Trudno jest pisać o poetach, to wrażliwi, delikatni ludzie. Przecież robią to lepiej, swoimi wierszami. Odważyłam się, bo Barbara Popiołek to poetka wyjątkowa. Dlaczego? Mam nadzieje, ze tekst to wyjaśni.
Wiara, kultura, miłość
Nie udaje, że nie pamięta o swoim wieku. Przeciwnie. Pani Basia rozkoszuje się swoją emeryturą. Mówi, że dopiero ten czas pozwolił jej na zrozumienie wielu spraw, a przede wszystkim otwarcie się na ludzi. “To był pierwszy rok mojej emerytury. Nie do końca wiedziałam, jak ją zagospodaruje. Kochałam pracę w szkole. Wtedy pojawiła się możliwość wyjazdu na pielgrzymkę do Ziemi Świętej. Namówiłam koleżankę i pojechałyśmy. Było to ogromne duchowe przeżycie. Dość powiedzieć, że kiedy wyszłam z Wieczernika, czułam, że jestem inną osobą. Czułam, że wreszcie się otworzyłam. To był punkt zwrotny dla rozwoju mojego ducha. – mówi Barbara Popiołek. Uważam, że człowiek wzrasta etapami. Czas jego zawodowej aktywności to rozwój materii. Pracujemy, zdobywamy – rzeczy, wiedzę, doświadczenie. Kończymy etap pracy – przychodzi czas wzrastania ducha. Karmienia go naszą wiara, kulturą, którą przyswajamy, miłością, którą obdarzamy napotkanych ludzi”. Cytowane słowa, to nie teoria. Pani Barbara wypełnia je treścią niemal każdego dnia. Jest niezwykle aktywna w wielu organizacjach społeczno-kulturalnych. Czynnie uczestniczy w życiu kulturalnym miasta, jest inicjatorką wielu działań edukacyjno-kulturalnych. Wędruje po Polsce i świecie. Wszystko to owocuje oczywiście poezją. Sama mówi o sobie:” Jestem pełna myśli. Czuję się brzemienna w słowa. Pisanie to dla mnie konieczność. Pozbywam się w ten sposób bieżących emocji, żeby dać miejsce następnym, które rodzi kolejne spotkanie, wyjazd, wydarzenie rodzinne, kulturalne”. Wykształcenie ekonomiczne, które posiada Pani Barbara pozwala jej na okiełznanie ducha. Sprawia, że delikatność i wrażliwość dają owoce wielokrotne. Widziałam usystematyzowane, doskonale zanalizowane i perfekcyjnie przygotowane sprawozdanie ze szlaku wędrownego po Wielkopolsce. Świadectwem benedyktyńskiej pracy jest monografia rodzinna – genealogiczny album, dokumentacja historii rodu. No i kalendarium życia 18 – sto latka – Kronika Michała. Już skończona i wręczona pełnoletniemu wnukowi. Drugiego wnuka – Kuby, ciągle jest uzupełniana. W każdej pracy, każdym rodzaju aktywności najważniejsze dla Poetki są kontakty z ludźmi: ‘Każdy człowiek, którego spotykam, bliski, znajomy, obcy, jest dla mnie największą wartością. To one są dla mnie największym cudem. Wyzwalają najwięcej emocji. Stwórca dał nam piękny świat. Podziwiamy otaczającą nas przyrodę, zachwycamy się kolejnymi odwiedzanymi miejscami – ich architekturą, zabytkami, wspaniałymi katedrami, pałacami, ale czym byłby ten zachwyt, gdyby nie człowiek, z którym mogę go dzielić? To w relacji z nim dopełnia się przeżywanie świata”.
Moje pisanie to cud…
Barbara Popiołek zaczęła pisać dopiero na emeryturze. Wspomniana wcześniej Pielgrzymka do Ziemi Świętej spowodowała, że emocje drzemiące w jej wnętrzu mogły się uwolnić. Zaczęła tworzyć “z marszu”. “Pisze – mówi – bo moje aktywne życie nieustannie eksploduje emocjami. Muszę je więc utrwalić i zachować. Robię to na papierze. Wielką przyjemność daje mi dzielenie się emocjami. Własnym sumptem wydaje swoje wiersze – to już 8 tomów. Następnie po prostu je rozdaje. Znajomym, przyjaciołom i napotkanym ludziom, którzy chcą je czytać i przeżywać ze mną mój świat”. Tematyka wierszy wynika z życia. Tego, co autorka przeżywa. Są pełne Boga, ludzi i miejsc jej bliskich. Są zapisem spotkań. Tych najbardziej intymnych, pełnych sacrum oraz zwykłych codziennych, trochę zabieganych, spóźnionych. Wśród nich wiele poświęconych jest konkretnym ludziom – każdy ze sportretowanych, uchwycony jest niczym na zdjęciu, w kontekście najbardziej charakterystycznych dla siebie cech, miejsc, spraw. Sporo w tych słowach Polski. Nie brakuje Częstochowy. Są radosne, refleksyjne, nigdy smutne. Mogą brzmieć struną molową, ale to raczej dźwięk spadających deszczowych kropli, niż łez. Mają rytm i ciepło matczynego serca, ale nie ma w nich śladu domorosłej liryki. O Bogu, Jego Matce, przyjaciołach, przyrodzie, architekturze – zawsze perfekcyjne rytmem, niebanalną metaforą. Świadczą głęboką refleksję autorki, wrażliwość, precyzję doboru środków. To czyni wiersze zrozumiałymi, dla wszystkich, którzy potrafią czuć. Sprawia, że każdy następny prowokuje do przeczytania wszystkich. Sama autorka mówi o swojej poezji: “Moje pisanie to cud. Nigdy wcześniej, w latach aktywności zawodowej nie myślałam o twórczości literackiej. Nie odważyłabym się o tym myśleć. Teraz nie tylko mam odwagę, teraz po prostu to robię. Moja dojrzałość prowokuje do intensywnego przeżywania każdego dnia. Robię to żyjąc aktywnie – sporo wyjeżdżam, spotykam się systematycznie ze swoimi przyjaciółmi. Utrzymuje i pielęgnuje stare przyjaźnie, m. in. z Nazaretu. To sprawia, że mam dużo myśli, wrażeń. Owocują
Boże dary
Barbara Popiołek jest członkiem Polskiego Towarzystwa Genealogicznego, Klubu Inteligencji Katolickiej, Towarzystwa Polsko-Austriackiego, pisze i wydaje gazetkę – Kwartalnik Rodzinny „Domicela”. Jest mamą dwojga dzieci i babcią czworga wnucząt. Jest tez prababcią! Priorytetem w życiu, jej zdaniem, jest rodzina: „Na rodzinie buduje się wszystko. Bez niej, jej wsparcia, jej zaplecza, nie uda się nic. Dziś, kiedy mam dorosłe dzieci i wnuki, dostrzegam, jak ważne było to, co dostały w domu. To pozwala mi realizować kolejne zadania. Pozwala budować dla nich przyszłość z przeszłości. Odzyskiwać ją dla nich. To ma głęboki sens. Człowiek bez korzeni umiera, podobnie jak roślina. Trzeba umiejętnie wykorzystywać to, co dał nam Pan Bóg. Odkrywać w sobie talenty i następnie spożytkować na Jego chwałę. Do tego należy uporządkować życie wewnętrzne, następnie właściwie je zagospodarować. Wypełnić miłością, kulturą, ludźmi. Zapełnić uczuciami, które zawsze zaprocentują – jednym poezja, innym pięknymi obrazami, jeszcze innym drugim człowiekiem, który sprawi, że będziemy czuć się spełnieni i ciągle potrzebni”. Pani Barbara mówi o sobie, że nie ma czasu na telewizor. Dla wielu nie do zrozumienia, ale okazuje się, że można żyć bez tego mebla. Czy jest szczęśliwa? Nie muszę pytać. Widzę, że tak. To chyba najszczęśliwsza emerytka jaką widziałam. Może trochę z innego świata, może nieosiągalnego dla wielu, ale czy na pewno? A może trzeba tylko spróbować….
ANNA DĄBROWSKA