Po nieudanym występie Artura Pietrzyka w meczu ligowym żużlowców Radsona Malmy Włókniarza Częstochowa przeciwko ZKŻ Polmosowi Zielona Góra, niektórzy powątpiewali w sportowe możliwości wychowanka CKM-u. Aliści nie mieli racji, uważając, że Pietrzyk będzie zawodził swoich najwierniejszych kibiców do końca sezonu. W finale krajowym Indywidualnych Mistrzostw Europy, Pietrzyk okazał się trochę niespodziewanym zwycięzcą i wyprzedził kilku bardziej utytułowanych zawodników.
– Po ligowej konfrontacji w Zielonej Górze nie miałeś najweselszej miny.
– Trudno było być zadowolonym, skoro nie zdobyłem żadnego punktu. Generalnie rzecz biorąc, to zostawałem już na starcie i później nie miałem właściwie sposobu, aby kogoś minąć na dystansie. Zielonogórski tor jest niezbyt szeroki, nie potrafiłem się dopasować do niego i raczej nie będę miło go wspominał. Najwyraźniej nie posłużyła mi dłuższa przerwa w startach. Mieliśmy tylko treningi, a treningi, to nie to samo, co zawody.
– Nie przypominam sobie, aby Artur Pietrzyk wygrał w ostatnich czasach któryś z prestiżowych turniejów indywidualnych. Ty sobie przypominasz?
– Wydaje mi się, że było to podczas występów w gronie
młodzieżowców. W seniorach, to chyba pierwszy, tak znaczący, mój sukces. Nie ma co ukrywać, że poważnym handicapem był dla mnie własny tor. Czułem się na nim świetnie.
– W którym z półfinałów ME wolałbyś wystartować – w słoweńskiej Lendawie czy ukraińskim Lwowie?
– Tor w Lendawie znam, bo kiedyś startując w lidze słoweńskiej już rywalizowałem na nim. Prawdę mówiąc, nie czułem się wtedy najlepiej. We Lwowie jeszcze nie byłem, ale z dwojga złego wybrałbym Lwów.
– Niedawno zawarłeś związek małżeński. Mówi się, że sportowcy często po tym wydarzeniu notują wyraźny spadek formy.
– Być może, ale ten przypadek raczej mnie nie dotyczy. Z moją żoną znamy się już od siedmiu lat i ślub był właściwie czystą formalnością. Niczego też nie zmienił. Ona doskonale zdaje sobie sprawę z faktu, że jestem żużlowcem i muszę profesjonalnie traktować swoje zajęcie.
– Dziękuję za rozmowę.
PS Artur Pietrzyk ostatecznie wystartuje 29 lipca w półfinale ME we Lwowie. Obok niego, na Ukrainę wybiera się także inny częstochowianin, Tomasz Jędrzejak.
ANDRZEJ ZAGUŁA