Rozmowa z Arturem Warzochą, kandydatem Prawa i Sprawiedliwości na urząd prezydenta miasta Częstochowy.
Choć Pańska osoba jest częstochowianom od lat znana, to jednak bardziej kojarzy się Pan z administracją rządową niż z pracą w samorządzie. Dlaczego zatem zdecydował się pan kandydować z listy PiS na urząd prezydenta miasta Częstochowy?
– Pomimo wielu lat pracy zawodowej w strukturach administracji rządowej przez dwie kadencje byłem częstochowskim radnym. Rzeczywiście, od 1997 r. pracowałem, m.in. w Urzędzie Wojewódzkim w Częstochowie, Śląskim Urzędzie Wojewódzkim w Katowicach, Kancelarii Prezesa Rady Ministrów, czy też – jak obecnie – w Najwyższej Izbie Kontroli, jednak poprzez, bez mała, ośmioletnią działalność w Radzie Miasta Częstochowy sprawy samorządu terytorialnego oraz funkcjonowanie administracji samorządowej są mi bardzo dobrze znane.
Jakie funkcje Pan pełnił w administracji państwowej i jak Pan zamierza wykorzystać zdobyte tam doświadczenia?
– Zaczynałem jako rzecznik prasowy Wojewody Częstochowskiego Szymona Giżyńskiego. Później, po likwidacji naszego województwa – a co za tym idzie – Urzędu Wojewódzkiego w Częstochowie zaproponowano mi pracę w Kancelarii Prezesa Rady Ministrów, gdzie byłem asystentem politycznym Szefa Kancelarii, Ministra Jerzego Widzyka. Po powrocie z Warszawy w 2000 roku, zostałem, w randze doradcy Wojewody Śląskiego Marka Kempskiego, pełnomocnikiem ds. integracji województwa śląskiego, który zajmował się rozwiązywaniem trudnych problemów narosłych w Częstochowie po likwidacji województwa częstochowskiego. Przez dwa i pół roku byłem również zastępcą dyrektora Ośrodka Doradztwa Rolniczego a od 16 stycznia 2006 r. do 29 listopada 2007 r. pełniłem funkcję I Wicewojewody Śląskiego. Mogę powiedzieć, że pracując na wszystkich wymienionych wyżej szczeblach i funkcjach pełnionych w administracji rządowej miałem do czynienia z jednostkami samorządu terytorialnego, tudzież ze sprawami i problemami dotyczącymi tychże. Szczególnie myślę tutaj o ostatniej piastowanej przeze mnie funkcji, tj. wicewojewody śląskiego, gdzie reprezentowałem, zgodnie z ustawą, organ nadzoru nad samorządem terytorialnym.
Dzisiaj, natomiast, pracuje Pan w najwyższym organie kontroli państwowej, jakim jest Najwyższa Izba Kontroli, co oznacza, że ma Pan, jak przypuszczam, ciągły kontakt z problematyką samorządową. Czy wnioski, jakie wynosi Pan ze swojej pracy w NIK przydadzą się Panu na stanowisku prezydenta miasta, jeżeli wygra Pan wybory?
– O pracy w NIK wolałbym nie mówić, bo każdego z pracowników kontroli obowiązuje tzw. tajemnica kontrolerska i żaden kontroler nie sprzeniewierzy się tej zasadzie. Mogę tylko stwierdzić, że istotnie jest tak, że przyglądanie się z bliska mechanizmom działania administracji publicznej, w tym administracji samorządowej jest bardzo pouczające. Jeżeli wiedzę zdobytą w pracy w NIK, w służbie na rzecz swojej społeczności lokalnej wykorzystuje się w dobrej wierze, to trudno wymarzyć sobie lepsze połączenie funkcji. Dlatego pożądaną sytuacją jest taka, kiedy kontroler lub były kontroler z NIK swoimi doświadczeniami służy członkom swojej wspólnoty lokalnej. W przypadku mojej osoby wiedza praktyczna nakłada się dodatkowo na wiedzę teoretyczną, bo jestem również nauczycielem akademickim i w Instytucie Nauk Politycznych Akademii im. Jana Długosza w Częstochowie gdzie prowadzę zajęcia z zakresu wiedzy o samorządzie terytorialnym, wspólnotach lokalnych oraz finansach publicznych. Uważam zatem, że jestem dobrze przygotowany do pełnienia funkcji, o którą zabiegam, zarówno od strony teoretycznej, jak i praktycznej.
