Częstochowianie z roku na rok coraz częściej decydują się na spopielenie zwłok swoich bliskich zmarłych, jednak wciąż dominuje tradycyjna metoda pochówku.
W naszym mieście usługę kremacji oferuje Cmentarz Komunalny przy ul. Radomskiej 117.
Pierwsze krematorium w Polsce zostało utworzone w Poznaniu w 1994 r., w chwili obecnej na terenie kraju funkcjonuje 13 takich punktów. Na tle innych państw europejskich to bardzo niewiele, np. w Czechach i Szwecji jest ponad 100 krematoriów. W Polsce tylko ok. 10 proc. pochówków odbywa się za pośrednictwem kremacji, dla porównania w Szwecji jest to 80 proc., a w Czechach ponad 50 proc. Pomimo tego, w naszym kraju wykonuje się obecnie ok. 30-35 tys. spopieleń rocznie, co roku też obserwuje się ok. 20 proc. przyrost tej liczby, co świadczy o dużej dynamice popularyzacji powyższego zjawiska.
Częstochowski ośrodek kremacyjny, którego powierzchnia użytkowa wynosi 900 m kw., powstał jako 7. w kolei w kraju. W grudniu 2003 r. na Cmentarzu Komunalnym został oddany do użytku pierwszy piec kremacyjny szwedzkiej firmy TABO, o wartości 1,200 mln ówczesnych zł. Jeszcze w tym samym miesiącu wykonano pierwsze spopielenie zwłok. Drugi piec włoskiej firmy GEM, który kosztował ponad 650 tys. zł, zainstalowano na początku roku 2009. Chociaż standardem jest, że każde krematorium powinno mieć minimum 2 piece, nie są one używane jednocześnie. – Bardzo rzadko pracują dwa piece naraz, bo jest to nieekonomiczne. Najwydajniejsza jest praca pieca na okrągło. Najlepiej byłoby, gdyby uruchomiony piec był wygaszany raz w roku do serwisu. U nas w Częstochowie nie ma takiego obłożenia, żebyśmy pracowali na okrągło ale też tych kremacji nie jest mało – wyjaśnia Jarosław Wydmuch, dyrektor Cmentarza Komunalnego w Częstochowie.
Od momentu powstania krematorium do chwili obecnej wykonano tu prawie 8 tys. spopieleń. Z uwagi na wąski rynek tych usług, wykonuje się tu kremacje nie tylko zmarłych mieszkańców Częstochowy, czy najbliższych okolic, ale również zmarłych z Sandomierza, Radomia, Rzeszowa, Stalowej Woli i Kielc.
Z uwagi na bezpieczeństwo, podczas kremacji w trumnie nie mogą znajdować się przedmioty mogące zakłócić ten proces, lub uszkodzić piec, a więc m.in.: urządzenia elektroniczne, zegarki, rozrusznik serca, a także materiały łatwopalne, jak np. perfumy. Częstochowskie krematorium umożliwia rodzinie zmarłego uczestniczenie we wstępnej fazie procesu. Bliscy osoby przebywają wówczas w specjalnej sali podglądowej, z której przyglądają się wprowadzeniu trumny do pieca kremacyjnego.
Po spopielaniu trwającym ok. 2 godziny, prochy umieszcza się urnie, której pojemność powinna być nie mniejsza niż 3,5 litra. W zależności od gustu, można nabyć urnę z drewna, ceramiki, metalu, granitu, brązu, czy szkła hartowanego – w rozmaitych kształtach i kolorach. Coraz bardziej popularne stają się też relikwiarze, czyli malutkie urny służące do przechowywania szczypty prochów. Z takiego zakupu mieszczącego się w granicach ok. 100 zł korzysta najczęściej rodzina zmarłego, która chce zabrać część jego prochów za granicę.
