Rodzinny Dom Dziecka nr 2 w Częstochowie, przy ul. Kolorowej w Częstochowie istnieje od w 2006 r. Założyli go rodzice obecnej dyrektor placówki, która to w 2010 r. przejęła placówkę i prowadzi ją wraz z mężem. Przez blisko sześć lat Dom funkcjonował bezproblemowo, dopóki nieoczekiwanie nie odeszła z niego 16-letnia Monika.
Życie dziewczyny, to pasmo zawirowań. Wychowywała się w patologicznej rodzinie, gdzie codziennością były libacje alkoholowe i brak opieki ze strony rodziców. Wiele lat temu Sąd ograniczył biologicznej matce prawa rodzicielskie, potem całkowicie ich jej pozbawił. Monika trafiła do ośrodka opiekuńczego, gdzie przebywała kilka lat, a potem do Rodzinnego Domu Dziecka nr 2 w Częstochowie. Mimo to nieletnia Monika kontaktowała się z rodzicami, choć ostatni opiekunowie nie byli z tego zadowoleni. – Z naszej wiedzy wynika, że dziewczynka nie znajdowała u rodziców ciepłego domu. Była świadkiem pijaństwa i awantur. To nas martwiło, więc niezbyt chętnie godziliśmy się na jej wyjścia do matki – mówią. Jednak Monice nie przeszkadzało przesiadywanie w towarzystwie nietrzeźwych kompanów jej matki. Uznała, że nie będzie już mieszkać RDD. Decyzja nieletniej stała się przyczyną kłopotów prowadzących placówkę.
Matka dziewczyny – z sobie jedynie znanych powodów – poinformowała policję o doświadczaniu przez córkę przemocy fizycznej w RDD nr 2. MOPS, instytucja doradczo-pomocowa dla RDD, rozpętał burzę nad placówką. Urzędnicy za aksjomat uznali oświadczenie matki. Stała się ona dla nich wyrocznią choć nigdy wcześniej nie skorzystała z legalnej, sądowej drogi przywrócenia praw rodzicielskich, a po śmierci ojca dziewczyny (powiesił się kilka miesięcy temu) córkę wymeldowała z mieszkania. Smaczku dodaje fakt, iż organa ścigania – policja i prokuratura – które przeprowadziły gruntowne postępowanie sprawdzające, nie potwierdziły, by Monika była bita w RDD nr 2, a wręcz przeciwnie, stwierdziły, że jest on prowadzony wzorcowo. Działania urzędników MOPS przyniosły jednak konsekwencje. Dziewczynę przeniesiono do Placówki Wielofunkcyjnej, gdzie – będąc w zgodzie z przepisami, a jednocześnie nie znając kuluarów sytuacji – kontakty z matką biologiczną są wręcz ułatwione. Natomiast dotychczasowi opiekunowie zastępczy poczuli się szykanowani. – W ciągu sześciu lat nasz opuściło dziesięcioro dzieci. Trafiły do adopcji, bądź po odnowieniu więzi rodzinnych powróciły do biologicznych rodziców lub krewnych. Nigdy nie staliśmy się obiektem tak okrutnych oskarżeń – mówią prowadzący RDD nr 2.
Prowadzenie Rodzinnego Domu Dziecka, to wyzwanie. Niewiele osób decyduje się na podjęcie tego trudu. Nie dziwić powinno zatem, że prowadzący tego typu placówki oczekują wsparcia merytorycznego i psychicznego od nadzorujących instytucji. Co więcej, powinni to wsparcie otrzymywać. Z drugiej strony, jest oczywiste, iż placówki takie muszą być pod szczególnym nadzorem. Ich praca powinna być monitorowana i kontrolowana pod kątem jakości sprawowanej opieki wobec dzieci, zarówno przez finansujące je samorządy, jak i przez wojewodę, który specjalnym dekretem powołuje taką placówkę.
Miejski Ośrodek Pomocy Społecznej jest instytucją doradczo-pomocową dla Rodzinnych Domów Dziecka. Jak zatem staje na wysokości zadania? Czy w odpowiedni sposób sprawuje kontrolę, a z drugiej strony czy pomaga w trudnych sytuacjach, które jak w każdej rodzinie, a także w ośrodkach opiekuńczo-wychowawczych mają prawo się zdarzyć się?
Z doświadczeń RDD nr 2 w Częstochowie wynika jednak, że MOPS pozostaje jedynie rygorystycznym cenzorem. – MOPS nie jest instytucją, która w jakikolwiek sposób stara się nam pomóc, wręcz przeciwnie, urzędnicy wytykają nam tylko błędy i kontrolują. Przepisy ustanawiają urzędniczki, postępując według własnego uznania. Nie mamy z MOPS żadnego dialogu, pomocy i współpracy lecz jednostronne oskarżenia i nakazy. Traktuje się nas jak przestępców – mówią prowadzący RDD nr 2.
Prawem i obowiązkiem MOPS jest kontrola RDD, nawet z zaskoczenia. Trudno jednak uznać za zgodne z prawem – jak twierdzą zastępczy opiekunowie – zachęcanie przez kontrolujące urzędniczki podopiecznych Domu do składania fałszywych zeznań w zamian za obietnice składane ze strony MOPS. – Spotykamy się z takimi sytuacjami. To podburza dzieci, niszczy nasz autorytet – mówią dyrektorzy RDD nr 2. Jak zapewniają w wychowanie powierzonych ich opiece dzieci wkładają całe swoje serce. – W pewnym sensie poświęcamy im swoje życie osobiste. Niestety czas, siłę i energię musimy trwonić na niczym nieuzasadnioną walkę z MOPS. To zniechęca. Przeraża nas też niekompetencja i poziom nieprzystępności pracowników MOPS, którzy pozwalają sobie na bezpodstawne oskarżenia. Czujemy bezsilność, kompletną niemoc. Zastanawiamy się tylko kto i jaki ma w tym cel? Wcześniej nie mieliśmy podobnych problemów – mówią opiekunowie.
Póki co nie mają zamiaru się poddawać. Mają też nadzieję, że koszmar wkrótce się skończy i będą mogli w spokoju dalej wychowywać swoich podopiecznych. Wraz z opiekunem prawnym Moniki złożyli stosowne dokumenty do częstochowskiego sądu, gdyż to właśnie ten ostatni ma prawo i możliwości decydowania o losach dziecka. Niestety, niefrasobliwość urzędników, oprócz krzywdy wyrządzonej nastolatce, nadszarpnęła dobre imię RDD. Czyż zatem można się dziwić, że w 230-tysięcznym mieście nie ma zbyt wielu chętnych do prowadzenia Rodzinnych Domów Dziecka. Mamy ich zaledwie trzy.
Niestety, nie mogliśmy skonfrontować zarzutów prowadzących Rodzinny Dom Dziecka nr 2 w Częstochowie wobec Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej, ponieważ nasze zapytania i wielokrotne prośby o kontakt zostały przez rzecznika MOPS zlekceważone.
Mamy jedynie nadzieję, że dyrekcja MOPS oraz Urząd Miasta, któremu ośrodek pomocy podlega, obiektywnie zanalizują zaistniały problem. Może należy w większym wymiarze kontrolować urzędników MOPS oraz zrewidować zakres ich kompetencji.
EJ&UG