CZĘSTOCHOWIANKI. Ubogacanie się nawzajem


W Muzeum Monet i Medali Jana Pawła II w Częstochowie w październiku i listopadzie bieżącego roku prezentowana była wystawa obrazów częstochowskiej malarki Aleksandry Anny Kowalskiej pt. „Światło w dialogu z chwilą”. Wernisaż i finisaż wystawy stały się dużymi wydarzeniami kulturalnymi, które pani Aleksandra, obdarzona także pięknym głosem, urozmaiciła koncertem pieśni poetyckiej i religijnej.

Aleksandra Anna Kowalska opowiada nam o swojej szeroko zakrojonej działalności artystycznej.

W Muzeum Monet i Medali Jana Pawła II wystawiła Pani swoje prace. Dlaczego to miejsce wybrała Pani na prezentację obrazów?
– jest to miejsce wyjątkowe – wypełnione pięknem duchowym św. Jana Pawła II. Zaprezentowanie moich obrazów w Muzeum było dla mnie zaszczytem i pięknie dziękuję panu Dyrektorowi, Krzysztofowi Witkowskiemu za umożliwienie mi zorganizowania wystawy i nieocenioną pomoc. Była to druga edycja moich prac malarskich, zebranych w cyklu „Światło w dialogu z chwilą”. Pierwsza miała miejsce w „Galerii po schodkach” w Janowie i była jednocześnie prezentacją mojego dyplomu z malarstwa. W Muzeum Monet i Medali Jana Pawła II kontynuowałam temat, który jest mi bardzo bliski. Światło interesuje mnie pod względem warsztatu malarskiego; lubię obserwować światło, które określa: pejzaż, ludzi, przedmioty, nastrój. W świetle kryje się głęboka symbolika także i ta duchowa. Dlatego trudno było mi zaprzestać na jednym spotkaniu wystawowym w Janowie stąd ekspozycja w Częstochowie, tu gdzie się urodziłam, wychowałam, studiowałam i mieszkam. Częstochowską wystawę uzupełniłam o nowe prace, przede wszystkim pojawiły się na niej martwe natury, ich przetworzenia i pejzaże. Wszystkie obrazy posiadają komentarz słowny, są to wiersze, mojego autorstwa.

Artyści niekiedy swoje obrazy ubarwiają literackimi cytatami, a nawet dykteryjkami. Pani łączy obraz z poezją.
– Idea powstała podczas obrony dyplomu z malarstwa na Akademii im. Jana Długosza w Częstochowie. Moi mentorzy – prof. Werner Lubos i prof. Włodzimierz Karankiewicz, którzy znali moją twórczość poetycką, podpowiedzieli mi, że dobrze byłoby dołączyć wiersze do prac malarskich, bo są one spójne z obrazami.

Światło w Pani obrazach jest przy tym mocno zawieszone w kolorze…
– Zawsze mówię o trzech elementach w moim malarstwie, czyli o świetle, kolorze i fakturze. W zależności od pory roku, czy dnia, światło może przybierać różne kolory, być różnej intensywności, określać formę bądź ją gubić, budować konkretny nastrój. Wyrazista akrylowa faktura, szerokie pociągnięcia pędzlem, czynią moje malarstwo mięsiste – impasty wydobywają światło. To swoisty dialog pomiędzy światłem, kolorem i fakturą. Nie można mówić o świetle nie widząc wpływu koloru, nie można mówić o kolorach nie dostrzegając zależności z fakturą i światłem. A kształt staje się jedynie pretekstem do poszukiwań wzajemnych relacji pomiędzy tym co widzialne a tym co kryje nasza wrażliwość. Rzeczywiście światło w moich obrazach migota wieloma kolorami, przenikającymi się nawzajem. Światło wydaje się być wyznacznikiem jakości i miejsca koloru na płótnie a z drugiej strony bywa podporządkowane kolorom. Każdy obraz ma swoje wewnętrzne światło. Światło ujmuje w swym spektrum wszystkie kolory i jest każdym z osobna. Światło obrazu jest efektem prób wyczuwania światlistości, podążaniem w kierunku Światłości. Walorem obrazu w artystycznej konwencji, jakiej hołduję bywa możliwość stopniowego, rozłożonego w czasie odkrywania przez oglądającego jego form i znaczeń, harmonii barwnych i odmienności oddziaływania.

