaszycia rany operacyjnej. To niewątpliwie zbija nas z tropu, ale jednocześnie nie można nie przyjąć do wiadomości też faktu, że w 230 kolejnych operacjach nie doszło do tego rodzaju zakażeń.
– Mówimy o operacjach wykonanych po zmianie nici?
– Tak jest. Oprócz nici nic nie uległo zmianie. Personel jest ten sam, nie zmieniliśmy ani narzędzi, ani pomieszczenia, w którym operujemy, tylko nici. Jednak nie mamy dowodu wprost na to, że to były nici. Producent może zapytać nas, czy odnotowaliśmy numery serii, a nam do głowy nie przyszła taka procedura, żeby nie ufać producentowi sterylnych nici. Gdybyśmy mieli cień nieufności, wcześniej zmienilibyśmy źródło zaopatrzenia.
– W jakim stanie są osoby, które dotknęło to nieszczęście?
– Stan zdrowia dwojga nie budzi żadnych wątpliwości. Są jednak mocno zestresowani, gdyż to było ciężkie przeżycie zarówno dla nich, jak też ich rodzin. Doskonale to rozumiemy. Niestety, jeden pacjent jest w ciężkim stanie neurologicznym i wszyscy wyrażmy z tego powodu głębokie ubolewanie.
– Są głosy, że nie tylko w pańskim szpitalu wystąpiły tego rodzaju problemy.
– To prawda. Tego rodzaju przypadki podobno zdarzają się w całej Polsce. Sam słyszałem o kilku. Z tego co się orientujemy, podobno i w Częstochowie takie zakażenia miały miejsce. Przynajmniej w dwóch przypadkach można domniemywać, że przyczyna była ta sama. To są jednak tylko domysły.
Nie można jednak, jak robią to niektórzy dzienikarze, twierdzić, że do przypadków zakażeń u nas doszło z powodu niefrasobliwości, niechlujstwa czy brudu. Takie lekkomyślne słowa nas zdecydowanie krzywdzą, a wynikają prawdopodobnie z braku wiedzy i niedoinformowania.
Rozwój nauki skoncentrował się na zwalczaniu odkrytych przez Pasteura bakterii, a zlekceważył całkiem działania dla wzmocnienia naturalnych sił odpornościowych organizmu człowieka. W wyniku zwalczania bakterii i wirusów mutują się szczepy coraz bardziej odporne na wszystkie możliwe rodzaje antybiotyków i system obronny naszego organizmu. Udaje się uniknąć drobnych zakażeń szpitalnych, a te, które się zdarzają, mają przebieg dramatyczny. Toteż dopatrywanie się korelacji między tego rodzaju zakażeniami a brudem jest nonsensem, gdyż nie brud do nich doprowadza, tylko zbytnia ingerencja przeciwbakteryjna.
– Dziękuję za rozmowę.
Szpital w Blachowni zawsze cieszył się dobrą opinią i szkoda, by ją utracił poprzez nieszczęśliwy splot wydarzeń. Sama wielokrotnie spotkałam pacjentów, którzy zdecydowanie woleli być operowani tutaj. Dawniej chcieli, aby “kroił” ich doktor Demkow ze swoim zespołem, a teraz doktor Solnica. No i Szpital zajął przecież pierwsze miejsce w konkursie na Oddział Chirurgiczny cieszący się największym uznaniem u pacjentów Województwa Śląskiego. To oni, spośród 48 zgłoszonych, wybrali właśnie ten. Można by jeszcze zastanawiać się, czemu w naszych szpitalach nie używa się nici renomowanych, światowych firm? Czy oszczędności w służbie zdrowia idą we właściwym kierunku? Co Śląska Kasa Chorych na to? A może te tańsze nici, do tej pory dobre, chce wykończyć jakaś konkurencja? A może…? Strach pomyśleć. Wszystko jest możliwe. Najmniej jednak prawdopodobna wydaje mi się hipoteza, że niefrasobliwy personel szpitala dąży do samozagłady.
JOANNA BAR