Pamiętam, że był Pan również radnym częstochowskim. Jak Pan ocenia zdobyte tam doświadczenia?
– W Radzie Miasta Częstochowy zasiadałem, prawie dwie kadencje, od 1998 r. Z mandatu radnego zrezygnowałem 16 stycznia 2006 r., tj. w dniu powołania mnie przez premiera na funkcję wicewojewody, ponieważ nie można z tej funkcji łączyć z działalnością w organie stanowiącym jednostki samorządu terytorialnego. Działając w radzie zawsze pełniłem w niej jakieś funkcje. Byłem, kolejno: wiceprzewodniczącym, następnie przewodniczącym Komisji Kultury, przewodniczącym Komisji Skarbu, przewodniczącym Klubu Radnych Prawa i Sprawiedliwości, wreszcie wiceprzewodniczącym Rady Miasta. Angażowałem się w sprawy dzielnic, które reprezentowałem jako radny, a także w sprawy oświaty, finansów i budżetu, kultury oraz sportu. Z pewnością wiele się wtedy nauczyłem. Zobaczyłem, jak na talerzu problemy naszego miasta, nauczyłem się rozwiązywać trudne sprawy. Jednak chciałbym podkreślić, że była to świetna szkoła uprawiania polityki i to takiej przez duże „P”, wbrew obłudnym deklaracjom niektórych działaczy lokalnych, którzy twierdzą, że samorząd to nie żadna polityka. W momencie wyboru do rady czy na funkcję wójta, burmistrza czy prezydenta człowiek otrzymuje mandat do działań o charakterze czysto politycznym i jeżeli twierdzi, że nie mają one nic wspólnego z polityką, to zwyczajnie kłamie.
A na czym polega to kłamstwo?
– W myśl teorii nieocenionego Maxa Webera władza, a z taką mamy przecież do czynienia w wydaniu samorządu, to zdolność osiągania celu wbrew oporowi innych. Każda sesja Rady Miasta Częstochowy daje na potwierdzenie tej tezy aż nadto dowodów. Każdy prezydent chcąc przekonać radnych do swoich racji i rozwiązań musi przełamać ich naturalny opór, wynikający z odmiennie przypisanej im przez prawo i wyborców roli; prezydent jest organem wykonawczym a rada – wieloosobowym organem stanowiąco–kontrolnym. Ścieranie się poglądów i przekonywanie się wzajemnie do swoich racji, prowadzone z kulturą na sesji rady nie jest niczym złym. W tym sporze zawsze ktoś wygra a ktoś inny przegra, byleby tylko forsowano dobre dla mieszkańców rozwiązania. Zgodnie z konstytucją samorząd terytorialny w Polsce wykonuje zadania publiczne, co należy czytać, że jest częścią i reprezentuje przed obywatelem władzę państwową. Max Weber, idąc dalej tropem jego teorii, nazwał państwo „główną, zorganizowaną władzą polityczną w społeczeństwie”. Skoro nie można oderwać samorządu od państwa, państwa od władzy politycznej, zatem nie ma możliwości wyłączenia polityki z działalności samorządowej.
Brzmi wiarygodnie. A jakie spostrzeżenia, ważne dla Częstochowy wyniósł Pan z pełnionej funkcji I Wicewojewody Śląskiego?
Trudno to zebrać w paru zdaniach. Przede wszystkim patrzenie na Częstochowę z perspektywy Górnego Śląska i ocenianie jej pozycji na tle innych, śląskich miast nie napawa optymizmem. Pomimo tego, że nadal jesteśmy drugim, pod względem wielkości i liczby mieszkańców, miastem w województwie śląskim, mamy w nim pozycję na poziomie takich miejscowości, jak Rybnik, Kobiór czy Cieszyn. Inaczej mówiąc nasze potrzeby są całkowicie podporządkowane bezdennym potrzebom miast aglomeracji górnośląskiej i z tego właśnie wynika, że w kolejce po środki publiczne na realizację częstochowskich inicjatyw jesteśmy na szarym końcu.
Ale przecież Panu w czasach, kiedy był Pan wicewojewodą udało się tę filozofię zmienić.