Pani malarstwo charakteryzuje też rozmach, który potęguje wielkość obrazu. Ta zamaszystość twórcza wynika z charakteru?
– I tu chyba jest zupełnie odwrotnie. Z rozmachem maluję od trzech lat, od momentu kiedy zaczęłam studia z malarstwa na AJD i pojawiłam się w pracowni prof. Włodzimierza Karankiewicza. Na jednych z pierwszych zajęć, na niewielkim płótnie (50 na 70 centymetrów), zaczęłam grubiej nakładać farbę, forma zaczęła tracić swoją nadrzędność – kolor stawał się dominantą. Zachęcana przez profesorów zaczęłam stosować impast, tak powstał mój pierwszy abstrakcyjny obraz „Powidoki” (100 na 100 centymetrów). Malowana przeze mnie martwa natura była bardzo oszczędna w formie, poddałam się kolorom i postanowiłam namalować swoje wrażenie, impresję tego co widzę. Impast, budujący fakturę zwrócił moją uwagę na zmienność światła w moich obrazach, które oglądane raz z jednego, raz z drugiego boku, to znów z góry, to z dołu ukazują nowe jakości malarskie. To prawda lubię duże formaty i wyrazisty gest ale lubię również sprowadzać zamaszystość do wielogodzinnych poszukiwań kolorystycznych szczegółów – również i na małych płótnach.

W Pani pracach dostrzega się inspirację twórczością Jana Cybisa.
– Tak! Bardzo mnie to cieszy, że moi profesorowie zwrócili uwagę, iż moje malarstwo ma dużo wspólnego z polskimi kolorystami. Zachwyca mnie obraz „Dolina Popradu” Jana Cybisa, bardzo lubię „metaliczne” fiolety, szafiry i szarości. Kolor mnie fascynuje. Z kolei światło i ulotność, to spuścizna po impresjonistach, która również mnie urzeka, i którą poszukuję w swoim malarstwie.

Kiedy i w jaki sposób nastąpiło u Pani przejście z ascetycznej w formie i barwie grafiki do malarstwa rozbuchanego kolorem i światłem.
– Moje pierwsze studia, jeszcze wówczas w Wyższej Szkole Pedagogicznej w Częstochowie, na kierunku Wychowanie Plastyczne, gdzie wybrałam specjalizację z grafiki artystycznej w pracowni prof. Ewy Zawadzkiej zaowocowały tym, że przez wiele lat zajmowałam się tradycyjnym czarno – białym linorytem. Studiowanie malarstwa było dla mnie wielkim zaskoczeniem ale w głębi siebie „nosiłam pragnienie koloru”. Myślę, że ta zmiana jest wynikiem wydarzeń ostatnich lat, które wyzwoliły we mnie spontaniczność, otwartość i energię. Malarstwo pozwala mi zatopić się w innym świecie – w świecie mojego wnętrza, to czyni mnie wolną, ale swoją przemianę zawdzięczam Bogu. Akceptacja siebie i innych, uśmiech i dobre słowo, wdzięczność za to kim się jest i za to co się otrzymuje, dostrzeganie piękna i sensu zwykłych chwil, które przecież są małymi cudami w naszym życiu. To jest początek mojej przemiany, On nim jest – Jego miłość. Myślę, że moje przejście od tradycyjnego, czarno – białego linorytu do malarstwa jest tak jak w moim życiu – odważyłam się wyjść ku Światłu, dostrzegłam kolory i zrozumiałam, że sami ograniczamy paletę barw. Moja jest bardzo kolorowa ale nie uciekam od szarości, gdyż to ona uszlachetnia. Rozwijam swoje pasje i jestem bardzo szczęśliwa.