W Częstochowie, podobnie jak w Polsce, rośnie zainteresowanie tą usługą, jednak częstochowianie wciąż wybierają klasyczną formę pochówku. Na Cmentarzu Komunalnym istnieje kwatera kolumbariów i kwatera tzw. grobów amerykańskich, gdzie można pochować wyłącznie urny. Przy 2,5 tys. wykupionych grobów, pochówki urnowe stanowią tutaj 30 proc., natomiast trumienne 70 proc. całości. Mimo tych dysproporcji, zanotowano znaczny wzrost wykonywanych spopieleń na przestrzeni ostatnich lat. – Obserwujemy zwiększenie mody na kremację w mieście. Odsetek kremowanych osób zmarłych z Częstochowy rośnie i jest o wiele wyższy, niż na początku. Cechą szczególną rynku usług funeralnych, w szczególności kremacyjnych, jest to, że istnienie w mieście krematorium powoduje, że pojawia się po prostu popyt na te usługi. Sama obecność krematorium stymuluje taki „trend” – komentuje dyrektor. Według niego jest jeszcze kilka innych powodów, dla których metoda kremacji upowszechnia się coraz bardziej. – Kremacja w większych miastach popularna jest również z tego względu, że ceny tradycyjnych miejsc na cmentarzach są wysokie. Przy kremacji zwłok, jest możliwość dochowania urny z prochami do istniejącego grobu ziemnego, czy murowanego, niezależnie od tego kiedy była pochowana tam trumna, jest to więc tańsze. Ceny grobów to jedna rzecz. Kolejna, zasadnicza kwestia to ekonomiczność. Kremacja oraz pochówek poprzez kremację są niewątpliwie tańsze, szacujemy, że do 30-40 proc. tańsze od normalnego pochówku – mamy to sprawdzone w praktyce – podkreśla Wydmuch. Rzeczywiście, ceny urn w zależności od materiału, standardu wykonania i wykończenia mieszczą się w granicach od 300 do 800 zł, natomiast trumna to wydatek rzędu 1,5 tys. zł. Średnia cena pogrzebu po kremacji, przy założeniu, że rodzina ma wykupiony grób, wynosi 2,5 tys. zł, z kolei pogrzeb z trumną – 4 tys. zł. Sama kremacja to koszt 600 zł.
Istotny jest też wzgląd cywilizacyjny, czyli świadomość społeczna. – Dużo ludzi w młodszym wieku preferuje kremację, bo wydaje się ona procesem czystszym. Zwłoki ludzkie w wyniku śmierci naturalnej, tragicznego wypadku, czy choroby, są w różnym stanie. Ciało zachowuje się w specyficzny sposób, więc są różne wrażenia estetyczne w kontakcie z bliską zmarłą osobą. Do tego dochodzą procesu gnilne, które zachodzą w ziemi, czy w grobowcu, natomiast przy kremacji, przy ponad 1000 stopniach Celsjusza, wszystkie ekologicznie, nieneutralne elementy ulegają degradacji. Z punktu widzenia rozwoju świadomości ekologicznej kremacja powinna być z czasem jeszcze bardziej preferowana. Istotne jest także to, co pod wpływem rozkładających się zwłok dzieje się w glebie, z wodami gruntowymi – tłumaczy dyrektor.
– Rozwój tego typu usług funeralnych jest w Polsce, w tym także w Częstochowie niewątpliwie oczekiwany, przewidywalny i on nastąpi. Dowodem na to jest zainteresowanie naszym rynkiem firm europejskich, czy światowych, które chcą instalować u nas piece kremacyjne, świadczy to o tym, że widzą tutaj duże pole do popisu. Kremację należy propagować i wskazywać jako właściwą formę pochówku z przyczyn finansowych, ekonomicznych i ekologicznych, o których mówiłem. Jednak pewnych utrwalonych przez wieki przekonań nie zmieni się w ciągu kilku lat, więc proces rozpowszechniania tej metody pochówku musi potrwać jeszcze jakiś czas – podsumowuje dyrektor.
IZABELA WOŹNICKA