– Filozofii raczej nie, ale udało się skutecznie upomnieć o środki na zaspokojenie naszych potrzeb. Zresztą sam, nawet jako wicewojewoda nie byłbym w stanie nic zrobić. Połączenie działań przynajmniej trzech „ośrodków”, jeżeli tak mogę to nazwać: czyli wysiłków samej uczelni, tj. Akademii im. Jana Długosza, lidera Prawa i Sprawiedliwości w Częstochowie – posła Szymona Giżyńskiego i mojej osoby dało efekt wpisania do Regionalnego Programu Operacyjnego Województwa Śląskiego inwestycji pod nazwą: „Budowa Wydziału Nauk Społecznych i Akademickiego Centrum Sportu w perspektywie utworzenia Uniwersytetu Częstochowskiego”. Dzięki tym wysiłkom centrum sportu już dzisiaj funkcjonuje a lada moment rozpocznie się budowa Wydziału Nauk Społecznych. Warto dodać, że na przestrzeni ostatnich siedmiu, ośmiu lat to jedyna tego typu inwestycja w mieście, reszta, to co najwyżej inwestycje handlowe.
O czym to świadczy?
– O tym, że jesteśmy na skraju cywilizacyjnej zapaści. Nasze miasto wyludnia się i kurczy. Z Częstochowy wyjeżdżają na stałe młodzi ludzie, bo nie ma tutaj dla nich ofert na godziwą pracę za godziwe wynagrodzenie. Od momentu utraty statusu miasta wojewódzkiego zabrakło w Częstochowie myślenia o strategicznych kierunkach rozwoju miasta i otaczającego go regionu, co jest oczywiście domeną i obowiązkiem samorządu miejskiego. Środki z miejskiej kasy wydawano na doraźne cele, mające podnieść jedynie blichtr i wygląd fragmentów kilku głównych ulic. Absorpcja środków unijnych była w tym okresie bardziej niż symboliczna, co spowodowało, że na większość inwestycji i realizację większości zadań publicznych wydawano pieniądze wprost z miejskiej kasy. Spowodowało to ogromne zadłużenie Częstochowy, które przekracza dzisiaj trzysta milionów złotych. Podjęta w ubiegłym roku tzw. strategia rozwoju miasta przyjęła za jeden z głównych wskaźników gwałtowne wyludnianie się Częstochowy, która w perspektywie paru lat miała liczyć ok. stu siedemdziesięciu tysięcy mieszkańców, przy obecnym poziomie ok. dwustu pięćdziesięciu tysięcy. To są kardynalne błędy, które obnażają tragiczną prawdę, że zabrakło naszym włodarzom nie tylko myślenia strategicznego, planowania działań, zmierzających wejścia Częstochowy na ścieżkę trwałego rozwoju, ale przede wszystkim dobrej woli..
Jak odwrócić ten niekorzystny proces?
– W Częstochowie trzeba natychmiast podjąć działania, które zachęcą wiarygodnych i zasobnych przedsiębiorców do inwestowania. Trzeba im przygotować odpowiednią ofertą terenowo – prawną i zapewnić, że w interesie miasta i jego mieszkańców jest ich obecność. Muszą to być inwestorzy, którzy stworzą poważną i realną ofertę utworzenia nowych miejsc pracy. W naszej sytuacji należy akcent postawić na takie gałęzie działalności, które nie drenują lokalnego, tradycyjnego przemysłu ale powodują jego rozwój, kooperując z nim. Kolejną sprawą jest dokończenie procesu tworzenia Uniwersytetu Częstochowskiego na bazie Akademii im. Jana Długosza. Obecność w mieście silnej, państwowej uczelni humanistycznej spowoduje naturalną rywalizację pomiędzy nią a uczelnią techniczną, jaką jest Politechnika Częstochowska. Obie uczelnie powinny cieszyć się wsparciem ze strony miasta, ale szczególnie Akademia im. Jana Długosza powinna na czas podnoszenia swojego statusu znaczącą pomoc, choćby w formie kooperacji przy tworzeniu kampusu. Bardzo ważna sprawą, o strategicznym znaczeniu jest wybudowanie pod Częstochową terminalu lotniczego typu cargo. Najprościej byłoby to zrobić w Rudnikach, z wykorzystaniem, częściowo istniejącej tam infrastruktury. Samorząd Częstochowy ma tutaj do odegrania wiodącą rolę w realizacji tej inwestycji, która przynieść może wyłącznie korzyści dla miasta i regionu. Zasłużyliśmy, ponadto na budowę centrum targowo – wystawienniczego, na miarę podobnych hal działających na Śląsku czy w nieodległych Kielcach oraz wysoko standardowego hotelu dla naszych gości. To, w sumie może się wydawać śmieszne, że Częstochowa, jedno ze światowych centrów turystyczno – pielgrzymkowych takiego hotelu nie posiada. Może to być odbierane przez osoby odwiedzające nasze miasto jako niepoważne traktowanie naszych gości. Wiem, że od dłuższego czasu poważni inwestorzy są zainteresowani tą sprawą
A co należy zmienić w tych sprawach bardziej przyziemnych?