Otacza Panią ogromna liczba przyjaciół, ludzi serdecznych, życzliwych Pani, co pokazały spotkania na wernisażu i finisażu w Muzeum Monet i Medali Jana Pawła II.
– Po pierwszym wernisażu w Janowie, w marcu bieżącego roku, byłam
zaskoczona, że tak wiele osób odpowiedziało na moje zaproszenie. Wielu moich przyjaciół wspaniale maluje, pisze wiersze, książki, gra na instrumentach. Otaczają mnie niezwykli ludzie, historie ich życia to piękne świadectwa miłości, cierpliwości i wiary. Moim największym pragnieniem jest, by przez swoją twórczość mówić o pięknie i miłości Bożej. Czas spotkań z okazji wernisaży, czy recitali jest nieocenionym czasem, w którym odnajdujemy siebie i ubogacamy siebie nawzajem.

Obok malarstwa śpiew stał się dla Pani ważną częścią Pani życia. W niespełna kilka miesięcy udało się Pani stworzyć zgrany zespół.
– Od czterech lat piszę teksty i muzykę. Moim marzeniem było móc wykonywać je przy akompaniamencie gitary, fortepianu. Na wernisażu w Janowie po raz pierwszy zaprezentowałam kilka swoich utworów poezji śpiewanej wspólnie ze znajomymi – muzykami. Potem wernisaż i finisaż w Częstochowie. Spotkaliśmy się z dużą życzliwością i pytaniem, gdzie i kiedy kolejny koncert. Pasja, wzajemne zrozumienie i szacunek, połączyły nas i wystawiły dalsze cele. Tak powstał zespół o nazwie ,,IMPAST”, co tłumaczy się: I – inwencja, M – miłość, P – prawda, A – artyzm, S – serce, T – twórczość. Impast w malarstwie pozwala wydobywać światło i jest jak już wspominałam moją ulubioną techniką a malarstwo nas połączyło.

Pani twórczość – kompleksowo – przenika światło i wielobarwność.
Gdy ktoś tak mówi jestem bardzo szczęśliwa. Kolor najłatwiej odnaleźć na płótnie ale gdy piszę lubię malować „słowem”, lubię zapożyczać np.: nazwy kolorów, gdy śpiewam pragnę budować nastrój, koloryt utworu swoją emocją poprzez modulację głosu, czy interpretację tekstu.
Znaczenie światła w szerokim aspekcie jest dla mnie jak już mówiłam bardzo ważne. Jest dla mnie kolorem, słowem, dźwiękiem, emocją, stanem ducha – myślę nawet więcej, jest każdym z nas i jest w każdym z nas i jednocześnie jest najbardziej niematerialne. Moja twórczość rzeczywiście jest dla mnie całością, przenikającą się i uzupełniającą się – jedno daje życie drugiemu. Byłoby mi trudno rozdzielić malarstwo, poezję i śpiew. Jest jeszcze jeden istotny element w twórczości, o którym jeszcze nie mówiłam – cisza. To ona pozwala wybrzmieć kolorom na płótnie, muzyce w pauzie a słowu w jego braku. Idąc ta myślą wiem, że czasami malarstwu potrzebna jest cisza, by wybrzmiała jego własna muzyka.

Wystawa prac, wernisaż i finisaż w Muzeum Monet i Medali Jana Pawła II stały się dla Pani jakimś podsumowaniem?
– To zaledwie początek drogi ale z pewnością to ważny krok naprzód w mojej twórczości. Bardzo cenię sobie wszystkie rozmowy pod czas wystaw. To w jaki sposób inni odbierają moje malarstwo a także moje wiersze czy poezję śpiewaną jest dla mnie wskazówką, pozwala krytyczniej spojrzeć na samą siebie. Ponadto tak liczne przybycie gości daje ogromną siłę do dalszej pracy.
Zagadnienie światła będzie zawsze towarzyszyć mojej pracy twórczej.
W mojej głowie powstają nowe obrazy będące nową interpretacją tego co do tej pory namalowałam.

