SPRAWY CZĘSTOCHOWSKICH DZIELNIC
Obecność prezydenta Krzysztofa Matyjaszczyka na spotkaniu (10 maja br.) z blisko stu mieszkańcami dzielnicy Grabówka nie przyniosła konkretnych rozwiązań. Najbardziej newralgiczne problemy mieszkańców nadal pozostają w sferze ich najgorętszych pragnień.
A są nimi: zrujnowana przez firmę Włodar ul. Gminna, sygnalizacja świetlna na skrzyżowaniu ul. Ikara z ul. św. Rocha, gdzie z powodu ruchu trudno przedostać się na przystanki autobusowe i do przychodni lekarskiej, ulica Goździków, gdzie bagniste podłoże uniemożliwia mieszkańcom poruszanie się oraz ul. Ikara, na której decyzją Rady Miasta w tym roku będzie budowany chodnik, w efekcie przyznanych pieniędzy wystarczy zaledwie na jego połowę. – Na chodnik czekamy od wielu lat i od wielu lat są to tylko czcze obietnice. Ta ulica stwarza poważne zagrożenie. Samochody jeżdżą nieostrożnie, było już kilka wypadków, nawet śmiertelnych, ale to nadal nie wzrusza władz miasta. Czy musi znowu dojść do śmierci przechodnia, by zrozumieć konieczność kompleksowo zrealizowanej inwestycji? – pyta mieszkanka ulicy Ikara Gabriela Obieżyńska, radna dzielnicy Grabówka.
Prezydent Matyjaszczyk jednak bardziej próbował skupić uwagę mieszkańców nad świetlaną wizją rozwoju infrastruktury w innych dzielnicach i na obrzeżach miasta. Pięknymi opowieściami o budowie wiaduktów na DK-1 czy w ul. Makuszyńskiego, gdzie zaoszczędzono blisko 100 mln złotych usiłował spacyfikować bojowo nastawionych mieszkańców. Na ten manewr nie dał się zwieść przewodniczący Rady Dzielnicy Grabówka – Łukasz Giżyński. Z zachowaniem reguł bon tonu zwrócił uwagę prezydentowi, że mieszkańców bardziej interesuje rozwój infrastruktury ich dzielnicy. Obecni na spotkaniu hurmem poprali przewodniczącego i zaczęli wyliczać kolejne problemy. Dziury na ulicach, w tym skandalicznie duże na ulicy św. Rocha; brak parku zabaw w dzielnicy; konieczność instalacji przystanków na obrzeżach dzielnicy, między innymi na ul. Goździkowej; konieczność odwodnienia dzielnicy, szczególnie terenu w okolicy szkół przy ul. Rocha; brak oświetlenia na wielu ulicach; dzikie wysypiska.
Wiele gorzkich słów padło pod adresem firmy Włodar, która od lat zakłóca spokój mieszkańcom ul. Gminnej. – Ta cementownia pyli, ale przede wszystkim ilość tirów, które jeżdżą w dzień i w nocy zakrawa na skandal. To dziesiątki wozów przez cała dobę, nasze domy pękają, a nerwy odmawiają już posłuszeństwa. Życie w ciągłym hałasie, na trzęsącym się od tonażu podłożu to koszmar – mówił Marek Dobrzański z ul. Gminnej. Mieszkańcy pytali, jak miasto może wpłynąć na poprawę sytuacji. Tu odrobinę nadziei wlał naczelnik Wydziału Środowiska Robert Magdziarz, który ujawnił, że firma Włodar wykupiła teren w Częstochowskiej Strefie Gospodarczej, najprawdopodobniej z myślą o przeniesieniu tam części swojej produkcji.
Prezydent skrzętnie odnotowywał skargi mieszkańców. Ba, nawet udał się na wizję lokalna, by naocznie doświadczyć codziennych ich kłopotów. Jednak, jak stwierdził, obiecywać cudów nie będzie i wykonane zostaną jedynie zaplanowane wcześniej inwestycje, a zatem połowa chodnika przy ul. Ikara, ku uciesze części jej mieszkańców. Na pytanie jak zamierza spożytkować zaoszczędzone 100 milionów złotych, stwierdził, że znaczna część tej kwoty przepada, bo jest to dotacja unijna, a pozostała suma przeznaczona jest na bieżące wydatki. Jakie to wydatki, już mieszkańcy się nie dowiedzieli. Usłyszeli natomiast od dyrektora Miejskiego Zarządu Dróg i Transportu Mariusz Sikora, że dziur się nie łata, bo brakuje pieniędzy na… bieżące wydatki.
GAW