-Zatroszczyć się o los częstochowian i spróbować zlikwidować ich codzienne bolączki. Na pierwszy plan wysuwa się problem bezrobocia, które przekroczyło już 11 procent. Mówiłem o tworzeniu nowych miejsc pracy, jednak nie można też zapominać o tych, którzy tutaj żyją i prowadzą działalność gospodarczą. To oni, w swojej sile są największym pracodawcą w mieście i dlatego należy wysłuchać ich głosu. Po drugie, coraz większym problemem stają się nasze ulice, czyli jakość nawierzchni i coraz większe korki. Trzeba zaplanować sensowne rozwiązania w tym zakresie, co da się oczywiście zrobić i co nie jest wysiłkiem na miarę bicia rekordu świata na tysiąc metrów motylkiem. Ale, żeby to zrealizować, trzeba mieć plan. Ten plan trzeba przygotować i wdrożyć a to zadanie dla specjalistów, którzy muszą poświęcić temu swój talent i czas. Nieporozumieniem było i jest, gdy do rozwiązywania tego problemu brał się osobiście prezydent miasta ze swoim rzecznikiem prasowym, a przecież taka sytuacja, jeszcze niedawno miała w Częstochowie miejsce. Kolejną sprawą do załatwienia jest wybudowanie oczekiwanego od wielu lat Aquaparku. Z wielką ostrożnością podchodzę do zapowiedzi, że w ślad za podpisaniem listu intencyjnego w tej sprawie za chwilę ruszy budowa tego obiektu. Jednak mam świadomość, że nie stać nas na to, by częstochowianie jeździli do parków wodnych w Kleszczowie, Tarnowskich Górach i Dąbrowie Górniczej. Pragnę jednak podkreślić, że wśród tych spraw, jak Pan to określił: „przyziemnych” na pierwszy plan wysuwa się problem tzw. „dzielnic peryferyjnych” takich, jak: Gnaszyn, Liszka, Stradom, Mirów, Aniołów, Dźbów czy Kawodrza. Każdy, kto tam mieszka lub ma okazję tam bywać zwraca uwagę na olbrzymie kontrasty występujące pomiędzy nimi a centrum miasta. Zresztą te kontrasty występują i w samym centrum, wystarczy przekroczyć bramy większości kamienic w Alei Najświętszej Maryi Panny i znaleźć się na ich dziedzińcach, by poczuć się jak na peryferiach. Mści się tutaj to, o czym mówiłem wcześniej, czyli polityka „złotych klamek i zewnętrznego blichtru”, uprawiana przez ostatnie kilka lat.
Jaką rolę, pańskim zdaniem, spełnia w naszym mieście Jasna Góra? Czy powinna ona oczekiwać od władz miasta jakiegoś szczególnego traktowania?
– Osobiście patrzę na Jasną Górę, jak na miejsce, które jest kwintesencją naszych polskich, najgłębszych uczuć religijnych i patriotycznych. Dzięki Jasnej Górze jest Częstochowa określana często mianem duchowej stolicy Polski. Ale żeby – tak naprawdę – na ten tytuł zasłużyć i być tego tytułu godna, musi Częstochowa, w warunkach XXI wieku, stać się jednym z najważniejszych cywilizacyjnie polskich miast. Miastem uniwersyteckim, zamożnym, prężnym gospodarczo, bez plagi bezrobocia, za to z wciąż przybywającymi nowymi inwestorami; wreszcie: miastem młodym, w którym młodzi ludzie, po tu odbytych studiach, zechcą w nim pozostać, zakładając rodziny i zapewniając im bezpieczny, dostatni byt. To jest program dla Częstochowy, od dziesięciu lat tworzony i aktualizowany przez częstochowskie środowisko Prawa i Sprawiedliwości pod wodzą swego lidera, posła Szymona Giżyńskiego. To jest mój program!.
Pański program wyborczy poznaliśmy. A jakie jest Pańskie hasło wyborcze?
– Jest konsekwencją mojego programu i brzmi: „Częstochowo TERAZ”.
Dziękuję za rozmowę.
Rozmawiał
TADEUSZ DOŁĘGA