Co Pani przyświeca w twórczej pracy?
– Nie mam specjalnych mott. Zawsze sobie powtarzam, że wszystko co najlepsze jest przede mną. W życiu staram się kierować prawdą, wdzięcznością i zrozumieniem. Wiem, że uśmiech zjednywa ludzi a cierpliwość przynosi owoce. Wszystko co przeżywamy ma sens. Pragnę poprzez swoje malarstwo, wiersze, poezję śpiewaną opowiadać o pięknie, miłości, ale także zatrzymać odbiorcę na chwilę refleksji.

Jakie plany artystyczne w przyszłości?
– Jeszcze tego roku, 20 grudnia, serdecznie zapraszam na recital poezji śpiewanej ,,Na skrzydłach”, który odbędzie się w kościele Św. Floriana Męczennika w Częstochowie o godz. 18.00. Cieszy mnie również, że 17 lutego 2016 roku o godz. 18.00 w Ośrodku Promocji Kultury „Gaude Mater” odbędzie się promocja mojego pierwszego tomiku wierszy ,,W objęciach Boga. Miniatury szpitalne”, a 6 maja zapraszam na wystawę malarstwa w Gminnym Ośrodku Kultury w Poraju.

Chciałbym bardzo podziękować panu dyrektorowi Krzysztofowi Witkowskiemu za życzliwość i możliwość udostępnienia sali na wystawę, za pomoc przy zorganizowaniu wernisażu i finisażu oraz koncertów. Dziękuję panu Januszowi Jadczykowi dyrektorowi Muzeum Częstochowskiego za list gratulacyjny dotyczący mojej twórczości. Dziękuje również za przybycie panu Tadeuszowi Piersiakowi, dyrektorowi Ośrodka Promocji Kultury Gaude Mater, ks. dr Mikołajowi Węgrzynowi rektorowi kościoła pw. Najświętszego Imienia Maryi
w Częstochowie, duszpasterza środowisk twórczych archidiecezji częstochowskiej, wicedyrektora Wyższego Instytutu Teologicznego oraz kapelana organistów, a także ojcu Witoldowi Głowaczowi Paulinowi z Jasnej Góry. Pragnę podziękować państwu Helenie i Marcinowi Kozakom, właścicielom sal bankietowych „Miodowy Dwór” w Kłomnicach i „Jura Park” w Janowie za przepyszny, ofiarowany moim gościom poczęstunek, podany z wielkim zaangażowaniem i kulturą. Raz jeszcze dziękuję wszystkim drogim gościom za przybycie.

Z okazji zbliżających się Świąt Bożego Narodzenia życzę wszelkiej pomyślności, niezapomnianych chwil, pełnych miłości przy wigilijnym stole, uśmiechu, moc podarków i błogosławieństwa Bożego oraz szczęśliwego Nowego 2016 Roku.

Powidoki
z cyklu: Opowieści

fioletowo-błękitne cienie
biegną za spojrzeniem

niebo ciemnieje
światła westchnienie

dopełnienie kolorów
cudu człowieka

otwiera prawdę
w głębi powidoku

gdy widzisz to czego nie ma
Aleksandra Anna Kowalska

Zespół tworzą: Aleksandra Anna Kowalska (słowa i muzyka; śpiew, gitara klasyczna),
Joanna Ordon (flet poprzeczny), Michalina Putek (skrzypce), Artur Broncel (aranżacja, instrumenty klawiszowe, kontrabas), Roman Kowalski (djembe), Arkadiusz Możdżeń (gitara akustyczna), Rafał Soberka (gitara akustyczna, harmonijka)
oraz gościnnie: Magdalena Michałek (śpiew), Dominik Nienartowicz (cajón), Dominik Ordon (gitara basowa), Bartosz Sadlej (gitara elektryczna).

URSZULA GIŻYŃSKA

Podziel się:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *