– Zadzwoniłem do Państwa Redakcji, bo chciałbym się podzielić z czytelnikami “Częstochowskiej” problemem, na który zwróciłem uwagę już bardzo dawno temu, ale dopiero teraz odważyłem się o nim głośno powiedzieć. Skłoniła mnie do tego powszechność zjawiska, który powoli uznajemy za normę. Proszę zwrócić uwagę, że nie ma chyba miejsca w Częstochowie, w którym nie wisiałyby jakieś kartki informacyjne.
– Zadzwoniłem do Państwa Redakcji, bo chciałbym się podzielić z czytelnikami “Częstochowskiej” problemem, na który zwróciłem uwagę już bardzo dawno temu, ale dopiero teraz odważyłem się o nim głośno powiedzieć. Skłoniła mnie do tego powszechność zjawiska, który powoli uznajemy za normę. Proszę zwrócić uwagę, że nie ma chyba miejsca w Częstochowie, w którym nie wisiałyby jakieś kartki informacyjne.
Słupy latarni, ściany budynków, przystanki autobusowe, rynny, płoty i prawie każdy skrawek wolnego miejsca oklejony jest ogłoszeniami: “zakładam żaluzje”, “udzielam tanich kredytów”, “przeprowadzę remont mieszkania”, a nawet “sprzedam samochód”. Rozumiem, że względy obyczajowe i etyczne dopuszczają ogłoszenia związane z problemem szarych ludzi, np. wówczas, gdy ktoś zgubi psa, ale nie w przypadku działalności zarobkowej, nastawionej na zysk.
Częstochowa, jak niewiele miast w Polsce pod tym względem przypomina obwieszoną choinkę, a gdy jeszcze przychodzi pora deszczowa wszystko staje się brudne i nieestetyczne. Jestem przerażony faktem, że nikomu to nie przeszkadza. Kto odpowiada za wygląd naszego miasta? – pyta Zbigniew M. z Częstochowy.
O odpowiedź poprosiliśmy komendanta Straży Miejskiej w Częstochowie.
– Paragraf 63 a Kodeksu Wykroczeń mówi o zakazie umieszczania ogłoszeń bez zgody właściciela. W związku z tym podejmujemy interwencje w takich przypadkach. W pierwszym półroczu tego roku interweniowaliśmy w ponad 160 przypadkach złamania prawa. Straż Miejska pouczyła 28 osób, 4 wnioski złożyła do sądu, 27 przypadków zakończyło się zobowiązaniem o usunięciu kartek, mandatami natomiast ukaraliśmy 67 osób na łączną kwotę ponad 5 tysięcy złotych. Rzeczywiście zgadzam się, że w ostatnim czasie coraz więcej ogłoszeń pojawia się na miejscach niedozwolonych. Na sprawę należy jednak spojrzeć z pewnej perspektywy. Po pierwsze, w przypadku budynków prywatnych musi do nas wpłynąć skarga właściciela obiektu. Bez ewidentnego naruszenia własności nie możemy nic zrobić i to na wniosek poszkodowanego. Po drugie, częstokroć mamy poważny problem z dotarciem do osoby, która ogłoszenie umieściła. Sprawcy zwodzą nas, a gdy mamy do dyspozycji wyłącznie telefon komórkowy sprawa znacznie się komplikuje. Po trzecie, nie ma co ukrywać, że w dalszym ciągu jest za mało Rejonowych Strażników. Dziś miasto podzielone jest wśród 44 pracowników Straży Miejskiej. Ich zadanie polega na penetracji swojego rewiru, chociaż przeważająca liczba interwencji, aż 3/4 dotyczy zgłoszeń od mieszkańców. Zgadzam się, że nie ma usprawiedliwienia, stąd prowadzimy postępowania wyjaśniające, o czym świadczy liczba ukaranych. Ze swojej strony mogę zapewnić wszystkich mieszkańców Częstochowy o rzetelności podejmowanych przez nas działań – mówi Artur Hołubiczko, komendant Straży Miejskiej w Częstochowie.
RENATA KLUCZNA